• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdańscy żołnierze w XVIII wieku: struktura i umundurowanie

Krzysztof Kucharski
8 czerwca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 3
Współczesna ilustracja Jana Czopy pokazująca gdańskich żołnierzy w czasach przed rozbiorami, gdy Gdańsk był częścią Królestwa Polskiego.

Współczesna ilustracja Jana Czopy pokazująca gdańskich żołnierzy w czasach przed rozbiorami, gdy Gdańsk był częścią Królestwa Polskiego.

Od XV do końca XVIII wieku Gdańsk posiadał własne formacje wojskowe. Ich struktura, nomenklatura i sposób administrowania zmieniały się na przestrzeni dziejów. Wydawano również dokumenty, których celem była regulacja funkcjonowania tych mieszczańskich sił zbrojnych. Począwszy od pierwszej połowy XVII stulecia nastąpił ich prawdziwy rozkwit: artykuły wojenne, teksty przysiąg, zalecenia wartownicze i regulaminy musztry wydawano co kilkanaście, czasem kilka lat. Na przełomie XVII i XVIII wieku wprowadzono stałe umundurowanie dla garnizonu miejskiego i twierdzy Wisłoujście.



Zachowało się kilka gdańskich regulacji wojskowych z XVIII wieku. Tego typu dokumenty opracowywał sztab garnizonu. Do najwcześniejszych należy regulamin musztry dla muszkieterów i grenadierów, który był wzorowany na regulaminie niderlandzkim.

Regulamin wojsk gdańskich z 1733 roku. Regulamin wojsk gdańskich z 1733 roku.
Kolejny przykład, regulamin wartowniczy z 1742 roku.

Regulamin wart i patroli z 1742 r. Regulamin wart i patroli z 1742 r.
Miasto Gdańsk, podobnie jak Toruń, miało prawo samodzielnie zadbać o swoje bezpieczeństwo. Dla polskiego króla było to pewne ułatwienie, bo miejskie garnizony organizowano i wyposażano wyłącznie zza pieniądze mieszczan i nie trzeba było wydawać pieniędzy z królewskiej kasy na ich utrzymywanie. Powodowało to jednak, że miejskie wojska różniły się kolorystyką od koronnych i podlegały bezpośrednio władzom miejskim.

Sprawami wojskowymi zajmowała się w Gdańsku Rada Wojenna (Kriegs-Rat), na której czele stał jeden z czterech gdańskich burmistrzów, zwany Prezydentem Wojennym (Kriegsprasident). Regularnym garnizonem dowodził komendant - zostawali nimi doświadczeni oficerowie, byli wśród nich min. Szwedzi czy Szkoci.

Struktury tych "miejskich wojsk" były dość skomplikowane. W XVIII wieku istniały oddziały regularne, których żołnierze służyli jak zawodowcy. Piechota w sile regimentu, czyli około 1400 żołnierzy, kawaleria to 60 dragonów, artyleria to 120 ludzi, zaś załoga Wisłoujścia - 120 ludzi.

Oprócz tego istniały oddziały formowane z mieszczan. Cztery regimenty obywatelskie około 6-8 tys. piechoty, artyleria w sile kilkuset artylerzystów, Młoda Drużyna (Junge Mannschaft) około 600-700 ludzi, wolni strzelcy 600-700 ludzi. Z mieszkańców Żuław i okolic miasta formowano Milicję Krajową (Landmiliz) około 800-1200 ludzi. Jak widać, był to całkiem spory potencjał militarny.

Oddziały mieszczańskie nie otrzymywały mundurów i o broń musiały zadbać same (były jednak wyjątki). Ich członkowie wykonywali ćwiczenia musztry i zadania w swoich codziennych ubraniach. Podobnie Wolni Strzelcy i Milicja Krajowa.

Oddziały regularne otrzymywały broń, wyposażenie i mundury zakupione i wykonane na koszt Rady Miasta.

Jak wyglądali ci regularni gdańscy żołnierze?



Piechota zorganizowana jako regiment dzieliła się na 12 kompanii, w których służyli muszkieterzy (w trójrożnych kapeluszach) i grenadierzy (w specyficznych nakryciach głowy zwanych mitrami).

Podróżujący po północnej Europie przyrodnik Johann Bernoullis tak opisał widzianych w roku 1777 w Gdańsku miejskich wojaków.

"Umundurowani byli w ciemnoniebieskie (granatowe) kurtki z białymi dodatkami i  ciemnoniebieskie spodnie i kamizelki. Kawaleria miała ciemnoniebieskie kurtki z żółtymi dodatkami, żółte kamizelki i spodnie. Artyleria ciemnoniebieskie kurtki z pąsowymi dodatkami, jasnożółte kamizelki i spodnie. Piechota Wisłoujścia czerwone fraki z białymi dodatkami i białe spodnie i kamizelki."
W innym miejscu Bernoullis wspomina, że ze względu na złą obróbkę wełny białe kolory z czasem nieco żółkły.

Drugim autorem, który opisał gdańskie mundury, był Friedrich Gottlieb von Duisburg. W swoim przewodniku po Gdańsku z nostalgią opisał również gdańskich żołnierzy z czasów Rzeczpospolitej. Co ciekawe, jego informacje bardzo dobrze korespondują z wcześniejszym źródłem. Ponownie mamy więc piechotę, niebieskie kamizelki, spodnie i fraki z dodatkami białymi, artyleria niebieskie fraki z czerwonymi dodatkami, jasnożółte spodnie i kamizelki, kawaleria fraki z dodatkami żółtymi i żółte spodnie i kamizelki. Co ciekawe, von Duisburg podaje, że dwóch dragonów zawsze było w Warszawie jako gońcy. Oficerowie nosili u kapeluszu białe, królewskie kokardy, pasy czerwono-srebrne i takie też temblaki - jak w armii koronnej.

Gdańscy żołnierze na ilustracjach z epoki



Są również ilustracje. Najbardziej znana jest rycina nieznanego autora przedstawiającego gdańskiego muszkietera z czasów tuż przed zajęciem miasta przez Prusaków. Znużony wojak stoi z karabinem na ramieniu. Na białych rabatach widać sześć par guzików, charakterystyczny mankiet zamykają dwa guziki, na głowie trójrożny kapelusz obszyty białą taśmą. Zaskakuje obszerność munduru, nietypowa dla tej epoki. Podobnie obszerne gdańskie mundury ukazał Daniel Chodowiecki.

Gdański muszkieter z końca XVIII wieku. Autor nieznany. Gdański muszkieter z końca XVIII wieku. Autor nieznany.
Oto gdańscy dragoni. Na pierwszym planie jeden z nich odprowadza konia do stajni, pozostali w tle rozmawiają. Widzimy, jak duży i długi był frak, żołnierze mają kawaleryjskie ładownice i pasy pod karabin przerzucone przez ramię. Na nogach wysokie kawaleryjskie buty.

Gdańscy dragoni na rysunku Daniela Chodowieckiego. Gdańscy dragoni na rysunku Daniela Chodowieckiego.
Kolejna ilustracja to gdański punkt kontrolny. Gdy w roku 1772 Prusacy zajmują Pomorze, Gdańsk staje się polską enklawą. Przyjeżdżający do swojego miasta Chodowiecki najpierw musiał przejechać posterunek pruski, potem poddać się kontroli w gdańskim. Ponownie gdański muszkieter w wyraźnie za dużym fraku strzeże terytorium miejskiego.

Gdańska budka wartownicza. Rysunek Daniela Chodowieckiego Gdańska budka wartownicza. Rysunek Daniela Chodowieckiego
Oto karoca mija gdański posterunek. Musi w niej jechać ktoś ważny, ponieważ żołnierze - muszkieterzy, dobosz i oficer - wyszli zaprezentować broń.

Gdański odwach. Rysunek Daniela Chodowieckiego Gdański odwach. Rysunek Daniela Chodowieckiego
Kolejna porcję ilustracji serwuje nam słynny autor widoków Gdańska - Matthaus Deisch.

Miejscy żołnierze przy odwachu niedaleko Bramy Oliwskiej. Prezentują broń, szerokie fraki opadają im po bokach, kapelusze jeszcze większe, niż rysował Chodowiecki.

Odwach gdański w okolicach Bramy Oliwskiej. Rys. Matthaeus Deisch. Odwach gdański w okolicach Bramy Oliwskiej. Rys. Matthaeus Deisch.
Główny Odwach przy Zespole Przedbramia. Pod dachem odwachu gdańscy grenadierzy w wysokich mitrach z mosiężną blachą z przodu. Warto zwrócić uwagę na proste pałasze przy bokach. Po lewej stronie ryciny widać przedstawienie miejsca, w którym karano żołnierzy. Dwóch muszkieterów siedzi na drewnianym ośle, dwóch ma założone stalowe maski na głowach, najwidoczniej musieli coś przeskrobać. Istnieje też kolorowa wersja tej ryciny, mundury mają tam takie barwy, jak w opisach powyżej. Dodatkowo widać, że blachy mitr grenadierskich mają żółty kolor.

Główny odwach przy Zespole Przedbramia. Rysunek Mathaeusa Deischa. Główny odwach przy Zespole Przedbramia. Rysunek Mathaeusa Deischa.
Karani żołnierze. Rysunek Matthaeusa Deischa. Karani żołnierze. Rysunek Matthaeusa Deischa.
Budynek Wielkiej Zbrojowni. Z przodu mała figura grenadiera w granatowym mundurze i białych kamaszach. Widać, ze jest znużony, karabin trzyma na ramieniu, zaś grenadierska mitra pochyla się lekko do przodu.

Grenadier gdański stojący przed Wielką Zbrojownią. Rysunek Matthaeusa Deischa. Grenadier gdański stojący przed Wielką Zbrojownią. Rysunek Matthaeusa Deischa.
Gdański muszkieter narysowany podczas rozmowy z przechodniem. Stoi przy drewnianym płocie otaczającym Wielki Arsenał, czyli Zbrojownię. Obok niego budka wartownicza. Na głowie czarny kapelusz, ubrany jest w ciemnoniebieski mundur i widoczne białe kamasze (podobnie jak w opisach Duisburga i Bernoullisa) . Nieco za głową symbolicznie narysowana lufa karabinu. Warto zauważyć, że ilustracja ukazuje Targ Węglowy w lustrzanym odbiciu. Związane jest to z tym, że jest to rycina przeznaczona do "wyświetlania" w camera obscura.

Muszkieter przy Zbrojowni. Rysował Balthasar Friedrich Leizer. Muszkieter przy Zbrojowni. Rysował Balthasar Friedrich Leizer.
Zamieszczony tutaj wybór dotyczy okresu drugiej połowy XVIII wieku. To tylko część informacji na temat gdańskiego umundurowania, jaką można znaleźć źródłach. Warto zwrócić uwagę, że gdańskie mundury są bardzo podobne do szwedzkich z tego samego okresu i ewidentnie były na nich wzorowane (szczególnie model 1765). Nic w tym dziwnego, wielu oficerów w garnizonie było pochodzenia szwedzkiego, miedzy innymi jeden z ostatnich komendantów miasta Jacob von Eggers.

Nie opisaliśmy tutaj wszystkich jednostek. Ten pobieżny przegląd pokazuje jednak, że na ulicach XVIII-wiecznego Gdańska spotkać było można kolorowo umundurowanych żołnierzy strzegących bram, wałów, patrolujących miasto. Oficerowie wolny czas najchętniej spędzali w kawiarniach na Długich Ogrodach.

Zadania członków Garnizonu Gdańsk



Garnizon pojawiał się również podczas ważnych miejskich uroczystości. Gdański historyk Loschin opisał jedno z takich wydarzeń, które miało miejsce w 1755 roku podczas uroczystości na cześć króla Augusta III (odśpiewanie kantaty i odsłonięcie pomnika we wnętrzu Dworu Artusa):

"O 10:00. Na początku pojawiła się kompania grenadierów z powiewającym sztandarem i muzyką pod dowództwem Starszego Wachmistrza Geisberga przechodząca przez ulice Długą i zatrzymała się paradnie przed Dworem Artusa."
Ale życie gdańskiego żołnierza to nie tylko parady, warty czy patrole. Do obowiązków garnizonu należały też prace fortyfikacyjne. Bardzo często skierowanie do nich traktowano jako swoisty rodzaj kary. Żołnierze brali również udział w pogrzebach ważnych osobistości, jak na przykład Johanna von Sinclaira, komendanta garnizonu, którego nagrobek znajduje się w bazylice Mariackiej.

W garnizonie nie było koszar, a żołnierze mieszkali w kwaterach prywatnych. Oficerowie mieli prawo w każdej chwili sprawdzić, czy żołnierz po służbie jest na kwaterze. Zimą po 21, latem po 22. Żołd wypłacano co miesiąc w Zespole Przedbramia. Potrącano od niego składki na różne cele, między innymi na "wdowią kasę", czyli zabezpieczenie dla żołnierskich żon. Często zdarzało się, że żony wojaków były służącymi w domach rajców. Ten fakt powodował też, że w razie miejskich rozruchów żołnierze stawali w obronie pracodawców swoich małżonek.

W razie zagrożenia miasto zaciągało dodatkowych żołnierzy. Przykładowo w 1734 siły regularnego garnizonu podniesiono do 4-5 tysięcy ludzi. W czasach pokoju redukowano je nawet do tylko 800.

Gdański Garnizon walczył z Prusakami do końca



Ostatnim akordem w historii gdańskich wojsk miejskich były walki, jakie stoczyły z wkraczającymi do Gdańska Prusakami 28 marca 1793 roku. Po kilkugodzinnej wymianie ognia Prusacy się wycofali. Niestety rada miejska poddała im miasto kilka dni później. W akcie rozpaczy część żołnierzy uszkodziła armaty i zniszczyła swoją broń, aby ta nie dostała się w pruskie ręce.

Bibliografia
Raabe E., Die Festung Danzig und Ihre Garnison, Hamburg 1994.
Historia Gdańska, tom III, Gdańsk 1993.
Hahlweg W., Das Kriegswesen der Stadt Danzig, Osnabruck 1982.

O autorze

autor

Krzysztof Kucharski

animator kultury i edukator w Muzeum Gdańska, rekonstruktor, prezes stowarzyszenia Garnizon Gdańsk

Opinie (142) ponad 20 zablokowanych

  • tylko po co ten hejt

    Chłopaki i dziewczyny robią kawał dobrej roboty lepiej krytykować nie podoba wam się historia miasta gdańska bo germanizacja itp choć wiadomo że żołnierze bronili miasta przed prusakami wiec po co te hejty takie myślenie PRL , a nie przeszkadzało wam i nie przeszkadza jak jedziecie do roboty do Niemiec

    • 18 4

  • Że też

    Się tego w szkole nie uczy. Takich wojsk miejskich i prywatnych było w Polsce więcej. Żołnierzy miejskich miał Toruń (chyba 200), Elbląg o wiele mniej. Również małe oddziały Poznań, Warszawa plus milicję mieszczan. Siła zbrojną RP nie była tylko regularna korona armia. I to wszystko były polskie siły militarne

    • 10 1

  • Opinia wyróżniona

    Gdańsk zawsze wierny Rzeczyspospolitej (3)

    To, że nie mając żadnych realnych szans obrony Gdańszczanie stanęli w obronie miasta przed Prusakami chyba najlepiej świadczy o ich podejściu. Prawdziwym Polakom jakoś trudno wbić do głów, że przez XIX wiekiem Gdańsk był miastem Rzeczpospolitej, lojalnym wobec niej, tylko że większość mieszkańców byłą po prostu niemieckojęzyczna, bo takie były wtedy realia - zresztą jak i w innym miejscach w Europie mieszczanie byli pochodzenia niemieckiego, był to też język handlu, komend wojskowych i wielu innych dziedzin życia.

    • 33 3

    • leming do twojego łba nikt nic nie wbije bo ty go nieposiadasz :)

      • 0 8

    • Gdansk wierny Rzeczpospolitej, ale nie polactwu.

      • 12 1

    • Gańszczanie byli lojalni ... tak jak im to akurat pasowało

      gdy robili se interesy to oni byli prusakami ... a jak trwoga to oni byli nastajaszczy polaki

      • 0 3

  • Bardzo dobry artykuł

    uczmy się historii, była barwna, a nasz Gdańsk był specyficznym tyglem narodów

    • 15 1

  • Gdzies

    Chciałabym zobaczyć taki pokaz gdańskich żołnierzy. Piękna patriotyczna tradycja.

    • 11 2

  • Poznań

    Tez miał żołnierzy na utrzymaniu miasta. Ktoś wie jak wyglądali?

    • 7 0

  • Wszystko dobrze (1)

    Ale jak model broni białej nosili? Większość armii tego okresu miała rasami lub szable piechoty. Tutaj widać coś co bardziej przypomina pałasze, szczególnie modelu francuskiego z Wojny Siedmioletniej lub szwedzkiego z Wielkiej Wojny Północnej. Ktoś wie?

    • 4 1

    • " rasami "

      A cóż to takiego???

      • 0 1

  • (6)

    Umundurowanie na wzór szwedzki, pruski a nazwiska też takie oryginalnie polskie.

    • 1 11

    • Trzeba nocna ustawa wszystkich dawnych mieszkańców miasta Gdańska (4)

      Tych o nazwiskach duńskich, szwedzkich, holenderskich, niemieckich, żydowskich i pewnie wielu innych przenazwiskowac na kowalskich. Tych z polskimi nazwiskami też przenazwiskowac aby się obcy cichaczem nie prześlizgnął. Zapisać to jako historię jedyna prawdziwa, za głoszenie innej do pudła. A jakie korzyści. Jan Heweliusz stanie się wreszcie Janem Kowalskim....

      • 6 0

      • Nie ma co zmieniać nazwisk. (3)

        Poprostu usunąć z historii Polski wszystkich obcych. Heweliusz, Uphagen , Kopernik też nie czystej krwi. Do usunięcia.

        • 7 0

        • Oj tylko kto pozostanie... (2)

          Wszyscy bardziej znani do usunięcia.
          Jagiełło - toć to dziki człek z Litwy, Batory - też nie polskie korzenie, potomkowie Bony - do wymazania, trochę tego będzie. O dynastii Sasów nie wspomnę. Maria Skłodowska krwi polskiej lecz się z francuzem zadała - do wymazania. Mickiewicz - brzmi polsko ale jednak nie na tych ziemiach rodziny. Chopin - no ten to już dawno wygumkowany być powinien. I jakby się tak dobrze przyjrzeć to jak ojciec z polskiego rodu, to matka czeszka i dynastia Piastów do wygumkowania. A nawet te nazwiska tak polsko brzmiące okazują się być w pochodzeniu tatarskie. Tragedia jakaś narodowa to jest, dla tych co im tak na czystej krwi zależy bo może się okazać że pradziadek to nawet ruskiej krwi był i co wtedy.

          • 3 0

          • I w tym miejscu nasuwa się pytania , pytanie klasyka

            Jak żyć? Jak żyć z tą świadomością. Jak sławić chwałę pierwszej Rzeczypospolitej, skoro to właśnie w czasach tejże , nasi przodkowie o czystość krwi zupełnie nie dbali mieszając się na potęgę ze sprowadzonymi świadomie do polski różnymi innymi ludami. Jak żyć mając świadomość że być może drzewo naszego rodu jednak nie tak proste i dostojne. Że jednak te gałęzie pozakrecane. Ja ze swym prostym pochodzeniem i małymi wymaganiami co do swych przodków jakoś sobie poradzę. Ale niektórym tutaj nie zazdroszczę . Bo o odpowiedź jak żyć z tą niewygodna informacja że pra pra pra... babka po krymskich stepach wraz z hordą tatarska się włuczyla nie jest łatwo.

            • 3 0

          • A i Matka Boska z Częstochowy

            też jakaś taka nie polska, a jedynie trofiejna

            • 0 0

    • Normalne

      W armia XVIII wieku. Wręcz było to pewna zasada. Przejrzyj sobie na przykład kadrę armii rosyjskiej pod Gdańskiem w 1734

      • 2 0

  • Czy ci żołnierze gdańscy nie mogli chociaż wydawać komend po polsku?

    Pewnie mogli, historycznie wydawali po niemiecku , ale teraz po polsku byłoby ładniej. Jakiś czas temu próbowano postawić historyczna bramę stoczni im .Lenina . Brzmi strasznie ale historycznie tak się nazywała. Miał być to poprostu eksponat. Dla niektórych -eksponat to takie coś jak w sklepie za szybą do oglądania. Jakaś grupka polskich patriotów temu nikczemnemu czynowi zapobiegła. Mądrzejsi ups - lewaki, ustąpili no bo i tak pewnie brama została by zniszczona. Ale moja propozycja jest taka. Idąc tym tokiem rozumowania proponuje niemieckie napisy na bramach obozów koncentracyjnych zamienić na polskie. Bo to co tam jest obecnie to chyba jakaś zakamuflowana opcja germańska. Napisy w języku polskim byłyby bardziej własciwe przecież to jest nasza ziemia , polska ziemia...

    • 8 8

  • Pasy

    Oficerskie w barwach koronnych. Ze tez w ogóle przyznawali się do tego bałaganu którym była Rzeczpospolita w tamtych czasach. Widać więcej było honoru wśród dawnych gdańszczan niż wśród dzisiejszych elit

    • 7 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kim był Augustyn Tarchała, który stał się jedną z atrakcji sopockiego mola?

 

Najczęściej czytane