• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Szkoły z historią: II LO w Gdańsku

Jakub Gilewicz
9 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Szkoły z historią: I LO w Sopocie

Dawne studniówki i przymusowe wykopki. Poznaj historię II LO w Gdańsku.


To tu pytano o polską bombę atomową, zdawano pierwszą na Wybrzeżu powojenną maturę i organizowano studniówki w sali gimnastycznej. W pierwszym odcinku cyklu Szkoły z historią prezentujemy II Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku zobacz na mapie Gdańska.



Czy łączy cię coś z II LO w Gdańsku?

- Panie profesorze, dlaczego Polska nie ma bomby atomowej? Z uporem maniaka, co tydzień na lekcjach przysposobienia obronnego pytał o to nasz kolega. Była końcówka lat osiemdziesiątych i takie pytanie stawiało naszego drogiego profesora w trudnej sytuacji. Odpowiadał więc krótko: siadaj! - śmieje się absolwent Marcin Zachowicz.

- Do tego profesor od PO zwykł przerywać swój wykład słowami: Chwileczkę, stop! Następnie w sposób niezapowiedziany oznajmiał: profesjonalista Wasielewski do odpowiedzi! Po czym wymęczywszy ucznia z kwestii masek przeciwgazowych i sposobów ewakuacji stawiał czwórkę. Chyba że było się dziewczyną to "w drodze wyjątku, ale tylko w drodze wyjątku piąteczka" - dodaje Jarosław Wasielewski.

- Do tego kiedyś koleżanka na kartkówce zamiast napisać "erupcja wulkanu", napisała "erekcja wulkanu". Kiedy wyszło to na jaw, wszyscy wybuchnęli śmiechem. A że profesor był człowiekiem, który miał poczucie humoru, koleżanka nie musiała poprawiać - wspomina z uśmiechem Anita Łazuta.

Przysposobienie obronne przeważnie traktowane było przez uczniów z dużym przymrużeniem oka. Absolwentka II LO pamięta jednak sytuację, kiedy wiedza przekazana przez profesora pozwoliła uratować życie.

- Zdarzyło się, że kolega z koleżanką poszli zapalić i niespodziewanie stali się świadkami ataku padaczki pewnej osoby. Wcześniej mieli na lekcji PO wszystkie te rzeczy związane z pierwszą pomocą, więc zastosowali co trzeba i uratowali osobę. Do tego jeszcze oficjalną pochwałę od szkoły dostali!

Lekcje PO prowadzone w nieco wojskowym stylu przez charakterystycznego nauczyciela do dziś budzą żywe wspomnienia. To jednak zaledwie niewielki wycinek z historii II Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku. Szkołę opuściło już bowiem ponad 10 tysięcy absolwentów. Wszyscy spędzili kilka lat w murach budynku, który wzniesiono kilkanaście lat przed powstaniem "Dwójki".

Prawe skrzydło chłopcy, lewe dziewczynki, a w czasie wojny piloci

Pestalozzischule miała być nowoczesną szkołą i wizytówką nowego osiedla w Dolnym Wrzeszczu. Pestalozzischule miała być nowoczesną szkołą i wizytówką nowego osiedla w Dolnym Wrzeszczu.
Charakterystyczne arkady, pod którymi znajdują się wejścia. Charakterystyczne arkady, pod którymi znajdują się wejścia.
W lewym skrzydle Pestalozzischule uczyły się dziewczęta. Prawe przeznaczone było dla chłopców. W lewym skrzydle Pestalozzischule uczyły się dziewczęta. Prawe przeznaczone było dla chłopców.
Tak prezentowała się przedwojenna aula. Tak prezentowała się przedwojenna aula.
- Ze wszystkich stron nadchodziły matki, które w ręku miały koralowe spiczaste torby z łakociami i wlokły za sobą rozwrzeszczanych lub przykładnie grzecznych chłopców. Nigdy jeszcze Oskar nie widział tylu matek zdążających w jednym kierunku. Wydawało się, jakby pielgrzymowali na targ, gdzie ich pierworodni lub drudzy z kolei synowie zostaną wystawieni na sprzedaż - tak Günter Grass opisywał zamieszanie przed gmachem Pestalozzischule zobacz na mapie Gdańska.

Mały bohater "Blaszanego bębenka", podobnie jak inni chłopcy, maszerował z matką w kierunku szkoły. Mimo że wielu jego rówieśników opierało się przed wejściem do wielkiego, ceglanego gmachu, Oskarowi budynek raczej się podobał.

- Szkoła Pestalozziego był to nowy, ozdobiony nowocześnie sgraffitami i freskami, trzypiętrowy, podłużny gmach z płaskim dachem, wybudowany przez senat wielodzietnemu przedmieściu na usilne naleganie wówczas jeszcze bardzo aktywnych socjaldemokratów. Gmach podobał mi się, z wyjątkiem zapachu i uprawiających sport secesyjnych chłopców na sgraffitach i freskach - oceniał chłopiec.

Oskar trafił do sali w prawej części szkoły. Lewą przeznaczono dla dziewczynek. Każde skrzydło poza salami miało własny pokój lekarski, pracownię robót ręcznych, bibliotekę oraz kilka innych, dodatkowych pomieszczeń. Wspólne były sala sportowa, aula, a także przyszkolne boisko. Kompleks był nowoczesny i okazały. Oddany został do użytku w 1929 roku.

- Autorzy projektu, czyli nadradca gdańskiego Zarządu Budowlanego Martin Kiessling i urzędnik miejskiej administracji budowlanej Albert Krüger, zdecydowali się na zbudowanie szkoły w nowoczesnym stylu. Budynek wkrótce stał się niejako wizytówką tej części Wrzeszcza. Można powiedzieć, że był zwieńczeniem projektu budowy dużego i nowoczesnego osiedla w tej dzielnicy - opowiada Jan Daniluk, historyk i współautor książki "Dolny Wrzeszcz i Zaspa".

Nowoczesna szkoła wymagała równie postępowego patrona. Padło na Johanna Heinricha Pestalozziego. Szwajcarski pedagog, żyjący w XVIII i XIX wieku był bowiem twórcą nowoczesnej, pierwszej teorii nauczania początkowego. Przez dziesięć lat we wrzeszczańskiej szkole, której patronował, uczyły się dzieci. Po wybuchu II wojny światowej ceglany gmach przeznaczono na cele wojenne.

- Już w październiku 1939 roku zaczęła w nim funkcjonować szkoła podstawowego pilotażu Luftwaffe. Odbywały się tu zajęcia dla pilotów, którzy swoje maszyny mieli na nieodległym lotnisku - wyjaśnia Daniluk.

Kiedy ponad cztery lata później Wehrmacht był w odwrocie, a do Gdańska zbliżała się Armia Czerwona, w szkole tymczasowo ulokowano sztab jednej z formacji broniących miasta przed oddziałami nacierającymi od strony Sopotu. W okolicy szkoły, a także wewnątrz budynku, miały miejsce gwałtowne starcia. Doszło nawet do walk wręcz.

Mimo działań wojennych ceglany gmach przetrwał II wojnę światową. Swoją dawną funkcję odzyskał jeszcze w 1945 roku - zorganizowano w  nim Szkołę Podstawową nr 17. Uczniowie II Liceum Ogólnokształcącego pojawili się w dawnej Pestalozzischule dopiero po ośmiu latach. Do tego czasu chodzili do szkoły, która mieściła się w Górnym Wrzeszczu.

Książki z piwnic i przeprowadzka na drugą stronę Wrzeszcza

Tak wyglądały budynki Państwowego Gimnazjum i Liceum w Gdańsku-Wrzeszczu przy ul. Gołębiej (później ul. W. Pniewskiego). Tak wyglądały budynki Państwowego Gimnazjum i Liceum w Gdańsku-Wrzeszczu przy ul. Gołębiej (później ul. W. Pniewskiego).
Prace porządkowe na terenie szkoły w 1945 roku. Prace porządkowe na terenie szkoły w 1945 roku.
Władysław Pniewski był nauczycielem Gimnazjum Polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku. Władysław Pniewski był nauczycielem Gimnazjum Polskiego w Wolnym Mieście Gdańsku.
Grono nauczycieli i grupa absolwentów. Fotografię wykonano w 1948 r. Grono nauczycieli i grupa absolwentów. Fotografię wykonano w 1948 r.
Maturę - jak twierdził - zdał w 1942 roku podczas tajnych zajęć. Nie miał jednak na to żadnych dowodów. - Mam wielkie trudności w odnalezieniu profesorów, którzy po powstaniu, jeśli nie zginęli, to zostali wywiezieni lub znajdują się poza Warszawą - pisał uczeń Kulesza w podaniu o dopuszczenie do egzaminu maturalnego.

Chłopak chciał zdawać jeszcze raz. Nie był jedynym uczniem, który z powodu wojny miał problemy z edukacją. Z pomocą przyszli nauczyciele szkoły pod nazwą: Państwowe Gimnazjum i Liceum w Gdańsku-Wrzeszczu.

- Była to tak naprawdę pierwsza średnia szkoła ogólnokształcąca, jaka powstała na terenie Gdańska po zakończeniu działań wojennych - wyjaśnia Jarosław Wasielewski, współautor książki "Dolny Wrzeszcz i Zaspa".

Nauczyciele rozpoczęli lekcje jeszcze w kwietniu 1945 r., następnie zrezygnowali z wakacji i już we wrześniu przeprowadzili egzamin dojrzałości. - Była to pierwsza matura na Wybrzeżu po wojnie. Stanęło do niej 15 abiturientów, wszyscy złożyli egzamin z wynikiem dobrym lub bardzo dobrym - wspomina szkolna kronika.

We wrześniu rozpoczął się także pierwszy po wojnie pełny rok szkolny. Powstało 15 klas gimnazjum i liceum, a ponadto "siedem klas semestralnych - tak zwane ceesy dla młodzieży opóźnionej w nauce z powodu wojny". Do szkoły przy ul. Gołębiej w Górnym Wrzeszczu przyjęto ponad 600 uczniów. Choć jeszcze kilka miesięcy wcześniej budynki były w opłakanym stanie.

- Wojsko niemieckie i rosyjskie przechodziło wielokrotnie przez tereny i budynki używając ich jako kwater dla ludzi, bydła i koni. Podwórze było założone różnym sprzętem wojskowym, między którym znajdowały się ławki szkolne, tablice i książki. Budynki ucierpiały wskutek działań wojennych. (...) Szyby wszystkie wybite. Szkło leżało wszędzie - opisywał dyrektor Zbigniew Rynduch.

Porządki ruszyły wiosną 1945. W krótkim czasie udało się przygotować sale do prowadzenia lekcji. Powoli wyposażano też szkołę w potrzebne przedmioty.

- W 1945 roku uczniowie szukali po piwnicach i strychach książek i map, zbierali minerały i przyrządy fizyczne. (...) Z miesiąca na miesiąc przybywało pomocy naukowych i książek do biblioteki. Powstawały organizacje młodzieżowe i koła zainteresowań - tak o początkach swojej szkoły pisała w książce Gdańsk-Wrzeszcz, co odszedł w przeszłość Gabriela Danielewicz.

Szkoła i ulica zyskały też wkrótce nowego patrona. Został nim dr Władysław Pniewski, który w czasach Wolnego Miasta Gdańska uczył w Gimnazjum Polskim ojczystego języka. Za swoją patriotyczną i naukową działalność trafił do obozu koncentracyjnego Stutthof. Rozstrzelano go w Wielki Piątek 1940 roku.

- Jako człowiek odznaczał się niezłomnym charakterem i patriotyzmem. W roku 1939 świadomie nie usunął się z terenu Gdańska. W mieszkaniu swym we Wrzeszczu kontynuował prace naukowe aż do momentu aresztowania - pisano we wniosku o ustanowienie go patronem szkoły.

Zmieniono także organizację samej placówki. Po trzech latach działalności zlikwidowano gimnazjum, a w liceum utworzono klasy od VIII do XI. Po czym w 1953 r. liceum przeniesiono do dawnej Pestalozzischule, połączono z działającą tu Szkołą Podstawową nr 17 i w ten sposób powstała jedenastolatka.

Z roku na rok polityka wywierała coraz większy wpływ na działalność szkół. Stąd w czasach PRL-u organizowano przeróżne akcje. Zgodnie z wytycznymi Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej należało na przykład wzmacniać "łączność miasta ze wsią".

Wykopki i sprzątanie stadionu Lechii

Uczniowie klasy III B podczas wykopków w Przejazdowie w 1976 roku. Uczniowie klasy III B podczas wykopków w Przejazdowie w 1976 roku.
W ramach obowiązkowych prac społecznych uczniowie II LO porządkowali stadion Lechii. W ramach obowiązkowych prac społecznych uczniowie II LO porządkowali stadion Lechii.
Tak skakano przez kozła na lekcjach wuefu. Tak skakano przez kozła na lekcjach wuefu.
Strażackie wozy pod budynkiem liceum. Strażackie wozy pod budynkiem liceum.
Biegną Zbigniew Maksymiuk i Cezary Dalka. Spartakiada 1974. Biegną Zbigniew Maksymiuk i Cezary Dalka. Spartakiada 1974.
- Przepracowano 3960 godzin. Zebrano 133 tony ziemniaków. Młodzież zarobiła 10 tysięcy złotych - to podsumowanie szkolnej akcji wykopkowej z 1962 roku w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Barniewicach.

Zarobione pieniądze były z reguły dzielone. W przypadku akcji w Barniewicach połowę sumy przeznaczono na budowę tysiąclatek, połowę na fundusz wycieczkowy. W kolejnych latach wspierano między innymi budowę Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie i żaglowca "Dar Młodzieży". Uczniowie "Dwójki" w ciągu kilkudziesięciu lat zwiedzili wiele pomorskich pól.

- Pojechaliśmy na wykopki w rejon Kokoszek. To było urocze przedsięwzięcie. Każdy był zadowolony, bo dzięki pracy na polu nie mieliśmy lekcji chemii. Tego przedmiotu nikt raczej nie darzył wielką sympatią - wspomina Marcin Zachowicz.

Zdecydowanie mniejszy entuzjazm niż wykopki budziły za to wśród uczniów prace społeczne. - Zarządzeniem Ministerstwa Oświaty od roku szkolnego 1973/1974 wprowadzono obowiązkowy udział młodzieży szkolnej w pracach społeczno-użytkowych na rzecz miasta, osiedla i szkoły w wymiarze 36 godzin od ucznia. W roku szkolnym 1974/75 wymiar ten podniesiono do 72 godzin. Realizacji nowych zadań, jakie postawiono szkole i młodzieży służy służy jesienna przerwa w nauce od trzech do pięciu dni - odnotowywała szkolna kronika.

Młodzież pod opieką nauczycieli porządkowała między innymi tereny wokół szkoły, cmentarz na Zaspie, stadion Lechii, a także gdańskie ZOO. W 1978 roku II Liceum Ogólnokształcące zdobyło nawet puchar przechodni wojewódzkiego komendanta Ochotniczych Hufców Pracy za "największą liczbę hufców dochodzących".

O kondycję młodzieży dbano także podczas lekcji wychowania fizycznego. Uczniowie dwójki byli mocni w różnych dyscyplinach. W latach 50. szkolnym kołem sportowym, które miało kilka sekcji, kierował wuefista Ferdynand Ruchaj. Za jego czasów chłopięca drużyna koszykówki zajęła pierwsze miejsce w rozgrywkach ligi szkolnej szkół średnich w województwie gdańskim.

Z kolei wiekowa wuefistka Wanda Bugaj prowadziła dla dziewcząt między innymi lekcje gimnastyki. Wśród standardowych ćwiczeń był na przykład skok przez kozła. W sierpniu 1960 r. szkolny sport otrzymał jednak niespodziewany cios. W liceum wybuchł pożar.

Ogień strawił aulę, a sala gimnastyczna poważnie ucierpiała podczas akcji gaśniczej. Jak podaje kronika, płomienie pojawiły się w nocy z 25 na 26 sierpnia. Przyczyn pożaru nie ustalono. Mimo przejściowych trudności związanych z odbudową nadal odbywały się lekcje wychowania fizycznego. Organizowano również spartakiady, czyli zawody promujące sport wśród młodych. Wśród widowiskowych konkurencji były biegi na różnych dystansach.

- Pamiętam, że nieprzygotowany uczestniczyłem w takim na 400 metrów. Byłem bardzo zdumiony, kiedy po ukończeniu biegu najbardziej bolały mnie... ręce od machania. To było dopiero zaskoczenie - wspomina z uśmiechem europoseł Jan Kozłowski.

Poza biegami rywalizowano m.in. w skoku w dal oraz w skoku wzwyż. W tej ostatniej dyscyplinie srebrny medal na IV Ogólnopolskiej Spartakiadzie Młodzieży zdobyła uczennica II LO Danuta Meller. Skoczyła 1,70 m i wyrównała swój rekord życiowy.

- Cieszę się ze zdobycia srebrnego medalu Spartakiady, ale wynik mógłby być lepszy. (...) Lekcji wychowania fizycznego jest za mało. Moim zdaniem powinny być tygodniowo cztery godziny wuefu w szkole średniej. Dwa razy po dwie godziny. W ciągu 45 minut ledwie zdążymy się rozebrać, kilka ćwiczeń i koniec lekcji - opowiadała prasie uczennica klasy o profilu matematyczno-fizycznym, która po szkole trenowała w pobliskiej "Spójni".

Dekadę później po najcenniejszy medal OSM sięgnęła z kolei Justyna Czekatowska. W 1982 roku okazała się bezkonkurencyjna w układzie gimnastycznym ze wstążką. II LO miało także spore osiągnięcia w sportach drużynowych. W latach 70. żeński zespół piłki siatkowej zdobywał puchar za pucharem. W rozgrywkach międzyszkolnych liczyła się też męska drużyna koszykówki. Natomiast jeden z większych sukcesów liceum odniosło w szermierce. Drużyna florecistek AZS AWF, do której należała uczennica Agnieszka Szuchnicka, wywalczyła w 1987 roku w Turynie brązowy medal Pucharu Europy. Jak podkreślali młodzi sportowcy - przynajmniej oficjalnie - najważniejsza była jednak nauka. Swój finał w liceum miała w postaci matury.

Kradzież wszystkich kluczy i klęska żywiołowa

Egzamin z fizyki wymagał nie tylko znajomości teorii. Egzamin z fizyki wymagał nie tylko znajomości teorii.
Tradycyjny polonez w latach 70. ub. wieku. Tradycyjny polonez w latach 70. ub. wieku.
Kreacje nauczycielek podczas studniówki w 1974 r. Kreacje nauczycielek podczas studniówki w 1974 r.
Nauczyciele II LO sporo wymagali od uczniów. Powyżej żartobliwy collage przedstawiający profesor Blumę, która uczyła biologii. Nauczyciele II LO sporo wymagali od uczniów. Powyżej żartobliwy collage przedstawiający profesor Blumę, która uczyła biologii.
Uczniowie i nauczyciele walczą ze skutkami klęski żywiołowej. Uczniowie i nauczyciele walczą ze skutkami klęski żywiołowej.
Stefan Żeromski o losie swego narodu. Dziecko jako ośrodek zainteresowania ludzi pozytywizmu i czasów współczesnych. Do tego trzy inne tematy. Język polski. Matura 1979 rok. Czas na oddanie prac: godz. 13:30. I tak co roku. Zmieniały się tematy, pojawiali się nowi uczniowie, czasami nowi nauczyciele. Podobno z czasem coraz trudniej było zdać z dobrym wynikiem.

- Matura jest w tej chwili dużo trudniejsza niż przed paroma laty. Choćby przez to, że zdajemy ustny egzamin z języka polskiego - komentował na łamach prasy Bogdan Toruński, przystępujący do matury w 1985 r.

Przed majowymi egzaminami dojrzałości tradycyjnie organizowano szkolne studniówki. Uczennice chciały wyróżnić się uczesaniem i dodatkami. Uczniowie zabiegali wcześniej, aby pokazać się w towarzystwie odpowiednich koleżanek.

- Pamiętam, że na studniówkę chciałem właśnie zaprosić koleżankę. A ona na to: słuchaj, już umówiłam się z kolegą. Pytam więc: z jakim kolegą? Ze studentem ostatniego roku. Na co ja: to ty z emerytami umawiasz się na studniówkę? Wtedy wydawało się, że cztery lata to jest ogromna różnica - wspomina Jan Kozłowski, który tańczył na studniówce w roku 1963.

W "Dwójce" królowała muzyka z winyli, a na stołach w późniejszych latach gazowane napoje. Był tradycyjny polonez i bardziej żwawe tańce. Uczniowie w garniturach z muchami, uczennice w spódnicach i białych bluzkach. Z czasem studniówkowe ubiory zaczęły się zmieniać. Miejsce zabawy pozostawało jednak bez zmian: szkoła.

- Tańce odbywały się w sali gimnastycznej, gdzie scenografią była powieszona siatka, którą wcześniej wypożyczono z jednostki wojskowej - wspomina Wojciech Wiewiórowski, dziś Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. - Wszyscy obawiali się, że mogą zdarzyć się jakieś ekscesy związane na przykład z nadużywaniem alkoholu. Okazało się jednak, że uczniowie poradzili sobie bardzo dobrze. Trochę gorzej było w przypadku niektórych rodziców, którzy pilnowali drzwi wejściowych.

Aby dotrwać do czasu studniówki trzeba się było jednak przyłożyć do nauki. Nauczyciele "Dwójki" przez dziesięciolecia budowali wizerunek szkoły, w której od uczniów wymaga się sporo. Uczniowie liceum wiele razy byli obecni w finałach ogólnopolskich olimpiad. Walczyli o naukowe laury w przedmiotach takich jak język angielski i rosyjski, historia oraz matematyka. - Z pewnością lepiej radziłem sobie z przedmiotami humanistycznymi. Gorzej było ze ścisłymi, z czego nie jestem wcale dumny - wspomina Wiewiórowski, który w 1989 r. był finalistą Ogólnopolskiej Olimpiady Historycznej.

Na co dzień uczniowie mogli brać też udział w zajęciach kółek zainteresowań i w próbach chóru. Działały Liga Ochrony Przyrody, Koło Przyjaciół Teatru i wiele innych. Zdarzały się jednak sytuacje, które zakłócały dobrze zorganizowane życie szkoły.

- W nocy z 24 na 25 kwietnia 1976 nieznani włamywacze dokonali włamania do szkoły. Poszukiwano dzienników szkolnych. Bez rezultatu. Dla "zabawy" skradziono wszystkie klucze do gabinetów przedmiotowych z tablicy w pokoju nauczycielskim. Wymieniono natychmiast wszystkie zamki - opisywała nietypowe zdarzenie szkolna kronika.

Do paraliżu pracy liceum doszło niecałe trzy lata później. Decyzją wojewody "Dwójka" - podobnie jak inne szkoły - została tymczasowo zamknięta. W styczniu 1979 ogłoszono stan klęski żywiołowej. Nadeszła sroga zima. Spadły ogromne ilości śniegu, a do tego w lewym skrzydle liceum awarii uległo kilka grzejników. 15 nauczycieli i 160 uczniów ruszyło z łopatami do walki z żywiołem. - Dzięki ofiarnej pracy i poczuciu społecznego obowiązku zapewniono dojazd i dojście do szkoły - głosi szkolne podsumowanie akcji.

Ponad dekadę później uczniowie ruszyli zaś na lekcje informatyki. Początek lat 90. ubiegłego wieku był czasem sporych zmian.

20-megabajtowe dyski i znani absolwenci

Tak w latach 90. wyglądała pracownia informatyczna. Tak w latach 90. wyglądała pracownia informatyczna.
Wycieczka do Holandii w 1994 r. Wycieczka do Holandii w 1994 r.
Tak uczniowie bawili się na studniówce w 2001 r. Tak uczniowie bawili się na studniówce w 2001 r.
Uczniowskie miały dyski twarde rzędu 20 MB, nauczycielski dysponował dyskiem o pojemności 40 MB. W pracowni informatycznej stanęło łącznie osiem komputerów IBM. Siedem dla uczniów, jeden dla nauczyciela. W planie lekcji drugoklasistów pojawiła się informatyka, a w dziennikach ocen stosowano skalę ocen od 1 do 6.

Zmieniły się też miejsca wycieczek. Kiedyś dominowały polskie, w latach 90. uczniowie podróżowali za granicę. Na przykład jesienią 1991 r. licealiści poznawali Finlandię.

- Podczas spędzonych tam siedmiu dni zwiedziliśmy zabytkowy zamek z czasów panowania szwedzkiego, odbyliśmy podróż łódką wzdłuż wybrzeża. Byliśmy w nowoczesnej drukarni oraz w fabryce piwa, słodyczy i coca-coli - relacjonował uczestnik wycieczki.

Uczniowie, w ramach szkolnych wymian, wyjeżdżali także do Holandii i Niemiec. Szczególnie często do sąsiadów zza Odry. Sporym zainteresowaniem cieszyły się też imprezy dla pierwszoklasistów z cyklu "Koty". Najstarsze klasy mogły zaś zaszaleć na studniówkach, które przeniesiono do hoteli. Nowością było też sąsiadowanie "Dwójki" z XIX Liceum Ogólnokształcącym, które ulokowano w drugiej części budynku na początku lat 90. A to tylko niektóre z wielu zmian.

Taki sam pozostał za to profil szkoły. Jak przed laty, tak i dzisiaj królują języki obce i przedmioty ścisłe.

- Nasza szkoła to przede wszystkim matematyka, fizyka, biologia i chemia i głównie na te uczelnie, które mają takie kierunki, na które młodzież nasza się wybiera - przyznaje dyrektor Waldemar Nocny.

Według szkolnych statystyk, co roku mury szkoły opuszcza ok. 200 absolwentów. Dotychczas "Dwójkę" ukończyło ponad 10 tys. osób. Wśród nich są postacie związane z polityką, nauką, kulturą i mediami. Absolwentami są m.in. były premier Jan Krzysztof Bielecki, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego Piotr Ołowski, historyk prof. Grzegorz Berendt, pisarz Andrzej Zaniewski, dziennikarz i komentator sportowy Tomasz Wołek oraz krytyk filmowy Michał Chaciński.

Ponadto wielu absolwentów "Dwójki" do dziś pielęgnuje szkolne przyjaźnie. - Z pewnością jest tak, że przyjaźnie nawiązane w liceum są najsilniejszymi. Do dzisiaj z ośmioma, dziesięcioma z klasy i rocznika utrzymuję stały kontakt. I to nie tylko z okazji jubileuszy szkolnych, ale tak na co dzień. Łącznie z tym, że ostatniego sylwestra spędzałem w gronie powiedziałbym z liceum - kończy Wojciech Wiewiórowski.

Miejsca

  • II LO Gdańsk, Jana Pestalozziego 7/9

Opinie (239) 3 zablokowane

  • kiedyś to była świetna szkoła (12)

    dziękuję Pani Annie Wróbel za to, że sprawiła, że na studiach nie musiałam uczyć się matematyki, Pani Halinie Kistowskiej za to, że nauczyła mnie rosyjskiego, Pani Ewie Pawelczyk za to, że zaczęłam mówić po niemiecku i Pani Jadwidze Kołaczkowskiej za to, że była wspaniałą Wychowawczynią...
    O, i jeszcze Pani Zygmańskiej - to był honor mieć u Pani piątkę...

    Ostatnio ze smutkiem zauważyłam, że odeszła już cała kadra dyrektorska z moich czasów - Wiesław Teter, Jerzy Wszeborowski i Irena Moś...

    • 23 5

    • KIEDYŚ

      Nie tylko KIEDYŚ, ale TERAZ także to bardzo dobra szkoła. Sam ją kończyłem i teraz chodzą do niej moje dzieci.

      • 8 4

    • (1)

      mos nie zyje?

      • 1 2

      • już kilka lat :-(

        • 1 0

    • kiedyś była świetna (2)

      moją wychowawczynią w tym samym okresie także była p. Kołaczkowska. Fizyki to my raczej za dużo nie mieliśmy - bardziej godziny wychowawcze. :)

      • 2 0

      • oj tam, oj tam... A Jadźka teraz jest w Australii i ma się dobrze... :-)

        ze 2-3 lata temu miałyśmy kontakt...

        • 1 0

      • kto tam?

        • 0 0

    • dziurawiłam tarcze na strzelnicy...

      jakoś mój karabinek KBKS miał dziwny rozrzut ;-)
      a Pan Kujawa przymykał oko ;-)

      • 1 0

    • dyr Teter (1)

      To byl znany w calym miescie. Nie pamietam dlaczego..;)

      • 0 0

      • stał przy wejściu i sprawdzał czy się miało przyszytą tarczę...

        potrafił za brak tarczy nie wpuścić do szkoły...
        i bił rekordy na oblewaniu na maturze ustnej...
        u nas ludzie chcąc pójść na łatwiznę wybrali na ustną matmę... w dzień jak w komisji siedział Teter nie zdały chyba 3 osoby, w dzień jak siedział Wszeborowski - wszyscy zdali ;-)

        • 1 0

    • mos to stara .urwa była

      Najlepsza była od matmy LOCHA

      • 1 0

    • Irena Moś to stara KUR...A była- komuszka

      • 2 0

    • Litości...

      Tester i Moś to był desant z LO9, sb-ckie klimaty. Wszebor był miły, ale słaby, nie potrafił się postawić tym czerwonym.

      • 0 0

  • Teraz to...

    TRAGEDIA!

    powinien powstać osobny artykuł o tej szkole,
    Szkoły z głupotą : II LO w Gdańsku

    • 19 50

  • Ładne wychowanie, nie ma co! Absolwent Tomasz Wołek, ten sam który z Premierem (1)

    Tysiąclecia latał po Bydgoszczy z gumowym szlauchem i brał udział w pogromach miejscowych kibiców:-)

    • 16 16

    • no lepiej sr@llux było jak chlałeś wińska ze spółdzielni pszczelarskiej, nie?

      I kto to mówi o dobrym wychowaniu? Ten co bez przerwy wszystkich obraża a siebie uważa za tego co zjadł wszystkie rozumy??

      • 4 1

  • a dzisiejsza "dwójka"? (10)

    "niezatapialny" dyrektor z rozdania politycznego jak za dawnych niechlubnych czasów, czasów, Ignorant absolutny, niekompetentny megaloman niszczący każdą inicjatywę, rządzący za pomocą swojej "kliki", taranujący i usuwający każdą krytykę.
    Poza tym sporo tu nieprawdy, o stawianiu na przedmioty ścisłe, przyrodnicze i języki, a szczególnie niemiecki, który został wyrugowany. Chluba "Dwójki", klasy dwujęzyczne zlikwidował obecny dyrektor, niejaki Waldemar Nocny. Podobno powołuje się go tam, gdzie trzeba coś zniszczyć, Przedszkola, proszę bardzo; renomowane liceum, nie ma sprawy.
    KAKAREKO, to był dyrektor... prawy człowiek, nauczyciel z z charyzmą,

    • 132 4

    • Likwidacja na wniosek miasta to ponoć była. Szkoda germanistów, którzy włożyli tyle trudu w tworzenie klas dwujęzycznych!!!

      • 15 1

    • Dziwna sytuacja

      A ja słyszałem, że to główny nacisk dyrektorki był, bo ona jest straszna promatematyczka i uważała, że do klasy dwujezycznej same tumany chodza. Podobno jak rozmawiała z kimś z jedynki(1 lo) to powiedziala, ze zazdrosci im takich surowych i wymagajacych matematykow, bo tutaj to takich slabych ma.

      • 9 6

    • Dostał dyrektorski stołek na... (6)

      otarcie łez po kolejnej z nim aferce. Ręka rękę myje nasz kolega nie zginie. A taka ciepła posadka to marzenie nie jednej osoby.

      • 11 3

      • Ales pełen jadu (5)

        Głupoty piszesz straszne, a nie znasz człowieka. Niech Ci te bzdury staną w gardle i udusza. Będzie jednego debila mniej!

        • 0 10

        • oj... Rozumiem, że ma Pani dyplom lekarza specjalisty aby stawiac taką diagnozę? (4)

          a o Kakarece rzeczywiście wszyscy mówili dobrze...
          ja sama jestem z "epoki Tetera"...

          • 30 1

          • Tak sie składa ze jestem laryngologiem i wiem ze głupota potrafi zabić (3)

            • 1 2

            • a zatem elementarnej kultury wypowiedzi na studiach nie nauczyli :-( (2)

              • 0 1

              • (1)

                Zabawne, ze ktoś krytykuje dyrektora i mu wolno, ale skrytykować krytyka już mi nie wypada... Obrzucać błotem fajnie, ale jak samemu sie oberwie to boli. Życzę wielu owocnych dni spędzonych na wyrzygiwaniu swoich frustracji w necie. Na jakikolwiek temat, w końcu nie ważne czy sie na czymś znasz czy nie. Prawda? Studentka bez"elementarnej kultury" jak wspomniałas. Całusy i miłego duszenia sie zolcia. :))))))

                • 0 1

              • piszą raczej absolwenci, częstokroć tacy, którzy posłali tam też swoje dzieci

                więc mający porównanie...
                Bardzo szkoda klas dwujęzycznych...
                Btw. słowo "nieważne" piszemy łącznie...
                Kłania się też czytanie ze zrozumieniem - nie studentka, ale na studiach kultury nie nauczyli... Jeśli wciąż są kłopoty ze zrozumieniem to można przeczytać raz jeszcze...
                A Pan Dyrektor Nocny w opinii wielu rodziców, absolwentów tej szkoły, nie jest właściwą osobą na właściwym miejscu... Taka tam opinia rodzica.

                • 26 1

    • Głupoty

      Ależ bzdury wypisujecie i uczciwego człowieka obrażacie!

      • 2 10

  • Gilinska (10)

    Szacun dla Gilinskiej!!! reszta - absolutna zenada - stuletnia klein, kakareko ktory znal tylko sredniowiecze i czasy pilsudskiego, Sadowska co uznaje jedynie interpretacje - zgodne z jej pomyslem, i inne takie kwiatki, profilowanie to jakis zart

    • 14 47

    • Oj daj z nia spokoj. Moim zdaniem nienormalna kobieta.

      • 7 8

    • (3)

      Akurat u p. Sadowskiej NIGDY nie miałam problemów z interpretacją, a zawsze miałam inne poglądy od niej. Jedynie powiedziała, że na maturze warto trzymać się klasycznych interpretacji (zwanych obecnie kluczem), dlatego musi nam je również podać.
      Zresztą była to jedna z najwspanialszych nauczycielek :)
      A i pozostali nauczyciele byli super (nawet ci z "gorszymi momentami"), tak twierdziłam wtedy, tak twierdzę i dziś. Jeśli się chce w kimś znaleźć wady - nie problem. Ale ja zawdzięczam tej szkole naprawdę wiele ^^

      • 11 2

      • Ja musiałem męczyć się z betonową p. Chabrowską, (1)

        która nie uznawała istnienia słów takich jak "reasumując", czy "ówcześnie" :)

        • 5 2

        • p. W. Chabrowska

          Nie lubiła też : "mnie się osobiście wydaje"

          • 1 1

      • Bardzo miło wspominam prof. Sadowską :)

        Niezwykle angażowała się w prowadzone zajęcia. Oceniała srogo, co szczególnym utrapieniem było w klasie mat fiz,, raczej niechętnie nastawionej na przedmioty humanistyczne.

        Nigdy nie zapomnę, jak rozdając ocenione wypracowania, wytykała błędy uczniów, kolejno je omawiając. Przy wyciągnięciu jednej z prac krzyknęła do kolegi: "Sieciński! Pała, jak drut!" Proszę sobie wyobrazić tłumioną radość klasy :)

        • 6 3

    • Do dziś nienawidzę Klein.

      • 6 9

    • Prof. Glińska OK! (2)

      Jedna z niewielu osób, które w czasie stanu wojennego zachowały się bardzo przyzwoicie. Do grona szanowanych zaliczam także prof. Tyślewicz i prof Drzycimską. Szacunek i pozdrowienia.

      • 3 3

      • Dla mnie Glińska zachowywała się (1)

        w sposób niezrównoważony psychicznie. Tyślewicz OK. Drzycimskiej nie pamiętam. Generalnie wielu fajnych nauczycieli było tam - Kolincio, Moś, Kakareko... Ale Glińskiej zdecydowanie do nich bym nie zaliczył.

        • 8 4

        • Zgadzam się - chyba jako jedyna nauczycielka z tej szkoły

          Reszta nauczycieli - jak to nauczyciele. Jednych można lubić, innych nie. Każdy ma swoje wady i zalety ale Glińska coś w sobie miała takiego, że potrafiła się na kogoś uwziąć i koniec. Nie wiem dlaczego, bo jej się nie podobał? Nawet jak znajomemu nie wychodziła jedynka z ocen to i tak mu ją wciskała. Coś z nią było nie tak. A poziom nauczania fatalny. To i**otyczne śpiewanie piosenek na lekcjach, zamiast nauka.

          • 0 1

    • Glińska, która przed maturami dawała prywatne korki swoim uczniom, a później oni zdawali przed nią egzamin maturalny

      jednym słowem - kto dał więcej kasy, ten dostawał lepszą ocenę. Na lekcjach nie uczyła angielskiego tylko kazała śpiewać piosenki a sama wychodziła na pół lekcji na fajkę. Poziom nauczania bardzo, bardzo, bardzo słaby.

      • 2 2

  • p.Chabrowska (3)

    Lubiłam jak prowadziła lekcje języka polskiego, zawsze traktowała uczniów "po ludzku"

    • 9 11

    • Szkoda, że nie była w stanie równać się Sadowskiej

      • 3 0

    • p. W. Chabrowska

      Oj, to zależy. Jak ktoś ją rozdrażnił, to "finito la musica", koledze wystawiła jedynkę (1996) na koniec 4 klasy i nie dopuściła do matury. Inna sprawa, że kolega sobie nagrabił u niej.

      • 0 0

    • II LO

      Chabrowska po ludzku ?? To chyba mówimy o dwóch rożnych osobach
      Była okropna

      • 0 2

  • Mnie ten budynek kojarzy się inaczej

    W latach 80-tych i 90-tych jedno ze skrzydeł zajmowało Studium Nauczycielskie. Wiem, że artukuł dedykowany jest II LO, ale warto byłoby wspomnieć o SN. Pozdrawiam dziewczyny z mojej klasy ( klasa p.Rudel , start 1985) i super polonistkę, panią Wandę Pudlis.

    • 14 2

  • 1976 (2)

    matematyka-prof. Barbara Klein
    biologia-p.?.Zygmańska
    chemia-p.M.Rechowicz
    PO- śp. Lis
    polski- p. Perko
    ogólnie oprócz w/w fantastycznych nauczycieli poziom słabiutki, bez indywidualności i równego grona pedagogicznego. Cóż był to komunizm, obowiązywały wytyczne .. biura politycznego
    Do matury i studiów przygotowałaznakomicie p. Zygmańska (korepetytorka pokoleń lekarzy!) i oraz p. Klein (matematyka była wmałym palcu.
    Szkoła nie potrafiła zatrzymać ciekawych nauczycieli (p. fizyk)

    • 17 7

    • Klein - wielki szacunek dla tej osoby

      Potrafiła nauczać. Każdy czuł przed nią respekt. Miała coś w sobie takiego, że ludzie się jej trochę bali, więc się uczyli, nie było takiej samowolki jak przed innymi nauczycielami.

      • 0 0

    • Liceum wybitnych ludzi

      W życiu spotkałem wybitnych absolwentów dwójki, premiera rządu, wybitnego krytyka,
      literatury , trenera sportu, profesorów matematyki,dyrektorów firm , dyplomatów , pisarzy itd , To była dobra szkoła

      • 0 0

  • Bardzo proszę uwzględnić w tym cyklu moją Szkołę, czyli... CKUMiE (2)

    w Gdańsku (dawniej TME, a jeszcze dawniej Gimnazjum Macierzy Szkolnej w Wolnym Mieście Gdańsku).
    Zapewniam, że byłby to artykuł nie mniej ciekawy, niż bieżący...

    Jestem absolwentem w/w Szkoły z roku 1982.

    Czytając powyższą treść zauważyłem niesłychane podobieństwo w zwyczajach nauczyciela PO. U nas był to Adam Wasielewski (ksywka "Napoleon").

    On również miał hopla na punkcie zajęć z maską przeciwgazową, dziewczynom podwyższał oceny za "piękne oczy", a że byliśmy szkołą mundurową - przed zajęciami była musztra połączona ze sprawdzaniem fryzur, chusteczek, lusterek i grzebieni.
    Odpytywanie rozpoczynał słowami: "do odpowiedzi ochotnicy o następujących numerach w dzienniku". Spróbowałby tylko który zaszurać krzesłem podczas wstawania, albo nie odpowiedzieć słowami "uczeń Iksiński gotowy do odpowiedzi"...
    Aha i jeszcze jedno - "pała" koloru czerwonego w dzienniku miała wartość trzech zwykłych ocen niedostatecznych.

    Proszę o odpowiedź absolwentów II LO, czy może chodzi tutaj o tę samą osobę?
    Z tego, co słyszałem, odszedł z CKUMiE około 1983/84 roku.
    Pozdrawiam!

    • 5 1

    • Też jestem absolwentem TME/CKUMiE z 1982 roku -klasa VF.

      • 0 0

    • Też jestem absolwentem TME / CKUMiE - klasa Vf.

      • 0 0

  • dzielnia

    kiedyś stało sie przed szkołą popijajac piwko
    teraz non stop straz miejska jezdzi i za papierosy uczniów łapie-na to idą pieniądze podatników-nie mają nic lepszego do roboty????????????

    • 14 9

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Czyj dom stał się pierwszym gdyńskim salonem?

 

Najczęściej czytane