- 1 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (53 opinie)
- 2 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (216 opinii)
- 3 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (307 opinii)
- 4 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (36 opinii)
- 5 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (31 opinii)
- 6 Duży gmach w centrum powstał w 8 miesięcy (40 opinii)
Rocznica pierwszego nalotu na niemiecki Gdańsk
11 listopada 2015 (artykuł sprzed 8 lat)
Najnowszy artykuł na ten temat
Zaginiony dowódca Szkarłatnej Nierządnicy
75 lat temu nieliczni Polacy, którzy przetrwali aresztowania i szykany w Gdańsku, nie mieli możliwości świętowania Dnia Niepodległości. Zapewne niewielu z nich zdawało sobie sprawę, że z 10 na 11 listopada 1940 r. brytyjskie lotnictwo podjęło - nieprzypadkowo - próbę pierwszego bombardowania Gdańska.
Niemalże równo rok po zakończeniu kampanii polskiej 1939 r., tj. w nocy z 1 na 2 października 1940 r., na niebie nad Pomorzem Gdańskim po raz pierwszy zaobserwowano brytyjskie samoloty Royal Air Force (RAF).
Brytyjczycy zrzucili bomby i propagandowe ulotki w okolicy Chojnic. Celem ich ataku była linia kolejowa na odcinku między tym miastem a Brusami. Zrzuconych jednak siedem bomb chybiło torów i nie wyrządziło praktycznie żadnych większych szkód, ulotki zaś rozrzucono głownie w leśnych rejonach na północ od Chojnic.
Kolejne samoloty RAF pojawiły się nad Pomorzem Gdańskim w ciągu kilku kolejnych tygodni. Pierwsza próba nalotu alianckiego lotnictwa bombowego na Gdańsk miała miejsce w nocy z 10 na 11 listopada 1940 r. Data, rzecz jasna, nie była przypadkowa. Uprzedzając nieco fakty: m. in. amerykańska prasa ("New York Times" i "The Washington Post") w wydaniach z 12 listopada 1940 r. nie omieszkały zwrócić na to uwagę, podkreślając przy okazji, że atak na Gdańsk przeprowadzony dzień wcześniej był zarazem najdłuższym wówczas - wynoszącym blisko 1600 mil - rajdem brytyjskiego lotnictwa w głąb nazistowskich Niemiec.
Nieudany rajd bombowców
Obiektywnie jednak patrząc, nalot zakończył się porażką RAF. W nocy z 10 na 11 listopada nadleciały nad miasto zaledwie dwa brytyjskie samoloty z pięciu, które wystartowały z lotnisk we wschodniej Anglii. Pozostałe były zmuszone zawrócić, ponieważ zgubiły drogę, a Gdańsk znajdował się na granicy zasięgu ówczesnych bombowców typu Handley Page Hampden, które zostały przeznaczone do misji.
Nalot całkowicie zaskoczył naziemną obronę przeciwlotniczą (według dostępnych źródeł, nie zdołano nawet ogłosić alarmu lotniczego), ale w istocie też nie wyrządził żadnych szkód.
Powodów fiaska tego pierwszego nalotu było kilka. Panowały złe warunki atmosferyczne, a na dodatek Brytyjczycy dysponowali błędnymi informacjami - celem nalotu miała być bowiem rzekoma "fabryka chemiczna w Gdańsku". Samoloty miały także ograniczone zapasy paliwa, nie było więc możliwości, by pozwolić sobie na jakiekolwiek odstępstwa od pierwotnego planu (np. ponowny nawrót). Ostatecznie bomby zrzucono do wód Zatoki Gdańskiej.
Niemiecka administracja wojskowa odnotowała jedynie zrzucenie ulotek propagandowych w języku polskim nad kilkoma miejscowościami w powiecie wejherowskim (samoloty nadleciały z kierunku Lęborka i Wejherowa właśnie).
Konsekwencje nalotu z listopada 1940 r.
Z powodu mizernych efektów nalotów propaganda niemiecka miała ułatwione zadanie, by ukryć fakt pierwszego ataku brytyjskiego lotnictwa przed opinią publiczną.
Bezpośrednim jednak rezultatem nalotu była jednak częściowa zmiana rozmieszczenia dział przeciwlotniczych w Gdańsku i jego najbliższej okolicy. Skoncentrowano je na trzech strategicznie najważniejszych do obrony obszarach: wokół lotniska we Wrzeszczu (zobacz na historycznej mapie z czasów II wojny światowej), na terenach stoczniowych (Wyspa Ostrów stała się w późniejszym okresie jednym z najlepiej chronionych przez działa przeciwlotnicze rejonem w Gdańsku) oraz w okolicach dworca głównego (głównie na Górze Gradowej ).
Nalot przyśpieszył również decyzję o przeniesieniu do garnizonu nowej jednostki naziemnej obrony przeciwlotniczej, a także aktywizacji i rozbudowie służby obserwacyjnej, która miała zapewnić lepszą ochronę przed kolejnymi, ewentualnymi bombardowaniami.
Pełne zaciemnienie i początek budowy nowych schronów przeciwlotniczych
Z kolei w nocy z 5 na 6 grudnia 1940 r. po raz pierwszy - właśnie z kolejnym przypadkiem zauważenia zbliżającej się Gdańska grupy brytyjskich bombowców - zarządzono pełne zaciemnienie (niem. Vollverdunklung). Uważnie obserwowane bombowce minęły jednak Gdańsk i poleciały dalej, z tego też powodu nie ogłoszono nawet alarmu lotniczego. Także w drodze powrotnej, kiedy Brytyjczycy wracali do baz, nie ogłoszono alarmu, choć samoloty przelatywały w niedużej odległości od miasta.
Choć opisane powyżej przykłady pierwszych przelotów RAF nad Pomorzem Gdańskim nie spowodowały praktycznie żadnych szkód materialnych, uzmysłowiły stronie niemieckiej powagę rosnącego zagrożenia także dla ośrodków położonych nad Zatoką Gdańską.
Z tego powodu 25 marca 1941 r. zadecydowano o podniesieniu poziomu zagrożenia nalotami bombowymi na całym Pomorzu Nadwiślańskim o kolejny stopień. Wiązało się to z intensyfikacją przygotowań ludności i infrastruktury do wojny powietrznej, a także wzmocnieniem czynnej obrony przeciwlotniczej. Rozpoczęto m. in. program budowy nowych schronów przeciwlotniczych.
Gdańsk zaczynał się zbroić i przygotowywać do wojny powietrznej, która dała o sobie znać już pod koniec czerwca 1941 r. (odwetowy - po agresji niemieckiej na ZSRR - ale nieudany nalot sowieckiego lotnictwa bombowego), a przede wszystkim od lata 1942 r.
O autorze
Jan Daniluk
- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz historii powszechnej (1890-1945).