• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Małżeńskie swary przy Rammbau Strasse

Paweł Pizuński
28 października 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 

Eugen Heinrich Stobbe spierał się z żoną od zawsze. Ich kłótnie zaczęły się już w chwili, gdy w czerwcu 1902 r., po wyjściu ostatniego gościa weselnego, zostali sami w niewielkim mieszkaniu przy Rammbau 7 (ul. Krosna zobacz na mapie Gdańska). Skończyły się dopiero, gdy pani Stobbe znalazła się na cmentarzu, a jej mąż w gdańskim domu poprawy.



Powód sprzeczek był w zasadzie jeden. Miał 16 lat, 160 cm wzrostu, rudawe włosy, twarz pociągłą z zaczątkami zarostu i był synem pani Stobbe z pierwszego małżeństwa. Jej nowemu mężowi od początku działał na nerwy. Ponoć wracał do domu pijany i przeszkadzał mu w śnie. Stobbe skarżył się na to żonie, ona jednak nie dość, że broniła syna, to jeszcze twierdziła, że mąż się czepia.

Z początku spory miały przebieg w miarę łagodny. On warknął, ona odburknęła, on podniósł głos, ona krzyknęła, albo - jak mówił - wrzasnęła, po czym oboje krzyczeli na siebie z godzinę, by pogodzić się pod wieczór.

Tak było przez 7 lat, lecz to, co zaszło 29 czerwca 1909 r. nie było sprzeczką. To było już prawdziwa wojna domowa. Gdy Stobbe doskoczył z wymówkami do syna swej żony, ona stanęła w jego obronie.

- Nicponiu! - krzyknęła. - W domu lub knajpie cały czas siedzisz, a chłopaka się czepiasz... Do pracy jakiejś byś się wziął.
- Ty mów to jemu, nie mnie - odpowiedział. - Wypominać mi tu będzie, hetera.
- Tylko nie hetera, nierobie! - stanęła w progu kuchni z wielką ścierą w ręce.

Stobbe też wstał. Stanął w rozkroku obok krzesła, a minę miał groźną. Oboje zaczęli krzyczeć, potem wyzwali się od najgorszych. W końcu doszło do rękoczynów. Ona uderzyła go w twarz, on oddał jej pięścią, syn stanął w obronie matki i spokój się skończył. Stobbe dobył noża i natarł na przybranego syna z takim impetem, że ten w samych tylko kalesonach uciekać musiał z mieszkania.

Jeszcze tego samego dnia pani Stobbe wyprowadziła się z mieszkania przy Rammbau 7, wcześniej jednak zamknęła je na cztery spusty i zabrała z sobą klucze. Stobbe pozostał w środku sam, bez kluczy i bez pieniędzy.

* * *

Wszystko było w miarę dobrze, gdy Stobbe wychodził z mieszkania. Znajdowało się ono na parterze, wystarczyło więc otworzyć okno, usiąść na parapecie i ostrożnie opuścić się w dół po rynnie. Gorzej, gdy wracał do mieszkania. Ponieważ odbywało się to zwykle późno w nocy, a Stobbe rzadko kiedy o tej porze był trzeźwy.

Bywało, że utrudzony wspinaczką Stobbe zasypiał na dole, na zmieszanym z ptasimi i kocimi nieczystościami piasku podwórza. Budził się rano z wielkim bólem głowy, po czym wstawał zły jak diabli, wysyłając żonę, powód swych nieszczęść, do diabła.

Tymczasem pani Stobbe dowiedziała się, że z mieszkania znikają należące do niej i do syna przedmioty. Pod nieobecność męża weszła do mieszkania i zabrała się za pakowanie. Wychodząc spotkała sąsiadkę, panią Strehl, która zaprosiła ją do swego mieszkania na babskie pogaduszki. Usiadły w kuchni i popijając herbatę, rozmawiały głównie o powrocie pani Stobbe do męża. Tymczasem Stobbemu właśnie kończyły się pieniądze. W chwili, gdy uznał, że trzeba będzie wrócić do domu, by spieniężyć kolejną rzecz wyniesioną z mieszkania, jego żona wracała od sąsiadki. Spotkanie skłóconych małżonków było nieuniknione.

* * *

Na panią Strehl Stobbe natknął się w chwili, gdy wchodził do bramy kamienicy, w której mieszkał.
- Może byście się jednak z żoną pogodzili - nie wiadomo, czy pytała, czy raczej podpowiadała pani Strehl. - Biedaczka jest taka nieszczęśliwa...
- Ona niecz... nieszczęśliwa? - Stobbe wybełkotał z oburzeniem - To ja jest niesz... nieszczęśliwy. Klucze za... zabrała i se poszła.
- A co pan sobie wyobraża? - Strehl spojrzała na niego groźnie - Najpierw na nią krzyczy i obraża, a później się dziwi, że żona z domu uciekła...
- Ja jej z domu nie wy... wyrzuciłem...
- To niech pan ją teraz przyjmie i dba o nią, bo to skarb - tupnęła nogą i spojrzała na niego z przyganą, ale Stobbe myślami był już gdzieś indziej.
- Tego to ja nie zaznałem, ale coś z tym zrobić muszę... - odrzekł z dziwnym wyrazem twarzy i odszedł mrucząc coś pod nosem.

Pani Stehl wzięła to za dobrą monetę. Uznała, że jej misja pogodzenia małżonków ma wszelkie szanse zakończyć się sukcesem i z tym przekonaniem wróciła do swojego mieszkania. Niewiele czasu minęło, gdy na dole usłyszała jakieś hałasy, a później stłumiony krzyk pani Stobbe.

- Geniu kochany! Tylko mnie nic nie rób! Geniu...! - zdołała dosłyszeć, po czym dobiegło ją z parteru najpierw trzaskanie drzwi, a później odgłos czyichś kroków na schodach.

Chwilę później pani Stobbe wpadła do jej mieszkania, a za nią mąż, rozjuszony jak buhaj. Zanim pani Stehl zdążyła cokolwiek powiedzieć, Stobbe wyciągnął nóż i zaczął zadawać ciosy. Jak w pijackim amoku uderzał raz za razem i przestał dopiero, gdy żona, cała zakrwawiona, runęła na podłogę.

- Coś ty zrobił draniu! - krzyknęła Stehl, lecz on nie słuchał. Wyszedł na schody.
- Tak, stara k... Teraz przez ciebie wpakują mnie do Zuchthausu! - krzyknął i zszedł na dół. Odszedł ulicą, porządnie się zataczając.

* * *

Stobbe przez trzy dni włóczył się po mieście, aż w końcu żandarmi zatrzymali go na Haumarkt (dziś to Targ Sienny zobacz na mapie Gdańska). W tym czasie jego żona jeszcze żyła, ale jej stan był ciężki. Zmarła 7 lipca w lazarecie, lecz Stobbe w żaden sposób nie zareagował, gdy mu o tym powiedziano. Później zeznał, że kiedy dźgał żonę, był bardzo pijany.

Tym się bronił. Gdy 30 listopada 1909 r. stanął przed ławą przysięgłych, zeznał, że kiedy 3 lipca napadł na żonę, nie bardzo wiedział, co robi. Pamiętał tylko, że siłą chciał odebrać jej klucze od mieszkania i bardzo się zdenerwował, kiedy ona uderzyła go w twarz.

Podczas rozprawy świadkowie nie pozostawili na nim suchej nitki. Mówili, że po szklankę i nóż chętniej sięgał, niż po robotę, ale sąd dobrze to wiedział. Stobbe już wcześniej był karany, głównie za kradzieże i uszkodzenia ciała.

Mimo że wielu świadków, łącznie z panią Stehl, zeznało, iż w dniu popełnienia czynu oskarżony rzeczywiście był mocno pijany, sąd nie przyznał mu z tego powodu żadnych okoliczności łagodzących. Wręcz przeciwnie. Dla przykładu ukarano go dostatecznie surowo. Eugen Heinrich Stobbe skazany został na 12 lat domu poprawy.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (44) 8 zablokowanych

  • Co to za hardkor (1)

    Ja tam się nie wbijam na ulicę Kroskny. Dziękuję bardzo.

    • 11 1

    • kopytko :)

      • 1 0

  • za 100 lat zobaczymy, co o naszych czasach napiszą (2)

    jak dożyjemy ;)

    • 16 1

    • za 100 lat

      wspomną o strajkach, korupcji i tipsiarach z vivy

      • 5 0

    • i ciekawe w jakim języku?;) i komu to bedzie przeszkadzało:)

      • 4 0

  • 123 lata temu dokładnie w roku 2010r prezydentem Gdańska był Adamowicz

    Panował jak władca niepojęty przez lata swojego Panowania Gdańsk zadłużał się coraz bardziej co skutkowało pózniej brakiem dróg w naszym mieście. Palny słowackiego okazały się przedwyborczą obietnicą bo do tej pory jej nie zrobiono.
    Panowała wtedy Renoma która biła okraz okradała niesfornych pasażerów.
    Tramwaje wtedy jezdziły po szynach nie tak jak teraz w powietrzu.
    Były to czasy bardzo dziwne za wodę Gdańsk płacił najwięcej w Polsce i podwyżek nie było końca podobno Adamowicz znał prezesa Saur netun Gdańsk.Co ciekawe następne wybory po 2010r znów wygrał Adamowicz
    co świadczyć mogło o tym że ludzie było słabo wykształceni i nieświadomi swoich decyzji.

    Historia właśnie się tworzy...

    • 56 9

  • nawet wtedy Gdansk to normalna banditerka ;]

    i tak do dzis ;]

    • 15 5

  • BuHaj!

    Nie, żebym się czepiał, ale nieco razi.

    • 3 0

  • Nie ma w tych kronikach niczego o ówczesnych gdańszczanach o polsobrzmiących nazwiskach? (10)

    • 13 10

    • takich nie było.... (3)

      • 5 8

      • No tak: Orłovsky, Novak, Sheyna, Wasilewski... (1)

        typowo germańskie nazwiska ówczesnych Gdańszczan.
        Cóż gdy Mirosław albo Ahmet to teraz nabardziej niemieckie z niemieckich imiona to 100 lat temu Kowalski mogło być również germańskie.

        • 8 1

        • Dialog dwóch niemieckich policjantów w czasie kontroli drogowej:

          Patrz Aziz!
          Co tam masz Mohammad?
          Zobacz jak się ten facet nazywa!!! Müller, co to za nazwisko!!!

          • 0 0

      • były, choćby o lumpach z rybackiego pobrzeża... poszukaj a nie minusuj

        • 2 2

    • nie było ich w kronikach kryminalnych :)

      • 9 1

    • hehehe nie ma takich nazwisk za dużo, większość była niemeicko brzmiąca.

      A autor Pan Paweł Pizuński ma talent, świetnie czyta się jego prace, dialogi peirwsza klasa;)

      • 4 2

    • byli też polacy i są nadal

      bez polskobrzmiących nazwisk najprawdziwsi autochtoni jak ja

      • 7 3

    • a nie było

      ich zbyt wielu niedouczku :)

      • 2 3

    • w kilku artykułach tego cyklu pojawiają się polskie nazwiska. czytaj uważniej:)

      • 3 1

    • BB

      Chciałam zauważyć Ty wstrętny ksenofobie, że w czasach międzywojnia jeszcze polacy figurowali w Gdańsku jako mniejszość.... sie nie podoba to się wyprowadź na swoją Ukrainę. Rodzimi Gdańszczanie, znający i ceniący swoją historię nie napisaliby takich niedorzeczności jak Ty................

      • 0 0

  • yyy? czy ty wiesz kobito jak wyglada przeprowadzenie czegos takiego?

    przychodze redaktorzyna z trojmiasto.pl i chce, zeby historyk opowiedzial jedna z ciekawostek Gdanska no i ten mu opowiada, a redaktorzyna/dziennikarz pisze. I tak to wyglada kobieto!

    • 0 0

  • Wszystek to wina kobit !

    One są winne wszystkiemu, to ich wina, winne są one!

    Fajny artykuł:)

    • 7 4

  • Aco nas obchodzi szwabska patologia sprzed wieków? (5)

    Chociaż jeśli to taki sposób żeby wprowadzać szwabskie wątki na nowo do naszej historii, to może i dobrze że naświetlany jest prymitywizm.

    • 6 26

    • Racja! Poproś babcię zza Buga - niech coś napisze o pasaniu krów, (4)

      graniu na fujarce i sianokosach. O historii miasta, natomiast, i jego poprzednich mieszkańcach zapomnijmy.

      • 8 2

      • jestem z Chojnic (3)

        • 3 3

        • To wszystko wyjaśnia. (2)

          • 6 3

          • a ty sam pewnie zakompleksiony potomek przesiedleńców zza Buga (1)

            ale za to z naklejką DA na swoim 18-letnim passacie i marzyeniami o następnym Freie Stadt Danzig. Beka z ciebie kmiotkowaty ciołku:))

            • 4 9

            • RACJĘ MASZ!!!

              • 0 0

  • A jak to się ma do braku dróg w Gdańsku współcześnie? (1)

    i dlaczego takie nudy takie szkaradne i takie żałosne
    Jest zlecenie na wyciaganie szamba ok realizujemy

    • 1 10

    • Drogi są ale samochodów jest za dużo. Zachciało się wszystkim samochodów i jeżdżą buraki nawet 100 metrów do sklepu a do narzekania że drogi złe, że koleiny, że korki to pierwsi.

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku zbudowano Wielki Młyn w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane