• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na "Zjawach" dookoła świata. Wielka wyprawa Władysława Wagnera

Michał Lipka
4 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Władysław Wagner (pośrodku) i jego australijscy przyjaciele David Walsh (z lewej) i Bernard Plowright. Zdjęcie wykonane latem 1939 roku w Southampton. Władysław Wagner (pośrodku) i jego australijscy przyjaciele David Walsh (z lewej) i Bernard Plowright. Zdjęcie wykonane latem 1939 roku w Southampton.

Takich postaci jak Krzysztof Baranowski, Leonid Teliga czy Mateusz Kusznierewicz nie trzeba nikomu przedstawiać. Na tym tle postać Władysława Wagnera wydaje się anonimowa, choć osiągnięciami żeglarskimi nie ustępuje im ani na jotę. Był pierwszym Polakiem, który opłynął świat pod żaglami, a na bazie jego wspomnień mógłby powstać doskonały film przygodowy.



Władysław Wagner urodził się 17 września 1912 roku nieopodal Radomia. Początkowo nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek zwiąże swą przyszłość z morzem, ale to zmieniło się w 1927 roku, kiedy jego rodzina przeniosła się do Gdyni. Tu, po pierwszej wycieczce na plażę i ujrzeniu morza, młody Wagner już wiedział co chce robić w życiu - pływać. Szybko zapisał się do wodnej drużyny harcerskiej i zaczął uczęszczać na kursy żeglarskie.

W 1931 roku, podczas jednego z nadmorskich spacerów, przypadkiem odkrył zagrzebany w piasku wrak łodzi rybackiej. Wraz ze kolegą, Rudolfem Korniowskim, postanowił wyremontować jednostkę i wyruszyć nią w rejs dookoła świata. Praca szła szybko i dawna łódź rybacka stała się niewielkim jachtem, któremu młodzi żeglarze nadali nazwę "Zjawa".

Nie wtajemniczając nikogo w swe plany, pożegnali się z rodzinami, mówiąc im, że wypływają w wakacyjny rejs po Bałtyku. Szybko jednak okazało się, że jednostka ma problemy z bałtycką falą, co zwiastowało jeszcze większe kłopoty po opuszczeniu tego akwenu. Wagner i Korniowski wrócili więc do Gdyni.

Myliłby się jednak ten, kto by pomyślał, że odłożyli w czasie swoje plany. Po powrocie do portu młodzi żeglarze postanowili po prostu... ukraść większy jacht, który umożliwiłby im odbycie wymarzonej podróży. (Aktualizacja: o tym, że to jednak nie była kradzież, piszemy w artykule Dopisek do historii Władysława Wagnera. Ich wybór padł na jednostkę należącą do harcerzy. Jednak i ten rejs został dość szybko przerwany, tym razem jednak przez niemiecką straż graniczną.

Dokument Władysława Wagnera wydany mu w Londynie. Dokument Władysława Wagnera wydany mu w Londynie.
Szczęście jednak uśmiechnęło się do młodych żeglarzy i po krótkich wyjaśnieniach udało im się wyruszyć w dalszy rejs (co prawda władze harcerskie były nieco zaskoczone, że ich jacht bez ich wiedzy opuścił port, ale po ponownym zapewnieniu, że chodzi tylko o bałtycki rejs wydały na to zgodę). Wagner i Korniowski w tym czasie zdążyli już nazwać "zdobyczny" jacht nie inaczej niż oczywiście "Zjawa". Na pokładzie nie było ani silnika, ani akumulatorów, a posiadane wyposażenie nawigacyjne (dwie mapy, książki nawigacyjne i jeden kompas) trudno było nazwać wystarczającym. Rezolutny Wagner w jednym ze szwedzkich portów nabył m. in. dokładniejszy kompas jachtowy.

Podczas dalszego rejsu żeglarze spotkali polski statek "Tczew", który oprócz pozdrowień przekazał im nieco prowiantu. Na swej drodze zawinęli m. in. do portów w Danii i Francji, a po czterech miesiącach żeglugi dotarli do portu Santander w Hiszpanii. W Lizbonie na pokład "Zjawy" wszedł Olaf Frydson, pracownik polskiego konsulatu, który dołączył do załogi.

Ponieważ ich fundusze były już na wyczerpaniu, Wagner postanowił nawiązać współpracę z jednym z polskich krajowych tygodników, w którym planował drukować swoją relację z podróży dookoła świata. Dzięki lekturze pierwszego materiału, zarówno rodziny żeglarzy jak i właściciele jachtu zorientowali się o skali przedsięwzięcia.

Przepłynięte mile morskie nie pozostały bez wpływu na stan techniczny jachtu. Żagle zostały uszkodzone, a w kadłubie pojawiło się coraz więcej przecieków. W Casablance, nim ruszono w dalszą drogę przez Atlantyk, przeprowadzono więc prowizoryczne naprawy.

W czerwcu 1933 "Zjawa" dopłynęła do brazylijskiego portu Belem. Tam pech znowu dał o sobie znać - na poważną chorobę zapadł Korniowski, który musiał opuścić pokład (gdy szczęśliwie wyzdrowiał pozostał już na stałe w Brazylii, gdzie z czasem się ożenił). Pozostała dwójka postanowiła kontynuować rejs samotnie.

Stan jachtu coraz bardziej się pogarszał. Gdy 3 grudnia 1933 r. żeglarze zacumowali przy Kanale Panamskim było już jasne, że bez gruntownego remontu jacht nie popłynie dalej. Obaj zapaleńcy postanowili więc go... sprzedać.

Dave Walsh, Władysław Wagner i Bernard Plowright na jachcie Zjawa III. Dave Walsh, Władysław Wagner i Bernard Plowright na jachcie Zjawa III.
Wagner nie zamierzał jednak zrezygnować ze swoich planów. Już wcześniej upatrzył sobie niewykończoną jeszcze żaglówkę. Postanowił ją kupić, tyle tylko, że nie miał na to pieniędzy. Wtedy postanowił napisać książkę, za honoraria z której chciał kupić łódź. Takim oto sposobem na rynku wydawniczym pojawiła się pozycja "Podług słońca i gwiazd", a żeby tego było mało ZHP zobowiązał się do patronatu nad dalszą częścią wyprawy.

W tym samym czasie do portu zawinął żaglowiec "Dar Pomorza", którego załoga nie dość że pomogła dokończyć budowę jachtu i przekazała żeglarzom mapy, to jeszcze żaglowiec wziął na hol kolejną już "Zjawę" (Wagner inaczej nie chciał nazywać swoich jednostek) i przeholował ją przez Kanał Panamski.

W tym czasie Władysławowi Wagnerowi towarzyszył już Józef Pawica. Z Panamy wypłynęli w lutym, na Fidżi dotarli w lipcu. Jacht znowu wymagał naprawy - podczas rejsu jego poszycie zaatakowały małże żywiące się drewnem.

Gdy z pokładu zszedł Pawica, Wagner znowu zostaje sam. Na sześć miesięcy porzucił rolę żeglarza i zatrudnił się w stoczni, pisząc równocześnie kolejną książkę pod tytułem "Pokusa horyzontu". Wykorzystując łut szczęścia udało mu się dostać miejsce na jednym ze statków płynących do Sydney, gdzie przygarnęła go miejscowa Polonia, znająca już jego przygody.

Mimo jej ogromnego wsparcia nie udało się Wagnerowi znaleźć odpowiedniego dla siebie jachtu, dlatego udał się do Ekwadoru, gdzie w pocie czoła zbudował nową jednostkę, którą sam zaprojektował.

Tym razem był to jacht mający przeszło 15 metrów długości i - po raz pierwszy - odpowiednie wyposażenie nawigacyjne. Wraz z poznanym podczas budowy byłym żołnierzem Generała Hallera Władysławem Kondratowiczem odbyli kilka rejsów sprawdzających jednostkę po czym wrócili do Australii, skąd Wagner postanowił kontynuować wyprawę.

Władysław zostawił Australię za rufą w lipcu 1938 r., na pokładzie mając dwóch australijskich skautów - załogantów. Dzięki pomocy i wstawiennictwu polskich dyplomatów, Wagner uzyskał zgodę na przepłynięcie Kanału Sueskiego pod żaglami. W tym czasie można go już było tytułować kapitanem, gdyż nieco wcześniej otrzymał patent nadany mu przez Polski Związek Żeglarski.

W kolejnych portach, do których zawijał w drodze powrotnej do Polski, coraz częściej było słychać o zbliżającej się wojnie. Gdy 2 września 1939 r. zawinął do Great Yarmouth wiedział już, że po siedmioletnim rejsie do kraju już nie wróci.

Władysław Wagner podczas wojny służył we flocie wojennej. Jego dalsze losy to kariera rybaka i szefa stoczni. Do ojczyzny nigdy już nie powrócił, a w jego historii jedną z najważniejszych dat jest na pewno 7 lipca 1939 roku kiedy to w swym rejsie zamknął okrąg ziemi. Zmarł 15 września 1992 roku na Florydzie.

Harcerze nigdy o nim nie zapomnieli. W rocznicę jego śmierci, 15 września 2012 r., młodzi żeglarze z Centrum Wychowania Morskiego ZHP symbolicznie dokończyli jego rejs wychodząc w morze z Great Yarmouth i dopływając do Gdyni na jachcie, który nie mógł oczywiście nazywać się inaczej niż "Zjawa". Gdańsk uhonorował wytrwałego żeglarza, przyznając mu pośmiertnie w 2013 roku nagrodę Conrada, a Gdynia umieściła go w swojej alei sław żeglarstwa.

Powrót harcerskiego jachtu Zjawa IV z ostatniego etapu rejsu "Podług Słońca i Gwiazd", poświęconego pamięci  Władysława Wagnera. Powrót harcerskiego jachtu Zjawa IV z ostatniego etapu rejsu "Podług Słońca i Gwiazd", poświęconego pamięci  Władysława Wagnera.

Opinie (32)

  • Historia jest tylko jedna....

    ARTYKUŁ UBLIŻA WŁADYSŁAWOWI, KTÓRY NIE UKRADŁ ŻADNEJ ŁAJBY- Zapraszam do Muzeum Morskiego w celu zapoznania się z PRAWDZIWĄ HISTORIĄ TEGO REJSU....

    • 6 1

  • Autor za młody by znać fakty

    żadna kradzież jachtu nie miała nigdy miejsca, najlepszym dowodem na to są zdjęcia jachtu Zjawa (szyna kolejowa przyczepiona do kilu- służąca jako balast). Czemu ma służyć szykanowanie Polskiego Bohatera?....

    • 6 1

  • Wielcy ludzie

    Powinnismy brac przykład i wyjezdzac ,poznawac , odkrywac

    • 4 0

  • Dlaczego Autor pisze o kradzieży 'Zjawy' ?!

    To zwyczajne publiczne szykanowanie- w Polsce karane. Historia udowodniła, że jacht Władysława Wagnera nie był skradzionym jachtem Harcerzy !

    • 4 1

  • Jacht Wagnera był INNY od jachtu Harcerzy (były oficjalnie przeprosiny)

    Polecam lekturę Pani A. Rybczyńskiej- prawdziwa historia W. Wagnera....a nie promowanie swojego nazwiska ... i przedstawianie Wagnera jako złodzieja...WSTYD

    • 4 1

  • A co to, autorowi rozum odebrało ? A może to inwalida ... umysłowy ?

    A za co bierzemy pieniądze ? Nie róbcie z Władka złodzieja jachtu! Co za Lipa!

    • 4 1

  • Na "Zjawach" dookoła świata. Wielka wyprawa Władysława Wagnera

    Panie Michale, jako redaktorowi artykułu dziękuję za przypomnienie sylwetki wielkiego żeglarza, naszego Rodaka. Jako historykowi,składam wyrazy żalu że nie spełnia Pan podstawowych kryteriów badacza źródeł, a opiera się jedynie na oszczerczych publikacjach skąd inąd pochodzących z lat 670 dwudziestego wieku (rejs odbył się w roku 1932, a oszczerstwa na temat pojawiły się z niskich pobudek autorów (P. Micński i inni) opartych na domniemaniach. Nadmieniam, iż jestem w posiadaniu jednego z istotnych dokumentów w tej sprawie. A radzę kontaktować się nie tylko z postkomuną.Żyją jeszcze osoby ponadto mające bezpośredni kontakt z dokumentami oraz samym Bohaterem. Umarłych się nie kopie. Radzę zgłębić pracę badawczą. Artykuł oceniam jako mierny, niestety. A jest Pan młodym człowiekiem i myślę, że szansą dla Pana jest zaistnieć jako badacz obiektywny w sprawie
    Pozdrawiam
    Barbara

    • 3 1

  • Na "Zjawach"....

    Oczywiście zaistniał błąd w opinii w treści dot. lat ...Chodzi oczywiście o lata 60 ubiegłego wieku. A poza tym kto to przespał tyle lat, aby wyegzekwować prawdę o rejsie?...

    • 2 0

  • Prawda

    Do Autora.
    Szanowny Panie. Nie godzi się Panu jako historykowi pisać takich oszczerstw pod adresem Kpt. Wagnera. Powiela Pan oszczerstwa komunistycznych funkcjonariuszy. Osobiście znałem Kpt. Wagnera i spotkałem się z nim 4-krotnie w Winter Park na Florydzie w latach 1990-92. Byłem ostatnim Polakiem, który odwiedził go przed śmiercią (15 września 1992). Miałem z nim ponad dwugodzinną rozmowę w cztery oczy na początku 1992 roku. I powtarzam - powiela Pan kłamstwa niechętnej Mu komunistycznej propagandy. Jako historyk powinien sobie Pan zadać więcej trudu lub nie pisać takich głupot i oszczerstw.
    Andrzej W. Piotrowski
    Karaibska Republika Żeglarska, Chicago

    • 1 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym wieku miał miejsce tzw. "złoty okres" Gdańska?

 

Najczęściej czytane