• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdański zjazd dwóch cesarzy

Paweł Pizuński
9 września 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Car i Samodzierżca Wszechrusi, Aleksander III Romanow. Car i Samodzierżca Wszechrusi, Aleksander III Romanow.
Król Prus i cesarz Niemiec, Wilhelm I Hohenzollern. Król Prus i cesarz Niemiec, Wilhelm I Hohenzollern.
Nieczynny dziś Dworzec Nizinny, czyli początek i koniec Pruskiej Kolei Wschodniej w Gdańsku. Nieczynny dziś Dworzec Nizinny, czyli początek i koniec Pruskiej Kolei Wschodniej w Gdańsku.

Pod koniec lata 1881 r. Europejczyków zelektryzowała wiadomość o planowanym spotkaniu cara Rosji Aleksandra III z cesarzem Niemiec Wilhelmem I. Ponieważ przez dłuższy czas władze obu państw nie zdradzały czasu, miejsca i celu spotkania, prasa gubiła się w domysłach, gdzie mogłoby do niego dojść.



Oficjalnie rzeczywisty cel spotkania monarchów nigdy nie został wyjawiony, ale miejsce i czas zjazdu ogłoszono już w pierwszych dniach września. Monarchowie spotkać się mieli 9 września 1881 r. w Gdańsku.

Ponieważ jednak szczegółów nie zdradzono, prasa snuła swoje domysły. Powątpiewano na przykład, by do spotkania doszło w samym Gdańsku, skoro car i jego otoczenie bardzo obawiało się wąskich i zatłoczonych ulic. W zaułkach łatwo mogli skryć się miotacze bomb, bezpieczniejsze wydawały się więc otwarte przestrzenie. W takim przypadku doskonałym miejscem spotkania byłyby okolice Nowego Portu lub też raczej otwarte morze. Gdy prasa doniosła, że z Kolonii wyruszyła w stronę Gdańska eskadra niemieckich pancerników pod dowództwem samego ministra marynarki Albrechta von Stoscha, te ostatnie domysły wydawały się najbardziej sensowne. Okręty towarzyszyć miały rosyjskiemu jachtowi, na pokładzie którego wyruszył do Gdańska car Aleksander III.

Tymczasem w samym Gdańsku trwały gorączkowe przygotowania na przyjęcie władców. Pucowano ulice, sprzątano obejścia, odnawiano skwery, a domy, które leżały wzdłuż domniemanej trasy przejazdu gości, zdobiono kwieciem i chorągwiami. Aby uzyskać jeszcze lepszy efekt, Rada Miejska wyznaczyła nawet kilku urzędników, którzy czuwać mieli nad wystrojem domów i ulic w dniu pobytu cesarzy. Dodatkowo, w obawie przed działaniami grup lewackich, postawiono w stan pełnej gotowości wszystkich policjantów w mieście. Podczas gdy we wszystkich miejscowych kościołach odprawiano nabożeństwa za zdrowie i pomyślność obu władców, policja profilaktycznie zamknęła kilku miejscowych opryszków znanych ze swych "niespokojnych poglądów".

Zanim pojawili się władcy, do Gdańska przyjechało kilku wysokich dostojników Rzeszy. W czwartek, 8 września o godz. 16, pociągiem szczecińskim przyjechał do miasta kanclerz Otto von Bismarck w otoczeniu generałów, wieczorem zaś część przybocznej świty cesarskiej, która zadbać miała o wygody obu władców. Najważniejszy był oczywiście dobrze zaopatrzony stół i wygodne posłanie. W końcu, w piątek, 9 września, na dworzec Kolei Wschodniej (nieużywany już dworzec Brama Nizinna na południe od Wyspy Spichrzów) wjechał nadzwyczajny pociąg z Berlina z cesarzem Wilhelmem I na pokładzie, a na wodach zatoki gdańskiej pojawił się rosyjski jacht "Derszawa", którym przypłynął car Aleksander III.

Pobyt w Gdańsku monarchowie rozpoczęli od śniadania, po czym zajęli się stanem swej garderoby. Cesarz Wilhelm przywdział uniform rosyjskiego oficera, a car Aleksander mundur pruskiego pułku ułanów. W końcu obaj - cesarz powozem, a car jachtem - udali się w stronę Nowego Portu, gdzie o godz. 14 nastąpiło ich spotkanie na pokładzie pruskiego jachtu "Hohenzollern". Ponoć obaj byli bardzo wzruszeni, bo "trzymali się przez dłuższy czas w objęciach i pocałowali się po kilkakroć".

Na pół godziny przed 16, wśród "grzmotu strzałów działowych i odgłosu dzwonów" wielki orszak cesarsko-carski przybył do Gdańska. I tutaj gospodarze się nie spisali. Zabrakło zwyczajowego szpaleru cechów gdańskich, uczniów szkół i dziewcząt, które rzucałyby kwiaty. Jedynie ludność miejscowa wyległa na ulice i "witała przejeżdżających różnymi oznakami radości i okrzykami pełnymi uniesienia". O godz. 16 dwa "czterokonne ekwipaże galowe" zajechały przed konsulat rosyjski i straż honorowa 4. pułku grenadierów zaśpiewała carski hymn "Boże cara chranij". Krótko potem obie cesarskie mości rozstały się na prawie dwie godziny, aby kwadrans po szóstej spotkać się znowu w Dworze Artusa na wielkim bankiecie.

Uczta, na którą zaproszono prezesa rejencji, pierwszego burmistrza, prezesa prowincji Prusy Zachodnie i przewodniczących gdańskiego kupiectwa, trwała prawie dwie godziny. Zgodnie z etykietą dworską przy jedzeniu nie rozmawiano, ale wbrew tej etykiecie nie wzniesiono właściwego toastu, chociaż cesarz oświadczył, że pije za zdrowie swego gościa. Tymczasem na zewnątrz zaczęło już się ściemniać, obficie oświetlono więc cały Długi Targ, a "często sztucznymi ogniami oświetlony ratusz przedstawiał uroczy obraz". W tym samym czasie dostojnicy rosyjscy i niemieccy siedzieli przy stole ustawionym w podkowę i zajadali się dziczyzną".

Uczta zakończyła się po godz. 20 i całe dostojne grono udało się na dworzec Kolei Wschodniej, gdzie nastąpiło pożegnanie. Niemcy wyruszyli w stronę Tczewa, skąd odjechać mieli do Berlina, zaś Rosjanie wsiedli do podstawionego pociągu i udali się do Nowego Portu.

I wtedy doszło do wypadku, który nadwyrężył pewno i tak już nadszarpnięte nerwy carskiej wysokości. Przez cały czas pobytu w Gdańsku obawiano się nihilistów z bombami, a tu nagle, gdy jego świta ładowała się na jacht, jeden z objuczonych bagażami lokajów zsunął się z trapu i wpadł do wody. Być może byłby utonął, gdyby czujnością nie wykazał się Rotmann Daniel Barlasch. Skoczył do wody i wyciągnął z niej przestraszonego wypadkiem lokaja. Po docuceniu zapakowano biedaka na jacht i krótko potem Rosjanie wyszli w morze.

Miesiąc później, zgodnie z panującym wtedy dobrym zwyczajem, nagrody doczekali się ci, którzy w jakiś sposób przysłużyli się obu władcom. Prezesi, prezydenci, burmistrzowie i naczelnicy dostali ordery, krzyże i awanse, pozostałym zaś rozdano nagrody rzeczowe. Inspektor poczty Nasteldki, który powoził cesarskimi powozami, dostał parę kosztownych guzików mankietowych, jego pomocnikowi, sekretarzowi poczty Husenowi wręczono pismo z uznaniem, kilku urzędników za towarzyszenie jego cesarskim mościom otrzymało 1200 marek do podziału, a ogrodowy Rathe z Pruszcza dostał złoty zegarek z łańcuszkiem za przyozdobienie konsulatu rosyjskiego. Nagrodzony został też bohaterski Rotmann Barlasch. Za swą obywatelską postawę otrzymał 300 marek nagrody i pismo z uznaniem.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (32) 2 zablokowane

  • to podobnie jak dzisiaj merkel i sarkozi , spotykaja się popija zagraja w karty o polskie własności i potem każdy rozbawiony

    jedzie do domu opowiedziec rodzinie.

    • 2 2

  • "car i jego otoczenie bardzo obawiało się wąskich i zatłoczonych ulic"

    Teraz też bym się obawiał. Przynajmniej coś się nie zmieniło. ;)

    • 3 0

  • prawdziwe informacje

    "Gdy prasa doniosła, że z Kolonii wyruszyła w stronę Gdańska eskadra niemieckich pancerników" - Wprawdzie Kolonia lezy nad Renem, nie sadze jednak by stamtad wyruszyly te wielkie okrety. Moze autorowi artykulu chodzilo raczej o Kilonię (Kiel), port nad Baltykiem?

    • 5 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Który mieszczanin ufundował bibliotekę w kościele św. Jana w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane