• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historyczna katastrofa kolejowa "pociągu-widmo" w Gdyni

Maciej Naskręt
24 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Tego typu parowóz, czyli Ty4-57, ciągnął feralny skład z Osowej do Gdyni. Zdjęcie wykonane w Malborku, w 1972 r. Tego typu parowóz, czyli Ty4-57, ciągnął feralny skład z Osowej do Gdyni. Zdjęcie wykonane w Malborku, w 1972 r.

30-wagonowy skład z węglem ruszył ze stacji Osowa. Na pochyłej trasie do Gdyni rozpędził się do ok. 50 km/h. Z przeraźliwym jękiem hamulców skład przejechał przez stację Wielki Kack i dwa kilometry dalej najechał na poprzedzający go pociąg. Zginęła jedna osoba. Odkrywamy kulisy katastrofy kolejowej z 15 lutego 1948 r. w Wielkim Kacku.



Wielki Kack w 1948 r. był jeszcze małą miejscowością, w której stało kilkanaście domów wzdłuż dzisiejszej ul. Chwaszczyńskiej zobacz na mapie Gdańska. Wieś stała się dzielnicą Gdyni pięć lat później. Natomiast 18 lat wcześniej na obrzeżach Wielkiego Kacka, za pieniądze pochodzące z polskiego budżetu centralnego, zbudowano najnowocześniejszą linię kolejową w Europie. To dzisiejsza magistrala relacji Bydgoszcz - Kościerzyna - Gdynia.

Linia zapewniła połączenie gdyńskiego portu z Górnym Śląskiem. Wożono tamtędy głównie węgiel na eksport. Funkcjonowały też połączenia pasażerskie. Linia umożliwiała ominięcie Wolnego Miasta Gdańska. Dla rządu polskiego sprzed II Wojny Światowej magistrala miała priorytetowe znaczenie.

Już po wojnie na wspomnianym szlaku dochodziło do wielu incydentów z udziałem pociągów towarowych, szczególnie dotyczyło to stromego odcinka między Osową a Gdynią Główną. Jeden z nich został opisany 25 stycznia 1948 r. w Dzienniku Bałtyckim.

Reporter podpisujący się "js" donosi, że w ostatnich dniach przez Wielki Kack przejechał "pociąg-widomo", który przemknął przez stację, a spod jego kół wydostawały się języki płomieni. Maszynista usiłował wyhamować pociąg, ten jednak nieustannie pędził w kierunku centrum Gdyni. Udało się na szczęście uniknąć katastrofy tylko dzięki roztropnym dyżurnym ruchu. Ci tak ustawili rozjazdy, że pociąg poruszał się po wolnych torach. Skład udało się wyhamować praktycznie w centrum Gdyni.

Kolejarzom incydenty uchodziły wtedy na sucho. Ówczesny artykuł w Dzienniku Bałtyckim miał uspokoić nieco mieszkańców. Jednak trzy tygodnie po publikacji informacji, kolejarze nie mieli już tak dużo szczęścia.

Był 15 lutego 1948 r., popołudnie. W Osowej temperatura powietrza wynosiła minus jeden stopień Celsjusza. W centrum Gdyni natomiast była wyższa o ok. 1,5 stopnia. Tuż przed godz. 15:30 miejscowość Wielki Kack przeszył jęk hamulców, przeplatany rozpaczliwym gwizdem ostrzegawczym lokomotyw. Pociąg składający się z 30 wagonów i parowozu z prędkością ok. 50 km/h przemknął przez stację Wielki Kack i pojechał w kierunku Gdyni.

Dyżurni ruchu z Wielkiego Kacka mogli jedynie patrzeć jak rozpędzony pociąg towarowy z Bydgoszczy przejeżdża z hukiem ich stację i mija kolejne semafory ze wskazaniem dla maszynisty: "stój". Dyżurni wiedzieli, że niżej, na trasie do centrum Gdyni, zmierza kolejny pociąg towarowy. Ten - na domiar złego - tymczasowo zatrzymał się na wysokości Krykulca zobacz na mapie Gdańska. Doszło tam bowiem do rozerwania składu.

- Prędzej! Uciekajcie! Na stacji Wielki Kack pociąg przejechał semafor ustawiony na stój i pędzi prosto na was! - krzyczał do maszynisty zwrotniczy z punktu kontrolnego Krykulec. Gdy tylko skończył ostrzegać, zza zakrętu wyjechał rozpędzony skład.

Czy podróże koleją są coraz bezpieczniejsze?

Kierownik stojącego pociągu, jak i maszynista, zdążyli tylko odskoczyć od składu. Gdy doszło do katastrofy była godz. 15:30. W wyniku zderzenia w Krykulcu powstały trzy rumowiska wagonów, z których wysypał się na tory węgiel. Część wagonów pozostała na torze. Składy ratownicze dotarły na miejsce ok. 15 minut po wypadku ze stacji Gdynia.

W wypadku zginął Stanisław Materanowski, który był kierownikiem rozpędzonego składu. Tuż przed zderzeniem postanowił wyskoczyć z pociągu, obrażenia ciała jakich wtedy doznał, były zbyt poważne. Przysypały go hałdy węgla. Przeżyli jego koledzy - maszynista i hamulcowy, którzy pozostali pociągu. Ranne w zdarzeniu zostały jeszcze dwie osoby.

Wydział ruchu w ówczesnej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Gdańsku rozpoczął czynności w celu wyjaśnienia zdarzenia. Po trwającym kilka miesięcy wewnętrznym dochodzeniu okazało się, że zawinili kolejarze z rozpędzonego składu. Dzień wcześniej, gdy jeszcze pociąg był w Bydgoszczy, okazało się, że hamulec funkcjonował w 20 spośród 30 wagonów. Siła z jaką pociąg hamował podczas zjazdu z Osowy do Gdyni była mniejsza, niż siła przyspieszenia.

Kolejarze nie zastosowali się do zarządzeń DOKP i przed zjazdem z Osowy nie przeprowadzili testów hamulców. Próbowano winę zrzucić na niskie temperatury panujące tego dnia, które miały wywołać zamrożenie przewodów z powietrzem. Śledczych z DOKP to nie przekonało. Z powodu zaniedbań załogi feralnego pociągu, do odpowiedzialności pociągnięty został dyżurny ruchu stacji Gdańsk - Osowa. Powód? Wypuścił pociąg bez testów hamulców. W sumie winnych tragedii było 21 osób.

Usunięcie skutków wypadku kolejowego trwało ok. 4 dni. Szkody wstępnie oszacowano na nieco ponad 6 mln zł, ostatecznie wyniosły one 9 mln zł.

Ponadto w tamtym okresie w pociągach stosowano tzw. hamulec wyczerpalny. Nie umożliwiał dokonania stopniowego odhamowania skłądu. Aktualnie stosuje się w wagonach hamulec niewyczerpalny, czyli w sytuacji gdy spada ciśnienie powietrza w przewodach składu kolejowego, klocki powoli zaciskają się na tarczy na skutek czego pociąg lub odłączony od składu wagon gwałtownie zatrzymują się. Dzisiaj, ze względu na zmianę technologii, nie prowadzi się już testów hamulców m.in. właśnie w Osowej.

DOKP po katastrofie z 1948 roku zaleciła także budowę torów łapankowych, na których odpięty wagon, bądź skład mógł się bezpiecznie zatrzymać. Jednak ze względu na wspomnianą zmianę technologii hamowania pociągów postanowiono rozebrać wspomniane tory w latach 80. ubiegłego wieku.

Opinie (98) ponad 10 zablokowanych

  • + (2)

    Brawo Panie Naskręt, w końcu coś do poczytania na poziomie.

    • 101 3

    • Kolejarz po przeczytaniu powie , fakt zdarzenia ok , prawdziwy, ale

      czytajac opisy techniczne usmiechnie sie pod nosem....

      • 0 0

    • Niskim poziomie ale zawsze jakimś.

      • 3 6

  • Kto winny w Starzynach? (4)

    Fachowcy zapewne wskażą winnego, a wśród nich "zwrotnicowego". Zastanawiam się jednak, nie przesądzając o jego winie lub braku winy: A jakby idąc do tej zwrotnicy zemdlał, albo potknął się i złamał nogę, a nie mogąc wstać patrzyłby się jak pociągi mkną naprzeciw siebie, to kto byłby winny? To na tym polega system bezpieczeństwa, że od dyspozycji jednego człowieka zależy życie dziesiątek tysięcy osób przejeżdżających dziennie przez to miejsce?

    • 8 3

    • Sygnał zastępczy i samoczynna dwukieunkowa blokada liniowa...

      Jeśliby zemdlał idąc do rozjazdu - na kolei mówimy rozjazd a nie zwrotnica, która jest tylko częścią rozjazdu - to przecież semafory musiałyby być ustawione na "stój". Najpierw się ustawia drogę - czyli rozjazdy - a potem światła - czyli wolną drogę na semaforze.
      System bezpieczeństwa polega na tym, że nie możesz ustawić semafora na wolną drogę jeśli źle leżą rozjazdy.
      Ale w systemie bezpieczeństwa jest "furtka". Jest nią tak zwany "sygnał zastępczy". Jeśli nie można wyświetlić zielonego albo właśnie "system bezpieczeństwa" nie pozwala, zawsze można wyświetlić migające białe światło - to właśnie sygnał zastępczy. Wtedy pociąg może - po wcześniejszym zatrzymaniu - ruszyć i minąć czerwone światło. Teoretycznie sygnał zastępczy powinien być używany zupełnie wyjątkowo ale jest używany powszechnie i to jest jedną z przyczyn wypadków i bałaganu.

      Druga sprawa - to na linii tej była tak zwana samoczynna blokada liniowa dwukierunkowa. To znaczy, że pomiędzy Sprową a Starzynami linia kolejowa jest podzielona na odcinki odstępowe przy których są semafory. Semafory te automatycznie pokazują maszyniście czy odcinek a nawet dwa odcinki przed nim są wolne czy jedzie na nich pociąg. Wtedy semafor wyświetla sygnały nakazujące zmniejszyć prędkość, zatrzymać się lub zatrzymać na następnym odcinku. Blokada ta może działać dwukierunkowo - to znaczy, że jeśli z A do B jedzie tym torem pociąg, to jeśli dyżurny z B do A zechce wpuścić na ten sam tor pociąg to samoczynna blokada liniowa (SBL) wyświetli czerwony semafor - zajętość odcinka.

      I tu uwaga! Kiedy dyżurna ruchu w Sprowej wyświetliła zielone dla pociągu ale ten nie ruszył, a zielone nagle zgasło i wyświetliło się czerwone! Dlaczego? Bo dyżurny ruchu w Starzynach wypuścił na ten sam tor pociąg i SBL wykazała zajętość toru i wygasiła z drugiej strony zielone światło! Gdyby wtedy dyżurna w Sprowie skontaktowała się ze dyż ze Starzyn do katastrofy by nie doszło. Ale wyświetliła białe zastępcze...

      • 0 0

    • Jakby zemdlał to by nie podał wjazdu, semafor podaje się jak już droga przebiegu jest ułożona, i szlak sprawdzony. System bezpieczeństwa na kolei jest dużo bardziej skomplikowany niż ci się wydaje i generalnie się sprawdza.

      • 1 0

    • (1)

      "Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był. To wy byście staruszkę przejechali, tak? A to być może wasza matka".
      Od czegoś dyżyrny ruchu jest i po coś siedzi na swoim stanowisku pracy.

      • 3 1

      • Napisałem "nie przesądzając o winie lub braku winy"

        Chodzi mi o wątłe rozwiązanie systemowe. Dróżnicy również pełnią dyżur samodzielnie. Jak dróżniczka nie zamknie szlabanu to kierowca zachowując ostrożność może uniknąć tragedii. Dla maszynistów jednak nie ma szans. Przy dużym szczęściu "długa prosta" i refleksie, mogą tylko zmniejszyć siłę uderzenia, odpowiednio długo hamując. Można się z tego śmiać, ale niestety nasze bezpieczeństwo systemowo chyba leży.

        • 1 1

  • Historyczna katastrofa w Gdyni

    O ile pamiętam pociągi towarowe na starej węglówce między Gdynią a Osową prowadzone były przez dwa parowozy-jeden ciągnął,drugi był na końcu składu jako parowóz popychający.Po przyjeździe ten drugi był odczepiany i wracał Gdyni,ale już z przodu składu.Tor żeberkowy był za głowicą stacji Gdynia Wielki Kack w kier.Gdyni Gł.i odchodził na prawo od toru nr1.Przed kozłem oporowym był krótki odcinek z dodatkowymi szynami między którymi znajdował się piasek/żwir ułatwiający hamowanie pociągu.Podobne rozwiązanie było na torze stacyjnym
    idącym do stacji Gdynia Port.Zaczynało się tuż za peronem drugim a kończyło za semaforem wjazdowym na stację Gdynia Port.

    • 3 0

  • Był tzw. Posterunek osłonny Kack Mały (1)

    był tam rozjazd który po wyjeździe pociągu do Osowej był przekładany w położenie minusowe na tor kierujący ewentualnie "zbiegnięte" wagony w krzaki,
    potem w ramach oszczędności ów posterunek zlikwidowano,

    • 5 0

    • Ale osłaniał tylko składy jadące z Gdyni do Osowej ,do tego samego był tor Kepkiego

      w Wielkim Kacku . Natomiast pociągi jadace na dół czyli do Gdyni były zabezpieczone tylko jednym torem pod warunkiem ze pociag był przyjetyw Wielkim Kacku na tor 3 ci , jezeli jechał po pierwszym to ,,ratuj sie kto moze "

      • 0 0

  • czytam właśnie o pociągach ale nie ma tam żadnego modelu ty57

    • 0 0

  • gdynia by night

    LUDZIE ale się czepiacie tego biednego p.NASKRĘTA,chcecie aby wpadł w depresję z powodu nieustającej krytyki?kto go zastąpi?jak taki mądry?więcej szacunku do człowieka!!!!

    • 4 0

  • "Historyczna katastrofa w Gdyni" (2)

    myślałem, że chodzi o wybór Szczurka na kolejną kadencję...

    • 14 7

    • trolle budyniowe nawet o tej porze na posterunku (1)

      czy to jakis dyżyŸ czy może Budyń i ska szykują kolejną akcję dezinformacj

      • 3 3

      • A Budyn w Moskwie promuje pilke nozna.

        • 1 0

  • w której stało kilkanaście domów wzdłuż dzisiejszej ul. Chwaszczyńskiej..... raczej Starodworcowej

    • 1 0

  • a węzeł Bubel -wzgórze?!...-ciekawe czy ktoś kiedyś za ten przewał beknie? (1)

    • 2 5

    • fachowiec sie znalazł

      ten węzeł jest nagardzany za dobre rozwiązania. Przez fachowców - prawdziwych a nie takich jak ty anonimowych.

      • 2 1

  • To były czasy... (8)

    Za jednego dolara można było kupić ponad 100 kg chleba, a teraz kupisz kilogram... ;)

    • 38 5

    • a ile złotych kosztował wtedy dolar, coooo?

      mądralo! Ja w latach 80-tych zarabiałem 20 dolarów miesięcznie.

      • 3 1

    • (4)

      taa to były czasy przeciętna pensja 6 USD

      • 5 0

      • przelicz dobrze 4500 złotych, po kursie dolara z 1973 roku (3)

        • 0 1

        • 4500 zeta w 1973? (2)

          Kto tyle wtedy zarabiał? Pensja wzięta z sufitu.

          • 4 0

          • Bolek zarabiał tyle (1)

            i to bez kapowania. Źródło - "Sprawa Lecha Wałęsy" - Cenckiewicz.

            • 5 10

            • Bzdura!

              Pracowałem wówczas "u Lenina". Bolek musiał by robić w nadgodzinach sporo. Nie miał by czasu na wizyty w SB.

              • 4 1

    • kilogram ale wyrobu chlebopodobnego

      dobry chleb kosztuje coś około 4 zł za 400g

      • 8 1

    • No i w ten własnie sposób świat finansuje USA.

      Zwłaszcza Chiny.

      • 2 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Na Westerplatte znajdowało się 6 wartowni. Ile z nich jest udostępnionych dla zwiedzających?

 

Najczęściej czytane