- 1 Upiorne syreny i największe pożary (6 opinii)
- 2 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (68 opinii)
- 3 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (219 opinii)
- 4 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (309 opinii)
- 5 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (31 opinii)
- 6 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
Pierwszy statek z pierwszego polskiego suchego doku
2 października mija 50 lat od oddania do eksploatacji pierwszego suchego doku w Polsce, który powstał w Stoczni Gdynia i zwodowania pierwszego wybudowanego w nim statku - drobnicowca "Francesco Nullo".
Z kolei w basenie stoczniowym wygradzano miejsce na pierwszy w Polsce suchy dok , czyli olbrzymią, ćwierćkilometrową żelbetonową nieckę, wchodzącą daleko i głęboko w morze. Z jednej strony zakrytą stalową, pływającą bramą, a po bokach okoloną szerokimi, stalowo-betonowymi nabrzeżami. W jego środku, na głębokości 8 metrów poniżej poziomu morza, przeprowadza się budowę i wodowanie statku lub statków.
Budowa doku i jego zaplecza trwała dwa lata i kosztowała około miliarda ówczesnych złotych. Prace prowadzono według polskiego projektu przedsiębiorstwa "Prozamet", natomiast konsultantami byli radzieccy i angielscy specjaliści.
Na potrzeby inwestycji wybudowano prowizoryczną fabrykę betonu. Codziennie było zużywane kilkadziesiąt wagonów materiałów budowlanych.
Gdy w grudniu 1962 r. nadciągnęła "zima stulecia", w suchym doku trwały intensywne prace, kończono betonowanie płyty o pięciometrowej grubości, wykańczano nabrzeża i ściany boczne. W takich to warunkach, przy trwających pracach inwestycyjnych, podjęto decyzję o rozpoczęciu budowy pierwszej dużej jednostki równolegle z budową doku. Miało to na celu skrócenie cyklu tworzenia tego statku o około pół roku.
15 grudnia 1962 r. odbyło się uroczyste położenie stępki. Później pracowano w bardzo trudnych warunkach. Montaż i spawanie wielotonowych elementów kadłuba zimą odbywało się często przy dwudziestostopniowym mrozie. Z kolei analogiczna praca latem trwała nieraz przy temperaturze ponad 30 stopni Celsjusza w dusznych i ciemnych przestrzeniach stalowego kadłuba.
Praca wymagała nietypowych sposobów i rozwiązań. Dopasowywano się do braku urządzeń technicznych, głównie dźwigowych. Planowana budowa metodą blokową nie mogła się odbywać, ponieważ nie było 500-tonowej suwnicy bramowej. Przyjęto sekcyjną metodę, wymagającą dłuższego cyklu budowy i postoju kadłuba w doku. Dlatego kadłub podzielono na sekcje po 40 ton każda i w ten sposób mogły być one podnoszone suwnicami 40-tonowymi i ustawiane żurawiami 80-tonowymi. Sekcje denne przesuwano na płozach, budowano specjalne rusztowania i konstrukcje drewniane.
Statkiem, który jako pierwszy powstawał w gdyńskim suchym doku był budowany dla Polskich Linii Oceanicznych drobnicowiec "Francesco Nullo". Była to jednostka typu B-41, ochronnopokładowa, otwarto-zamknięta, o pięciu ładowniach i nośności 11600 ton. Jego długość wynosiła 152,6 m, szerokość 19,4 m, wysokość 11,6 m, zanurzenie 7,7-8,7 m, prędkość 16,8 węzłów, czyli ok. 31 km/h. Napęd główny stanowił silnik spalinowy Cegielski-Sulzer 6RD68 o mocy 7200 KM.
Jak wspomina Zenon Stefański, ówczesny kierownik Wydziału Dokowego: "Jakie były najważniejsze zadania do wykonania na moim odcinku? Przede wszystkim zakończyć prace niezbędne do uruchomienia pompowni i doprowadzić do użytku bramę suchego doku, co było szczególnie trudne i niebezpieczne ze względu na prototypowy charakter budowy i brak możliwości przeprowadzenia prób. Próba stanowiła jednocześnie gotowość do eksploatacji, była odbiorem i związanym z tym olbrzymim ryzykiem. Nie było tu jednak innego wyboru".
Wodowanie wyznaczono na dzień 2 października 1963 r. Tego dnia pogoda było znośna, świeciło słońce, wiał średni wiatr z kierunku zachodniego. Rano wciąż było sporo do zrobienia. Statek i dok zostały sprawdzone przez komisję odbiorczą. Dźwig pływający wraz z nurkami usunął ścianki "Larsena" i kilbloki podtrzymujące bramę.
Dochodziła godz. 14, rozpoczęła się operacja wodowania. Po nieodzownych w tamtych czasach przemówieniach pracownicy pompowni otworzyli zawory i przez otwór w dnie doku wdarły się do niego setki ton spienionej morskiej wody.
Wspomina Zenon Stefański: "Widok jest imponujący. Początkowo fontanny wody robią wrażenie sztormu, spienione grzywacze rozlewają się po wielkiej powierzchni doku, nacierają na kilbloki, podchodzą pod statek i powoli uspokajają się tworząc szybko rosnące w górę sztuczne jezioro.
(...)
Potem podchodzi do statku jego matka chrzestna, Maria Perkowska, żona dyrektora Zjednoczenia Przemysłu Okrętowego. Rozlegają się słowa: "Płyń po morzach i oceanach świata sławiąc imię polskiego stoczniowca i marynarza, nadaję ci imię Francesco Nullo". Chrzestna odcina linę z przymocowaną do niej butelką szampana, która rozbija się o burtę. Orkiestra gra hymn narodowy."
Zenon Stefański, który odpowiadał za dok, wspomina, że niepokoił się o to, jak się zachowa prototypowy statek przy wodowaniu. Tym bardziej, że jednostka miała niewielkie przecieki, co wydłużało wodowanie. Trzeba było zmniejszyć poziom wody w doku i usunąć nieszczelności.
Stefański: "Gdy wydaję polecenie uruchomienia pomp, znów nadchodzi niepokój, ponieważ ze względu na specyfikę pracy i wielkość, nie mogły być one wcześniej wypróbowane. Wszystko jednak idzie dobrze. Pompy o wydajności 15 tysięcy metrów sześciennych na godzinę szybko obniżają poziom wody".
W tym samym czasie ekipa awaryjna usuwała przecieki i wymieniała uszczelki zaworów wody zaburtowej. Ponownie zaczęto zalewać dok. Wiatr się wzmagał, wiało już ok. 7 stopni w skali Beauforta. Zapadł zmierzch, pracowano przy świetle reflektorów.
Mistrz dokowy Józef Chytry miał wtedy powiedzieć z lwowskim akcentem: "Żeby tylko ta chalera miała dobre metacentrum* i nie miała szlagzajty*, bo to wszystko prototypy, a tym inżynierkom z biura konstrukcyjnego nie wierzę. Obliczą, że statek powinien spłynąć prosto, a on staje dęba, uszkadza kilbloki*, zmusza do dodatkowego balastowania i wyrównania, może spowodować nieprzewidziane awarie, a potem tłumacz się przed prokuratorem".
Jednak metacentrum było dobre, a szlagzajta się nie pojawiła. "Francesco Nullo" zaczął się podnosić w nowym, już wypełnionym wodą doku. Pierwszy statek w pierwszym polskim suchym doku został zwodowany. Przebieg wydarzenia utrwaliły na taśmie Polska Kronika Filmowa i Telewizja Gdańska.
Ponieważ dok napełniono dopiero wieczorem, statek wyprowadzono z niego dopiero na drugi dzień. Ta część zadania była równie trudna, jak samo wodowanie. Elektryk włączył wciągarkę, brama doku drgnęła i powoli przechyliła się do wody. Ważyła 280 ton i miała 40 metrów szerokości. Pod wodą opadła na przygotowane zawczasu spoczniki. Droga do holowania statku w świat była wolna.
Pierwszy polski suchy dok dziś należy do firmy Energomontaż Północ Gdynia i wykorzystywany jest zarówno do produkcji statków, jak i konstrukcji stalowych.
W 1976 roku powstał drugi suchy dok w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni. Jest on znacznie większy: długość 380 metrów i szerokość 70 metrów pozwala na budowę w nim statków o nośności do 400 tys. ton. Wyposażony jest w suwnicę bramową o udźwigu 1,1 tys. ton. Od 2010 roku należy do stoczni Crist, która kupiła go za 175 mln zł.
Jakie były późniejsze losy "Francesco Nullo"? Statek został całkowicie ukończony i oddany armatorowi 31 grudnia 1963 r. W pierwszy rejs wypłynął 19 lutego 1964 r., dowodzony przez kapitana Tadeusza Rosińskiego. Obsługiwał linię bombajską oraz linię do portów Zatoki Bengalskiej. Ostatnią podróż zakończył 26 maja 1990 r. w Chittagong (Bangladesz), gdzie został zezłomowany.
*metacentrum - punkt geometryczny statku, którego położenie jest kluczowe dla stateczności jednostki pływającej
* szlagzajta - przechył
* kilbloki - podpory, na których osadzony jest statek w doku
Miejsca
Opinie (28) 4 zablokowane
-
2013-10-02 08:10
i co z tego zostalo o tym napiszcie lepiej (1)
- 14 13
-
2013-10-02 09:06
przecież napisali na dole
Że jeden dok wykorzystuje Energomontaż, a drugi stocznią Crist...
- 11 1
-
2013-10-02 08:19
Niestety,to se ne wrati..
Dzisiaj sukcesem jest otwarcie kolejnej Biedry i wymalowanie pasa drogi dla rowerów..
- 47 1
-
2013-10-02 09:04
tego sie nie da czytać (5)
Sam opis doku woła o pomstę do nieba.
- 10 12
-
2013-10-02 09:08
(1)
Cóż, inżynier musi się znać na budowaniu, a na pisaniu w drugiej kolejności, o ile nie w dziesiątej :)
- 5 1
-
2013-11-25 16:17
Łeb
Redaktor ma łeb - żelbetonowy! ŻELBETON albo trelinka lub steropian.
- 0 0
-
2013-10-02 12:17
Co woła o pomstę do nieba... (2)
O pomstę wołają chyba Pana słowa. W kilku zdaniach tylko Ojciec opisuje dok i nie wiem co jest tam nieprawdziwego. Pisał co widział. Pracował do końca życia w stoczni, przez 30 lat, więc chyba był kompetentny. Zacytuję Panu co po śmierci pisało o nim "Budownictwo Okrętowe":
"... W latach 1949-1950 odbywał służbę wojskową w szkole oficerskiej, po czym wysłany został na studia do ZSRR (1949-1956), gdzie ukończył Wydział Budowy Okrętów Instytutu Inżynierów Floty Morskiej w Odessie.
W 1956 r. mgr inż. Z. Stefański rozpoczął pracę w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, początkowo jako st. konstruktor w Biurze Konstrukcyjnym,
a od 1958r. jako kierownik Wydziału Dokowego. W 1964 r. przeszedł do pracy w pionie przygotowania produkcji, a potem został specjalistą do spraw technologii kadłubowej w Biurze Technik Wytwarzania.
Z. Stefański był sumiennym pracownikiem, który z pełnym poświęceniem i samozaparciem wywiązywał się z nałożonych na niego obowiązków. Szczególne zasługi położył przy uruchamianiu suchego doku, nowego ośrodka kadłubowego i nowych technologii budowy kadłubów.
Był jednym z czołowych racjonalizatorów stoczni. Złożył blisko 50 wniosków i uzyskał 2 patenty i 2 wzory użytkowe. W 1970 r. za opracowanie i wdrożenie do produkcji metody łączenia na wodzie dwu połówek kadłuba uzyskał nagrodę zespołową Komitetu Nauki i Techniki. W 1971r. uzyskał IV nagrodę zbiorową w V Krajowym Konkursie Oszczędności Paliw i Energii za projekt Podgrzewanie komór kingstonowych na statkach.
Szeroko propagował myśl techniczną, osiągnięcia stoczni i przemysłu okrętowego, pisując artykuły na ten temat do wielu czasopism polskich i zagranicznych.
Był działaczem SIMP Sekcji Okrętowców, a przez wiele lat przewodniczącym zakładowego i wojewódzkiego Klubu Techniki i Racjonalizacji. Wykładał też przedmioty zawodowe w szkole przyzakładowej stoczni.
Za swą działalność zawodową i społeczną był wielokrotnie odznaczany i wyróżniany..."- 8 1
-
2013-10-02 16:54
dokladnie!! - co wola o pomste do nieba bo nie znalazlem w tekscie...? (1)
panie krzysztofie. gratuluje artykulu. w koncu cos madrego, rzetelnego i po prostu ciekawego na trojmiasto.pl. za wszystkich stoczniowcow i ich firmy tam dzis operujace trzymam kciuki i szczerze zycze sukcesu. nie mam krztyny watpliwosci ze dzieki takim ludziom jak panski ojciec wyrobila sie marka tego miejsca - ktore jak widac po takim chociazby criscie te marke dzielnie podtrzymuja.
- 1 0
-
2013-10-02 20:56
Do "naskrajulasu"...
Dziękuję Panu za przychylne słowa. Artykuł Redakcja sporo skróciła i przeredagowała. Wszystko to działo się jednak nie w Stoczni Gdynia, lecz w Stoczni im. Komuny Paryskiej. Na wstępie artykułu pisałem:
".... Ojciec pisał wspomnienia z tamtych czasów i na emeryturze miał zamiar wydać je drukiem. Nie dożył jednak tego, więc ja poczułem się zobowiązany, by ujrzały one światło dzienne. Zanim opublikuję je w całości chciałbym przekazać Czytelnikom ich fragmenty. Wydaje mi się, że dzięki temu Ojciec znów ożyje i wróci do nas, a także do swej ukochanej Stoczni. Chociaż przykro, że jej już nie ma i nie miałby do czego wracać. A przecież zostawił ją w pełni rozkwitu, jako jedną z najnowocześniejszych i największych na świecie...". Chyba teraz w grobie on się przewraca widząc co się zrobiło z Jego zakładem.
Ojciec według mnie był wybitnym inżynierem. Oprócz pracy w samej Stoczni jeździł wiele po świecie załatwiając kontrakty i wyposażenie techniczne. Te największe dżwigi i suwnice w Stoczni , to głównie jego zasługa. Przyjmował też liczne delegacje będąc jednocześnie tłumaczem i przewodnikiem. Licznie publikował w fachowej i technicznej prasie naszej i zagranicznej. B. ciekawe są jego wspomnienia. Niedawno je odnalazłem i chciałem kiedyś opublikować dołączając materiały o Stoczni im. Komuny Paryskiej. Wdzięczny byłbym za udostępnienie niektórych, zwłaszcza zdjęć, do 1985 roku. Ciekawie opisywał też Ojciec to wodowanie, pokazując atmosferę i zaplecze tego wszystkiego, wymieniajac po nazwisku licznych współpracowników. Jeśli chciałby Pan lub ktoś inny to przeczytać, to prześlę mu artykuł w oryginale. Prosze pisać na:
stek33@gmail.com- 0 0
-
2013-10-02 09:10
pierwszy suchy dok w Polsce? (8)
dziwne, to inne stocznie, starsze, przedwojenne nie miały suchych doków?
- 2 21
-
2013-10-02 09:19
A możesz wymienić polskie stocznie przedwojenne? ;) (1)
- 9 1
-
2013-10-02 09:48
po wojnie stały się polskie
nawet te niemieckie
- 0 3
-
2013-10-02 09:57
Chyba pomyliłeś suchy dok z dokiem pływającym.
- 5 0
-
2013-10-02 11:45
Ojciec nie kłamał. To był pierwszy suchy dok i pierwszy z niego statek.
Wodowanie i równoczesne oddanie do eksploatacji suchego doku jako pierwsze w kraju odbyło się z wielka pompą. Delegacji państwowej przewodniczył sekretarz Komitetu Centralnego Zenon Kliszko. Budowniczowie i twórcy tego otrzymali wysokie nagrody państwowe. Wcześniej budowano statki innymi metodami, przeważnie zsuwały się do wody po specjalnych szynach. Dokładniej o powyższej uroczystości możecie Państwo przeczytać tu:
- 7 0
-
2013-10-02 12:34
lub twoja niewiedzą
koleżko
- 1 0
-
2013-10-03 09:39
Nie miały. Statki budowano na pochylniach.
- 1 0
-
2021-09-11 12:08
tak jak napisano.
Nie miały . Montaż kadłubów odbywał się na pochylniach .
- 0 0
-
2021-11-08 21:09
RE
Przed powstaniem pierwszego suchego doku w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, statki budowane były na lądzie, na pochylniach a następnie wodowane. W Stoczni Gdańskiej im. Lenina, najwięksżęj w Polsce, do końca jej istnienia nie było suchego doku
- 0 0
-
2013-10-02 09:39
Gdzie te czasy, że mieliśmy polskie stocznie i budowaliśmy statki pływające po morzach i oceanach świata z polską banderą?
- 23 0
-
2013-10-02 10:13
Stocznie to przykład kompromitacji całej sceny politycznej!Doprowadzili do likwidacji polskich stoczni
A stocznie zachodnie czują się świetnie cieszą się ze w końcu zlikwidowano dla nich konkurencje!Tylko lemingi mogą pie..przyc ze kapitalizm itp !!!Na zachodzie były dotacje itp i walczą o ich utrzymanie!!Państwo które ma dostęp do morza a niema stoczni pokazuje ze są nieudacznikami!!Ale jeszcze gorsi sa ci co wybudowali stocznie apotem je zrównali z ziemią! Gdy Stocznowcy z górnikami obalili komunistów PZPR-SLd za cel obrało sobie likwidacje sztuczni Pamiętam jak Premier Miller wielomilionową dotacje z przekazał na ratowanie stoczni w komunistycznym Wietnamie i jak głupio sie potem tłumaczył!!Ale nóż w plecy wsadził Donald i jego ekipa!!To jemu sie udało zlikwidować stocznie w całej Polsce definitywnie.Stocznie były okradane i celowo źle zarządzane bo kadra kierownicza to byli ludzie przynoszeni w teczkach jak za PZPR jako kolesie polityków.Dlatego dyrekcja była wielokrotnie oskarżana za celowe działanie na szkodę stoczni i wyprowadzanie kapitału do innych spóleczek !Ale jeszcze żadnego kolesia Polityków nigdy nie skazano mimo ze często mieli niepodważalne dowody!!!Ale wiadomo ze wymiar sprawiedliwości w tym kraju niewiele się zmienił od czasów PZPR !!Potem stocznie zostały wykorzystane przez Rydzyka itp..Przykre bo mimo ze za komunistów były budowane to budowali je Polacy i były powodem do dumy.Fiat przeniósł produkcje najlepiej sprzedającego się modelu auta z powrotem do Italii z Polki mimo ze jest ona tam kilka razy droższa ,dlatego ze zostali zmuszeni przez polityków a politycy przez wyborców!!
- 25 5
-
2013-10-02 13:02
i co... (1)
źle było nie?należało zniszczyć jak cukrownie etc...
- 14 0
-
2013-10-02 13:04
NIEBYWAŁE
Coś w/g polskiego projektu!!To jakieś zamierzchłe czasy!
- 2 0
-
2013-10-03 22:07
Pracowałem na tych dokach,
jak na swoje lata trzymają się dobrze :)
- 1 0
-
2013-10-23 18:34
To byly piekne czasy.
Pracy bylo od metra i nikt ani przez sekunde nie myslal o bezrobociu o przedwczesnym zwalnianiu na emeryture. Mielismy calkiem pokazne portfolio zamowien na bardzo zaawansowane technologicznie jednostki. Poza oczywiscie OBO i tankowcami to nowoscia na naszym rynku technicznym byly samochodowce, RoRowce i gazowce. Ile nowych rzeczy trzeba bylo sie nauczyc i zakumulowac mase nowego doswiadczenia w budownictwie okretowym. I na co to? Po to aby potem kilku kretynow w Warszawie systematycznie zdemontowalo nasz przemysl okretowy i rozmienilo na drobne. Pana Zenona Stefanskiego pamietam bardzo dobrze kiedy jakis czas pracowalem w Glownym Technologu w latach 70-tych ale w innym wydziale scisle wspolpracujacym z Nim.
- 2 0
-
2013-11-26 10:13
SUCHE DOKI A WODOWANIE STATKÓW W POLSKICH DOKACH (1)
Świetny artykuł warto by przedstawić w TVP program z wodowania statków w z Polskich Stoczni i pokazać ciężką pracę POLSKICH STOCZNIOWCÓW choćby z kronik TVP lub opowiadań Stoczniowców to będzie bardzo ciekawe.
- 2 0
-
2023-10-03 14:31
Czy wiadomo Panu na jakiej kronice PKF jest nagranie z pierwszego wodowa ia w Suchym doku.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.