- 1 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (483 opinie)
- 2 Zamiast Rębiechowa lotnisko na morzu (225 opinii)
- 3 15 lat temu otwarto powiększoną galerię Klif (139 opinii)
- 4 Tajemnicza baszta zostanie otwarta (71 opinii)
- 5 Nowe ściany starej kawiarni na Aniołkach (69 opinii)
- 6 Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR (8 opinii)
Hel zawsze poddawał się ostatni
Dzień 1 października 1939 roku był jednym z najcięższych w dowództwie Rejonu Umocnionego Hel. W gronie oficerów zapadła bowiem trudna decyzja o podjęciu rozmów kapitulacyjnych z Niemcami. Wytrwała i zaciekła obrona półwyspu, która mocno dała się we znaki najeźdźcy dobiegła końca. Teraz, na blisko 5 lat władzę nad nim miał przejąć okupant.
Po kapitulacji Helu, Zatoka Gdańska była dla Niemców prawie rajem. Otoczona lądem z trzech stron pozwalała flocie, a zwłaszcza U-Bootom, odbywać liczne, początkowo niczym nie zmącone rejsy szkoleniowe.
W Gdyni, przemianowanej wówczas na Gotenhafen, rozbudowano port wojenny, który szybko stał się największą tego typu bazą na Bałtyku (to z niej w swoją pierwszą i ostatnią podróż wyruszył pancernik Bismarck). Zmiany nie ominęły też stoczni, która również po znacznej rozbudowie zajęła się produkcją okrętów podwodnych. Z innych powstałych wówczas budowli, po dziś dzień możemy oglądać torpedownie, w których testowano nowe typy podwodnych pocisków.
Materiał archiwalny. Spacer po torpedowni
Okupanci nie zignorowali również znaczenia samego dawnego Rejonu Umocnionego Hel. Powstała na nim m. in. opisywana w Trojmiasto.pl bateria Schleswig-Holstein, dysponująca potężnymi działami kalibru 406 mm (warto jednak przypomnieć, że poza szkolnymi strzelaniami nie oddała ona żadnego strzału na półwyspie, a ostatecznie została zdemontowana i wysłana do Francji).
Port wojenny w Helu w niedługim czasie stał się jedną z głównych baz szkoleniowych dla załóg okrętów podwodnych. To tu w późniejszych latach testowano nowe U-Booty typów XXI i XXIII. Charakteryzowały się one nie tylko nowoczesnym, bardziej opływowym kształtem kadłuba - dzięki nowatorskim rozwiązaniom w maszynowni oraz udoskonaleniu systemu tzw. chrap, osiągały one znaczne prędkości podwodne, mogąc też znacznie dłużej przebywać pod wodą.
Przez niemal cały czas trwania niemieckiej okupacji, Hel szczęśliwie omijany był przez alianckie naloty, które bardziej skupiały się na Gdańsku i Gdyni. Niestety, ten względny spokój nie dotyczył mieszkających na półwyspie Polaków. Co najmniej kilkudziesięciu z nich zostało rozstrzelanych a wielu innych zesłano do obozu Stutthof.
Inni, by móc utrzymać siebie i swoje rodziny, wychodzili w morze na połowy. Rybacy mogli jednak łowić wyłącznie w dzień i to pod kontrolą niemieckich okrętów, a i tak to, co udało im się złowić, praktycznie w całości musieli przekazywać niemieckiej centrali rybnej w Gdańsku. Za nielegalne połowy groziła tylko jedna kara - kara śmierci.
Wszystko zaczęło zmieniać wraz z klęskami wojsk niemieckich na frontach wojennych.
Gdy wojska radzieckich zaczęły się zbliżać do przedwojennych granic Niemiec, na kontrolowanych przez siebie terenach hitlerowcy rozpoczęli rozbudowę istniejących i budowę nowych umocnień.
Na Helu m. in. podjęto decyzję o rozbudowie i odbudowie dawnych polskich stanowisk obronnych. Dodatkowo rozpoczęto budowę lotniska, które - choć niewielkie - miało zabezpieczyć pod względem logistycznym niemieckie dowództwo.
Rosjanie nieustanie parli naprzód, co chwila niszcząc kolejne punkty niemieckiego oporu. W tej sytuacji Gdańsk i Gdynię ogłoszono miastami-twierdzami. W niemieckiej nomenklaturze miało to oznaczać obronę do ostatniej kropli krwi.
Niemieckie dowództwo wydało rozkaz ewakuacji jak największej liczby żołnierzy, których chciano uchronić przed rosyjską niewolą. Rozpoczęła się operacja Noc Walpurgii mająca na celu przetransportowanie na Hel jak największej liczy wojska i cywilów. Niektóre źródła podają, że na półwyspie mogło się znaleźć nawet do ok. 200 tys. żołnierzy, nie licząc osób cywilnych!
Dużą część stanowili żołnierze, którzy musieli wycofać się ze wspomnianych wyżej "twierdz". Wszyscy oni liczyli na dalszą ewakuację na bezpieczne tereny, ale chyba bardziej obawiali się radzieckiego desantu. W pośpiechu z portu wojennego wychodziły kolejne U-booty a ich miejsca miały zajmować jednostki handlowe przeznaczone do działań ewakuacyjnych.
Było to o tyle trudne, że na niebie niepodzielnie królowało już lotnictwo radzieckie, a na wodach Zatoki Gdańskiej pojawiły się radzieckie kutry torpedowe. Ich historia jest niezwykle ciekawa, gdyż nad polskie wybrzeże dotarły drogą kolejową a ich pierwszą bazą był Nowy Port. Trzeba zaznaczyć że ich ataki były nad wyraz skuteczne - warto tu wspomnieć choćby ciężkie uszkodzenie jednego z niszczycieli, atak na konwój zakończony zatopieniem niemieckiego statku oraz transportowca Emily Sauber stojącego na redzie w Helu.
Nie należy też zapominać o radzieckiej artylerii, która umiejscowiona już w rejonie Trójmiasta swym zasięgiem obejmowała większą część półwyspu.
Niezależnie od tych wszystkich działań ewakuacja, mimo dużych strat trwała nadal. W niemieckiej historii Helu istotne są dwie daty - 6 maja 1945 roku, kiedy ostatnia jednostka ewakuacyjna opuściła helski port oraz 9 maja 1945 r., kiedy to wraz z kapitulacją Niemiec ogłoszono kapitulację Helu. Według różnych szacunków w tym czasie na półwyspie znajdowało się wciąż ok. 50 tys. Niemców.
To co nie udało się Niemcom w 1939 r., nie udało się również Rosjanom w 1945 r. W czasach nowożytnych Półwysep Helski nie został nigdy zdobyty w bezpośredniej walce.
Opinie (39) 1 zablokowana
-
2016-01-30 17:20
Hel zawsze poddawał się ostatni bo piekło jest trudne do zdobycia
- 20 1
-
2016-01-30 16:09
Do autora
"operacja Nic Walpurgii" - Noc nie Nic.
- 7 1
-
2016-01-30 15:32
Hel zawsze poddawał się ostatni (1)
bo mało kto podczas najazdu pamięta o nim
Szwedzi też dopiero jak wracali z Częstochowy to zaskoczyli, że tam się co rusza
ostatni atakowany, no to logiczne, że ostatni się poddał- 23 4
-
2016-01-30 15:39
Następny mądry inaczej
- 2 8
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.