• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia kmdr. Kazimierza Bielawskiego. Część II. Działania sądów wojskowych po II wś.

Michał Lipka
17 grudnia 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Komandor Krzysztof Bielawski został skazany przez sąd wojskowy na 15 lat więzienia, ale podjęte przez żonę starania o złagodzenie kary sprawiły, że Rada Państwa skróciła karę do 10 lat. Komandor Krzysztof Bielawski został skazany przez sąd wojskowy na 15 lat więzienia, ale podjęte przez żonę starania o złagodzenie kary sprawiły, że Rada Państwa skróciła karę do 10 lat.

Niedawno opisaliśmy historię i postać komandora doktora Kazimierza Bielawskiego, przedwojennego oficera marynarki, skazanego po wojnie w procesie stalinowskim na 15 lat więzienia. Dziś przedstawiamy sytuację w sądownictwie wojskowym oraz w niesławnej Informacji Wojskowej.



W latach powojennych nie sposób mówić o sprawiedliwych procesach sądowych, gdy dotyczyły one spraw politycznych lub wojskowych.

Kadry prawników, wykształconych w okresie międzywojennym, zostały przerzedzone podczas wojny. Ci z przedwojennych sędziów, którzy ją przeżyli, otrzymali nakaz rejestracji oraz podjęcia zatrudnienia w wyznaczonych sądach. Na uchylających się od pracy czekały kary pozbawienia wolności.

Władza szybko przekonała się, że przedwojenni sędziowie niechętnie sądzili wrogów nowego ustroju, a wyroki przez nich wydawane często nie były po myśli politycznych decydentów. Dlatego zawodowym sędziom sprzed wojny nieustannie patrzono na ręce.

Luki wśród sędziów łatano na wzór radziecki - powołano do życia prawnicze szkoły średnie oraz organizowano kursy prawnicze. Ich absolwenci od razu uzyskiwali prawo do wykonywania zawodu, nie musieli nawet kończyć studiów.

Dodajmy, że na kursach nauka prawa nie była najważniejsza. Największy nacisk kładziono na świadomość polityczną abiturientów poprzez ich nieustanną indoktrynację.

To wszystko jednak nic w porównaniu z tym, jak wyglądało ówczesne sądownictwo wojskowe.

Sędziowie po kursach i sadyści z Informacji Wojskowej



Do służby prawniczej w wojsku powoływano jedynie osoby ideologicznie pewne wywodzące się ze środowiska robotniczo-chłopskiego. Już na wstępie musieli podpisywać lojalkę o następującej treści:

"Oświadczam, że wykonywać będę ściśle rozkazy przełożonych, których ustanowił przewodniczący KRN jako Najwyższy Zwierzchnik Sił Zbrojnych, że będę się przeciwstawiał wszelkim próbom podważenia powagi autorytetu władz w państwie: Krajowej Rady Narodowej i Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego - jako próbom godzącym w ideę demokracji".

Polityczni nadzorcy mieli pełną władzę nad wojskowymi sędziami, a wydawane przez nich wyroki często znane były jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Wiele przewodów sądowych trudno określić inaczej niż jako farsa. Na sali często obecni byli oficerowie śledczy, którzy wcześniej torturowali oskarżonego. Sędziowie często rezygnowali z możliwości przesłuchiwania świadków, a ci, którzy ewentualnie byli powoływani, składali zeznania zgodne z tym, co mówił prokurator.

Trudno też mówić o jakiejkolwiek obronie, gdyż najczęściej obrońca powoływany był z urzędu, miał zaledwie kilka godzin na zapoznanie się z aktami, a i tak najczęściej zgadzał się z linią oskarżenia.

Zanim jednak dochodziło do procesu, trzeba było zebrać dowody i przedstawić oskarżenia. Tym, w przypadku wojskowych, zajmowała się Informacja Wojskowa.

- Informacja Wojskowa, czyli kontrwywiad wojskowy tak naprawdę, czyli UB do kwadratu. (...) Ludzie, którzy przeszli przez więzienia UB (a byli tacy) i więzienia Informacji, modlili się, żeby trafić do UB, mimo że tam był osławiony pułkownik Józef Różański, bo wszystko było lepsze niż Informacja Wojskowa. Tam naprawdę siedzieli sadyści przez duże "S" i mordercy przez wielkie "M". Było się czego bać - ta opinia profesora Pawła Wieczorkiewicza doskonale oddaje charakter tej formacji.

Katownia w podziemiach gdyńskiej kamienicy



W śródmieściu Gdyni, przy ulicy Świętojańskiej 9Mapka, znajduje się kamienica wybudowana przed wojną przez Władysława Budyna. W latach 1948-1955 mieścił się w niej Okręgowy Zarząd Informacji nr 8. Choć dziś w jej podziemiach trudno doszukiwać się ówczesnych 12 cel dla więźniów (od roku 1955 budynek był wielokrotnie przebudowywany), o tym, co wówczas działo się za zamkniętymi drzwiami, wiemy z relacji ocalałych więźniów.

Kamienica wybudowana przez Władysława Budyna przy ul. Świętojańskiej 9 w Gdyni. Kamienica wybudowana przez Władysława Budyna przy ul. Świętojańskiej 9 w Gdyni.
Jedną z najgorszych i najokrutniejszych postaci gdyńskiego OZI był szef jego sekcji śledczej Eugeniusz Niedzielin. Urodził się 21 sierpnia 1916 r. w Kolonii Izaaka na terenach dzisiejszej Białorusi. Szkołę powszechną ukończył w 1929 r. z wynikiem bardzo dobrym. Obowiązkową służbę wojskową odbył w Wołyńskiej Szkole Podchorążych Rezerwy, po niej rozpoczął pracę w PKP.

W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i w stopniu sierżanta podchorążego skierowany do 29 Pułku Artylerii Lekkiej na stanowisko dowódcy plutonu. Podczas obrony Warszawy Niedzielin został ranny, ale nie zszedł z posterunku - dalej dowodził i dzięki temu udało się zniszczyć pięć niemieckich czołgów i dwa wozy pancerne. Otrzymał za to Krzyż Walecznych.

Po kapitulacji znalazł się w niemieckiej niewoli. Następnie w jego życiorysie pojawiają się luki i nieścisłości, ale biorąc pod uwagę, że jego ojciec działał w Komunistycznej Partii Polski, może nie dziwić droga, którą zdecydował się ostatecznie dalej podążać. Wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego, skąd w październiku 1944 r. skierowano go do Wyższej Szkoły Artylerii w Leningradzie. W 1946 r. otrzymał przydział do pracy w Zarządzie Informacji Wojskowej Wojska Polskiego, w pełni kontrolowanym przez radzieckich oficerów.

Jego charakterystyka z tamtego okresu przedstawia się następująco:

"Inteligentny, podstępny. Dobrze zorientowany w radzieckich metodach śledztwa, w NKWD, które skutecznie stosował w swojej pracy. Do badanych podchodził początkowo spokojnie, aby niespodziewanie zastraszyć nagłym krzykiem. Nie przebierał w pogróżkach i karczemnych wyrażeniach, mimo na pozór kulturalnego obejścia. Gwałtowny, łatwo wpadający w pasję. Wyrafinowany w sposobie zadawania moralnych, a nawet fizycznych cierpień podczas przesłuchania, był człowiekiem, którego najbardziej obawiali się więźniowie".

Metody kata z Informacji Wojskowej



Podczas śledztw stosował najwymyślniejsze metody tortur, gdzie bicie, głodzenie, wielogodzinne przesłuchiwanie w pozycji zasadniczej, stawianie podejrzanego na całe dnie w wodzie do kolan i pozbawianie snu należały do tych najdelikatniejszych.

Eugeniusz Niedzielin, szef sekcji śledczej Okręgowego Zarządu Informacji nr 8 w Gdyni. Eugeniusz Niedzielin, szef sekcji śledczej Okręgowego Zarządu Informacji nr 8 w Gdyni.
Jedną z metod było tzw. "nagrzewanie". Jak wspominał jeden z przesłuchiwanych marynarzy:

"Na korytarzu była kabina. Na ścianie, w jednym rzędzie poziomo, wmontowane były trzy lampy 500 W. Wprowadzono mnie i zapalono żarówki koloru czerwonego, zielonego i białego. Dostałem tak silnego bólu głowy, jakby wbijano mi szpilki w oczy i twarz. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Oprzytomniałem w celi, po jakimś czasie. Od tej pory nie wiedziałem, czy to dzień, czy noc".
Niedzielin często osobiście bił i torturował przesłuchiwanych. W tych wszystkich działaniach najczęściej asystował mu starszy oficer śledczy, kapitan Mikołaj Kulik.

Eugeniusz Niedzielin nigdy nie został pociągnięty do odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Z Informacji Wojskowej został wydalony, gdy wydało się, że rodzina jego żony znalazła się na volksliście, a jego szwagier działał w Narodowych Siłach Zbrojnych.

Jego działania znalazły się również w polu zainteresowań tzw. komisji Mazura, ale żadnych konsekwencji, jak już wspomniano, wobec niego nie wyciągnięto. Zmarł w 1973 r.

Kpt. Mikołaj Kulik, starszy oficer śledczy Okręgowego Zarządu Informacji w Gdyni. Kpt. Mikołaj Kulik, starszy oficer śledczy Okręgowego Zarządu Informacji w Gdyni.
Jego najbliższy pomocnik, kapitan Mikołaj Kulik, doczekał się procesu już w wolnej Polsce. Zarzucano mu stosowanie brutalnych metod w śledztwach, torturowanie oraz wymuszanie zeznań. Na sali sądowej oskarżony co chwila obrażał sąd, starał się ośmieszyć cały proces, wszystkie oskarżenia nazywał kłamstwami. Przebywał w areszcie za zakłócanie spokoju podczas rozpraw i obrazę sądu. Końca procesu nie doczekał - zmarł na krótko przed ogłoszeniem wyroku.

Major Eugeniusz Niedzielin prowadził główne przesłuchania kmdr. Bielawskiego, a w późniejszym okresie brał udział w wielu przesłuchaniach oficerów (m.in. słynny proces komandorów) i marynarzy, zawsze pozostając niezwykle brutalnym w swych działaniach.

"Proces" komandora Kazimierza Bielawskiego ruszył w 1949 roku



Przypomnijmy: 21 kwietnia 1948 r. komandora Bielawskiego aresztowano. Po brutalnym śledztwie, podczas którego był torturowany, przyznał się do zarzucanego mu sabotażu. Skazano go na 15 lat więzienia, przepadek mienia oraz pozbawienie na okres 5 lat praw obywatelskich, honorowych i publicznych.

Proces komandorów: czarna karta w historii Marynarki Wojennej



Sędzia ze "słabą znajomością prawa, ale pewny politycznie"



Przewodniczącym składu sędziowskiego był wówczas komandor Konstanty Krukowski, szef Sądu Marynarki Wojennej w okresie od 10 grudnia 1948 r. do 25 lipca 1954 r. Choć urodził się w Warszawie, to całe swoje życie spędził w Rosji, gdzie zaciągnął się do Armii Czerwonej.

Ukończył studia prawnicze w Moskwie, a gdy wybuchła wojna, skierowano go do pracy w sądownictwie wojskowym.

Komandor Konstanty Krukowski, szef Sądu Marynarki Wojennej w okresie od 10 grudnia 1948 r. do 25 lipca 1954 r.
Komandor Konstanty Krukowski, szef Sądu Marynarki Wojennej w okresie od 10 grudnia 1948 r. do 25 lipca 1954 r.
W 1943 r. Krukowskiego przeniesiono do Ludowego Wojska Polskiego, gdzie został sędzią śledczym w 1. Dywizji Piechoty.

W jego charakterystyce służbowej, którą możemy znaleźć w archiwum IPN-u, czytamy m.in.:

"Słabą znajomość ustawodawstwa polskiego nadrabia dużą pracowitością i wielką dbałością o powierzoną mu instytucję. Czuwa nieprzerwanie nad polityką penitencjarną podległych mu sędziów. Wielki formalista. Dba o swój wygląd zewnętrzny. Bezwzględny - w walce o utwierdzenie zasad demokracji ludowej. Absolutnie pewny pod względem politycznym".
Opinia przełożonych o pracy płk. Konstantego Krukowskiego. Opinia przełożonych o pracy płk. Konstantego Krukowskiego.
Potwierdził to swymi czynami. W 1944 r. skazał na śmierć trzech żołnierzy AK, w 1945 r. skazał na śmierć 11 żołnierzy podziemia niepodległościowego. Podczas pracy w Gdyni wydał kolejne dwa wyroki śmierci.

27 lipca 1954 r., czyli już po śmierci Stalina, Krukowskiego wezwano do Moskwy. Jego dalsze losy pozostają nieznane.

Pomocnicy "sędziego"



Na ławników w "procesie" Kazimierza Bielawskiego wyznaczono kapitana Kazimierza Jankowskiego oraz kapitana Teofila Karczmarza.

Pierwszy z nich rozpoczął pracę w sądownictwie od bycia sekretarzem sądu wojskowego. Od 1946 r. był już asesorem WSR w Gdańsku, a następnie przeniesiono go na stanowisko sędziego Sądu Marynarki Wojennej. Łącznie na swym "koncie" Jankowski miał 21 wydanych wyroków śmierci (inne źródła mówią o 26). W 1964 r. Jankowskiego awansowano na stopień generała brygady. Zmarł 19 marca 1975 r. w Warszawie.

Teofil Karczmarz z sądownictwem związanym był od 1917 r. Po ukończeniu szkoły powszechnej podjął pracę jako kancelista w sądzie pokoju i sądzie grodzkim w Lublinie. Od roku 1944 orzekał w sądach wojskowych. Od 1955 r. był sędzią Sądu Najwyższego.

W jego charakterystyce służbowej możemy wyczytać:

"Ma poważne trudności w dokładnym poznaniu zagadnień prawniczych z uwagi na małe wykształcenie, a co za tym idzie ma znaczne trudności w pracy zawodowej. Jednak powierzone mu sprawy załatwia bardzo dokładnie, z właściwym zrozumieniem walki klasowej i interesu Polski Ludowej. Bardzo aktywny członek PZPR".
Karczmarz ma na swym "koncie" trzy wyroki śmierci podczas orzekania w Sądzie Marynarki Wojennej.

Opinie (37) 5 zablokowanych

  • Generał Nil

    Sprawa Emila Fieldorfa, który w 1948 r. ujawnił się w Wojskowej komisji Uzupełnień w Łodzi, podając stopień gen. brygady, skazany przez sąd i stracony przez powieszenie.

    • 5 0

  • Dziękuję red. Lipce za temat wojskowych sądów.

    Wojsko to zamknięty krąg. Sędziowie i sprawiedliwość , szczególnie okresu powojennego to jedna wielka gehenna przedwojennych , bohaterskich żołnierzy. Komuniści nadali nowy styl zasad społeczeństwa. Rugowano polskość , wiarę i ideały bycia Polakiem. Najgorsze to , że nikt nie został za wydanie wyroków śmierci czy wieloletniego więzienia za to osądzony !!!!!. Te bestialskie zachowania przeniosły się na następne pokolenia tych nikczemników. Dalej brylują w sądach wojskowych ale i cywilnych. Czy to jest ta walka o tzw "Wolne sądy" ? w zrozumieniu tych zdrajców.

    • 10 2

  • Co na to Rząd Polski na emigracji; postanowienia Roosevelta,Churchilla i Stalina w Jałcie

    • 2 0

  • Mordercy

    Ciekawe co porabiają ich rodziny? Pewnie są w pisie. Toto lubi takich.

    • 0 2

  • michnika tez juz brak

    zx\\\\

    michnika szechtera juz tez nie ma polegaj na prawie ba

    • 0 1

  • Mój ojciec był tam przetrzymywany i "przesłuchiwany". Koszmar!

    • 0 0

  • Panie redaktorze

    A Franciszka Walickiego pracującego w U.B dlaczego Pan pominął? POprawność POlityczna?

    • 1 1

  • leżą bydlaki zbrodniarze w alejach zasłużonych ! wywalić te śmieci gdzieś za cmentarny płot !

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat trwała budowa Kościoła Mariackiego w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane