- 1 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (37 opinii)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (61 opinii)
- 3 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (24 opinie)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (78 opinii)
- 5 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (4 opinie)
- 6 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (222 opinie)
Ostatni tatarski kawalerzysta Rzeczypospolitej
Gdy kilka dni temu odsłaniano Pomnik Tatara RP, niektórzy ze zdziwieniem pytali: dlaczego w Gdańsku? Być może dlatego, że właśnie tu ostatnie lata życia spędził dowódca ostatniego w historii Polski oddziału jazdy tatarskiej, Aleksander Jeljaszewicz. Za jego życia mało kto wiedział, kim był wcześniej skromny urzędnik PZU, mieszkający wraz z żoną przy ul. Czerwonego Sztandaru (dziś ul. "Bora" Komorowskiego ).
Oddziały tatarskie walczyły u boku Polaków już od XIV wieku. Tatarscy emigranci pojawili się na ziemiach Wielkiego Księstwa Litewskiego w okresie rozpadu Złotej Ordy. Spotykali się z życzliwym przyjęciem, otrzymywali nadania ziemskie w zamian za zobowiązanie do służby wojskowej. Początkowo bronili głównie granicy litewsko-krzyżackiej. Oddział muzułmańskich jeźdźców Dżelal ed Dina wziął nawet udział w bitwie pod Grunwaldem.
Na Litwie Tatarzy cieszyli się wolnością religijną, w swoich osadach mogli budować meczety, pod warunkiem, że były drewniane i nie miały minaretów. Z upływem wieków potomkowie Złotej Ordy upodabniali się coraz bardziej do swoich sąsiadów, rezygnując z własnego języka, pieśni, tańców i narodowych strojów, trwali jednak przy islamie i zakorzenionej w nim obyczajowości. Stopniowo z mniejszości narodowej przekształcili się w grupę etniczną - Polaków pochodzenia tatarskiego, wyznających islam. Stali się prawdziwymi polskimi patriotami, czego dowiedli w okresie zaborów, gdy carska administracja próbowała odciągać litewskich Tatarów od polskości. W 1812 r. na Wileńszczyźnie sformowano szwadron ochotników tatarskich, walczących u boku Napoleona. W wojnie polsko-bolszewickiej walczył Pułk Tatarski Ułanów im. Mustafy Achmatowicza. Urodzony w 1902 r. w Wilnie Aleksander Jeljaszewicz nie mógł wziąć udziału w tej wojnie. Jako słuchacz rosyjskiego korpusu kadetów, wraz z "białymi" Rosjanami został w 1919 r. ewakuowany do Turcji, później znalazł się na Bałkanach, gdzie służył w serbskiej straży granicznej. Do odrodzonej Polski powrócił w 1925 r. i został przyjęty do wojska polskiego.
W okresie międzywojennym głównym ośrodkiem Tatarów polskich była Wileńszczyzna. W Wilnie rezydował Mufti dr Jakub Szynkiewicz, działało Najwyższe Kolegium Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP oraz Rada Centralna Związku Kulturalno-Oświatowego Tatarów RP. W 1936 r., na prośbę społeczności tatarskiej, w ramach 13 Pułku Ułanów Wileńskich utworzono Szwadron Tatarski i do niego zaczęto kierować wszystkich poborowych Tatarów polskich. 25 października 1938 r. dowódcą tego szwadronu mianowano rotmistrza Aleksandra Jeljaszewicza. Był on znany z gorliwego przywiązania do religii swoich przodków, zwłaszcza w dziedzinie obyczajowości i przepisów dotyczących codziennych, obowiązkowych modłów. Bardziej liberalnie traktował jednak zakaz spożywania alkoholu: pijał bowiem kumys - tatarski napój ze sfermentowanego kobylego mleka - zaprawiony najczystszym spirytusem.
Maciejowicka szarża stanowi symboliczne zamknięcie historii walk oddziałów tatarskich w wojsku polskim. Nieco później 13 Pułk Ułanów został rozbity pod wsią Suchowola na Lubelszczyźnie. Jeljaszewicz z garstką swoich ludzi próbował przebić się do granicy węgierskiej, ale dostał się do niewoli i resztę wojny spędził w oflagu.
Gdy po wojnie Wileńszczyzna została wcielona do ZSRR, wielu Tatarów zdecydowało się na przesiedlenie do Polski, często na tzw. "Ziemie odzyskane". Jednym z najważniejszych ośrodków diaspory tatarskiej stał się Gdańsk, gdzie przesiedleńcy skupili się wokół imama Ibrahima Smajkiewicza. Przybył tu także Aleksander Jeljaszewicz. W Gdańsku odnalazł swoją ukochaną z Wilna, Marię (zwaną Marusią). Choć nie była muzułmanką, imam Smajkiewicz udzielił im muzułmańskiego ślubu.
Były kawalerzysta pracował w PZU, a ponadto zajmował się tłumaczeniami (w ciągu urozmaiconego życia nauczył się kilku języków, podobno także czas w oflagu wykorzystywał dla rozwijania tych umiejętności) i trochę doradzał stadninom koni. Włączył się też w działalność gminy muzułmańskiej. Nie doczekał już powstania w Gdańsku meczetu, zmarł bowiem w 1978 r. Pochowano go na Cmentarzu Muzułmańskim w Warszawie.
Autor bardzo dziękuje czytelnikowi portalu Trojmiasto.pl, panu Wiesławowi Kurnatowskiemu, za inspirację do napisania powyższego tekstu i cenne informacje na temat Aleksandra Jeljaszewicza. Zdjęcie głównego bohatera oraz informacje o szarży pod Maciejowicami pochodzą z artykułu Wojciecha Pogonowskiego "Od ucha tnij!", "Polityka", dodatek "Pomocnik historyczny" nr 4 (9)/ 2007.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Miejsca
Opinie (80) ponad 10 zablokowanych
-
2010-11-29 13:24
Chwała Tatarom (1)
lojalnym Rzeczypospolitej!
- 14 0
-
2010-11-29 13:49
Lojalni to Oni byli ale za jasyr.Odsyłam do bajkopisarza Sienkiewicza.
- 1 4
-
2010-11-29 14:00
Już jakaś menda ukradła część pominka.
Nie zakrztuś się tylko kupionym za to jabolem, żulu.
- 12 0
-
2010-11-29 18:42
Nic dziwnego przecież to Orunia.
Kilka lat temu nieznani sprawcy ukradli radiowóz z przed komisariatu i sprawców do dziś nie ustalono.
- 4 0
-
2010-11-29 20:54
obserwator
Piękna karta wspólnej histori, pomnik jak najbardziej należało postawić, tylko dlaczego na Oruni !!! Moim zdaniem poroniony pomysł Pana Budynia, komu chciał się podlizać?
Ja- 2 2
-
2010-11-30 22:26
Chciałbym podziekować rtm. za cierpliwość w przygotowaniu mnie do mistrzostw Polski w ujeżdzeniu konia na czworoboku w 1969 roku.Była to jego działalność społeczna w JLKS Sopot przy ul.Czyżewskiego w Sopocie
- 3 0
-
2013-11-26 12:54
Wujek Sasza i Ciocia Maryszka...
Maria przyjaźniła się z moją Babcią, znały się jeszcze z Wilna. Sasza był świadkiem na ślubie mojej Matki. Pamiętam Ich malutkie mieszkanko na Przymorzu, często tam przychodziłam z Babcią w latach 70tych
- 3 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.