• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zabójstwo na pasie startowym

Tomasz Kot
14 listopada 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Pas startowy na Zaspie w roku 1982. Do dziś to miejsce nie budzi pozytywnych emocji u mieszkańców, choć nie ma mowy o takim poczuciu zagrożenia jak w latach 80. Pas startowy na Zaspie w roku 1982. Do dziś to miejsce nie budzi pozytywnych emocji u mieszkańców, choć nie ma mowy o takim poczuciu zagrożenia jak w latach 80.

30 lat temu to bezsensowne i przypadkowe morderstwo wstrząsnęło opinią publiczną Trójmiasta. Na pasie startowym na Zaspie śmiertelnie pobito człowieka. Mordercami okazali się nastolatkowie, uczniowie szkół, którzy szukali okazji, by odegrać się na rówieśnikach za wcześniejszą, przegraną bójkę.



Pierwsza połowa lat 80. Czasy stanu wojennego, kryzysu gospodarczego, powszechnej frustracji i beznadziei. Trójmiejskie osiedla-sypialnie przypominają betonowe pustynie, pełne dziur, porozrzucanych betonowych elementów i brzydoty.

Symbolem rozminięcia się socjalistycznej teorii z praktyką jest osiedle na gdańskiej Zaspie. Wybudowane na dawnym pasie startowym na planach i z powietrza miało przypominać plaster miodu - symbol obfitości i bogactwa. Rozstawienie budynków w sporej odległości od siebie i wytyczenie ulic na planie trapezu i jego pochodnych potęgują jedynie poczucie pustki i nieprzyjaznego otoczenia.

Oświetlenie jest skąpe, symboliczne i skupione przy ulicach, blokach, torach tramwajowych. Reszta wielkich przestrzeni dzielnicy tonie w mroku. W zasadzie nieoświetlona jest główna arteria Zaspy, czyli dawny pas startowy, wytyczona za pomocą betonowych podkładów kolejowych, udających krawężniki. Ten trakt nosi nazwę alei 30-lecia PRL (dziś al. Jana Pawła II).

Na osiedlu mieszka ponad 40 tysięcy ludzi. Funkcjonuje młodzieżowy dom kultury, oferujący młodym ludziom modelarstwo, zajęcia plastyczne, muzyczne, oddział PTTK, można też pograć w piłkarzyki. Tyle teorii, bo dom kultury nie jest wyjątkiem od PRL-owskiej praktyki: pracuje się tu byle jak, instruktorzy odwalają pańszczyznę albo załatwiają swoje sprawy i modlą się, żeby nikt nie przyszedł. Szczególnie tacy, z którymi mogą być jakieś problemy.

Dlatego prawdziwą atrakcją dla młodzieży pozostają salony gier z "bilardami", gdzie nastolatki tracą pieniądze. Jak zabraknie kasy można poszukać "jelenia" i skubnąć mu portfel. Na osiedlu są trzy szkoły podstawowe, z udeptanymi klepiskami jako boiskami. Szkoły są przepełnione, zajęcia odbywają się na dwie zmiany i często, szczególnie jesienią i zimą, kończą się już po zmroku. Dlatego władze myślą nawet o wprowadzeniu nauki w soboty.

Główną rozrywką młodzieży, poza grą w piłkę nożną, są grupowe wyprawy na "wrogi" teren w celu spuszczenia komuś łomotu. Po wejściu do powszechnej dystrybucji w 1982 r. filmu "Wejście smoka", kwitnie kult sztuk walki trenowanych po piwnicach (w których honorowe miejsce zajmuje, pochodzący z tygodnika "Razem", legendarny plakat z Brucem Lee), w laskach, na placach.

Modne są własnoręcznie wykonane nunczaka, sprężyny i inne "narzędzia walki". Po zmroku po osiedlu często włóczą się watahy agresywnej młodzieży, liczące nieraz kilkadziesiąt osób. Tak dzieje się niemal na wszystkich osiedlach Trójmiasta. Zresztą to zjawisko ogólnopolskie. Tutaj ul. Startowa bije się z ul. Pilotów. Startowa i Pilotów tłuką się z "druga Zaspą", czyli mieszkańcami ulic Żwirki i Wigury, Ciołkowskiego i Burzyńskiego. Zaspa nawala się z Przymorzem. Gdańsk walczy z Gdynią.

Pobić chłopaków

Ta historia zaczyna się 13 października 1984 r. Jest sobota, późny wieczór. Pod modną wówczas restauracją i dyskoteką "Kasztel" przy ul. Rodakowskiego na VII Dworze, grupa z Przymorza przegrała walkę na pięści z chłopakami z Zaspy.

Przez tydzień w przegranych kiełkuje myśl o zemście. W następną sobotę, 20 października, około godz. 17, na boisku przy ul. Dąbrowszczaków na Przymorzu, zbiera się grupa ośmiu młodzieńców w wieku 15-18 lat. Wszyscy są uczniami szkół zawodowych. Niektórzy mają "sprzęt" do walki.

Prowodyrami są 17-latkowie Paweł P.Dariusz K. Nabuzowani adrenaliną młodzi mężczyźni wybierają się na Zaspę "by pobić chłopaków". Zwabieni zbiegowiskiem dołączają do nich 18-letni Wojciech N. i 16-letni Józef K. z Kościerzyny, który przyjechał do N. w odwiedziny do internatu. Razem z kilkoma innymi mieszkańcami internatu wcześniej wypili 1,5 litra wódki. Wspólnie postanawiają, że pobiją każdego, który będzie szedł bez kobiety.

Na Zaspę nastolatkowie docierają około godziny 18. Część z nich ukrywa się w krzakach, reszta wypatruje potencjalnych ofiar. Kręcą się jednak tylko nieliczni dorośli, przeważnie stare dziadki. Jest pochmurno, ściemnia się. Wieje mocny wiatr. Jest wilgotno, parę stopni powyżej zera. Nikomu nie chce się bez potrzeby wychodzić na dwór. Sklepy są już dawno zamknięte, zresztą i tak nic w nich specjalnego nie ma na półkach.

Po blisko godzinie poszukiwań sfrustrowani młodzieńcy z Przymorza nadal nie znaleźli nikogo, kogo mogliby stłuc. W desperacji zaglądają nawet do baru "Wiarus" przy Domu Kombatanta.

Kiedy wracają w stronę Przymorza, na pasie startowym pojawia się sylwetka biegnącego człowieka w dresie. To 36-letni Jerzy Sz., marynarz, który niedawno wrócił z rejsu. Często uprawia jogging, ale zawsze biega ze znajomymi lub z rodziną. Tego dnia jednak biegnie sam.

Józef K., wskakuje na krawężnik i zaczyna sikać. Kiedy marynarz go mija, K. kieruje na niego strumień moczu. Mężczyzna zatrzymuje się. Wywiązuje się krótka wymiana zdań. Sikający odwraca się i woła: - Wojtek! Ten podbiega i z rozbiegu kopie marynarza w twarz. Drugi cios biegacz otrzymuje od Józefa K. Na mężczyznę spadają kolejne ciosy. Po chwili do bijących dołączają Paweł P. i Dariusz K.

Nie wiadomo, czy pozostała szóstka bije, czy tylko się przygląda. Napastnicy biją nawet wtedy, kiedy mężczyzna pada na ziemię. Wojciech N. ściąga z ręki marynarza zegarek "Casio" o wartości 20 tysięcy zł (średnia pensja wynosiła wówczas nieco ponad 16 tysięcy zł).

Zostawiają leżącego i rozchodzą się do domów. Śpieszą się na film.

- Dlaczego go tak zlałeś? - jeden z chłopaków pyta Wojciecha N.
- Nigdy nie widziałeś jak dobrze dostaje się kopa. Ten facet będzie spał pół godziny - napastnik rzuca tonem przechwałki.

Potem okazało się, że mieszkańcy słyszeli krzyki napadniętego, ale nikt nie pofatygował się sprawdzić, co się dzieje. Dopiero dziewczyna wychodząca na spacer z psem zobaczyła w światłach przejeżdżających samochodów leżącego na ziemi mężczyznę. Milicja przyjechała po godz. 21, tylko po to, by stwierdzić, że mężczyzna nie żyje. Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna doznał wieloodłamowego złamania kości czaszki, co spowodowało krwotok wewnętrzny i zatkanie górnych dróg oddechowych.

Początkowo nie wiadomo było, kim jest ofiara, bo denat nie miał przy sobie żadnych dokumentów. O godz. 22 do komisariatu policji na Przymorzu zgłosiła się żona Jerzego Sz., która poinformowała o zaginięciu męża.

W ciągu trzech dni milicjanci przesłuchali blisko dwieście osób. We wtorek, 23 października, śledczy aresztowali ośmiu uczestników zajścia. Następnego dnia w ręce milicji wpadli pozostali dwaj.

Proces

30 maja 1985 r. rozpoczyna się proces głównych oskarżonych. Przed sądem w Gdańsku stają Wojciech N., Józef K., Paweł P. i Dariusz K. Pozostali oskarżeni byli sądzeni w odrębnym postępowaniu. Dostają poprawczak w zawieszeniu i kuratora sądowego. Teraz zeznają jako świadkowie.

Wojciech N., ten, który kopnął jako pierwszy, korzysta z prawa odmowy do składania zeznań, wobec czego odczytywany jest protokół jego przesłuchania w śledztwie. Twierdzi, że wszystko było dziełem przypadku i gdyby mężczyzna nie zareagował na prowokację, nie doszłoby do tragedii.

Józef K. składa swoje zeznania przerywając je płaczem. Płaczą też obecni na sali rodzice napastników. Paweł P. i Dariusz K. nie przyznają się do udziału w bójce, twierdząc, że byli tylko świadkami.

4 lipca zapadają wyroki. Wojciech N. zostaje skazany na 8 lat pozbawienia wolności. Paweł P. i Dariusz K. otrzymują po 2,5 roku więzienia. Sprawa nieletniego Józefa K. zostaje przekazana do odrębnego postępowania. Czeka go poprawczak.

Epilog - bez szczęśliwego zakończenia

Wypadki na Zaspie spowodowały ogromne wzburzenie społeczne. Zamieszani w nie uczniowie zostali wyrzuceni ze szkół, w których zorganizowano specjalne apele potępiające sprawców. Ludzie byli przerażeni. Pojawiły się głosy, aby sprawców powywieszać na latarniach. Najlepiej w publicznej egzekucji na pasie startowym.

Pomysłów było wiele: zamknąć lokale i dyskoteki dla młodzieży, zakazać młodzieży przebywania na ulicach po godz. 20, wszystkich uczniów ubrać w jednolite ubrania z widoczną tarczą szkoły. Tych, którzy nie będą przestrzegali przepisów, należy surowo karać.

W styczniu 1985 r. w zaspiańskim domu kultury zorganizowano spotkanie mieszkańców, nauczycieli, kuratorów, radnych i milicji. Rozmawiano o zagrożeniach i sposobach na poprawę sytuacji. Oczywiście niczego sensownego nie ustalono. Za to milicja po raz pierwszy ujawniła publicznie statystyki przestępstw: okazało się, że nieletni są sprawcami 20 proc. wykroczeń.

Życie dopisało do tragicznych wydarzeń na Zaspie swoją puentę. 30 maja 1985 r., w dniu rozpoczęcia procesu młodocianych morderców, ok. godz. 20, w pobliżu pasa startowego doszło do kolejnej tragedii. 16-letni Tadeusz D., później jeden z najsłynniejszych kibiców Lechii Gdańsk, szedł z kolegą przez osiedle ubrany w barwy klubowe. Po drodze zostali zaczepieni przez czterech, starszych o kilkanaście lat, pijanych mężczyzn. Doszło do bójki, w trakcie której Tadeusz D. pchnął nożem rybackim 29-letniego Jarosława N. w klatkę piersiową. Godzinę później ranny zmarł podczas operacji w Akademii Medycznej.

Opinie (236) ponad 10 zablokowanych

  • najlepiej zaplanowane osledle w Polsce (1)

    Pana autora porąbało z tą krytyką ówczesnej urbanistyki. Widać że mieszka ma zamkniętym osiedlu gdzie może swobodnie podglądać sąsiadów z bloku na przeciwko bo ma tylko 8 metrów. Jedno z najlepiej zaplanowanych osiedli w Plsce. Niech członkowie Panu Autorowi powiedzą co myślą o "zagęszczaniu". Właśnie odwołali 'zagęszczacza" prezesa SM który nieopatrznie miał podobne pomysłu do PT Autora.

    • 20 1

    • Bat

      Racja. Przymorze zagęszczają też. Dużo przestrzeni i zieleni na Zaspie jest wciąż. Ale deweloperzy wciąz aktywni

      • 3 0

  • (1)

    Jarosław N. o kto rym mowa był moim tatą. Kiedy Go straciłam miałam niespełna 6 lat.. Pewnie już tu nikt nie zagląda i nie dowie się jak ten człowiek zmienił życie mojej rodziny... Okrzyknięty bohaterem, pośmiertnie odznaczony a jednak nie taki idealny Tadeusz D. zmienił moją rzeczywistość... Czemu młode pokolenie kibiców Lechii Gdańsk o tym nie mają pojęcia o tym, że ów "bohater" zabił człowieka???
    Jest 32 lata później i dalej w środowisku kibicowskich panuje opinia, że Lechiści chodzą ze sprzętem... Nóż rybacki... czy z takim sprzętem chodzi się po osiedlu...
    Może i legendarny Dufek miał swoje zasługi ale mnie pozbawi dorastania w pełnej rodzinie odbierając życie tacie godząc Go prosto w serce i zostawiając na pewną śmierć...
    nie mam pojęcia gdzie jest teraz Twoja dusza Dufo, ale powinieneś być w piekle a hołd składany Tobie przez kibiców Lechii Gdańsk jest okryty fałszem bo wielu kibiców nie zna całej historii...

    • 26 1

    • [*]

      • 2 0

  • Faktycznie kurcze

    Masakrieren masa śmiecia

    • 0 0

  • My dzieci z dzielni (1)

    Nie wiem jak u was mówiło sie na naszą dzielnię ale u nas właśnie tak "dzielnia". U nas tzn na Dywizjonu 303. :)

    Też jestem rocznik 74 i pamiętam jak dziś oba wydarzenia.
    Wiedzie co drogie koleżanki i koledzy z dzielni?
    A może warto zebrać w jedna całość nasze wspomnienia?
    Jak przeczytałem ten artykuł i komentarze to odżyło tyle wspomnień , że aż trudno wymienić choćby połowę :)

    zbiorę sie ipodzielę sie kilkoma ale dzisiaj tylko hasłami :
    - notoryczne wojny pomiędzy ulicami : Pilotów Startowa, Skarżyńskiego , Dywizjonu itp
    potem wojny pomiędzy jednostkami Ai B
    - wojny na płytki PCV
    - gra w kwadraty na pasie
    - Dom Społeczny i tamtejsze kino
    - stałe gonitwy z ZOMO 1 maja
    - u nas na Dywizjonu była gra w dolary :)
    - kobinowanie z wykopywanym prochem strzelniczym (a tego akurat na dzielni nie brakowało )
    - kolejki społeczne w nowo otwartym sklepie sportowym na Pilotów 3

    oj i wiele wiele innych

    dzielcie się swoimi wspomnieniami :)

    • 5 2

    • No jak bym Cię znał Bartku z kl F

      • 0 0

  • to tak jak teraz

    beznadzieja

    • 2 2

  • tomasz to kotttt

    ludzie o czym wy piszecie? ten artykuł jest o całkiem innym napadzie niż ten na śp.Tadzia D. POplątało im się! pozdro dla normalnych którym POpaprancy jeszzcze nie rozmiękczyli mózzzzgów !

    • 5 6

  • Faktycznie było wiele aktów patologicznokryminalnych ze strony chuliganów, (1)

    ale ze strony władz spółdzielczych tejże, a była to jedyna na tym terenie LWSM "Zaspa" i jej Rada Programowa, w skład której wchodziły nieformalnie szkoły, kluby osiedlowe i inne placówki "zajmujące się czasem wolnym". Mimo, że to była tzw. komuna, dziś mimo podziału "Zaspy" na 4 spółdzielnie i wiele wspólnot, oraz tzw. Rada Osiedla - jedn. pomocniczej w jednej części tj. "Młyńca" - obecne zarządzanie i funkcjonowanie nadal nie ma nic wspólnego ze szczytnymi ideałami i normami spółdzielczości, tym bardziej, że kryzys intensyfikuje owe zjawiska patologiczne (demagogie, pomówienia, terroryzm prawno finansowy, dyktatura decyzyjna itd.).

    Na niwie "odnowy i nowej rzeczywistości" nastąpił podział, i wszystko miało być pozytywne, oryginalne, prospołeczne, tańsze w utrzymaniu i odciążone od biurokracji. Marzyła nam się spółdzielczość zgodnie z jej ideami, na kanwie której budowano ją w przedwojennej Polsce, ale również w Danii,.. czy kibuce izraelskie, i wiele innych.

    Wracając do artykułu to ludzie na Zaspie w tym okresie próbowała się zorganizować, ale nie było to łatwe, bo przecież Zaspa była chyba jedną z dzielnic najbardziej infiltrowanych przez różne służby. Bo przecież tu odbywało sie wiele demonstracji solidarnościowych i walki z milicją. W różnych zadymach, a nawet atakach kostką brukową i gonitwy po ulicach z gazem łzawiącym w tle. Służby miały problem, bo ulice Zaspy są w kształcie modelów heksagonalnych, wiec przywiezieni tu ZOMO-wcy, byli zagubieni i dostawali manto. Niemniej aby normalnie uprawiać jogging wieczorami i inne sporty(a sobót nie było wolnych a i niedziele pracowało się w nadgodzinach) po wielu trudach udało się zawiązać i powołać Ognisko TKKF "Rozstaje". Na zebrania przychodziło wtedy tyle osób, że cała sala pękała w szwach i nie była w stanie ludzi pomieścić wszystkich. Przez TKKF załatwiało się wszystko; - budowanie kadłuba betonowego jachtu(dla którego normalnie nie było materiału), pomoc przy obsłudze wizyty Jana Pawła II, nie mówiąc o wszystkich innych; sekcjach sportowych, festynach, turniejach, itd. a nawet budowy ośrodków turystyczno-wypoczynkowych (aby pozyskać pieniądze na działalność statutową, bo dotacje były tylko dla usłużnych prowadzących imprezy 22-lipca, rocznice rewolucji, itp.)

    Podobnie jak poszczególni obywatele, społeczności, również stowarzyszenie, spółdzielczość poniosła ogromne straty w wyniku kryzysu ( nowe obciążenia biurokratyczne, finansowe, celowe niszczenie, demagogie, itp.); straty te nie zostały jeszcze wyliczone ale rosną nadal; na kompleksowe wnioski i oceny jest więc jeszcze za wcześnie; kryzys trwa w dalszym ciągu i w wielu przypadkach nawet ulega zaostrzeniu. Jak na ironię, UE na którą tak b. liczyliśmy stała się obecnie także chorym człowiekiem spraw społecznych i gospodarki światowej. Choć Gdańsk, który jest na fali politycznej, to jednak zamknął się w działalności tylko na własne środowiska PO, a inni ?

    Tymczasem prognozy rozwojowe na przyszłość są przeważnie pesymistyczne, ludzie chwytają się często niczym nie popartych chwytliwych hasełek, wszędzie wietrząc układy, korupcje, i działania "na ich szkodę"?. Nie wróży to dobrze spółdzielcom i spółdzielczości jak i innym organizmom oraz może to zmniejszyć efektywność właśnie ludzi rzetelnej pracy, ich racjonalizmu i odpowiednich sprawdzonych instrumentów. Przeto, nakazem chwili w analizie artykułu i tematyki tamtej spółdzielczości i z nią związanej społeczności i w dzisiejszej praktyce spółdzielczej jest, większy niż kiedyś, umiar, realizm i obiektywizm. Choć nie mamy dzieci i młodzieży, bo ta ostatnia wyjechała za chlebem na zachód. Mamy mobilne narzędzia do sprawowania bezpieczeństwa i tak dochodzi do coraz częstszych samobójstw, aktów zabójstw, wymuszeń,... o których najczęściej nic nie wiemy. Zaspa wygrała za tzw. komuny europejski konkurs architektoniczny, tu też miało być Centrum Kultury m.in. Opera gdzie poprzez Al. Jana Pawła II prowadzić miały orszaki aż do morza, także Park JPII miał być usportowiony i służyć maił jako rekreant dla zapracowanej ludności a w nim cztery pływalnie, boiska, ścieżki zdrowia dla różnych aktywności, fontanny, drzewa i krzewy uzgodnione i przebadane dendrologicznie pod kontem prozdrowotnym.

    Co z tego zostało odpowiedzcie sobie sami przed wyborami????

    • 16 2

    • jak to co? mamy nowe osiedle w Parku JPII zamiast boiska!!!

      • 3 0

  • Opis Zaspy. (7)

    Opis osiedla Zaspa trochę dziwny. Wszystkie wymienione minusy są plusami. Mieszkam na Zaspie i bardzo sobie chwalę to miejsce na ziemi.

    • 116 19

    • zaspa

      Ale przy całej swej urodzie, Zaspa nadal przeraża ciemnością. Latarni bardzo niewiele, ciemno; teraz po 15-tej ulice są puste, nie uświadczysz przechodnia.
      Włodarze miasta oszczędzają na oświetleniu osiedla.

      • 0 7

    • (3)

      Teraz tak, ale kiedyś, właśnie lata 80 i początek 90 to bywało rożnie. Bardzo wielu młodych, dzieci pierwszych mieszkańców osiedlających się tam w latach 70, wszędzie tam gdzie teraz są parki, chodniki, ogólnie przestrzeń czy to z jakąś infrastrukturą czy zwykła zieleń, wtedy było pustym polem. Chaszcze, trwa, błoto po deszczu, drzewa które teraz ładnie zazieleniają Zaspę były dopiero powoli sadzone. Wiadomo nie od dziś że "młodzież" różnie się zachowuje, taka natura młodego do buntu, a połączenie realiów PRL'u, braku zajęcia i perspektyw, zapatrzenie się na zachód i konfrontacja tego z otaczającą ich rzeczywistością dodawała swoje.

      Teraz jest już spokojnie, sam jestem "trzecim pokoleniem" z Zaspy (Pilotów pozdrawia), dzieckiem tych co w artykule szwendali się po dzielnicy, a wnukiem ich rodziców i po opisach rodziny jak to było widzę jak zmieniało się wszystko. Żyje mi się bardzo dobrze na Zaspie i ogólnie w Trójmieście.

      • 32 1

      • opis (1)

        Dokładnie opis adekwatny do tego jak to wówczas wyglądało.
        Teraz spokojnie można zrobić kopiuj wklej opisując nowo powstające osiedla, no może poza tymi odległościami pomiędzy blokami - teraz wszystko znacznie bliżej siebie jest budowane.

        • 3 3

        • nie, opis przesadzony. Jednostka A była już zadbana- dużo boisk, multum placów zabaw, rewelacyjnie zaprojektowanych, asfaltowane ścieżki, chodniczki. A ciemno było w całym kraju- pamiętacie te częste wyłączenia prądu, oszczędzanie energii itp.? Jednostka B była świeżo wybudowana i już raczej zagospodarowana. Oczywiście były miejsca zapomniane, ale one to akurat do dziś przeważnie są :) Szkół było dużo więcej niż piszą- jednostce A- dwie, 31 dla jednostki B, a jeszcze C i D.

          • 6 0

      • Na Zaspie tylko przestrzeń m-dzy Pilotów a Startową sie zmieniła

        Wcześniej był tam tzw. kajobraz księżycowy, i niedokończona budowa basenu, potem zrobiono - ok 88-89 roku - park. Park zabudowano w 2005 roku budynkami Górkskiego a teraz zastąpiono "betony" kolejnym budynkiem.

        Naprawdę, nie przybyło żadnych boisk czy zieleńców, po prostu drzewka są większe a boisk - ubyło. Tak jak piaskownic. Minus to zalewanie boisk asfaltowych masą gumową - fajnie że mięĸko, ale śmierdzi jak nie wiem co.

        • 4 3

    • zaspa

      Zaspa 1978 do 1999. Najlepsze lata życia. Teraz czasami bywam, to nie to co było.

      • 6 1

    • Opis jest adekwatny

      Dokładnie tak było. Syf gdzie nie zajrzeć. Zamiast dzisiejszych parków - dzikie łąki z porozrzucanym gruzem z byłego lotniska. A obok SP48 i bloków wieloletnie składowiska niewykorzystanych płyt betonowych (za ciężkich by je ukraść). Burdel rodem z PRL-u... Ale za to było się gdzie bawić (i lać).

      • 8 1

  • sprawiedliwość o polsku

    Mordrercy zostali uwolnieni od winy, bo były to dzieci WAŻNYCH rodziców. Dziś jest tak samo. Niedoszły morderca z Monte Cassino został zwolniony od odpowiedzialności za polowanie na ludzi, bo mamusia jest sędziną. Nadal jesteśmy Trzecim Światem, choć geograficznie w Europie.

    • 15 0

  • Przyszłość to czipy mentalne. (2)

    Każdemu przy narodzinach wszyją implant w kark i jak poziom agresji wzrośnie to impuls po galach i geolokalizator da cynk policji gdzie się wkur....es ...

    Za zwiększony poziom agresji terapia chemiczna...

    Zniknie przestępczość i przemoc na ...paradach niepodległości;)

    Można ogarnąć obywateli dla potrzeb państwa i polityków...;)

    Cierpliwości...

    PRZYSZŁOŚĆ JEST TERAZ!!!

    Znacie to...?

    • 35 13

    • Mam nadzieje że tobie koleżko wszczepią taki chip pierwszemu.... na próbę ;-)

      • 3 0

    • Polecam Psycho-Pass

      Obejrzyj i zobaczysz, do czego prowadzi podobne działanie na ludziach (System Sybilla).

      • 7 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jakie kino było pierwszym wielosalowym kinem nie tylko w Gdyni ale w całym Trójmieście?

 

Najczęściej czytane