• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak polscy marynarze pobili się z sojusznikami

Michał Lipka
29 maja 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Różnie to z naszymi wojennymi sojusznikami było, ale żeby z nimi walczyć? Mało kto pamięta o dobrze udokumentowanym przypadku, w którym Polacy musieli zmierzyć się ze swoimi sprzymierzeńcami i na dodatek ich pokonali.



Podczas II wojny światowej Polska Marynarka Wojenna w Wielkiej Brytanii dysponowała dwoma ośrodkami szkoleniowymi, w których przygotowywano ochotników i byłych jeńców do służby w swoich szeregach. Pierwszy mieścił się w Plymouth, drugi w Bickleigh. W listopadzie 1944 roku wiceadmirał Jerzy Świrski nakazał przejęcie od Amerykanów trzeciego ośrodka - w Okehampton. Ponieważ stan obozu daleki był od doskonałości, wiele budynków trzeba było gruntownie wyremontować. Prace posuwały się w szybkim tempie i już 5 grudnia 1944 roku zlikwidowano wspomniane wcześniej ośrodki szkoleniowe i oficjalnie powołano Obóz Marynarki Wojennej w Okehampton, nadając mu w nazwę okrętu ORP "Bałtyk". Nazwa nawiązywała fo przedwojennego ORP "Bałtyk", który cumującego na Oksywiu gościł na swym pokładzie Szkołę Specjalistów Morskich.

Dowódcą nowego ośrodka mianowano komandora porucznika Wojciech Francki (jego zastępcą został komandor podporucznik Borys Karnicki). Do głównych zadań wykonywanych w obozie możemy zaliczyć przeprowadzanie podstawowych szkoleń morskich dla ochotników oraz utrzymanie gotowości do zaokrętowania dla podoficerów i marynarzy znajdujących się aktualnie bez przydziału.

Pojawienie się sporej liczby wojskowych wywołało wśród okolicznych mieszkańców spore poruszenie, które Polacy potrafili szybko wykorzystać. Swymi manierami i dobrym wychowaniem praktycznie od razu "kupili" sobie ludność cywilną.

Sytuacja zmieniła się, gdy 1 sierpnia 1945 roku do Okehampton przybył batalion brytyjskich spadochroniarzy, którzy praktycznie do pierwszych chwil odnosili się wrogo do stacjonujących Polaków. Oficjalnie przyczyną był rzekomy fakt opuszczenia walczących oddziałów brytyjskich przez polskich komandosów podczas operacji Market Garden*. W oparciu o dostępne dziś materiały archiwalne możemy dziś jednoznacznie stwierdzić, że informacja ta była całkowicie nieprawdziwa. Za bardziej prawdopodobną przyczynę wrogości możemy tu podać brak powodzenia u lokalnych dziewcząt (które wolały bardziej dżentelmeńskich Polaków) oraz zwykłą chęć wzniecenia burd (w niektórych źródłach możemy natrafić na informacje, iż brytyjscy dowódcy mieli znaczne problemy z utrzymaniem dyscypliny wśród swoich żołnierzy).

Animozje szybko znalazły potwierdzenie w słowach i w czynach...

Jak zwykle zaczęło się niewinnie - drobne utarczki w pubach czy na dancingach były niemal codziennością. Szybko zareagował na to kmdr Francki, który zakazał reagowania na jakiekolwiek zaczepki. Podjął również próby porozumienia ze swoim brytyjskim odpowiednikiem z bazy komandosów, ale ten całkowicie zbagatelizował zgłaszane problemy.

Na efekty nie trzeba było długo czekać - 23 sierpnia 1945 roku wracający do polskiego obozu podchorąży został ciężko pobity przez brytyjskich żołnierzy, którzy następnie nieprzytomnego pozostawili na ulicy.

Do kolejnych ekscesów doszło podczas dancingu, na którym doszło do regularnej potyczki między marynarzami a komandosami. Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć kto sprowokował zajście - Brytyjczycy twierdzili, że zostali zaatakowani przez Polaków, ci z kolei zarzekali się, że owszem, zaatakowali pierwsi, ale wyłącznie w obronie napastowanej przez komandosów kobiety.

Przybyły na miejsce polski patrol pod dowództwem podporucznika Igora Bugiera zapobiegł dalszej eskalacji konfliktu, ale niestety nie na długo...

W odpowiedzi na te wydarzenia kmdr Francki spotkał się z dowódcą brytyjskiego batalionu. Udało się nawet wypracować pewien kompromis - ustalono bowiem, że Brytyjczycy będą otrzymywali przepustki w inne dni niż Polacy.

Już jednak 25 sierpnia doszło do apogeum konfliktu. Od wczesnych godzin porannych brytyjscy komandosi próbowali wywabić Polaków z obozu. Udało im się to dopiero pod wieczór - kmdr Francki otrzymał wtedy informację, iż w mieście widziano polskich marynarzy. Zaniepokojony tym wydarzeniem, wiedząc, że był to dzień "brytyjskich przepustek", wysłał samochodem patrol, który miał na miejscu stwierdzić stan faktyczny.

Gdy ustalono, że informacja była fałszywa, patrol skierował się z powrotem do obozu. Podczas drogi powrotnej został jednak zaatakowany przez pijanych brytyjskich spadochroniarzy, którzy zdewastowali samochód i poturbowali członków patrolu.

Do obozu dotarła informacja, iż Polacy zostali ranni. Marynarze szybko i samowolnie się zorganizowali i przez ogrodzenie ruszyli na pomoc swoim. Po drodze natknęli się na brytyjskich policjantów, którzy zapewnili ich, że nie ma żadnych rannych. Marynarze uspokojeni tą wiadomością postanowili wrócić do obozu, ale wtedy zostali zaatakowani przez komandosów.

Bójka zakończyła się porażką Anglików, którzy kilkukrotnie ponawiali swe ataki, za każdym razem jednak przegrywając.

Na miejscu niebawem pojawił się komandor Karnicki, który nakazał marynarzom powrót do obozu. Wydawać by się mogło, że sytuacja była opanowana, ale pijani Brytyjczycy, nie zważając na obecność oficera ponownie zaatakowali marynarzy. Skutek był ten sam - znowu górą byli Polacy. Sytuacja znowu stawała się niebezpieczna, zwłaszcza że niektórzy komandosi uzbrojeni byli w noże i karabiny maszynowe. Polacy także szybko się "dozbroili", tyle że nieco skromniej - w gumowe węże i szybko rozmontowane metalowe elementy mostów.

Na szczęście dzięki postawie komandora Karnickiego i przybyłych patroli udało się uspokoić nastroje, w efekcie czego i marynarze i komandosi wrócili do swoich obozów. Do dziś nie wyjaśniono biernej postawy brytyjskich oficerów, którzy nie reagowali na informacje płynące z miasta i polskiego obozu.

Na wieść o tych wydarzeniach wiceadmirał Świrski powołał komisję, która miała wyjaśnić wszystkie aspekty zajścia. Jej przewodniczący, komandor Jerzy Koziołkowski, stanął przed zadaniem praktycznie niewykonalnym gdyż Polacy milczeli jak zaklęci, nie przyznając się do udziału w zajściach.

Dysponujemy za to bardzo ciekawymi raportami szpitalnymi. Można w nich wyczytać, że bezpośrednio po bójce pomocy udzielono dwóm marynarzom i ośmiu spadochroniarzom. O liczbie lekko rannych i poturbowanych brak jest danych.

Ostatecznie 19 października 1945 roku polska komisja zakończyła swe prace konkluzją mówiącą o niemożności jednoznacznego wskazania winnych. Oddzielną sprawą było skierowanie do sądu sprawy przeciwko brytyjskim oficerom. Zarzucono im brak nadzoru nad swoimi żołnierzami, którzy nie dość, że swobodnie opuszczali swój obóz, to jeszcze robili to uzbrojeni.

Obóz ORP "Bałtyk" rozwiązany został w listopadzie 1946 roku - do tego czasu nie zanotowano już żadnych kolejnych niepokojów.

Operacja Market Garden to największa akcja wojsk powietrznodesantowych podczas II wojny światowej. Przeprowadzono ją w 1944 roku w Holandii. Od samego początku źle zaplanowana, mimo ogromnego poświęcenia żołnierzy z Wielkiej Brytanii, Polski i Stanów Zjednoczonych, skończyła się spektakularną porażką - zginęło w niej prawie 17 tysięcy żołnierzy alianckich. Ze strony polskiej udział wzięła 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa pod dowództwem generała Stanisława Sosabowskiego, która straciła prawie 400 żołnierzy. Na podstawie tych wydarzeń powstały słynna książka i film pt. "O jeden most za daleko"

Opinie (35) 1 zablokowana

  • sojusznikami? (7)

    w 39 nam nie pomogli w 45 przybili nam 50 lat niewoli

    • 144 2

    • (1)

      Sojusznicy, bo my im pomagaliśmy m.in. w czasie Bitwy o Anglię. My im pomagaliśmy, a za to nawet naszych żołnierzy nie zaproszono na paradę zwycięstwa w 1946.

      • 56 0

      • A teraz myjemy im kible i zmywamy ich naczynia

        • 49 1

    • W 1939r. Angole celowo wciągnęli nas do wojny dając w marcu gwarancje pomocy, której nie wypełnili

      Do marca 1939 r. nie mieliśmy z Niemcami złych stosunków, można to było ciągnąć trochę dłużej. Po porozumieniu z Anglią (tzw. Parszywy Albion ;), Piłsudski mawiał: "Zachód jest parszywieńki", Hitler wpadł w szał i nakazał unicestwienie niewdzięcznej i naiwnej Polski. Angole (i Francuzi) zyskali na czasie kilka miesięcy, rzucając naiwną Polskę na pożarcie.. Angole wystawili nas w 1939, później sprzedali nas w 1942 w Teheranie, co potwierdzili później w 1945 w Poczdamie. Nawet nie starali się wspomóc w utrzymaniu Wilna czy Lwowa. Nie dopuścili Polaków do uczestnictwa w paradzie zwycięstwa w Londynie. Generał Maczek skończył jako barman.. Trzeba dorosnąć do pragmatyzmu (aż do bólu) wg maksymy "Nie ma wiecznych wrogów ani przyjaciół, są tylko wieczne interesy!"

      • 27 1

    • Nie wiem czy wiecie ale za tą naszą sojuszniczą pomoc w bitwie o Anglię...

      ...angielscy sojusznicy wystawili nam spory rachunek który został uregulowany ze środków Skarbu Państwa zdeponowanego w Wielkiej Brytanii!

      • 11 0

    • ...i teraz będzie tak samo!

      • 2 0

    • Angole do Angoli...

      • 2 0

    • Przekazujcie wiedzę młodemu pokoleniu

      Niech wiedzą jak mogą zachować się papierowi sojusznicy!!!

      • 3 0

  • nic sie nie zmieniło (6)

    angole nadal maja kompleksy i swoje haniebnej urody kobiety

    • 105 4

    • (3)

      Ale za to są drugą gospodarką Unii, mają fabryki, pieniądze i wpływy na całym świecie. My mamy Jarka, Donka, bezrobocie i kryzys demograficzny. A Polki z pokolenia na pokolenie też coraz brzydsze.

      • 15 8

      • Bo się kundlą z angolami

        • 10 0

      • pewnie że mają

        ...skoro postępują tak z "sojusznikami i przyjaciółmi"

        • 2 0

      • za to chłopy coraz piękniejsze i bardziej podobne do kobit. ;)

        • 5 0

    • Te lokalne dziewczęta to pewnie były Irlandki i Szkotki

      true fact :D

      • 7 0

    • Na pewno byly szczuplejsze niz obecnie wiec bylo o co walczyc;)

      • 5 0

  • "... i szybko rozmontowane metalowe elementy mostów....." (2)

    my Polacy chyba mamy to w genach, co widać na naszych drogach, torach mostach.... a zwłaszcza na złomowiskach

    • 43 11

    • taa

      tylko teraz, co gorsze, rozmontowują swoje mosty a nie angielskie

      • 14 0

    • improwizacja

      Doceń fakt szybkości reakcji swoich rodaków na zastaną sytuację. Ciekawe jakbyś się zachowało wobec atakujących cię opoi posiadających noże i broń palną.

      Cieszę się, że nie wstydzisz sie swoich rodaków i piszesz "my Polacy".

      Mnie również denerwuje działalność nadaktywnych złomiarzy, ale upatruję przyczyny ich postepowania w biedzie i głupocie, a nie w narodowości.

      • 9 0

  • Odwaga Stracencow....

    • 0 3

  • Rok temu byłem świadkiem przypłynięcia francuskiego okrętu wojennego do Gdyni (1)

    Po chwili dwóch marynarzy poszło na przód okrętu i zaczęło się ze sobą tłuc (coś w rodzaju podduszania i zapasów), trzeci stał obok i ich pilnował. Robili to przez kilka minut, po chwili ten 3 zauważył że wraz z kolegami z pracy obserwujemy to nietypowe widowisko i ostrzegł bijącą się dwójkę, przestali się lać i weszli pod pokład.

    Zastanowiło mnie to wydarzenie. Czemu się tłukli, czemu od razu po przypłynięciu, czemu w miejscu gdzie na pewno widział to kapitan okrętu.
    Może ktoś z wodniaków potrafi to wytłumaczyć?

    • 4 1

    • Biorac pod uwage ze to był francuski okręt

      To pewnie kapitan wraz z reszta oficerow byl w Rozi, a resztka co za kare zostala na pokladzie sobie zamowila kolezanki z dostawa do domu.

      • 20 0

  • Borys Karnicki

    Ciekawy człowiek, dowódca okrętu pdwodnego Sokół...

    Ech Ci dawni wielcy Polacy...

    Market Garden zawalił Montgomery - wszyscy zarówno Polscy dowódcy jak i doświadczeni dowódcy brytyjscy wiedzieli że operacja MG nie ma szans na powoddzenie. I tak się stało - tak jak przewidział gen. Sosabowski - konieczność przerzucania ludzi i sprzętu falami przy zmiennej pogodzie, brak dróg nieobsadzonych przez Niemców i ich artylerię - czołgi nie dojechały an aczas i operacją MG okazała się operacją o jeden most za daleko. Montgormey całą winę zrzucił na polską brygadę - jakby tak mały oddział miał decydujący wpływ na operację.
    Gen. Sosabowski pracował po wojnie jako barman. Honor zwrócono mu dopiero w filmie w latach 70...

    • 36 0

  • mają cos

    Cieszy mnie,że pozostało coś tym naszym,,sojusznikom" po naszych żołnierzach a mianowicie nauczyli się kultury dla kobiet,oczywiście mówię o starszy pokoleniu

    • 4 1

  • Ruskie zawsze w d..e brali....od nas....od cara....od bolszewikow... a teraz dyma ich w d..e Putin!

    ....w Europie nie masz tak glupiego narodu! Moze w Afryce znajdzie sie tak glupi narod?

    • 7 10

  • I tak na własnie dziękowali

    za Narwik, Dywizjon 303, Tobruk i Monte Cassino. Ukoronowaniem tego był brak zgody na udział Polaków w paradzie zwycięstwa na zakończenie II wojny. Byliśmy liczebnie czwartą armią w koalicji antyhitlerowskiej a potraktowano nas jak...(dopiszcie co uważacie).

    • 43 0

  • komandosi

    nie tylko marynarze , polscy komandosi też nie raz wlali brytyjskim żołnierzom.

    • 11 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z tych niemieckich dowódców nie kształcił się w szkole wojskowej w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane