- 1 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (80 opinii)
- 2 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 3 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (85 opinii)
- 4 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (77 opinii)
- 5 Upiorne syreny i największe pożary w mieście (33 opinie)
- 6 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
Oni tworzyli polską flotę wojenną
W historii Marynarki Wojennej sporo jest postaci, o których niewiele wiadomo, a bez których odrodzona Polska Marynarka Wojenna wyglądałaby inaczej. Piszemy o nich zainspirowani prośbami naszych czytelników.
Kariera morska Nowotnego rozpoczęła się zaraz po ukończeniu Szkoły Aspirantów Morskich w Fiume, kiedy to rozpoczął służbę we flocie Austro-Węgierskiej. Początkowo skierowano go Flotylli Dunajskiej. Niedługo potem został dowódcą torpedowca "Wurger", a następnie przeszedł na kontrtorpedowiec "Scharfschutze", z którym odniósł jeden ze swych największych sukcesów, jakim był udany rajd przeciwko włoskiemu portowi Porto Corsini. Potem był komendantem jednej z twierdz morskich na Adriatyku i dowodził starszym pancernikiem "Erzherzog Karl".
Po zwolnieniu ze służby u byłego zaborcy przystąpił do współpracy z Radą Regencyjną, w której pełnił obowiązki referenta do spraw żeglugi. Wraz z marynarzami spod innych zaborów przejmował od Niemców jednostki wchodzące w skład flotylli wiślanej. Dał się wtedy poznać jako dobry organizator, co zwróciło na niego uwagę Piłsudskiego. Niedługo potem Nowotny został mianowany dowódcą odradzającej się Polskiej Floty. Pełnił tę funkcję do marca 1919 r., a w 1920 r. na własną prośbę odszedł ze służby czynnej.
Był jednym z założycieli Towarzystwa Żeglugowego "Sarmacja", w imieniu którego kupił pierwszy polski statek SS "Kraków". Zmarł w 1960 roku na migracji we Włoszech.
Kazimierz Porębski ukończył Morski Korpus Kadetów w Sankt Petersburgu, po którym wstąpił w szeregi rosyjskiej marynarki wojennej. W 1902 roku skierowano go do komisji czuwającej nad budową w gdańskiej stoczni Schichaua krążownika "Nowik", na którym później został starszym oficerem. Na pokładzie tego okrętu brał udział w wojnie rosyjsko - japońskiej walcząc w Port Artur. Wobec nieuniknionej klęski był gorącym orędownikiem prób przedarcia się jednostki do Władywostoku. Za bohaterstwo i poświęcenie w bitwie, zyskał uznanie samego cara, który odznaczył go szablą za dzielność.
Kolejne przydziały skierowały go do służby na Bałtyku i Morzu Północnym, gdzie dowodził stawiaczem min "Jenisej". Prawdziwy zaszczyt spotkał jednak Porębskiego w roku 1913, kiedy powierzono mu funkcję dowódcy nowoczesnego pancernika "Impieratrica Marija". Trzy lata później objął dowództwo nad Brygadą Pancerników Floty Czarnomorskiej.
Po zakończeniu I wojny światowej wstąpił do Wojska Polskiego. Towarzyszył generałowi Hallerowi w ceremonii zaślubin Polski z Bałtykiem, a następnie, w randze wiceadmirała, objął w 1922 roku stanowisko Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej.
Porębski dał podwaliny organizacyjne Polskiej Marynarce Wojennej. Dzięki jego staraniom, powołano do życia Państwową Szkołę Morską oraz rozpoczęto prace nad rozbudową floty handlowej. Admirał był również gorącym orędownikiem rozbudowy portu w Gdyni. Należy podkreślić, że opracowane przez niego plany rozwoju polskiej floty wojennej były bardzo rzeczowe i możliwe do realizacji, nawet skromnymi środkami jakimi dysponowało wtedy państwo polskie.
Kres karierze admirała Porębskiego położyła tzw. afera minowa. Jeden z podwładnych Porębskiego dopuścił się malwersacji przy zakupie min morskich. W efekcie publicznych oskarżeń, admirał został przeniesiony w stan nieczynny i choć ostatecznie Sąd Wojskowy uniewinnił go od wszystkich zarzutów, w szeregi Marynarki Wojennej już nie powrócił. Zmarł po długiej i ciężkiej chorobie w 1933 roku. Dziś jest patronem 8 Flotylli Obrony Wybrzeża oraz ulic w Gdyni i Gdańsku.
Gdy odrodziło się państwo polskie, zdecydował się powrót i wstąpienie w szeregi młodej polskiej floty, gdzie początkowo zweryfikowany został do stopnia generała porucznika marynarki a po zmianach stopni wojskowych otrzymał stopień wiceadmirała. W roku 1920 podjął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Stamtąd też delegowano go jako przedstawiciela rządu do Międzynarodowej Komisji Odry, która ustalała i dopilnowywała ustaleń zachodniej granicy Polski.
Intensywne życie zawodowe zakończył w 1923 roku przechodząc na emeryturę. W roku 1934 ciężko schorowany i osamotniony wiceadmirał Wawel popełnił samobójstwo.
W historii polskiej floty znaleźć możemy oficera, który pierwszy okręt wojenny odrodzonej marynarki wojennej... kupił za swoje pieniądze! Józef Unrug ukończył szkołę oficerską w Kilonii i wstąpił do cesarskiej marynarki wojennej. Początkowo służył wyłącznie na jednostkach nawodnych m.in. na krążowniku "Niobe" i pancernikach "Braunschweig" i "Fredrich der Grosse", ale bardziej pociągała go służba na jednostkach podwodnych. Dowodził kolejno kilkoma z nich, a następnie flotyllą okrętów podwodnych, aż wreszcie objął stanowisko komendanta Szkoły Okrętów Podwodnych.
Gdy wybucha II wojna światowa Józef Unrug został dowódcą Obrony Wybrzeża. Podległe mu jednostki skapitulowały jako jedne z ostatnich. Urodzony w Niemczech admirał odrzucił niemieckie propozycje przyjęcia wysokiego stanowiska w Kriegsmarine wybierając niewolę. Choć biegle posługiwał się ich językiem, w rozmowie z oficerami niemieckimi zawsze żądał tłumacza, twierdząc, że język niemiecki zapomniał 1 września 1939 r.
Po zwolnieniu z oflagu wyjechał do Anglii, gdzie został I zastępcą Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. Niebawem też awansowano go do stopnia wiceadmirała. Ostatnim jego zadaniem było rozwiązywanie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Zmarł we Francji w wieku 88 lat.
Los Eskadry praktycznie od samego początku był przesądzony, gdyż jednostki, które wchodziły w jej skład, były przeważnie przestarzałe i służyły do obrony wybrzeża. Bitwa pod Cuszimą zakończyła się klęską eskadr rosyjskich - najnowsze okręty zostały zatopione, a reszta poddała się Japończykom.
Młody miczman Wołkowicki, jako jeden z nielicznych ostro protestował przeciwko kapitulacji. Wypowiedziane wtedy na naradzie oficerskiej zdanie "walczyć do końca, a potem wysadzić pancernik i ratować się" miało w latach 40. uratować go przed śmiercią z rąk NKWD. Kolejne lata spędził w niewoli japońskiej, z której parokrotnie próbował uciekać.
Gdy wybuchła I wojna światowa pełnił szereg funkcji we Flotylli Dunajskiej i Flocie Czarnomorskiej. Pod koniec wojny przedostał się do Francji gdzie zgłosił się do polskiej armii, w której objął dowództwo Pułku Strzelców Polskich.
Kolejne lata z wojskowej kariery Jerzego Wołkowickiego ściśle splatają się już z wojskiem lądowym. Podczas II wojny światowej generał Wołkowicki, dowodził dywizją piechoty, która została rozbita przez Niemców. Jej niedobitki zostały wzięte do niewoli przez Sowietów. Więziony m.in. w obozie w Kozielsku na mocy układu Sikorski - Majski zwolniony, wyjechał do Moskwy. Po zakończeniu wojny wyemigrował do Anglii, gdzie zmarł w 1983 roku.
Opinie (49) 1 zablokowana
-
2012-01-11 16:12
Migracja (1)
"Zmarł w 1960 roku na migracji we Włoszech." Mam nadzieję, że w habilitacji pan doktor ustali jaka forma migracji to była.
- 21 0
-
2012-01-11 18:12
to była elektroniczna migracja
czyli e-migracja :)
- 6 0
-
2012-01-11 18:11
Wrzesien 39
Faktycznie, polska MW nie mogla za wiele zrobic "tu", we wrzesniu 39. KRiegs MAR zdominowala nas. Inna inszosc, ze byly momenty, ze mozna bylo przypierdolic w niemiecki okret (brak akceptacji dowodztwa). Nalezy oczywiscie brac pod uwage to, ze te pierwsze dni wojny byly przez dowodztwo uznawane jako POCZATEK rozgrywki militarnej. Wyszlo inaczej, trudno.
Dzis byle knutek napisze, ze MW II RP byla po kiju. Ja napisze tylko tyle: HCWD.- 7 10
-
2012-01-11 14:56
I wtedy,a tym bardziej teraz Polska Marynarka Wojennej jest nic nie warta i nie przedstawia żadnej siły bojowej ,z takimi (1)
złomami co mamy strach wypływać w morze wątpie czy odparlibyśmy nawet ataki somalijskich piratów,lepiej ją zlikwidować bo i tak jest do niczego nie przydatna
- 24 19
-
2012-01-11 18:11
Do "US NAVY"
Musisz zdać sobie sprawę że MW to również ratownictwo morskie, likwidacja skutków klęsk żywiołowych a także likwidacja wszelkiego rodzaju niebezpiecznych obiektów zalegających dno Bałtyku, to wszystko pomaga rozwojowi gospodarki morskiej - czytaj gospodarki kraju.
- 5 3
-
2012-01-11 16:53
wszystko
Teraz wszystko wygląda jak wygląda,nie tylko w marynarce ,teraz nie mamy wzoru prawdziwych Polaków,chocby ostatni przykład z prokuratury ,żołnierze jacy ,ano samobójcy,jacy jeszcze ano tacy ze gdy przychodzi święto Niepodległości nie wywieszają na swoich domach polskich flag,chyba się wstydza polskości?Mozna by podawac setki przykładów...Chyba niewielu znalazłoby się prawdziwych patriotów,choć nie wątpie że jeszcze są.
- 17 2
-
2012-01-11 15:03
ZLIKWIDOWAĆ!!! (1)
A pieniądze przekazać na drogi i
bezpłatne autostrady- 17 31
-
2012-01-11 16:10
ostatni niech zgasi światło co nie?
- 7 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.