• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Czarnoskóry marynarz szukał wolności w Gdańsku

Michał Ślubowski
27 sierpnia 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 3
Fragment ryciny M. Deischa, przedstawiający Bramę Zieloną i ruch na Motławie, połowa XVIII wieku. Fragment ryciny M. Deischa, przedstawiający Bramę Zieloną i ruch na Motławie, połowa XVIII wieku.

Chociaż XVIII stulecie nazywamy wiekiem oświecenia, warunki życia czarnoskórych w Europie dalekie były od ideału. Wielu z nich było sprzedawanych w niewolę bądź służyło w domach arystokratów. Inni byli siłą wcielani do oddziałów wojskowych oraz do załóg statków. Jeden z nich postanowił szukać wolności w Gdańsku.



Taka sytuacja mogła doprowadzić do licznych napięć. Możemy się o tym przekonać, przeglądając gdańską gazetę ogłoszeniową z maja 1770 roku.

W jednym z wydań "Cotygodniowych gdańskich ogłoszeń oraz przydatnych nowin" ("Wöchentliche Danziger Anzeigen und dienliche Nachrichten") w rubryce dotyczącej lokalnych wiadomości zamieszczono taką oto notatkę:

W poniedziałek, czyli 21 dnia tego miesiąca, spod zwierzchnictwa angielskiego kapitana Johna Irlanda, który przebywa obecnie w Wisłoujściu, zbiegł młody Murzyn* o przeciętnej posturze, dość korpulentny i niepowodujący zagrożenia. Ma 25 lat, na imię mu zaś Jack. Podczas ucieczki miał na sobie żółto-brązową kurtkę, kapelusz oraz perukę, ponadto wrzód na lewej piersi. Doskonale mówi po angielsku, co nieco po portugalsku i odrobinę po niemiecku.

Każdy, kto ma informacje o zbiegłym Murzynie, bądź będzie w stanie oddać go jemu panu, który obecnie przebywa w Wielkiej Karczmie Balastowej przy Wisłoujściu, może oczekiwać rozsądnej nagrody. Jeżeli zaś ktoś w sekrecie da temu Murzynowi schronienie bądź udzieli mu pomocy, sam stanie przed obliczem sprawiedliwości i odpowie za swoje czyny.

Wielka Karczma Balastowa na fragmencie planu Nowego Portu i Wisłoujścia z 1789 roku. Wielka Karczma Balastowa na fragmencie planu Nowego Portu i Wisłoujścia z 1789 roku.
W 1770 roku każdy angielski kapitan z pewnością był dobrze zaznajomiony z zagadnieniem niewolnictwa i handlu ludźmi, bowiem Wielka Brytania była czołowym graczem uczestniczącym w transatlantyckim handlu niewolnikami. W drugiej połowie XVIII wieku Anglicy stali się główną siłą napędową tego zjawiska.

Oczywiście handel niewolnikami nie był czymś nowym. Znany także we wcześniejszych stuleciach, (nie tylko w Europie, ale również na Bliskim Wschodzie), ten haniebny proceder stał się integralną częścią ekonomii państw kolonialnych już w XVI wieku.

Afrykańczycy byli wywożeni do Ameryki Północnej oraz Południowej, aby zapewnić tamtejszej gospodarce dopływ siły roboczej.

W samej Europie czarnoskórzy byli głównie wykorzystywani do służby domowej. Wśród elit posiadanie afrykańskiego służącego uchodziło za coś modnego i prestiżowego. Chociaż dzisiaj trudno nam to sobie wyobrazić, jeszcze w XVIII wieku prowadzono handel ludźmi w portowych miastach Wielkiej Brytanii - nie wyłączając Londynu.

Szacuje się, że pod koniec tamtego stulecia w Londynie żyło ponad 10 tys. czarnoskórych służących oraz niewolników.

"Portret Afrykańczyka" - obraz Allana Ramseya, ok. 1757 r. Badacze podejrzewają, że portretowanym mężczyzną mógł być młody Ignatius Sancho. "Portret Afrykańczyka" - obraz Allana Ramseya, ok. 1757 r. Badacze podejrzewają, że portretowanym mężczyzną mógł być młody Ignatius Sancho.
Tylko garstka z nich zdołała uzyskać pełną wolność - przykładem może być Charles Ignatius Sancho, aktor i kompozytor urodzony na pokładzie niewolniczego statku, któremu udało się zdobyć edukację oraz szacunek współczesnych. Sancho został głosem ruchu abolicjonistów oraz jedynym czarnoskórym Brytyjczykiem, który miał prawo głosować w XVIII-wiecznej Anglii.

Życie na morzu namiastką wolności



Czarnoskórzy byli ważnym ogniwem Królewskiej Marynarki Wojennej. Chociaż część z nich była niewolnikami, niektórzy sami wybierali życie na morzu. Życie marynarza, mimo że do najłatwiejszych nie należało, mogło wydawać się bardziej zbliżone do wolności niż życie na lądzie.

Afrykańczycy w osławionej Royal Navy mogli nawet marzyć o pewnego rodzaju wspinaniu się po szczeblach kariery. Pierwszym czarnoskórym kapitanem Królewskiej Marynarki Wojennej został pochodzący z Jamajki John Perkins, który zdobył sławę w walkach z Amerykanami i Francuzami.

Z tego powodu wielu czarnoskórych było codziennym widokiem w wielkich portach, do których zawijały brytyjskie, niderlandzkie czy portugalskie statki. Gdańsk nie był więc na tym polu żadnym wyjątkiem.

Ilustracja przedstawiająca Josepha Johnsona, słynnego londyńskiego żebraka. Została zawarta w dziele "Vagabondiana, or, Anecdotes of mendicant wanderers through the streets of London: with portraits of the most remarkable, drawn from the life". Ilustracja przedstawiająca Josepha Johnsona, słynnego londyńskiego żebraka. Została zawarta w dziele "Vagabondiana, or, Anecdotes of mendicant wanderers through the streets of London: with portraits of the most remarkable, drawn from the life".
Niestety życie na morzu bardzo często nie miało wesołego epilogu. Wielu niezdolnych do dalszej służby czarnoskórych marynarzy znalazło się na ulicy, gdzie musieli prosić o pieniądze. Słynnym londyńskim żebrakiem był Joseph Johnson, znany jako "Czarny Joe". Ten były marynarz odniósł na morzu kontuzje, które wykluczyły go z dalszej służby. Zarabiał na życie, śpiewając piosenki na londyńskich ulicach, na głowie nosząc... model brytyjskiego okrętu wojennego!

Na co liczył Jack, uciekając w Gdańsku



Wróćmy więc na chwilę do Jacka, który uciekł z brytyjskiego statku dowodzonego przez kapitana Irlanda. Jakie mogły być motywy jego działania? Oczywiście nie można wykluczyć okrutnego traktowania, którego doświadczał na statku - być może wspomniany wrzód na lewej piersi był właśnie efektem okrucieństwa kapitana?

Wspomniałem już wyżej o abolicjonistach. Był to ruch, którego członkowie za swój cel obrali zniesienie niewolnictwa. Przywoływano zarówno argumenty religijne (wszyscy ludzie są równi wobec Boga), jak i wywodzące się z ducha oświecenia (niewolnictwo jest pogwałceniem naturalnych praw człowieka).

Co ciekawe, niewolnictwo w samej Anglii było zakazane już w... 1102 roku! Chociaż oczywiście to prawo było nagminnie łamane, zostało ono potwierdzone przez sir Johna Holta, lorda najwyższego sędziego Anglii i Walii, w 1700 roku. Holt stwierdził, że jeżeli tylko noga niewolnika stanie na angielskiej ziemi, ten człowiek staje się wolnym.

W latach 70. XVIII wieku kwestia niewolnictwa była tematem gorącej publicznej debaty w Wielkiej Brytanii. Zaledwie dwa lata po ogłoszeniu w gdańskiej gazecie w Londynie miała miejsce tzw. Sprawa Somersetta. James Somersett uciekł od swojego pana. W wyniku głośnego procesu w Londynie sędzia stwierdził, że niewolnictwo nie ma prawnych podstaw w angielskim prawie, a Somersett zyskał wolność.

W kolejnych latach tysiące niewolników podążyło śladem Somersetta - ale nie obowiązywało to w zamorskich terytoriach należących do Królestwa.

Kto wie, być może Jack chciał przeczekać w Gdańsku a później udać się do Anglii?

Czarnoskórzy w Rzeczypospolitej



Czarnoskórzy niewolnicy byli również obecni w dawnej Rzeczypospolitej. Przede wszystkim można było ich znaleźć na służbie na dworach magnackich i królewskich, gdzie stanowili egzotyczną ciekawostkę. Chociaż pozbawieni wolności, byli jednak dobrze traktowani i często pełnili rolę szlacheckich lokajów.

Bodaj najsłynniejszym czarnoskórym sługą był niejaki Józef Holender, lokaj króla Jana III Sobieskiego. Według przekazów Józef spędził młodość w niewoli portugalskiej, aby potem znaleźć się w Niderlandach. Tam został ochrzczony w obrządku kalwińskim i sprzedany do Warszawy.

Z królem miała go łączyć wielka sympatia. Towarzyszył Sobieskiemu w odsieczy wiedeńskiej, podczas której zginął - o czym z wielkim żalem monarcha zawiadomił Marysieńkę w jednym z listów:

"Mnie prawie wszyscy chłopcy poginęli. Golański onegdy z choroby umarł. Murzyna Józefa Holendra Turcy, w ręku już mając go, ścięli...".
Czarnoskórzy służący byli obecni również na dworach Sasów oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego.

W przeciwieństwie do kolonialnych potęg Rzeczpospolita nie wykorzystywała siły roboczej afrykańskich niewolników. Oczywiście nie wynikało to z dobrego serca szlachciców i magnatów: w XVIII wieku polscy chłopi wciąż byli osobiście przywiązani do ziemi, co niektórzy badacze uważają za niewolnictwo.

Bernard O'Connor, lekarz króla Sobieskiego, w swoim wielkim dziele poświęconym Polsce stwierdził:

W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę Waszej Lordowskiej Mości, że naród polski jest podzielony na dwie części: szlachtę, czyli wolnych poddanych, którzy stanowią mniej niż dziesiątą część mieszkańców, oraz poddanych, którzy są niewolnikami szlachty, ponieważ są pozbawieni praw, nie mogą kupować ziemi, a z prawa własności korzystają w takim samym stopniu jak nasi czarni niewolnicy w Indiach Zachodnich.
Na tle reszty Rzeczypospolitej wyróżniali się chłopi w Prusach Królewskich, którzy cieszyli się większymi przywilejami - jak chociażby wspomniani w jednym z poprzednich artykułów Olędrzy.

W gdańskim porcie



Kapitan John Irland, jak możemy wyczytać w ogłoszeniu, zatrzymał się w Wielkiej Karczmie Balastowej. Znajdowała się ona nieopodal Szańca Zachodniego. Była własnością oliwskich cystersów, a jej nazwa pochodziła od porzucanego przez załogi statków balastu. Jeszcze w XVII wieku w okolicy powstał kolejny wyszynk, nazwany dla odróżnienia Małą Karczmą Balastową.

Zanim powstała Wielka Karczma Balastowa, w podobnym - choć nie tym samym miejscu - działała Karczma Zachodnia, widoczna na fragmencie obrazu Isaaka van den Blocka pt. Apoteoza Gdańska  z 1608 roku. Zanim powstała Wielka Karczma Balastowa, w podobnym - choć nie tym samym miejscu - działała Karczma Zachodnia, widoczna na fragmencie obrazu Isaaka van den Blocka pt. Apoteoza Gdańska  z 1608 roku.
Chociaż prawo było po stronie Brytyjczyka, trudno nam nie trzymać kciuków za powodzenie ucieczki młodego Jacka. W drugiej połowie XVIII wieku Gdańsk, chociaż już dawno przeminął jego złoty wiek, wciąż był ważnym i gwarnym portem na Morzu Bałtyckim. Czy czarnoskóremu marynarzowi mogło udać się ukryć w Gdańsku? Z jednej strony ze względu kolor skóry i fakt bycia poszukiwanym było to zadanie niezwykle trudne. Jednak Jack potrafił porozumieć się po niemiecku, a w porcie z pewnością łatwiej było wtopić się w tłum podróżnych i kupców.

Często przytacza się sentencję Cycerona: historia jest nauczycielką życia. Bez względu na dalsze losy Jacka jego historia zawarta w tym krótkim prasowym ogłoszeniu jest jedynie niewielkim wycinkiem dużo straszniejszej całości. Lekcja, którą można z niej wynieść, jest bardzo prosta: nawet w najbardziej rozwiniętej cywilizacji bardzo krótka droga łączy dehumanizację i barbarzyństwo.


* W tłumaczeniu oryginalnego ogłoszenia użyłem słowa "Murzyn", co jest bezpośrednim tłumaczeniem niemieckiego słowa "der Mohr". W powyższym artykule zastosowałem słowo "Murzyn" wyłącznie w ramach historycznego cytatu - takie rozwiązanie sugeruje w swojej niedawnej opinii dr hab. Marek Łaziński, prof UW, członek Rady Języka Polskiego, dotyczącej tego zagadnienia.

O autorze

autor

Michał Ślubowski

Popularyzator historii Gdańska, autor bloga Gedanarium i podcastu Historia Gdańska dla każdego oraz współautor podcastu Makabreski, poświęconego mrocznym historiom z przeszłości regionu.

Opinie (105) ponad 20 zablokowanych

  • Chlop panszczyzniany byl takim samym niewolnikiem jak murzyn i co na to pan polonista ? (4)

    Czy powinnismy powstrzymac sie od uzywania slowa chlop ?

    • 12 2

    • (3)

      A masz zakaz używania słowa niewolnik? Obczaj w słowniku co to analogia, poznasz nowe słowo.

      • 2 3

      • (2)

        ja sie pytam o slowo chlop

        • 2 3

        • ale chłop nie rozumi bo to czerń

          • 0 2

        • no to masz odpowiedź, tak jak niewolnik. chłop to nie rasa, chociaż w kraju kwitnącej cebuli wszystko jest możliwe

          • 1 2

  • Murzyn to normalne słowo i nie będzie nikt nam tu administracyjnie zmieniał języka polskiego. (1)

    • 12 2

    • Nikt nie będzie cywilizowal prawdzych husarzy!

      • 0 3

  • Czarny Pieprz - czy Kopuluj Afroamerykaninie?

    • 5 1

  • Bardzo ciekawym artykuł!!

    Proszę o więcej :)

    • 1 0

  • Murzyn nie jest słowem obraźliwym

    I nigdy nie było.

    Gdyby było inaczej, to w tłumaczeniach dialogów amerykańskich filmów słyszelibyśmy pewnie, jak bohaterowie zwracają się do siebie tym strasznym słowem - słyszał kto, żeby jeden facet z bronią mówił do drugiego: "Ty Murzynie"?

    A profesor Marek Łaziński ma oczywiście prawo do swojej prywatnej opinii.

    • 7 2

  • A mulat i metys...

    ...to też już są obraźliwe czy dopiero będą? Proszę doradźcie, żebym nie walnął gafy w towarzystwie.

    • 5 1

  • teraz oni sa doktory i inzyniery

    • 2 2

  • Tłumaczyć się ze słowa Murzyn :(

    Żenada

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Nazwa Obłuże związana jest:

 

Najczęściej czytane