• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rocznica ostatniego wyroku śmierci w Gdańsku

Tomasz Kot
25 maja 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Paweł Tuchlin narzekał podczas niektórych wizji lokalnych ze swoich zbrodni, że pozorantki mu się nie podobają i za mało go "kręcą". Paweł Tuchlin narzekał podczas niektórych wizji lokalnych ze swoich zbrodni, że pozorantki mu się nie podobają i za mało go "kręcą".

30 lat temu, 25 maja 1987 r. w areszcie przy ul. Kurkowej 12 wykonano ostatni wyrok śmierci w Gdańsku. Straconym był 41-letni Paweł Tuchlin, seryjny morderca, który w latach 1975-83 zamordował 9 kobiet a usiłował zabić 11. "Skorpiona" aresztowano w jego domu 31 maja 1983 r.




Czy kara śmierci powinna być nadal stosowana?

Wcześniej do Gdańska przyjeżdża kat. W Warszawie, gdzie pracował jako strażnik więzienny, otrzymał delegację z Zarządu Zakładów Karnych. Wszystkie dane są w nim fałszywe. Prawdziwe jest tylko zdjęcie. Taka jest procedura. Kat udaje się na Kurkową. Pije mocną kawę w gabinecie naczelnika, jak to ma w zwyczaju, potem idzie obejrzeć celę, w której dokonuje się egzekucji. Sprawdza funkcjonowanie dźwigni i zapadni. Zakłada sznur z pętlą. Potem przegląda akta sądowe uzasadniające wyrok.

Kat w białych rękawiczkach



Kat ubiera luźny sportowy strój, w którym zazwyczaj dokonuje egzekucji. Od dawna nie zakłada już tego regulaminowego, składającego się z czarnej marynarki, białej koszuli, czarnego krawata i osłony twarzy. Ne lubi go. Na dłonie wciąga białe rękawiczki, które kupuje w sklepie z akcesoriami dla nowożeńców.

W tym samym czasie oddziałowy otwiera drzwi celi, w której siedzi skazany i woła przestępcę: "No chodź Tuchlin na wypiskę". Wypiska to w więziennym slangu zakupy, które osadzony może zrobić w więziennym sklepie. "Skorpion" podrywa się ochoczo, ponieważ chce kupić papierosy, których mu wciąż brakuje. Za metalowymi drzwiami czeka na niego więzienny oddział specjalny. Funkcjonariusze chwytają skazanego i prowadzą do piwnicy, w kierunku celi śmierci. Zaskoczony "Skorpion" początkowo idzie spokojnie, potem jednak zaczyna się rzucać i szarpać jak dzikie zwierzę. Funkcjonariusze ze skazańcem przechodzą wzdłuż korytarza z celami, w których narasta tumult. Więźniowie krzyczą i walą menażkami w ściany i drzwi.

W hołdzie ofiarom W hołdzie ofiarom "Skorpiona". Poruszająca wystawa Doroty Nieznalskiej

Skorpion z Pomorza: Ostatnie życzenie? Darujcie mi życie!



Podobno ciało seryjnego zabójcy naprawdę pochowano na cmentarzu Łostowice w jednej z kwater NN, choć oficjalnie spoczywa ono na cmentarzu w Pieniążkowie
W końcu wprowadzają Tuchlina do celi. Prokurator odczytuje wyrok i pyta "Skorpiona" o ostatnie życzenie. Ten rzuca się na kolana i zaczyna prosić o darowanie życia. Tak samo jest, gdy funkcjonariusze zaciągają go przed oblicze kata.

Cela śmierci to niewielkie pomieszczenie. Dwa na trzy metry. Ściany pomalowane farbą olejną na zielono. W podłodze otwór o głębokości pół metra i metalowa klapa. Wewnątrz na podłodze stoi blaszane naczynie. Funkcjonariusze wprowadzają miotającego się "Skorpiona" na klapę. Skazaniec w końcu kapituluje. Kat zarzuca mu na szyję pętlę, naciąga sznur i zwalnia mechanizm zapadni. Trwa to kilka sekund.

Paweł Tuchlin podczas wizji lokalnej pokazuje, w jaki sposób przebiegał jego atak na jedną z ofiar. Paweł Tuchlin podczas wizji lokalnej pokazuje, w jaki sposób przebiegał jego atak na jedną z ofiar.
Po 20 minutach lekarz stwierdza zgon. Wszyscy uczestnicy egzekucji podpisują protokół wykonania kary śmierci. Kat zgodnie ze zwyczajem wrzuca do trumny swoje białe rękawice. Potem, również w zgodzie z własnym zwyczajem, idzie do restauracji na kilka kieliszków wódki, aby "odprężyć się i wrócić do psychicznej równowagi". Następnego dnia prywatnym polonezem wraca do Warszawy.

Podobno grabarze oddają mocz do trumny "Skorpiona". Podobno zanim go pochowają, władze zlecają odcięcie mordercy głowy i zamknięcie jej w słoju z formaliną. Podobno słój ten znika bez śladu. Podobno ciało seryjnego zabójcy naprawdę pochowano na cmentarzu Łostowice w jednej z kwater NN, choć oficjalnie spoczywa ono na cmentarzu w Pieniążkowie.

Paweł Tuchlin-Skorpion: kawałki czaszki wielkości dłoni



Paweł Tuchlin był regularne bity przez ojca alkoholika za nocne moczenie. Z tego powodu był też pośmiewiskiem we wsi
Zanim "Skorpiona" powieszono w areszcie przy Kurkowej, w imię zaspokojenia swoich fantazji seksualnych bestialsko morduje dziewięć kobiet, uderzając je metalowym młotkiem w głowę. Jedenaście innych kobiet spotkanie z nim przypłaciło różnym stopniem inwalidztwa. Jednej z ofiar zaatakowanej w Rytlu udaje się przeżyć, mimo że leży z roztrzaskaną głową przez wiele godzin w śniegu i na mrozie, nim ją odnajdą. Nie wiadomo, jakim cudem przeżywa inna ofiara bandyty zaatakowana na Siedlcach. Na miejscu zbrodni milicjanci znajdują odłamki czaszki wielkości dłoni.

Większość specjalistów wypowiadających się o sprawie "Skorpiona" wskazuje na trudne dzieciństwo jako na początek zaburzeń przyszłego seryjnego mordercy. Mieszkający we wsi Góra nieopodal Starogardu Gdańskiego Paweł Tuchlin był regularne bity przez ojca alkoholika za nocne moczenie. Z tego powodu był też pośmiewiskiem we wsi. Żadna z miejscowych dziewczyn nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Czara upokorzenia przelewa się, gdy Tuchlina zwalniają z wojska z powodu wady słuchu.

Żona, dziecko, a potem ekshibicjonizm



Wyjeżdża do Gdańska. Pomieszkuje po hotelach robotniczych. W końcu się żeni. Rodzi mu się dziecko. Jednak "Skorpion" ma wątpliwości co do ojcostwa swojego potomka. Nie wystarcza mu także małżeński seks. Tuchlin rozwodzi się.

Paweł Tuchlin podczas wizji lokalnej pokazuje, w jaki sposób przebiegał jego atak na jedną z ofiar. Paweł Tuchlin podczas wizji lokalnej pokazuje, w jaki sposób przebiegał jego atak na jedną z ofiar.
W tym samym czasie zaczyna spełniać swoje seksualne fantazje. Wieczorami czatuje w parkach i odludnych miejscach na kobiety, żeby się przed nimi obnażać. Ekshibicjonizm jednak nie zaspakaja potrzeb "Skorpiona". Potrzebuje zdominowana ofiary i tego, żeby się nie broniła i nie ruszała. Używa do tego metalowego młotka lub, gdy go nie ma akurat przy sobie, innego ciężkiego przedmiotu znalezionego w pobliżu. Młotek owija bandażem, ponieważ gdy wkłada go za pasek spodni, nie lubi, jak zimny obuch dotyka jego brzucha.

Pierwszy nieudany napad Skropiona z Pomorza



Po raz pierwszy Tuchlin atakuje wieczorem 31 października 1975 r. na Oruni. Jest ciemno, zimno i pada deszcz. Idąca samotnie z przystanku Gdańsk-Orunia Danuta Ch. zostaje zaskoczona na pobliskim skwerku, gdy jakiś obcy mężczyzna chwyta ją za ramię i pyta: "Czy ma pani zapałki?" Kobieta próbuje go zignorować. Strząsa z ramienia rękę obcego i odwraca się. "Skorpion" wyciąga zza paska młotek i kilkukrotnie uderza w głowę ofiary. Potem zaciąga nieprzytomną kobietę w pobliskie krzaki. To pierwszy raz. Przestępca nie ma jeszcze doświadczenia i jest podekscytowany atakiem. Uświadamia sobie jednak, że na ścieżce zostawił młotek. Wraca po młotek i ponownie podchodzi do ofiary, z której zaczyna zdzierać ubranie. Płoszy go nadchodząca ścieżką kobieta. "Skorpion" wychodzi z krzaków i mówi, że idzie wezwać pogotowie, ponieważ natknął się na leżącą i pokrwawioną kobietę. Szybko oddala się z miejsca napadu. Danucie Ch. udało się przeżyć. Nigdy już nie odzyskała równowagi psychicznej.

Kolejne napady również nie wyszły Tuchlinowi, a jego ofiary, mimo groźnych obrażeń, uszły z życiem. Choć zadecydował o tym przypadek, ponieważ albo ktoś napastnika spłoszył, albo wracał po coś, co zostawił. Od ostatecznego celu odciągało go też złodziejskie usposobienie. Ponieważ "Skorpion" okradał swoje ofiary nie tylko z przedmiotów mających jakąś wartość, jak pierścionki, kolczyki czy zegarki, ale i z garderoby. To były dla niego fanty kojarzące się z ekscytacją, jaką przeżywał przy napadzie. Część z tych rzeczy używał sam lub ofiarował swojej drugiej żonie. Staną się one potem dowodami obciążającymi Tuchlina. Zaatakowane kobiety przeżyły, ponieważ "Skorpion" był wtedy jeszcze płochliwy, niepewny tego, jak ma postępować. Dopiero z każdym kolejnym przestępstwem oswajał się i uczył tego, co stanie się potem jego modus operandi, czyli sposobem postępowania.

Paweł Tuchlin ofiary: ręka z młotkiem sama lata



W ciągu roku "Skorpion" zabije sześć kobiet. To apogeum jego działań
W latach 1976-79 "Skorpion" odsiaduje karę więzienia za kradzieże. W więzieniu miał czas, żeby przemyśleć swoje postępowanie. Przemyślał. 9 listopada 1979 r. pielęgniarka Irena H. wracała z pracy w towarzystwie koleżanki do domu. Tuchlin śledził je dłuższy czas. W Niestępowie, gdy kobiety się rozdzieliły, dogonił pielęgniarkę, rozpiął spodnie i rzucił do niej: "Chodź będziemy się pieścić". Natychmiast zaczął kobietę okładać młotkiem po głowie.

Podczas przesłuchań mówił, że w takich przypadkach ręka mu sama lata. Na ogół zadawał od kilku do 20 ciosów ciężkim narzędziem. Umierającą zaciągnął na pobliskie pole, a ubranie rozciął nożem.

Przypadek zadecydował, że wtedy nie został złapany. Odchodząc z miejsca zbrodni ukradł torebkę ofiary. Po drodze musiał przejść Radunię. Przekraczając rzeczkę zgubił w niej młotek z wybitym na nim napisem ZNTK. To Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego na Przeróbce, gdzie przez pewien czas Tuchlin pracował. Milicja sprawdziła ten trop. Każdy, kto pobierał narzędzia z magazynu zakładu pracy powinien być odnotowany w rejestrze. Być może przez niedbalstwo Tuchlin nie znalazł się w nim. Być może nie było powodu, żeby go w zeszycie odnotować, ponieważ narzędzie po prostu ukradł. Tego typu kradzieże w zakładach pracy były w PRL powszechnym procederem.

W ciągu roku "Skorpion" zabije sześć kobiet. To apogeum jego działań. Cechuje go wówczas spokój, rozwaga, mordercza precyzja i dokładność.

1 lutego 1980 r. w Zakoniczynie "Skorpion" morduje Anastazję E., pracownicę gdyńskiej Centrali Rybnej. Zakoniczyn to wówczas kompletne odludzie. Jest późno, zimno i pada deszcz ze śniegiem. W dodatku ofiara nie śpieszy się do domu, ponieważ od lat źle układa się jej życie z mężem. Rano to właśnie mąż odnajduje jej zwłoki na polu. Alkoholik Jerzy E. oświadcza milicji, że to on zabił żonę. Ze szczegółami opowiada o zbrodni. W dodatku mundurowi znajdują w domu młotek ze śladami krwi. Narzędzie jest jednak za małe, aby zadać nim tak ciężkie obrażenia i nie pasuje do ran, jakie zadano Anastazji E. Po zbadaniu Jerzego E. przez lekarzy zostaje on umieszczony w zakładzie psychiatrycznym.

Upadek na świńskim nawozie



Żadne informacje o seryjnym mordercy nie ukazują się w środkach masowego przekazu. Komunistyczne władze boją się rozruchów. Ludzie jednak swoje wiedzą
Kolejne morderstwa wyzwalają w Tuchlinie poczucie bezkarności, wszechmocy i zuchwałości. Do momentu aresztowania morderca poczyna sobie wyjątkowo nonszalancko. Zaczyna atakować w dzień, czasami w odstępie kilku dni. Nie zwraca uwagi na zachowanie bezpieczeństwa, które wcześniej było jego priorytetem.

"Skorpion" napada jeszcze 10 razy. Trzy kobiety zabija. Siedmiu udaje się przeżyć spotkanie z seryjnym mordercą. W tym czasie Tuchlin mieszka w Górze, w dawnym gospodarstwie swoich rodziców.

Paweł Tuchlin na ławie oskarżonych w sądzie. Paweł Tuchlin na ławie oskarżonych w sądzie.
W 1980 r. ożenił się po raz drugi i wyprowadził z żoną z Gdańska. Urodziło mu się dziecko. Nie zmienia to ani o jotę jego postępowania. Morderca traci resztki rozsądku. Kradnie, co popadnie. A to drewno z lasu, a to prosiaki, które wrzucił na pakę kradzionego również żuka, którym jeździ i zawozi je do własnej obory. 1 marca 1983 r. w okolicy, w której ukradł świnie, "Skorpion" atakuje Wiesławę R. Potrąca samochodem idącą poboczem kobietę. Dla pewności uderzą ją w głowę młotkiem i ranną zawozi żukiem do lasu. Gdy odjeżdża z miejsca przestępstwa, samochód zakopuje się w błocie. Musi go zostawić.

W tym czasie milicja depcze mu już po piętach. 6 stycznia 1983 r. komendant wojewódzki MO powołał do złapania sprawcy specjalny zespół, złożony z najlepszych oficerów kryminalnych. Sprawie nadano kryptonim "Skorpion". Rozwiązywaniu sprawy towarzyszy całkowite milczenie. Żadne informacje o seryjnym mordercy nie ukazują się w środkach masowego przekazu. Komunistyczne władze boją się rozruchów. Stan wojenny jest od końca 1982 r. tylko zawieszony. Ludzie jednak swoje wiedzą. Zaczyna panować psychoza strachu. Mężczyźni wychodzą po wracające z pracy, szczególnie po zmroku, matki, żony, narzeczone.

Paweł Tuchlin przyznał się po trzech godzinach przesłuchania



Śledczy znajdują w porzuconym przez "Skorpiona" samochodzie świńskie odchody. Mozolnie porównują kartotekę praw jazdy mężczyzn mieszkających w okolicy z portretem pamięciowym przekazanym przez ofiary, które przeżyły. Ekipa śledcza dysponuje też grupą krwi mordercy, ustaloną na podstawie pozostawionych przez niego śladów biologicznych.

Gdy 31 maja 1983 r. milicjanci wchodzą do domu Tuchlina w Górze, są już niemal na 100 procent pewni, że to on jest "Skorpionem". Potwierdzają to należące do ofiar przedmioty znalezione w mieszkaniu, a także buty, w których pojawiał się w miejscu kilku swoich napaści i zostawił odciski w grząskiej glebie.

Tuchlin po trzech godzinach przesłuchania pęka i przyznaje się do popełnionych zbrodni. Jest totalnie zaskoczony. Początkowo myśli, że jest przesłuchiwany w sprawie kradzieży, których dokonał. Gdy śledczy zmieniają temat, odruchowo zasłania usta ręką.

Wizje lokalne osłaniane, żeby nie było linczu



Potem "Skorpion" ochoczo uczestniczy w wizjach lokalnych. Pokazuje, w jaki sposób uderzał kobiety. Do ręki dostaje podpiłowaną u nasady styropianową atrapę. Na wszelki wypadek, gdyby za bardzo wczuł się w rolę. Tym bardziej, że morderca doskonale pamięta okoliczności, przebieg, jak i wygląd miejsca, w którym dokonywał zbrodni. Nawet jeśli coś się w nim przez lata zmieniło. Jest rzeczowy, zimny, beznamiętny. Jak twierdzi, odtwarzanie zbrodni podnieca go na 50 procent. Marudzi czasami, że "go nie bierze", gdy nie podoba mu się pozorantka odgrywająca rolę ofiary.

Wizje lokalne osłania oddział ZOMO. W innym przypadku morderca mógłby zostać zlinczowany. Seryjny morderca na pół roku trafia na obserwację psychiatryczną do Szczecina. Zachowuje się spokojnie i uprzejmie. Odkrywa w sobie uzdolnienia plastyczne. Z chleba i śliny wykonuje trzy makiety waginy, ozdobione naturalnymi włosami. Jedną z prac ofiarowuje pani doktor psychiatrii, w której zakochuje się w takcie badań. Pisze do niej listy, że dopiero przy nim pozna znaczenie słowa "prawdziwy mężczyzna". Lekarka rozchorowuje się z nerwów.

Skazanie Skorpiona z Pomorza: biegli nie mieli wątpliwości



Skorpion zapytany o to, co chciałby robić na wolności, odpowiedział: Poszedłbym stuknąć jakąś fląderkę
Specjaliści uznają, że Tuchlin w czasie popełniania zbrodni miał zdolność kierowania swoim postępowaniem i rozpoznawania skutków swoich czynów. Podczas procesu odwołuje zeznania ze śledztwa. Twierdził, że przyznał się, ponieważ milicjanci nastraszyli go, że jeśli tego nie zrobi, nie zobaczy już nigdy rodziny. I jeszcze, że jak się przyzna, to załatwią mu opinie o niepoczytalności. Złożył nawet wniosek o zgodę na zmianę płci.

Pogrążyły go jednak opinie 26 biegłych z różnych dziedzin. W tym najważniejsze - te, które dotyczyły sposobu działania mordercy. Podczas napaści "Skorpion" obnażał się, uderzał ofiary wielokrotnie młotkiem w głowę, zaciągał w ustronne miejsce, gdzie je obnażał, dotykał w miejscach intymnych, jednocześnie dokonując aktu samozadowolenia. Potem okradał napadnięte kobiety z cennych przedmiotów.

Zmęczony i zgłodniały często posilał się na miejscu zbrodni tym, co znalazł w torebkach i siatkach ofiar. Atakował po zmroku lub przed świtem. Gdy zaczynało wiać lub padało. W czasie przesłuchania stwierdził: "Byłem dziwnie niespokojny. Nie mogłem się skupić na tym, co robiłem. Coś mnie ciągnęło, chodziło mi w środku, po piętach. Gdy się we mnie nazbierało, wyruszałem na wędrówkę po mieście".

Podczas procesu zeznawali współwięźniowie siedzący z Tuchlinem w jednej celi. Podczas rozmów "Skorpion" zapytany o to, co chciałby robić na wolności, odpowiedział: "Poszedłbym stuknąć jakąś fląderkę".

Sąd Wojewódzki w Gdańsku 6 sierpnia 1985 r. skazał Pawła Tuchlina za 9 zabójstw i 11 usiłowań popełnienia morderstwa na karę śmierci. Sąd Najwyższy utrzymał wyrok w mocy, a Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski.
***

Tekst oparłem m.in. na książce Jerzego Andrzejczaka "Spowiedź polskiego kata" i wykładzie "Seryjny morderca z Pomorza. Analiza przypadku Skorpiona" wygłoszonym przez dr. Adriana Wrocławskiego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.

Opinie (106) 4 zablokowane

  • 35 lat

    1987 rok był 35 lat temu a nie 30........

    30 lat temu, 25 maja 1987 r. w areszcie przy ul. Kurkowej 12 wykonano ostatni wyrok śmierci w Gdańsku. Straconym był 41-letni Paweł Tuchlin, seryjny morderca, który w latach 1975-83 zamordował 9 kobiet a usiłował zabić 11. "Skorpiona" aresztowano w jego domu 31 maja 1983 r.

    • 1 0

  • A gdybym był młotkowym

    przypał na maksa. Trochę niepozbierany. Dzisiaj namierzyliby go przez komórkę lub monitoring.

    • 1 0

  • Grabarz (1)

    O czywiscie ze tuchkin lezy na lostowicach kw 21,to nie zadna kwatera nn tylko lezy kolo normalnych grobow

    • 5 0

    • Skad wiesz?

      • 0 0

  • Hm..

    Smutne.. Broń boże, nie bronię jego! Tylko raczej przyczyniły się do tego, jego relacje z rodziną, bicie i poniżanie. Rodzice jego poniekąd doprowadzili do tego..

    • 3 0

  • Opinia

    Tzn.,że ktoś wziął sobie słoik z głową Tuchlina i trzyma go na kominku? Czy to nie podpada pod bezczeszczenie zwłok?

    • 2 1

  • kara śmierci w polsce

    Po przeczytaniu wielu dokumentów i recenzji,w których były opisane przeważnie najcięższe zbrodnie-z całą stanowczością stwierdzam ,iż w polsce powinna zostać przywrócona kara śmierci,wówczas to w naszym przepięknym kraju niedochodziłoby do najcięższych przewinień,ja osobiście bez żadnych skrupułów mógłbym charytatywnie izostać katem.Z Szacunkiem Pozdrawiam Wszystkich,

    • 3 1

  • na celowniku

    Też byłam na jego celowniku. Moim sprzymierzeńcem był wiatr, w porę zauważyłam, że ktoś kto mnie minął juz idzie za mną.

    • 2 1

  • Wyszukaj w sieci:

    "Brak kary śmierci w kodeksie karnym jest pogardą dla ofiar"

    • 5 1

  • Tak

    • 0 0

  • Biuletyn

    Funkcjonariusze MO, aparat sedziowski oraz partyjni z KW wiedzieli o zagrożeniu ze swoich wewnętrznych biuletynów. W końcu to lepsza kasta była i jeszcze chce być.

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki jest najstarszy sopocki zabytek ?

 

Najczęściej czytane