• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Medycyna, zdrowie i choroby w dawnym Gdańsku

Piotr Rowicki
15 grudnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Rycina Samuela Donneta upamiętniająca zarazę w Gdańsku w 1709 roku. Rycina Samuela Donneta upamiętniająca zarazę w Gdańsku w 1709 roku.
Taki strój miał chronić, przede wszystkim lekarzy, w czasie zarazy. Rycina z połowy XVII wieku. Taki strój miał chronić, przede wszystkim lekarzy, w czasie zarazy. Rycina z połowy XVII wieku.
Narzędzia chirurgiczne z epoki. Narzędzia chirurgiczne z epoki.
Opis teorii krążenia krwi opracowanej przez Williama Harveya. Grawiura z pierwszej połowy XVII wieku. Opis teorii krążenia krwi opracowanej przez Williama Harveya. Grawiura z pierwszej połowy XVII wieku.
XVII-wieczni naukowcy dość dobrze znali już anatomię człowieka. XVII-wieczni naukowcy dość dobrze znali już anatomię człowieka.

Co robił gdańszczanin w roku 1620, gdy nieszczęśliwie upadł i zwichnął rękę? Szedł do kata.



Tyle, że nie na obcięcie ręki, ale na jej nastawienie. Bo kat, w chwilach wolnych od egzekucji, udzielał porad medycznych, podobnie jak golibroda czy łaziebnik.

Gdy nieszczęśnik ze zwichniętą kończyną miał tego dnia kolejnego pecha, mógł spotkać na ulicy jednego z wędrownych znachorów, który w swym przepastnym kuferku posiadał cudowne specyfiki na wszelkie choroby. Na wszelkie, czyli na żadną. W zasadzie byli to oszuści, ale przemawiali tak przekonująco, że grzechem było plastra, maści, syropu, nie kupić, bo czyż wiara nie czyni cudów?

Pomocy mógł udzielić chirurg, wystarczyło znaleźć dom, nad którego drzwiami umieszczony był specjalny znak - cztery talerze w dwóch rzędach. Chirurg był jednak kimś innym, niż dzisiaj. Nie miał skończonych studiów, a fachu uczył się - jak każdy rzemieślnik - u swego patrona. Po latach terminowania otwierał gabinet, w którym leczył rany, wrzody, wyrywał zęby, a także.... strzygł.

Gdyby jednak i chirurg nie pomógł, pacjent mógł pójść do normalnego lekarza, posiadacza dyplomu uniwersyteckiego i u niego szukać pomocy. Trzeba jednak pamiętać, że wykształconych lekarzy w początkach XVII wieku nie było zbyt wielu, za to ich usługi były drogie i nie wszyscy mogli sobie na nie pozwolić.

Śmiało można jednak uznać, że ówczesna opieka medyczna nie stała na wysokim poziomie i to nie tylko z winy lekarzy, znachorów i szarlatanów. W społeczeństwie, szczególnie tym uboższym i niewykształconym, ciągle aktualne było przekonanie, że choroba jest karą za grzechy. Jeśli więc próbowano już ją leczyć, to szukano pomocy u zamawiaczy, babek odczyniających i podobnych uzdrowicieli. "Leczono się" specyfikami złożonymi z utartej racicy łosia ubitego w okresie godów, popularne były żabie oczy, krowie łajno, różne zioła i często trujące jagody.

Władze Gdańska próbowały walczyć z różnymi medycznymi partaczami, jak na nich mówiono. Już w 1530 roku utworzono instytucję fizyka miejskiego, czyli opłacanego przez Radę Miasta lekarza, którego obowiązkiem było czuwanie nad całością spraw zdrowia w mieście. Fizyk, mając do dyspozycji kilku pomocników, kontrolował nie tylko lekarzy, chirurgów i aptekarzy, miał też za zadanie walkę z zarazami, które co kilkanaście lat dziesiątkowały miasto.

Tak naprawdę jeden fizyk miejski nie miał wpływu na to jak i czym leczył się przeciętny gdańszczanin.

Jeśli chodzi o prawdziwych lekarzy, to było ich zbyt mało. Sytuację miało poprawić otwarcie w 1584 roku katedry medycyny przy Gimnazjum Akademickim, a potem w 1636 założenie Collegium Medicum, pierwszej w mieście izby lekarskiej mającej dbać o poziom i rozwój lecznictwa.

Braki osobowe lekarze nadrabiali poziomem wykształcenia i umiejętnościami. W Gdańskim Gimnazjum słynne były wykłady z anatomii doktora Joachima Oelhava. Zasłynął on nie tylko prowadzeniem sekcji zwłok ludzkich, ale któregoś dnia zorganizował sensacyjną i budzącą wielkie zainteresowanie publiczną sekcję zwłok krokodyla.

Do uznanych sław medycznych z tamtego okresu zaliczał się też Daniel Becker (1594 - 1654), zwany pruskim Hipokratesem, lekarz nadworny Zygmunta III, profesor i rektor uniwersytetu w Królewcu. Wiele zasług dla rozwoju medycyny miała rodzina Schmidtów, a szczególnie Daniel Schmidt, zwany Fabriciusem i jego syn Jan.

Na stan zdrowia mieszkańców niewielki wpływ miała duża ilość aptek, prywatnych i miejskich. Farmacja dopiero raczkowała: leki sporządzano z ziół, wina, miodu, octu i wódki. Na dolegliwości bólowe polecano plaster zwany "łaską Bożą". Była to mieszanina ziół, żywicy sosnowej, kadzidła, terpentyny i wina.

Podobnie nikłe znaczenie miały dla zdrowotności szpitale, między innymi św. Ducha, św. Elżbiety, św. Jakuba na Nowym Mieście. Nie leczono w nich szczególnie trudnych przypadków, nie było też czegoś takiego jak pogotowie ratunkowe. Szpitale spełniały funkcję domów opieki dla ludzi starszych, samotnych i schorowanych. Były to instytucje raczej biedne i marzeniem każdego, nie tylko bogatego gdańszczanina, było chorować we własnym domu i przenigdy nie trafić do szpitala.

Niektórzy rzemieślnicy i czeladnicy organizowali we własnym zakresie tak zwane "izby chorych", opłacane z własnych składek, z opieką wynajętych kobiet, które dziś nazwalibyśmy pielęgniarkami.

Jeśli chodzi o trapiące miasto choroby, to Gdańsk nie odstawał od poziomu ówczesnej Europy. Poziomu - dodajmy - zatrważającego, z dzisiejszej perspektywy.

Bardzo duża śmiertelność niemowląt i kobiet rodzących, niski stopień higieny i wiedzy o niej. Do tego dochodziła zła dieta i to zarówno wśród biednych, jak i bogatych. Zamożni cierpieli na problemy gastryczne i niewydolność krążenia, spowodowane zbyt ciężkim i tłustym jedzeniem. Ubodzy mieli w zamian awitaminozę, szkorbut i anemię.

Jednym z największych zagrożeń dla zdrowia i życia ówczesnego były zarazy. Mimo prób zapobiegania im: stosowania kwarantanny dla towarów przypływających do miasta, wyznaczania specjalnych lekarzy do spraw zarazy, można powiedzieć, że medycyna, mimo że pod wieloma względami stojąca na wysokim poziomie, pod tym względem była po prostu bezradna.

Kronikarze ze skrupulatnością odnotowywali ofiary "morowego powietrza". Liczby były przerażające, każdorazowo miasto traciło od kilku do kilkunastu tysięcy mieszkańców. Podczas zarazy z roku 1602 zmarło osiemnaście tysięcy gdańszczan.

Czytaj także na podobny temat:
300 lat po dżumie w Gdańsku
Historia gdańskiej chirurgii

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Opinie (25) 6 zablokowanych

  • *

    Bardzo mnie zaciekawił ten artykuł, mam nadziej że bedzie ich w najblizszym czasie więcej. pzdr;)

    • 8 1

  • Może jakis nowy temat?

    Może jaki temat z wspołczesności ,
    np losy gdanskich niemców i polakow w literaturze wspolczesnej?

    • 3 1

  • Współczesna medycyna (2)

    nie odbiega od 16-to wiecza.Niedouczonych konowałów nie brakuje w NFZ

    • 12 1

    • (1)

      zanim zaczniesz wymagać od innych, zacznij wymagaj od siebie :)

      • 3 4

      • płacę wymagam

        • 2 1

  • Brakuje w Gdańsku Muzeum Medycyny i Farmacji

    • 6 0

  • marzenie kazdego ....

    cyt."marzeniem każdego, nie tylko bogatego gdańszczanina, było chorować we własnym domu i przenigdy nie trafić do szpitala"

    Aktualne do dzisiaj :)

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Który gdański kościół został nazwany Kościołem Solidarności?

 

Najczęściej czytane