• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Siedem trójmiejskich ofiar stanu wojennego

Tomasz Kot
13 grudnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Materiał archiwalny z 2014 r.

Instytut Pamięci Narodowej oszacował liczbę ofiar, które poniosły śmierć od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipca 1983 roku, na 56 osób. Liczba ofiar stanu wojennego wynosi jednak nie mniej niż 91 osób, co ustaliła badająca zbrodnie stanu wojennego Nadzwyczajna Komisja Sejmowa w latach 1989-1991. Trudno oszacować, ilu ciężko chorych Polaków zmarło, bo w stanie wojennym nie działały telefony i nie można było wezwać karetki pogotowia. W Trójmieście znanych jest co najmniej siedem nazwisk osób, które wówczas straciły życie. Ale i w tym przypadku mogło być ich więcej.



W czasie trwania stanu wojennego to, co działo się w Polsce, nie odbiegało specjalnie od tego, co działo się w innych krajach, rządzonych przez autorytarne reżimy wojskowe. W pierwszych dniach stanu wojennego władze komunistyczne dokonały wielu aresztowań osób, które mimo dekretu nie zaprzestały działalności opozycyjnej, czynnie przeciwstawiając się wprowadzeniu stanu wojennego.

Wyroki wydawane były w trybie doraźnym przez sądy wojskowe. Opozycjoniści stawiani byli w stan oskarżenia w związku z próbą obalenia ustroju PRL. W trybie doraźnym za to przestępstwo wobec reżimu komunistycznego groził wyrok do kary śmierci włącznie.

Czytaj także: Nieznane wcześniej zdjęcia ze stanu wojennego

W latach 1981-1982 władze komunistyczne przetrzymywały w specjalnie utworzonych obozach dla internowanych 9736 działaczy podziemia, w tym 313 kobiet. Niejednokrotnie dochodziło w nich do wypadków znęcania się psychicznego i fizycznego nad internowanymi.

Wiele z morderstw miało charakter skrytobójczy. Po popełnieniu zbrodni niemal natychmiast przystępowano do zacierania śladów. W ukryciu prawdy uczestniczyły wszystkie struktury państwa komunistycznego, na czele z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, prokuraturą wojskową i powszechną oraz z aparatem propagandowym.

Zapis zbrodni

Pierwszą i najbardziej znaną ofiarą stanu wojennego w Gdańsku jest Antoni Browarczyk. Dwudziestolatek z Zaspy stał się w Trójmieście symbolem wszystkich ofiar. Jego przypadek jest również najlepiej zbadany, bowiem po latach, już w wolnej Polsce, wznowiono śledztwo w sprawie jego śmierci.

16 grudnia Antoni Browarczyk, który wcześniej widział jak aresztowani są działacze "Solidarności", przyłącza się do manifestacji, do której dochodzi po spacyfikowaniu Stoczni Gdańskiej.

Następnego dnia, w czwartek, chłopak jedzie rano do pracy. Odbywa płatne praktyki w prywatnym zakładzie elektromechanicznym. Wracając między godziną 15 i 16 natyka się na kolejne starcia mieszkańców z ZOMO i milicją w okolicy Huciska i komitetu wojewódzkiego PZPR. Antoni stoi na Targu Rakowym, w pobliżu pomnika Marii Konopnickiej razem z grupą osób przypatrującym się starciom. Wokół ścielą się dymy, słychać huk eksplozji petard, łomot bruku rozbijającego szyby i karoserie milicyjnych pojazdów i okrzyki "Precz z partią". Browarczyk tym razem czeka, aż będzie mógł spokojnie przedostać się do dworca, by stamtąd SKM-ką dojechać na Zaspę.

Około godz. 16 starcia przybierają na sile. Demonstranci napierają w kierunku komitetu partii. Na ulicy płonie milicyjna nyska. Pada pierwsza seria strzałów. Browarczyk nagle pada. Z rany w głowie sączy się krew.

Nad leżącym pochyla się stojący obok mężczyzna. - Do szpitala, do szpitala - krzyczą demonstranci. Kładą bezwładne ciało na parkową ławkę, która miała służyć jako element barykady i najszybciej jak potrafią przedzierają się w kierunku Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Świerczewskiego (dziś to Szpital Copernicus przy ul. Kartuskiej).

Jednak zomowcy obrzucają petardami niosących ławkę z Browarczykiem. Padają kolejne salwy z broni automatycznej. Pierwszą serię z karabinu kbk AK, kaliber 7,62 mm oddaje podporucznik Bolesław Płókarz, dowódca transportera SKOT. Płókarz odebrał broń jednemu z żołnierzy jednostki z Elbląga, którymi dowodził. Oparł broń o płot rozdzielający torowisko i oddał serię w kierunku budynku "Żaka", ponad głowami i obok tłumu, jak później zeznał w procesie. Tłum zatrzymał się i nieco cofnął. Wtedy zaczęli również strzelać milicjanci ze stojącej obok więźniarki. Ogień seryjny ponad ulicą Wały Jagiellońskie w kierunku Huciska prowadzili Bronisław Bednarek, Ryszard Święconek, Jan Broda, Henryk BulczakRyszard Zakrzewski. Po chwili nadjeżdżają armatki wodne, które rozpraszają demonstrantów.

W wyniku ostrzału pod "Żakiem" ranne zostają dwie dalsze osoby. 24-letni Grzegorz Zakrzewski otrzymuje postrzał w klatkę piersiową. Szybki transport do szpitala i natychmiastowa operacja ratują mu życie. Postrzelony w nogę zostaje młody człowiek, który podaje, że nazywa się Andrzej Adamczyk. Po opatrzeniu rany ucieka ze szpitala.

Antoniego Browarczyka w szpitalu podłączają do aparatury. Matka, która przyjeżdża do syna do szpitala, twierdzi, że Antoni już wtedy nie żył. Jej zdaniem władzom chodziło o to, aby najpierw uspokoiła się sytuacja w mieście. Dopiero 23 grudnia rodzina otrzymała wiadomość, że chłopak "zmarł, nie odzyskawszy przytomności".

Aby uniknąć manifestacji, datę pogrzebu władze wyznaczyły na 31 grudnia. Rodzina nie mogła zamieścić też w prasie nekrologu.

18 sierpnia 1982 r. Prokuratura Marynarki Wojennej wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa "wobec nie wykrycia sprawców nieostrożnego obchodzenia się z bronią".

Podczas procesu wznowionego w 1991 r. nie udało się ustalić, czyje kule trafiły Browarczyka i innych rannych tego dnia.

Czytaj także: Czy radni zgodzą się na pomnik Antoniego Browarczyka w Gdańsku?

Ofiary

O pozostałych gdańskich ofiarach stanu wojennego jest niewiele informacji. Okoliczności ich śmierci są nie do końca wyjaśnione i pewnie już nigdy wyjaśnione nie zostaną.

31 sierpnia 1982 r. ginie 22-letni Piotr Sadowski, pracownik Portu Gdańskiego. W trakcie rozpędzania demonstracji w centrum Gdańska, podczas ucieczki przed oddziałami milicji Sadowski przewraca się i uderza głową o krawężnik. Nieprzytomny, ulega zatruciu gazami łzawiącymi. Umiera po przewiezieniu do szpitala. Wedle innej wersji młody robotnik zostaje trafiony petardą w głowę. Śledztwo umorzono "z powodu niestwierdzenia czynu przestępczego".

12 października 1982 r. podczas demonstracji przeciw delegalizacji "Solidarności" ranny zostaje 32-letni Wacław Kamiński, trafiony w głowę petardą. Nieprzytomny, podczas przewożenia Żukiem do szpitala przez przypadkowego świadka, został jeszcze pobity przez zomowców. Zmarł w szpitalu 28 listopada 1982 r. nie odzyskawszy przytomności. Był spawaczem na wydziale K-2 Stoczni Gdańskiej. Osierocił syna.

O świcie 30 czerwca 1983 r. znaleziono zwłoki Jana Samsonowicza wiszące na pasku od spodni na ogrodzeniu stadionu RKS "Stoczniowiec". Wcześniej widziano go w tej okolicy z dwoma mężczyznami.

39-letni Samsonowicz był działaczem opozycji przedsierpniowej, współzałożycielem Ruchu Młodej Polski, współpracownikiem Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, założycielem NSZZ "Solidarność" na Akademii Medycznej w Gdańsku, członkiem Zarządu Regionu, delegatem na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność". Zwolniony z internowania w lipcu 1982 r., nadal działał w strukturach konspiracyjnych. Pozostawał pod ciągłym nadzorem SB, które odnotowało w jego aktach: "jako magister filologii polskiej nie pracuje zgodnie z kierunkiem zdobytego wykształcenia, lecz szuka pracy, która bez względu na wysokość wynagrodzenia stwarzałaby mu warunki do prowadzenia działalności antysocjalistycznej". Samsonowicz pracował jako kierowca w Akademii Medycznej. Prowadzone przez peerelowskie organa śledztwo miało uwiarygodnić wersję o samobójstwie działacza.

29 sierpnia 1983 roku w Gdańsku zatrzymany zostaje 62-letni Andrzej Grzywna, który w nocy umiera w areszcie milicyjnym. Przyczyną są obrażenia poniesione na skutek uderzeń pałką w głowę.

2 września 1983 r. przez "nieznanych sprawców" pobity zostaje Jacek Stefański, 25-letni muzyk z Gdańska. Tydzień później, 9 września, Jacek Stefański umiera. Jego brata i świadka wydarzenia funkcjonariusze milicji nakłaniali szantażem, by zaniechali wyjaśnienia sprawy. Jacek był flecistą, muzykiem grupy muzycznej "Kant", jednym z trzech braci Stefańskich. Już po jego śmierci zespół, w którym występował, grający w nim muzycy nazwali "Bez Jacka". Zespół działa do dziś. Wykonuje m.in. piosenki do tekstów wierszy Bolesława Leśmiana.

17 maja 1985 r. w kanale portowym zostają odnalezione zwłoki Witolda Przepiórzyńskiego, członka nielegalnej wówczas "Solidarności". Przepiórzyński zaginął 8 dni wcześniej. Zwłoki noszą ślady silnych obrażeń.

Opinie (328) ponad 20 zablokowanych

  • Acha! I jeszcze do...Młodzi polacy!

    trzeba było się uczyć! na studiach albo na kursach(dla mniej "zdolnych";)no niestety trzeba zapier..lać!

    • 2 1

  • (1)

    Posadzić za kratki, tych co strzelali na oślep do ludzi, nie ważne czy mają po 70, 80 czy 90 lat... Powinni ponieść odpowiedzialność za to co zrobili.

    • 15 2

    • nie ma odpowiedzialności zbiorowej

      • 1 3

  • KODowcy robią dzisiaj marsz w obronie morderców tych ofiar!! (3)

    Razem z nimi POwcy ,nowoczesna itp

    • 28 11

    • A Piotrowicz? Jarosław Waleczny-Kaczyński? (1)

      Oni kogo uczczą? To dopiero jest ciekawe. Piotrowicz uczci tych, których oskarżał w stanie wojennym?

      • 2 8

      • Wszystkie komuchy siedzą w PO poza jednym Piotrowiczem dlatego go nienawidzą bo wie jak ten system działa i jak go.rozwalić. inna sprawa że można by korzystać z jego rad nie wsadzając na stołki, udział jego w TK to skandal.

        • 3 1

    • o krechę wziałeś za dużo

      • 0 4

  • Kaczka orła nie pokona!!! (1)

    Każdy! Każdusieńki ! ! ! Kto wtedy był w służbie czy na stanowisku albo w szkole mundurowej! Powtarzam każdy!!!-wierzył w komunę i wielkigo czerwonego"brata"! Sprawa jest prosta! Winny!(czyli były komuch!) nad czym tu deliberować...?

    • 2 7

    • masz coś z głową od teraz czy od urodzenia

      • 3 0

  • Chwała bohaterom!

    Specjalnie dla sowieckich pachołków jedna z relacji:
    'Po skazaniu na karę śmierci Wacławowi Szaconiowi pozwolono na odwiedziny sióstr. Gdy go zobaczyły - przekonane, że po raz ostatni - wybuchły płaczem. I wtedy usłyszały spokojne słowa brata: "Dlaczego płaczecie, przecież nikt nie będzie żył wiecznie. Tylko że ja idę tam za wiarę i Ojczyznę, a oni jako pachołki sowieckie". Ten spokój i gorąca wiara przyniosły Szaconiowi szczęśliwe życie. Jakże podobnie ppłk Łukasz Ciepliński - patron Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych - pisał w grypsie: "Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Ojczyznę...". Troską Danuty Siedzikówny "Inki" było to, żeby jej babcia dowiedziała się, że "zachowała się, jak trzeba". A o ilu świadectwach prawych Polaków, nie tylko tych mordowanych, ale godnie żyjących w PRL, już nigdy się nie dowiemy. W tej wierności Bogu i Ojczyźnie łączyło ich jedno: świat wartości, w obronie którego stanęli, wyrażony kilkoma najprostszymi słowami: niepodległość, wolność, prawda, honor, odwaga, wierność.' I te wartości łączyły tych z Solidarności, którzy byli patriotami, a nie "bolkami".

    • 23 3

  • A grudzień 1970 roku to już zapomniany? (1)

    Przecież Pomnik Ofiar Grudnia dotyczy 1970 roku, a o tym już zapominamy.

    • 15 0

    • 46-ta rocznica Grudnia 70

      15-tego grudnia będzie 46-ta rocznica Grudnia 70 - tego dnia padła pierwsza ofiara.

      • 3 0

  • ludzie aleście głupi,

    Z całym szacunkiem dla tych co zginęli, miesiąc w miesiąc ginie na drogach kilkadziesiąt osób. Ten cały IPN to wielka ściema, posadki dla kolesiów, a jaki piękny budynek we wrzeszczu, chyba była tam szkoła
    to że ktoś zginął niestety w czasie stanu wojennego to już ofiara stanu ?
    ludzie nie popełniali samobójstw ?, nie mordowali jedni drugich ?
    w usa dzisiaj policja nie patyczkuje się z demonstrantami giną ludzie i co też komunistyczna zbrodnia ?

    • 7 28

  • Niech spoczywają w spokoju...

    A teraz proszę o info - ilu ludzi umiera z powodu wychłodzenia w przeciętną trójmiejską zimę, po odzyskaniu wolności.

    • 6 13

  • Dzięki UD,UW,SLD, PO,a obecnie takze i Petru i KOD

    sprawcy spia spokojnie pobierając ponadprzecietne emerytury.

    • 20 5

  • grudzień 70 (3)

    a co z rabowaniem sklepów w 1970 ,niszczeniem tychże sklepów są tacy co pamiętają jak to było.

    • 0 7

    • (2)

      Szyby w sklepach wybijali tajniacy żeby partia mogła użyć argumentu że to chuligani wzniecili rozróbę i zataić prawdziwy powód

      • 6 1

      • smieszne

        Nie pisz bzdur, tylko poogladaj filmy dokumentalne z tamtych wydarzen,

        • 1 3

      • Niektórych "tajniaków" znaliśmy. Chwalili się łupami.Potem gdy przywieziono do zakładów zrobione przez milicję zdjęcia z rozkradania sklepów i kierowników wydziałów wezwano do sali konferencyjnej aby rozpoznawali swoich pracowników, ujawnieni musieli odnieść skradzione buty, kurtki i artykuły z delikatesów. Na szczęście dla nich ogłoszono amnestię więc potem wrócili do pracy. Po wielu latach jako zanotowani karani po wydarzeniach grudniowych zgłosili się i jako uznani za bohaterów właśnie teraz dostali kolejną jednorazową dodatkową wypłatę.

        • 0 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kim był Jean Georg Haffner?

 

Najczęściej czytane