• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia udanego desantu na polskie wybrzeże

Michał Lipka
19 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Zdjęcie przedstawiające niemieckich oficerów po kapitulacji jednostek na Mierzei Wiślanej, w  rozmowie z oficerem Armii Czerwonej. Fotografię wykonał fotoreporter radziecki Michaił Sawin, a w rosyjskim archiwum odnalazł Tomasz Gliniecki, który opublikował je w portalu suchacz.eu. Zdjęcie przedstawiające niemieckich oficerów po kapitulacji jednostek na Mierzei Wiślanej, w  rozmowie z oficerem Armii Czerwonej. Fotografię wykonał fotoreporter radziecki Michaił Sawin, a w rosyjskim archiwum odnalazł Tomasz Gliniecki, który opublikował je w portalu suchacz.eu.

O Mierzei Wiślanej pisze się ostatnio głównie w kontekście przekopu. Nas interesuje jednak to, o czym mało kto pamięta, a mianowicie, że doszło tu do jednego z ostatnich morskich desantów podczas II wojny światowej. Nie był on tak spektakularny jak lądowanie na Iwo Jimie czy w Normandii, ale z militarnego punktu widzenia także był istotny.



Cytując Leksykon Wiedzy Wojskowej, desant morski to "operacja wojsk lądowych lub piechoty morskiej przetransportowanych drogą morską w celu zajęcia odcinka wybrzeża bronionego przez przeciwnika". Dzięki filmowi "Szeregowiec Ryan" Stevena Spielberga możemy mieć pojęcie jak trudna i zazwyczaj krwawa jest to operacja.

Tuż przed wrześniem 1939 roku polscy wojskowi zakładali, że Niemcy będą chcieli przeprowadzić desant na nasze wybrzeże. Tłumaczy to w jakiejś mierze umiejscowienie naszych okrętów podwodnych, do zadań których m. in. należało bronienie naszych plaż. Jak wiemy, do żadnego desantu wtedy jednak nie doszło. Miał on miejsce dopiero pod koniec wojny, gdy to Niemcy musieli się bronić przed atakującymi Rosjanami.

Zanim jednak przejdziemy do opisu samej operacji desantowej, przedstawmy rys historyczny tamtego okresu.

Ofensywa Armii Czerwonej przeprowadzono trwająca od stycznia do kwietnia 1945 r. Ofensywa Armii Czerwonej przeprowadzono trwająca od stycznia do kwietnia 1945 r.
Choć zimą 1945 r. wiadomo już było, że Niemcy przegrali wojnę a Armia Czerwona nieustannie parła na Zachód, wojska niemieckie wciąż stawiały zacięty opór. Sytuacja Wehrmachtu z dnia na dzień stawała się coraz trudniejsza, a fronty zbliżały się do granic Rzeszy. W tym czasie trwała tzw. operacja wschodniopruska, której celem było odcięcie przez Armię Czerwoną niemieckich oddziałów znajdujących się w Prusach Wschodnich od głównych sił.

Gdy 18 kwietnia 1945 roku Rosjanie oczyszczali Półwysep Sambijski z niedobitków wojsk niemieckich, jedynie niewielka ich cześć uniknęła całkowitego pogromu i zdołała wycofać się do Piławy. W tym rejonie istniały trzy zgrupowania wojsk niemieckich, które były pozostałościami po rozbitych już wcześniej armiach Nord i Weichsel. Dowództwo niemieckie sformowało z nich armię Ost Preussen (Prusy Wschodnie). Jej główne siły znajdowały się w Piławie, na Mierzei Wiślanej oraz na Półwyspie Helskim.

Trudno dziś jednoznacznie określić, jakie to były siły, gdyż w różnych źródłach natrafimy na inne dane. Istotnym jest jednak, iż z operacyjnego punktu widzenia tereny, na których przebywały wojska niemieckie, nie miały już żadnego znaczenia strategicznego. Niemieccy stratedzy chcieli jednak jak najbardziej opóźnić marsz wojsk radzieckich, dlatego też niechętnie wydawali rozkaz odwrotu. Tym bardziej, że ostatnim portem niemieckim w Prusach Wschodnich była Piława - to z niej w ostateczności wojska mogły ewakuować się droga morską do Niemiec.

Dowódcy radzieccy zdawali sobie z tego sprawę, dlatego też głównym celem ich natarcia początkowo stała się właśnie Piława. Niemcy zrobili z niej miasto - twierdzę. Choć nie dysponowali już w tym rejonie żadnymi większymi okrętami, które z racji całkowitego panowania w powietrzu sił radzieckich zmuszone zostały do opuszczenia Zatoki Gdańskiej, przygotowania do zaciekłej obrony trwały.

Od strony morskiej obronę miało zapewniać kilka ostatnich okrętów podwodnych, a także baterie nabrzeżne. Od strony lądowej zaś rozbudowano sieć bunkrów. W Piławie znajdowało się ok. 50 tys żołnierzy, którzy mogli liczyć na ewentualne wsparcie jednostek znajdujących się na Mierzei Wiślanej.

Walki rozpoczęły się 20 kwietnia 1945 roku i od samego początku były niezwykle zacięte. Niemcy za nic nie chcieli się poddać, wiedząc doskonale jaki los przygotowaliby im Rosjanie. Ci ostatni zaś chcieli jak najszybciej ruszyć w dalszą drogę na Berlin, dlatego też zawzięcie atakowali.

Na początku walk doszło do niezwykle rzadkiej sytuacji. Obsługa radzieckiej baterii zauważyła płynący w wynurzeniu niemiecki okręt podwodny. Szybko ustalono niezbędnie koordynaty, po czym bateria rozpoczęła ostrzał. Po kilku salwach U-78 został dwukrotnie trafiony i po kilku detonacjach - zatonął.

25 kwietnia walki toczyły się już na ulicach miasta, a wojska radzieckie zaczęły okrążać Piławę. W nocy z 25 na 26 kwietnia Rosjanie zamknęli okrążenie, odcinając całkowicie wojska niemieckie. Nie mogły one już liczyć na ewakuację, ani na pomoc z Mierzei Wiślanej. Mimo to jednak postanowiły walczyć do samego końca. Ostatecznie po podprowadzeniu ciężkiej artylerii, Armia Czerwona zdobyła Piławę 26 kwietnia w godzinach wieczornych.

Teraz przyszła kolej na likwidację oporu na Mierzei Wiślanej.

Podobnie jak i w przypadku Piławy, zdobycie Mierzei Wiślanej nie było łatwe. Pierwszą trudność sprawiało ukształtowanie terenu. Mierzeja mierzy 70 km długości, a jej szerokość w najszerszym miejscu wynosi zaledwie 2 km. Od zdobytej niedawno Piławy oddziela ją pas wody o szerokości zalewie 600 metrów. Drugim problemem były umocnienia - tutaj również Niemcy postanowili bronić się do ostatka, licząc na jakiś łut szczęścia. Na wąskim terenie znajdowało się ok. 35 tysięcy żołnierzy, 50 czołgów, przeszło 200 armat i blisko 300 moździerzy. Teren też solidnie zaminowano.

Radziecki znaczek pocztowy z 1980 z marsz. Aleksandrem Wasilewskim. Radziecki znaczek pocztowy z 1980 z marsz. Aleksandrem Wasilewskim.
Marszałek Aleksander Wasilewski, dowodzący 3. Frontem Białoruskim, miał twardy orzech do zgryzienia, ale ostatecznie postanowił zaatakować z trzech stron. Od strony wody miały zostać wysadzone dwa desanty, a trzecie natarcie miało ruszyć od strony Piławy. Pozycje niemieckie w tym czasie były nieustannie ostrzeliwane przez samoloty i artylerie. Tylko w nocy z 25 na 26 kwietnia, radzieckie lotnictwo wykonało blisko 900 nalotów!

Plan przewidywał, że jeden desant wyląduje od strony Zatoki Gdańskiej, a drugi od strony Zalewu Wiślanego. Na pokładach jednostek desantowych, które płynęły w osłonie ok. 60 okrętów (głównie kutrów torpedowych i artyleryjskich) znajdowały się łącznie dwa pułki piechoty i pułk piechoty morskiej.

Nocne podejście na pozycje nie obyło się bez trudności. Na zbliżającym się do celu od strony Zatoki desancie zauważono nagle niemieckie jednostki. Wywiązała się krótka i gwałtowna walka, w wyniku której Niemcy stracili dwa okręty, natomiast po stronie radzieckiej nie odnotowano strat. Te pojawiły się podczas wysadzania samego desantu, gdy odezwała się niemiecka artyleria - udało się jej uszkodzić dwa radzieckie kutry.

Już po lądowaniu Rosjanie znaleźli się w ciężkiej sytuacji, gdyż dysponując niezbyt dużymi siłami, mogli zostać zepchnięci w wody Bałtyku. Tym razem to jednak oni wykazali się większą zaciętością i wytrwali na swych pozycjach aż do rana, kiedy to intensywne naloty rozpoczęło lotnictwo radzieckie. Gdy dodatkowo na pomoc walczącym już resztami sił przyszła 11. armia gwardyjska, która wyszła do ataku z pozycji zdobytej Piławy, zwycięstwo przechyliło się na stronę Rosjan.

Wschodni desant na swym koncie zanotował kilkugodzinne opóźnienie, ale wspierany przez kutry artyleryjskie po wylądowaniu skutecznie odpierał niemieckie kontrataki. Jego sytuacja również zmieniła się po przyjściu sił 11. Armii.

Pod koniec 26 kwietnia zepchnięte do niewielkiej północnej pozycji wojska niemieckie atakowane z z dwóch stron, a dodatkowo z powietrza i wody, ostatecznie skapitulowały. Realizacja zadania polegającego na likwidacji większych zgrupowań sił niemieckich zostało osiągnięte.

Podczas II wojny światowej był to jedyny desant na polskie wybrzeże, zakończony sukcesem.

Opinie (47) 10 zablokowanych

  • to nie było jeszcze polskie wybrzeże

    • 0 0

  • (1)

    Tysiące zgwałconych kobiet i dziewczynek, kompletnie zniszczony Gdańsk - tak wyglądał ten geniusz dowódczy

    • 1 1

    • Jag 62

      Jak ty byś żył w tamtym okresie i jak byś się zachował .. bzdury piszesz.
      Każdy zdobyty kawałek ziemi trzeba było przypłacić daniną krwi. Niemcy nigdzie nie poddawali się dobrowolnie ponieważ wiedzieli co ich może spotkać w niewoli. To co robili w czasie wojny nie zasługiwali na litość.

      • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki król przebywał w pobliżu Sopotu w majątku w Karlikowie?

 

Najczęściej czytane