• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niewyjaśnione zaginięcie polskiego jachtu

Michał Lipka
23 kwietnia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Najsłynniejszą zaginioną polską jednostką jest ORP Orzeł, a tylko prawdziwi pasjonaci spraw morskich słyszeli o historii zaginięcia jachtu s/y "Janosik".



Morska Stocznia Jachtowa w Szczecinie w latach 1971 - 1972 wybudowała prototyp 1-tonowej jednostki typu Taurus. Był to prawie 11-metrowy, drewniany jacht, o powierzchni żagli 49 metrów kwadratowych, dodatkowo wyposażonym w silnik Volvo-Penta o mocy 25 KM. Ponieważ prototyp doskonale sprawdził się w rejsach turystycznych i regatowych, wszedł na stałe do produkcji stoczniowej.

Trzecią jednostką z serii, która została zwodowana, był s/y "Janosik". Jego armatorem został Akademicki Klub Morski z Gdańska.

Praktycznie od samego początku "Janosik" był mocno eksploatowany. Do 1975 roku jacht 30-krotnie brał udział w regatach, odbył również blisko 60 rejsów, podczas których przepłynął przeszło 15 500 mil morskich. W tym czasie czterokrotnie wchodził na mielizny, z których na szczęście bez większych uszkodzeń schodził o własnych siłach.

Załogi pływające na "Janosiku" zgodnie podkreślały dzielność morską jednostki oraz jej doskonałą zdolność manewrową, nawet podczas silnych sztormów. Według projektantów jacht miał być praktycznie niewywracalny. Liczne rejsy przy sile wiatru dochodzącej do 9 stopni w skali Beauforta zdawały się to potwierdzać. Jacht spełniał wszystkie wymogi bezpieczeństwa oraz dysponował zgodą na żeglugę po akwenach morskich bez żadnych ograniczeń.

Na początku września 1975 roku "Janosik" kończył przygotowania do kolejnego rejsu, w którym miał dotrzeć do portów w Norwegii i Szwecji. Sześcioosobową załogą (w skład której weszli Ewa Wiercińska, Małgorzata Modzelewska, Alfred Leśniak, Krzysztof Fuks, Włodzimierz PstrągowskiRyszard Wonka - wszyscy legitymujący się patentami morskimi od żeglarza po sternika morskiego) dowodził jachtowy kapitan żeglugi bałtyckiej Bogdan Polakiewicz. Był to doświadczony oficer, który przepłynął 22 837 mil morskich, odbył 26 podróży pełnomorskich, z czego 25 w roli kapitana. Planowany powrót po Gdyni przewidziano najpóźniej na dzień 10 października 1975 roku.

6 września, o godz. 23.30 "Janosik" zrzucił ostatnią cumę i wypłynął w swój, jak się miało okazać, ostatni rejs.

Pierwszym norweskim portem, do którego zawinął polski jacht, było Kragerø. Załoga zwiedziła miasto, po czym udała się do Oslo. 15 września "Janosik" opuścił port i najprawdopodobniej skierował się do Kopenhagi. Ostatni raz jednostkę zaobserwowano w rejonie cieśniny Skagerrak, gdzie żeglowała przy silnej sztormowej pogodzie.

13 października, a więc trzy dni po ustalonej wcześniej dacie powrotu do Polski, Kapitanat Portu Gdynia próbował ustalić w Akademickim Klubie Morskim, czy ten ma jakieś informacje o aktualnym miejscu pobytu "Janosika". Gdy okazało się, że nie, poinformowano o tym Ośrodek Informacyjny Urzędu Morskiego w Gdyni.

O zaginięciu jednostki poinformowano służby ratownicze Danii, Szwecji, Norwegii, Anglii Finlandii i RFN oraz poproszono je o pomoc w poszukiwaniach.

Szybko udało się ustalić, iż jacht nie przebywał w porcie żadnego z wymienionych państw. Nikt też nie wiedział, co stało się z samą jednostką i jej załogą.

Zaczęły pojawiać się coraz to nowe hipotezy: a to, że załoga miała przewozić kontrabandę i została zlikwidowana przez innych przemytników, a to, że żeglarze zdecydowali się uciec na Zachód, a to, że jacht zatonął na skutek staranowania czy błędów załogi.

Pewien przełom odnotowano w  kwietniu 1977, półtora roku po zaginięciu jachtu. Norweskie władze poinformowały wtedy, iż kuter rybacki łowiący w okolicach Oslofiordu w swych sieciach znalazł koło ratunkowe, które pochodziło z "Janosika".

Wtedy stało się jasnym, iż jacht zatonął. Co jednak było przyczyna tragedii?

Jak to zwykle bywa w takich przypadkach sprawą zajęła się Izba Morska. Nie miała łatwego zadania, gdyż wobec braku jakichkolwiek świadków zdarzenia musiała opierać się wyłącznie na dostępnych dokumentach i opiniach biegłych.

Na samym początku z pewnym zdziwieniem odnotowano, że jednostka nie była wpisana do rejestru okrętowego, choć z racji odbywania rejsów międzynarodowych musiała taki wpis posiadać. Było to uchybienie, na które zwrócono uwagę armatorowi, ale które nie wpływało na stan samego jachtu. Jednoznacznie określono go jako sprawny techniczne i spełniający wymogi bezpiecznej żeglugi.

Ławnicy musieli również odpowiedzieć czy przyczyną zatonięcia mogła być awaria silnika (kapitan zgłaszał występujące usterki). Izba Morska podkreśliła jednak,iż inne jachty tego typu doskonale radziły sobie bez silnika w identycznych warunkach atmosferycznych, więc tę przyczynę utraty jednostki odrzucono.

Ostatecznie Izba Morska orzekła, że 16 września 1975 roku s/y "Janosik" zaginął wraz z całą załogą w cieśninie Skagerrak przy trudnej sztormowej pogodzie. Przyczyna zatonięcia po dziś dzień pozostaje nieznana.

Po tej decyzji niektóre rodziny zaginionych żeglarzy wniosły odwołanie. Jedną z podanych wątpliwości był całkowity brak chęci podjęcia prób poszukiwania i ewentualnego wydobycia wraku. Odwoławcza Izba Morska odrzuciła ten wniosek argumentując, iż w ówczesnym czasie nie dysponowano odpowiednimi środkami technicznymi, aby szukać wraku leżącego prawdopodobnie na głębokości ok. 100 metrów. Zagadką pozostawał również ewentualny obszar poszukiwań, gdyż odnalezione w sieciach koło pozwalało jedynie w przybliżonym stopniu określić miejsce ostatniego spoczynku "Janosika".

Pozostaje mieć nadzieję, że stale rozwijająca się technika już niebawem pozwoli nam na wyjaśnienie tej zagadki.

Czytaj także: Niewyjaśniona tragedia ostatniego rejsu s/y Bieszczady

Miejsca

Opinie (35) 1 zablokowana

  • znałam tą sprawe (1)

    znałam tą sprawę , bo wtedy gdy t o się zdarzyło chodziłam do szkoły w Gdyni-Orłowie , księgowości uczyła mnie Pani Modzelewska - mama jednej z uczestniczek tej wyprawy. Jak strasznie to przeżywała to trrrrudno opisać .
    Pomagałyśmy nawet rozwieszać ogłoszenia blisko plaż w Trójmieście z wizerunkiem "Janosika" i informacją o zaginięciu. Pani Modzelewska nie chciała dopuścić do siebie myśli ,że córka zginęła. Miałam ojca marynarza,który powiedział ,że duży statek nawet nie zauważył pewnie takiego "malucha"....... dziś sprawa przypomniana może pozwoli poszukiwania wznowić - technika poszła do przodu.

    • 2 1

    • Znam ta historię

      Ewa Wiercińska była mają koleżanką z lat szkoły podstawowej. Była jedynaczką. Jej ojciec też zginął tragicznie. Po zaginięciu jachtu mówiło się, że na trasie płynięcia jachtu były manewry wojskowe. Że albo duży statek lub okręt uderzył w jacht, lub zbłąkany pocisk (manewry wojskowe) trafił w jacht

      • 0 0

  • Jachty serii Taurus one ton class nie były wcale takie bezpieczne. (1)

    Po pierwsze jacht ważył około 5 do 6 ton.
    Zbudowany był z obłogów drewnianych klejonych na klej AG, który po kilku latach przy grubszej warstwie powoduje rozwarstwienia w konstrukcji, co w następstwie powodowało obrywanie się balastów i wywrotki masztem w dół. Czas takiego zdarzenia ogranicza szanse załogi będącej we wnętrzu. Załoga na pokładzie zostaje nakryta kadłubem wraz z relingami które bardzo utrudniają wydostanie się poza kadłub jeżeli mają na sobie środki wypornościowe i pasy bezpieczeństwa. W nocy traci się również możliwość określenia kierunku ucieczki. Po wywrotce koła ratunkowe nie wypłyną z koszy. Poza tym dobra praktyka morska uczyła aby w razie nadchodzącego sztormu wiązać wszystkie ruchome przedmioty z pokładu.
    Być może Janosik był pierwszym z tej serii z oberwanym balastem.
    Nie wiem czy jacht Polaris był kolejnym z oberwanym balastem, ale na pewno nie jedynym. Nie mam statystyk PRS i Izby Morskiej.
    Wiem natomiast, że Sarmata została wycofana po tych zdarzeniach.
    Bodaj tylko Andromeda jeszcze pływa.

    • 12 0

    • Powyżej jest bzdura napisana przez dbającego o anonimowość dyletanta...

      1. Spośród ca 41 jachtów typu Taurus sprawdzonych przez Izbę Morską w 1980 roku jedynie na dwóch nastąpiły powierzchniowe pęknięcia jednej (z pieciu...) warstw poszycia (Zalciju Karaliene, band. sowieckiej oraz polski jacht Barbórka).
      W żadnym z tych dwu przypadków nie nastąpił przeciek wody. Stocznia wymieniła wadliwy materiał zewnętrznej warstwy poszycia tych dwu jachtów. Awarie tłumaczono kiepską jakością materiału wykończeniowego (mającego głównie znaczenie estetyczne cienkiego obłogu mahoniowego).
      -------------------------
      2. ŻADEN z ca 50 wybudowanych w szczecińskiej "jachtówce" jachtów typu "Taurus" nie doznał nigdy "oberwania balastu i wywrotki masztem w dół".
      -------------------------
      3. Również wypadek jachtu Polaris nie ma nic wspólnego z "oberwanym balastem"... Aby się o tym przekonać wystarczy przeczytać orzeczenie Izby Morskiej w tej sprawie - to, orzeczenie, którego autor paszkwili powyżej - jak sam stwierdził - nie zna.
      -------------------------
      4. Jacht "Sarmata" przestał pływać w 1988, to jest w kilkanaście lat po zaginięciu Janosika i w osiem lat po wypadku Polarisa. Nie miało to najmniejszego związku z tymi wydarzeniami, po prostu armator nie miał pieniędzy na jego remont. Jacht Sarmata, po zmianie właściciela i remoncie rozpoczął ponownie pływania w 2012 roku.
      -------------------------
      5. Do dziś pływa kilkanaście z ca 50 wybudowanych w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku "Taurusów", głównie za granicą (kraje b. ZSRR, Niemcy i Francja).
      Z polskich Taurusów, poza Andromedą na pewno pływa jeszcze Zryw, w 2017 na sprzedaż był Karfi (pływający, w dobrym stanie), trwa remont jachtu Kalisja, zakończono remont ex. Gdańszczanina (ale chyba poszedł za granicę).
      -------------------------
      -------------------------

      Na koniec - uważam, że nawet pisząc o niewyjaśnionej tragedii, warto trzymać się faktów. Fakty nt. Janosika są np. w Orzeczeniu Izby Morskiej w Gdyni z dnia 28. 11.1980 r. - WMG T23/80 oraz w orzeczeniu Odwoławczej Izby Morskiej z dnia 30.07.1981 r - OIM 7/81.
      -------------------------
      A że znajdzie się czasem jakiś ignorant, który od faktów woli snuć oparte na łgarstwach teorie spiskowe? To przykre, ale cóż począć - są ludzie, ludziska i klamki od zakrystii...

      • 0 0

  • Kapitanem Jachtu byl Bogdan Polakiewicz a Ryszard Wonka byl I oficerem. Zaloge stanowili studenci ktorych nazwisk nie znam.Byl to Ryska pierwszy rejs po dlugim czasie gdyz notorycznie odmawiano mu klauzule na plywania morskie. Bogdan i Rysiek byli doswidczonymi zeglarzami. Cios byl dla nas w AKM a takze dla rodzin. Matka Bogdana Polakiewicz nigdy nie uwiezyla ze jej syn zginal. Sprawa zajmowal sie jacht klub a osobiscie juz niezyjacy przyjaciel Ryszarda Wonki inz. Zbyszek Rudnicki. Slyszalem od Zbyszka ze, wytralowano kolo Janosika ale jachtu i zalogi nigdy nie odnaleziono. Stiwerdzono ze jacht plynal w zasiegu akwenu manewrow NATO i zanotowano jego obecnosc.

    • 1 0

  • Ryszard Wonka a nie Ryszard Wolnara

    • 0 0

  • Janosik

    Dlaczego nikt nie wspomni że w tym czasie na morzu północnym odbywały się manewry

    • 0 0

  • do sprawy jachtu JANOSIK (3)

    na jachcie nie było Ryszarda Wolnara tylko był Ryszard Wonka

    • 9 1

    • ciekawe (1)

      w treści dokumentów jakie można znaleźć w AKM jest jednak wyraźnie zapisane "Ryszard Wolnara".

      • 1 2

      • to nie ma ów RW żadengo kolegi, znakomego, czy rodziny,

        którzy mogliby tu coś wyjaśnić? A mówią, że człowiek trwa tak długo, póki trwa o nim pamięć...

        • 0 0

    • tylko?

      co znaczy "tylko"? Aż!

      • 0 0

  • 15 września jacht opuścił ostatni znany port

    i dopiero po miesiącu zgłoszono zaginięcie? Dzisiaj to nie do pomyślenia, bo z komórek byłyby informacje codziennie.

    • 1 0

  • Bardzo niejasne zaginięcie (4)

    Normalne jest, że po zatonięciu, zwłaszcza w wyniku zderzenia, na powierzchni znajduje się sporo części, kamizelki, koła ratunkowe, tratwy, elementy wyposażenia czy wreszcie ciała załogi.

    Po Janosiku zostało tylko koło ratunkowe.

    Być może doszło do zderzenia z jednostką która chciała ukryć swoją obecność - w tamtym czasie sporo się mówiło np. o radzieckich łodziach podwodnych operujących w tamtych okolicach.

    Po zderzeniu załoga mogła wyzbierać pływające części tak żeby nie wzbudzać podejrzeń i uciec.

    • 22 6

    • Człowieku, co ty za brednie wypisujesz??? (1)

      Obcy okręt podwodny miałby się wynurzyć żeby zbierać deski po jakimś staranowanym przez siebie jachciku??? Po co?? Żeby właśnie w ten sposób ujawnić swoją obecność? Poszedł pod wodę i tyle go widzieli, nie wiadomo nawet, czy mu farbę zdarło.

      • 8 1

      • gdyby okręt podwodny staranował i połynął dalej, to o tym wiedziałoby tylko parę osób

        i to niezupełnie dokładnie, natomiast po wynurzeniu i po wyłowieniu śladów, o katastrofie wiedziałoby kilkadziesiąt osób i z czasem któraś by parę puściła.

        • 0 0

    • słuszna kolejna teoria spiskowa

      jak zwykle w takich sytuacjach

      • 0 1

    • To Murgrabia z Hrabią...

      • 1 0

  • studiowałem w Instytucie Okrętowym PG z Krzysiem Fuksem

    Rejs - wakacje III/IV rok studiów. Krzysiu - przystojniak z długimi włosami i zarostem. Gdyby jacht miał boję na długiej zwiniętej lince, to łatwo byłoby go zlokalizować.

    • 0 0

  • pOTWIERDZAM (2)

    Rzeczywiscie na jahcie zginął Ryszarr Wonka

    • 0 0

    • (1)

      "jachcie"? zalecamy słowik ortograficzny :)

      • 0 1

      • słowik?

        ja za to zalecam wronę ortograficzną

        • 1 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwsza regularna linia pasażerska łączyła Gdynię z...

 

Najczęściej czytane