• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niefrasobliwi oficerowie pod biało-czerwoną banderą

Michał Lipka
17 września 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Karty historii polskiej floty zapisane są bohaterskimi czynami wielu marynarzy i oficerów. Ale bywało także, że nawet ci ostatni - wszechstronnie wykształceni i doświadczeni - tracili zimną krew i podejmowali decyzje, mówiąc delikatnie, niezrozumiałe...



Gdy w 1921 r. Związek Radziecki zajął tereny należące do Gruzji, 21-letni wówczas Wiktor Łomidze postanowił udać się do Polski. Po przejściu unitarnego szkolenia w Szkole Podchorążych Piechoty, Łomidze doszedł jednak do wniosku, że ciągnie go do morza, dlatego też ostatecznie trafił do Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej w Toruniu.

Po jej ukończeniu pełnił różne funkcje m.in. zastępcy dowódcy na OORP "Warszawa" i "Rybitwa". W roku 1925 został oficerem flagowym dowódcy Floty, gdzie poznał Jerzego Świrskiego, wtedy komandora. Później pełnił funkcje zastępcy dowódcy m. in. na OORP "Ślązak" i "Iskra" oraz dowódcy m.i n. na OORP "Pomorzanin", "Kujawiak" (w niektórych wspomnieniach możemy natrafić na zapiski, iż Łomidze niezbyt dobrze znał się na manewrowaniu, gdyż "Kujawiak" uznawany był za jeden z najbardziej poobijanych okrętów polskiej floty) oraz "Bałtyk". Ostatecznie, w przededniu wojny, kapitana Łomidze mianowano zastępcą dowódcy ORP "Gryf".

Gdy wybuchła wojna polskie dowództwo postanowiło wykonać operację "Rurka", która zakładała zaminowanie wód Zatoki Gdańskiej. Podczas jej wykonywania doszło do pierwszej dużej bitwy morsko-powietrznej w historii II wojny światowej. Polskie okręty niestety, mimo desperackiej obrony odniosły liczne uszkodzenia i straty w ludziach. Na ORP "Gryf" poległ m.in. dowódca, kmdr Stefan Kwiatkowski.

Wtedy jego obowiązki przejął właśnie zastępca kpt mar. Wiktor Łomidze, którego pierwszym rozkazem było polecenie... wyrzucenia nieuzbrojonych min za burtę. Jak podtrzymywał potem, w czasie wyjaśniania tej decyzji, bał się, iż podczas kolejnego ataku, "Gryf" skazany byłby na zagładę, gdyby trafiła w niego bomba. Trudno uwierzyć w te słowa, biorąc pod uwagę, iż załoga szybko uporała się z uszkodzeniami a sam okręt był w gotowości bojowej.

Łomidze popełnił jeszcze jeden błąd - o swej decyzji nie poinformował Dowództwa Floty, ani towarzyszącego mu niszczyciela ORP "Wicher", który udając się w rejon zabezpieczenia akcji stracił kilka dogodnych okazji do zadania strat nieprzyjacielowi. Dziś w świetle faktów możemy stwierdzić, że kapitan Łomidze chyba zbyt przesadnie dbał o dobro okrętu, a w domyśle swoje własne i że zabrakło mu ducha bojowego... Po powrocie do portu został zdjęty z dowództwa ORP "Gryf" i już nigdy nie miał dowodzić okrętem.

Tuż przed kampanią wrześniową daleko idącą krótkowzrocznością wykazał się dowódca Dywizjonu Okrętów Podwodnych kmdr Aleksander Mohuczy. Gdy stało się jasne, iż wybuch wojny jest kwestią czasu, każdy z okrętów podwodnych pobrał komplet części zamiennych oraz dodatkowe pieniądze mające na celu zabezpieczenie samej jednostki i marynarzy poza granicami kraju.

Komandor Mohuczy wydał jednak rozkaz, aby podwodniacy oddali wszystkie części zamienne do bazy w Helu - w jego planach miała tam być baza techniczna naszej floty podwodnej, w której można by dokonywać wszystkich napraw. Decyzja ta była niezrozumiała i chyba nieprzemyślana gdyż pozbawiała okręty podwodne wykonywania napraw we własnym zakresie co też przekładało się na ich walory bojowe. Powrót do bazy głównej, tak jak zakładał komandor Mohuczy, z kolei był niezwykle ryzykowny z racji licznych sił przeciwpodwodnych nieprzyjaciela. I tak, gdy polskie okręty przybyły na Zachód, pierwszą rzeczą o jaką musieli zatroszczyć się dowódcy było zdobycie niezbędnych części zamiennych...

Pełniący obowiązki dowódcy niszczyciela ORP "Błyskawica" kmdr ppor Jerzy Umecki także ma nietrafne decyzje na swoim koncie. Należy tu zaznaczyć, iż przed objęciem dowództwa "Błyskawicy" Umecki dowodził wyłącznie małymi jednostkami (kanonierkami) i żaglowcem szkolnym ORP "Iskra". Gdy komandor dowiedział się o niepewnej stateczności okrętu zaczął... wykonywać zwroty komisyjne, chcąc mieć zabezpieczenie na wypadek przewrócenia się jednostki. Innym razem oficerowie nie mogli zrozumieć dlaczego po otrzymaniu meldunku o wykryciu nieprzyjacielskiego peryskopu dowódca zamiast od razu wydać rozkaz do ataku musiał sam, naocznie stwierdzić czy wykryty obiekt naprawdę jest peryskopem!

Takich "kwiatków" niestety można jeszcze mnożyć. Kolejnymi przykładami było odwołanie szalup, jakie pośpieszyły na pomoc zatopionemu statkowi (na szczęście dla rozbitków udało się sprawnie przeprowadzić akcję ratowniczą) czy też odejście od kontrolowanego statku na znaczną odległość, co umotywowane obawą przewrócenia się okrętu podczas bliskiego manewrowania dwóch jednostek.

Oficerowie w końcu nie wytrzymali niezrozumiałych poleceń komandora i złożyli odpowiedni meldunek do admirała Świrskiego. W jego konsekwencji zdjęto z pokładu komandora Umeckiego dodatkowo stawiając go przed sądem wojennym m.in. za szerzenie defetyzmu wśród załogi. Wyrokiem sądu kmdr Umecki skazany został na pobyt w twierdzy (wyrok zawieszono do końca wojny) a dodatkowo rozkazem z 27 marca 1940 roku pozbawiano go możliwości zaokrętowania.

W historii zapisali się również oficerowie, którzy podczas niefrasobliwej nawigacji mieli kolizje z innymi jednostkami (jak komandor Antoni Doroszkowski, dowódca ORP "Garland". W tym przypadku zakończyła się również kariera morska tego oficera, gdyż do końca wojny pełnił wyłącznie funkcje na lądzie) czy też osadzali swe jednostki na mieliźnie (jak porucznik Ludwik Antoszewski, dowódca jednego ze ścigaczy) ale na szczęście były to wypadki incydentalne.

Opinie (30) ponad 10 zablokowanych

  • Na Boga!!! Doktorancie...

    Każdy średnio zaawansowany pasjonat marynistyki zna te historie z lektur Pertka, Kosiarza, Borowiaka. Wykaż się Pan choć odrobiną oryginalności i intelektualnego wysiłku i opisz nam coś, co sam odkryłeś. Pogadaj może z prl-owskimi matrosami, poszperaj w archiwach, a i Tobie i nam to lepiej zrobi. Proponuję choćby analizę działań helskich ścigaczy w stanie wojennym - różne kwiatki by Pan znalazł, gwarantuję. Kolizje po pijaku też tam bywały - i to oficerków, co potem kariery porobili. Do roboty chłopie!

    • 11 0

  • Niefrasobliwy doktorant Uniwersytetu Gdańskiego- Artykuły o niczym

    Kolejny artykuł Pana Lipka i kolejny raz zastanawiam się nad tym, jak człowiek popełniający takie błędy mógł zostać doktorantem UG. Jako "badacz historii polskiej Marynarki Wojennej" opisuje Pan sytuacje i ludzi o których czytał Pan w kilku opracowaniach, nie mając pojęcia o okolicznościach w jakich podejmowali oni swoje "niefrasobliwe" decyzje. Jako doktorant i badacz powinien też pan wiedzieć, że na fotografii dołączonej do artykułu widnieje okręt typu "Wilk", który brał faktycznie udział w kampanii wrześniowej a nie "Dzik", który to trafił do MW dopiero w roku 1942 i był okrętem typu "U"

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestie. Treść została poprawiona.

    • 20 0

  • Panie doktorant - siedzi pan i pierdzi w stołek wypisująć pierdoły. (1)

    Trochę oliwy do doktoranckiej głowy i wtedy może rozsądniejsze spojrzenie.
    Wojsko , Marynarka Wojenna kieruje się swoimi zasadami. Jako cywilom jest to trudne do ocenienia i w większości ludzi wojskowych określa się .... .
    Należy sobie uzmysłowić gdzie i od kogo wtedy uczono się "rzemiosła" morskiego. Ileż to lat Polska nie miała dostępu do morza. Co najwyżej Kaszub na łodce wypływał po śledzie. Statki wcześniejszej Marynarki Wojennej pływały po rzekach i szuwarach !!!!. Zakup tak nowoczesnego sprzętu i jego obsługa była wielkim wezwaniem. Obok dwie potęgi morskie nie wpływały pozytywnie na działania. Tylko ćwok co nic nie robi nie popełnia błędów. Będąc na przeszkoleniu w MW - jeszcze za komuny - polityczny oficer krytykował przedwojenną MW. Za odpowiedz ,że 17 września 39 Związek Radziecki napadł na Polskę słuchaczowi Szkoły Morskiej zagrożono wykonywaniu zawodu i pracy PLO , choć miał już oficerski dyplom.
    Panie doktorek - napisz , ilu ludzi jeszcze cierpiało po wojnie za fakty historycznie czy przekonania a nie pisać dyrdymały. Panu też pewnie nie podoba się IPN czy lekcje historii w szkole. Bo Polacy są łatwiejsi do manipulowania , gdy nie znają swojej historii. A może ma pan coś do ukrycia , pisze na czyjeś zlecenie czy presją ?

    • 22 10

    • Minus za "statki Marynarki Wojennej".

      Ogarnij się i nie pisz tych "pierdół", tym bardziej nie na temat.

      • 5 0

  • Źródło: "Plamy na banderze" Borowiak (1)

    • 21 0

    • I jeden i drugi zbiera baty

      na FOWie :)

      • 6 1

  • Błąd ????

    Pod zdjęciem okrętu podwodnego powinno być "okręty typu WILK" a nie DZIK.

    • 13 2

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Ulica Sopotu, która po 1945 r. nazywana była al. Stalina i 20 Października, to dzisiaj:

 

Najczęściej czytane