- 1 Gdańsk na grobach zbudowany. Część 2 (90 opinii)
- 2 Zdjęcia niedostępnych wnętrz Błyskawicy (66 opinii)
- 3 Przystanki tramwajowe, które zniknęły (139 opinii)
- 4 Batora ochrzczona wśród lodów (6 opinii)
- 5 Koniec lata na sopockiej plaży przed 103 laty (45 opinii)
- 6 Trójmiasto bez rządowego dofinansowania (558 opinii)
Historia jednobudynkowego getta w Gdańsku
Poza nielicznymi historykami, przewodnikami i pasjonatami historii miasta, mało osób zdaje sobie sprawę, że w latach II wojny światowej w Gdańsku istniało getto. Dziś nie ma po nim już żadnego śladu, ale miejsce, w którym się znajdowało, wielu z nas mija codziennie.
Sama idea jest słuszna, ale też nie nowa. Już ćwierć wieku temu gdańskie getto zostało rzetelnie opisane w wydanej drukiem rozprawie doktorskiej wówczas młodego historyka z Uniwersytetu Gdańskiego, Grzegorza Berendta - dziś doktora habilitowanego, profesora macierzystej uczelni i dyrektora Muzeum II Wojny Światowej. Książka "Żydzi na terenie Wolnego Miasta Gdańska w latach 1920-1945 (działalność kulturalna, polityczna i socjalna)" nie jest łatwo dostępna, jej nakład dawno się wyczerpał, a posiada je tylko kilka bibliotek.
Podsumujmy więc, co wiadomo o gdańskim getcie.
Żydzi w Gdańsku po wybuchu wojny
Szacuje się, że w momencie wybuchu II wojny światowej, w Gdańsku mieszkało jeszcze około 1400 gdańskich (tj. obywateli Wolnego Miasta Gdańska) Żydów. Już w pierwszych dniach września 1939 r. część z nich została aresztowana, a niewielka grupa zesłana do powstającego obozu Stutthof (od 1942 r. formalnie koncentracyjnego).
Szybko wprowadzono szereg regulacji, które jeszcze bardziej niż to miało w okresie rządów narodowych socjalistów przed 1939 r., ograniczały ich prawa. Odbierano im majątek, wysiedlano, zabroniono przebywania w szeregu miejsc publicznych czy korzystania ze środków transportu miejskiego. Wielokrotnie byli przedmiotem ataków przemocy czy znęcania się (szczególnie przez hitlerowską młodzież). Drastycznie ograniczono racje żywnościowe, możliwość w ogóle robienia zakupów, dostęp do pomocy lekarskiej czy możliwość pracy umożliwiającej zdobycie środków zapewniających przeżycie.
Żydzi musieli regularnie meldować się na odpowiednich posterunkach policji. Uaktualniano ich listy, by mieć nad żydowską społecznością możliwie jak najpełniejszą kontrolę. We wrześniu 1941 r. wprowadzono wreszcie obowiązek noszenia gwiazdy Dawida na ramieniu.

Co może jednak zaskakiwać, ich życie religijne, choć w rachitycznej formie, nadal funkcjonowało. Nadal też działała gdańska Gmina Synagogalna.

Przez pierwsze miesiące wojny istniała także możliwość emigracji na Zachód Europy, z czego część Żydów skorzystała - choć było to trudne, wobec np. likwidacji konsulatów czy piętrzących się problemów administracyjnych. Wyjeżdżano do Holandii czy do krajów neutralnych. Szacuje się, że do końca 1941 r. wyjechało indywidualnie około 700 gdańskich Żydów.
Wyjazdy Żydów z Wolnego Miasta Gdańska
Wspomniana gmina funkcjonowała, a jej działalność skupiła się m. in. na próbie organizacji grupowych transportów (wyjazdów). W listopadzie 1939 r. udało się wyekspediować grupę 50 Żydów koleją przez Berlin i Wrocław do Wiednia. Stamtąd pognano ich (piechotą) do słowackiej Bratysławy. Exodus skończył się dotarciem statkiem żeglugi rzecznej po Dunaju do jugosłowiańskiego portu Kladovo, gdzie w 1941 r. ostatecznie niemalże całą grupę zamordowano.
Drugi (i ostatni zarazem) transport miał miejsce pod koniec sierpnia 1940 r. Celem miała być brytyjska Palestyna. Grupę 519 Żydów - po dokonaniu rejestracji i rewizji - załadowano do wagonów i wysłano do Bratysławy. Tam połączono ich z około trzema setkami czeskich Żydów i zaokrętowano na statek rzeczny, a przed wpłynięciem na Morze Czarne - na morski. Brytyjczycy jednak nie wpuścili transportu do Palestyny, a skierowali internowanych Żydów na Mauritius. Tam gdańscy i czescy Żydzi, dotrwali do końca wojny.
Dom starców, potem getto
W większości uczestnikami wspomnianych transportów byli lokatorzy istniejącego przy dzisiejszej ul. Stągiewnej 26
W latach 1939-1940 przebywało w nim ok. 130-140 osób. Po utworzeniu getta dom starców opustoszał, choć nadal przebywali w nim pensjonariusze (pod koniec grudnia 1942 r. zaledwie sześciu).
Od 1940 r. działalność Gminy skupiła się już w największym stopniu na funkcjonowaniu opisywanego getta, które latem 1940 r. zostało urządzone przy Mausegasse 7 (ul. Owsianej
Getto na Wyspie Spichrzów
Wspomniany na początku artykuł z "The Times of Israel" został zilustrowany zdjęciem prezentującym nową zabudową na Wyspie Spichrzów. Wraz z informacją, że getto znajdowało się właśnie w tej części miasta, część czytelników może odnieść wrażenie, że ujęte przez fotografa nowe hotele czy restauracje są dokładnie w miejscu dawnego getta.
Nic z tych rzeczy.
Faktycznie, getto zostało ulokowane na Wyspie Spichrzów, ale bardziej na południe. Ulica Owsiana to dziś niewielka, z jednej strony ślepa, uliczka, biegnąca równolegle do przecinającego Śródmieście Podwala Przedmiejskiego. I to właśnie tuż obok kilkupasmowej jezdni, którą codziennie przemierzają tysiące ludzi w tramwajach i autach, na pustej dziś działce, najbliżej Nowej Motławy, w latach II wojny światowej, istniało jednobudynkowe getto w Gdańsku.
Spichlerz "Czerwona Mysz"
Opisywane getto różniło się od tych, które doskonale znamy z książek, relacji czy filmów, czyli największych w Warszawie czy okupowanej Łodzi (Litzmannstadt). Nie była to wydzielona przez Niemców ani dzielnica, ani nawet niewielki kwartał ulic, a w istocie jeden, wolnostojący obiekt. Stąd poprawniej powinno się mówić o jednobudynkowym getcie. Urządzono je dla gdańskich Żydów w przejętym spichlerzu "Czerwona Mysz", zlokalizowanym przy wspomnianej już dzisiejszej ul. Owsianej
Warunki w gdańskim getcie
Oddajmy głos Grzegorzowi Berendtowi, który tak opisał wygląd spichlerza po pracach adaptacyjnych na getto, które zrealizowano częściowo rękoma zmuszonych do tego Żydów:
"W piwnicach urządzono kuchnię, spiżarnię i salę modlitw. Na parterze ulokowano dwupokojowe biuro gminy, gdzie rozpoczęto urzędowanie w sierpniu [1940 r. - przyp. JD]. Na pięciu piętrach znalazły się boksy mieszkalne przeznaczone dla trzech do ośmiu osób. Żydzi mogli spędzać czas wolny na małym podwórku okolonym parkanem, przylegającym do budynku. Po zapadnięciu zmierzchu spichrz zamykano, a bramy blokowano od wewnątrz żelaznymi sztabami. Pełniono dyżury w obawie przed napadami. Do żadnego pogromu nie doszło, aczkolwiek chuligani wybili kilkanaście szyb, próbując wedrzeć się do środka."
Poza Żydami osadzonymi w getcie należy jeszcze wspomnieć o mieszanych rodzinach, a więc takich, w których jeden ze współmałżonków był "aryjczykiem". Takich rodzin miało być 71 w Gdańsku w czasie wojny; dane te pochodzą z notatek Davida Jonasa, ówczesnego przewodniczącego Gminy Synagogalnej w Gdańsku. Żydzi żyjący w takich związkach byli o tyle uprzywilejowani wobec swoich braci i sióstr w wierze, że byli formalnie chronieni przed więzieniem w obozach koncentracyjnych, deportacją czy egzekucjami.
Przez wprowadzenie także i na terenie Gdańska tzw. ustaw rasowych (i innych rozporządzeń) mieszane rodziny tworzyły grupę pośrednią, wprawdzie wyłączoną z ogółu niemieckiego społeczeństwa, ale chronioną przed najdotkliwszymi represjami.
Deportacje gdańskich Żydów
Plany deportacji gdańskich Żydów miały być gotowe już zimą 1940 r., ale do ich realizacji czekano jeszcze ponad rok. Ciągle uzupełniano listy i sporządzano dokumentację. Być może zwłoka wynikała z chęci "pozbycia się żydowskiego elementu" rękoma... samych organizacji żydowskich, które (jak wspomniano wyżej) starały się usilnie (i co ważne, za własne pieniądze) organizować transporty poza granice Rzeszy.
Zasadniczo jednak od marca 1941 r. do połowy 1943 r. zaczęto wywozić pozostałych przy życiu gdańskich Żydów z getta na ul. Owsianej i domu starców na ul. Stągiewnej do obozu przejściowego w kompleksie Terezina (Theresienstadt) w Czechach, getta warszawskiego oraz później do obozów zagłady w Generalnym Gubernatorstwie.
Scenariusz przed każdą deportacją powtarzał się. Funkcjonariusze Gestapo wraz z członkami Schutzpolizei (policji porządkowej) przybywali do getta, odczytywali listę przeznaczonych do deportacji (tak w sile wieku, jak dzieci oraz osoby stare i chore), po czym zabierali wyznaczonych. Posterunki policyjne pozostawały jeszcze kilka dni wokół spichlerza.
Deportacje te oznaczały koniec niemal całej gdańskiej, przedwojennej społeczności żydowskiej.
Garstka ocaleńców
Co może zaskakiwać, wojnę przeżyła licząca ok. 20 osób garstka gdańskich Żydów. Ponadto nie można zapomnieć o tzw. mieszańcach, czyli Żydach w tych związkach, w których małżonkowie "aryjscy" (mimo presji otoczenia) nie wyrzekli się swoich współmałżonków. Takich przetrwałych małżeństw było w 1945 r. w Gdańsku przynajmniej kilkanaście. Do tej kategorii należy postać dr. Arnolda Fürstenberga, ostatniego przewodniczącego Gminy Synagogalnej w Gdańsku, która formalnie funkcjonowała nieprzerwanie do 1945 r. Podobnie było m. in. w Berlinie, Pradze czy w Wiedniu. Fürstenberg z wykształcenia był prawnikiem, miał żonę Niemkę. Tylko dlatego przeżył. Przejął on stery już w istocie tylko teoretycznie funkcjonującej Gminy od Davida Jonasa, który został deportowany z Gdańska 27 czerwca 1943 r.
Pożar "Czerwonej Myszy" i nieznane zeznania Fürstenberga
Sam spichlerz Czerwona Mysz" miał spłonąć w wyniku bombardowań miasta w 1945 r. Ocalałych (oraz wspomnianego Fürstenberga) przeniesiono do jednego z domów przy ul. Jana Uphagena.
Odnalezione zeznania z 1946 r. (już sporządzone w Niemczech, w brytyjskiej strefie okupacyjnej) ostatniego przewodniczącego gdańskiej Gminy Synagogalnej pozwalają uzupełnić jego losy, choć są w kilku miejscach zaskakujące.
Fürstenberg nakreśla bardzo ogólnie losy Żydów gdańskich w latach II wojny światowej, odpowiadając na pytania o np. zbrodnie niemieckie nader zdawkowo. Zagadką pozostaje też kwestia, dlaczego administracja niemiecka pozwoliła garstce Żydów doczekać końca wojny w spichlerzu? Jedna z hipotez mówi, że być może chodziło o obawę funkcjonariuszy Gestapo, odpowiedzialnych za dozór nad społecznością żydowską, by nie zostać wysłanymi na front wschodni. Byłoby to prawdopodobne w momencie, kiedy Żydów w gdańskim, jednobudynkowym getcie by już zabrakło.
Sam Fürstenberg został wkrótce po zakończeniu działań aresztowany przez milicję i oskarżony o kolaborację z Niemcami. W toku postępowania zarzuty jednak cofnięto, a sam Fürstenberg odzyskał wolność. W kwietniu zmarła jego żona. Ostatecznie Fürstenberg opuścił polski już Gdańsk w październiku 1945 r. Osiadł w Hamburgu, gdzie pracował w jednym z sądów. Zmarł i został tam pochowany w 1969 r.
O autorze

Jan Daniluk
- doktor historii, adiunkt na Wydziale Historycznym UG, badacz historii Gdańska w XIX i XX w., oraz ziem polskich wcielonych do Rzeszy i Prus Wschodnich w latach 1933-1945
Opinie wybrane
-
2022-10-23 17:05
(5)
Artykul ciekawy, obszerny. Historia wciaz nas zaskakuje, pojawiaja sie nowe informacje, wiele faktow kiedys ukrywano, byly niewygodne, manipulowano nimi. Zydzi tez kolaborowali z niemcami a zawsze tylko sie wspomina o polskich tzw szmalcownikach.
- 160 23
-
2022-10-23 18:53
Tja (1)
Każdy powinien z nas wiedzieć, że szczególnie w Getcie Warszawskim funkcjonowała pod Judenrat Jüdischer Ordnungsdienst, czyli Żydowska Służba Porządkowa. Służyli głównie do łapanek, i akcji deportacyjnych.
Jednak proporcje szmalcowników polskich i polsko-żydowskich są nie do porównania.- 9 13
-
2022-10-24 14:19
Dlaczego nie do porównania? Porównać zawsze można. Aż 5 tysięcy było 7ydowskich policjantów w getcie warszawskim
i nie była to fucha dla biednych, ci nie mieli oszczędności, aby sobie miejsce w tej formacji kupić czy przez koneksje swoje czy rodziny- załatwić. Do tego było co najmniej 500 7ydow d0noszących na gstapo na współbraci. A liczbę polskich szm@lcownikow, poza gettem, można szacować na 500. Wychodzą proporcje 11:1.
- 7 0
-
2022-10-23 21:11
Dość ciekawą sprawą (1)
jest to, że Żydzi współpracowali w organizacji gett. Wierzyli, że dzięki temu Niemcy będą się nimi opiekowali do końca wojny. Jeżeli chodzi o tzw szmalcowników to polecam zapoznać się z tematem Żagwi. Ciekawą postacią jest również niejaki Chaim Rumkowski z getta łódzkiego, który stworzył listę Żydów do eksterminacji, głownie starych i chorych.
- 23 2
-
2022-10-24 08:09
No cóż... Zawsze byli ludzie naiwni. Tacy wśród Żydów też byli. Słyszałem o takich, którzy wywożeni do obozów
wierzyli w to co im mówiono, czyli, że są przesiedlani, nawet w późniejszych etapach wojny, gdy już ludzie wiedzieli, co Niemcy chcą z nimi zrobić, gdzie i po co Żydzi są wywożeni.
- 3 1
-
2022-10-23 21:13
jakie getto?
- 2 9
-
2022-10-23 15:11
(14)
Ciekawy artykuł, kwestia starozakonnych w tamtym czasie, ich majątki, losy jasno mówią o tym, że Gdańsk był wielokulturowy, od zawsze tolerancyjny nie to co dziś,
- 91 108
-
2022-10-23 15:25
(7)
szczególnie w latach 30-tych i 40-tych XX wieku był tolerancyjny...
- 50 5
-
2022-10-23 15:41
WMG (4)
zburzenie wielkiej synagogii.
- 16 4
-
2022-10-23 18:05
(3)
Żydzi sprzedali Niemcom synagogę a ci jako prawni właściciele ją zburzyli. Ciekawe czy teraz po 1989 roku ktoś im zapłacił lub dał "odszkodowanie" za sprzedaną synagogę
- 17 3
-
2022-10-23 19:33
Oczywiście - w zamian za teren, gdzie stała Wielka Synagoga (ul. Bogusławskiego), dostali teren przy ul. Wielkie Ogrody (2)
Delikatna sprawa, ale za dziakę wartą 600 tys. złotych otrzymali pustą działkę o wartości ponad 2 mln zł.
- 16 3
-
2022-10-23 23:19
chyba ty dostales
nakradlista ale co poczac z taka wiedza?
- 0 6
-
2022-10-24 12:21
Nie ma takiej ulicy w Gdańsku, Wielkie Ogrody
- 0 0
-
2022-10-23 18:07
Tak, skoro do 1941 roku żydzi w Gdańsku mieli dużo lepiej od tych w okupowanej Polsce.
- 9 3
-
2022-10-23 23:09
bardzo tolerancyjny zwlaszcza jak przesladowano cyganow
zreszta za adamowicza nie bylo inaczej. lamiac prawo wysylala na dzieci bandytow z sikierami.
- 3 4
-
2022-10-23 15:38
i co zrobiono z niego obecnie
w miejsce synagogi limon postawil koszmarek szekspirowski, a glodz z adamowiczem pokropili.
- 22 15
-
2022-10-23 16:48
(2)
Owszem Gdańsk był miastem tolerancyjnym, ale nie zawsze. W latach międzywojennych, w mieście zdominowanym przez ludność niemiecką, tolerancja wobec osób innych narodowości była coraz bardziej ograniczana, a prześladowania nie Niemców narastały.
- 23 4
-
2022-10-23 16:57
A jak było 300 lat temu z tolerancją?
- 11 1
-
2022-10-23 18:13
patrzac na historie takie tolerancje zawsze konczyly sie zle, przesladowania pogromy itp
- 7 0
-
2022-10-23 19:42
Taaaa, akurat. Propaganda. Te grupy społeczne, które nie były lubiane przez włodarzy miasta, nie mogły mieszkać na terenie
miasta, tylko poza jego murami. One pierwsze padały ofiarą najeźdzców. Przykładem chociażby Szkoci, którzy przez długi czas byli prześladowani właśnie tutaj w Gdańsku. Osiedlili się oczywiście za murami Gdańska. Można powiedzieć, że tolerancja miała wymierną cenę - biedota w Gdańsku nie była mile widziana.
- 14 1
-
2022-10-24 09:29
Gdańsk był wielonarodowy i tolerancyjny w XVI w.
Potem to była pruska biedna prowincja, zamieszkiwana w 99,9% przez ludność niemiecko języczną.
- 2 1
-
2022-10-23 15:47
W Gdańsku (4)
Wśród całego szaleństwa wojny - nie wiem, czy wskutek przedstawionych motywacji czy z innego powodu - jednak było nieco inaczej.
Przydałaby się bezstronna monografia na ten temat- 31 11
-
2022-10-23 15:53
czyli jak?
tak jak pisal gunter?
- 14 6
-
2022-10-23 15:55
jakie szalenstwo?
to byla dobrze skoordynowana akcja koncernow i bankow i korporacji.
- 17 3
-
2022-10-23 17:35
Gdansk niestety b bardziej hitlerowski niz wiele innych regionow w Niemczech (1)
Tak to już jest, że na rubieżach ludzie bywają bardziej radykalni, bo bardziej przestraszeni.
- 10 5
-
2022-10-23 19:59
Dokładnie. Tutaj NSDAP zdobyło najwięcej głosów (procentowo) w wyborach 1935 w WMG (59%) w poównaniu do wyników
w III Rzeszy. I nie wydaje mi się, że bardziej przestraszeni, bo co mówić dopiero o przestraszeniu dyskryminowanej na każdym kroku mniejszości polskiej. Podobne wyniki wyborów były na terenie Prus Wschodnich. Czy w Prusach Wschodnich Nimcy mieli się czego obawiać? Litownów albo Polaków?
- 11 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.