- 1 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 3 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 4 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Konie i samoloty. Wyspa widziała wszystko (44 opinie)
Tak wyglądało Ujeścisko przed wojną
- Ojciec mówił: nic nie wiesz, nic nie widzisz, nic nie mów. Bo strzelą ci w łeb. Dla nich byliśmy Niemcami, a wtedy nienawidziło się Niemców - mówi córka robotnika rolnego. W trzecim odcinku cyklu "Trójmiejskie opowieści" wspomnieniami dzieli się Małgorzata Konikowska z domu Dombrowska, 82-letnia mieszkanka Ujeściska.
Blachy były kwadratowe. Co tydzień całe siedem. W czwartek wieczorem mama robiła rozczyn. A w piątek wstawała wcześnie rano i wkładała blachy z ciastem do pieca. W spiżarni pachniało świeżo pieczonym chlebem. Stały tu też beczki z zasolonym mięsem i pod sufitem wisiały szynki. Codziennie było świeże mleko, a dwa razy w tygodniu babcia wołała mnie, żeby robić razem masło.
Mieliśmy spiżarnię i dwa małe pokoje w domu przy dzisiejszej ulicy Warszawskiej : babcia Teresa, ojciec Leon, mama Rozalia i rodzeństwo: Elżbieta, Bruno, ja i Hildegarda. W 1939 roku przyszła na świat Dorota, w 1943 Ingrid, a w połowie kolejnego roku Jerzy, którego nazywaliśmy Piotr.
Siedmioro dzieci. Może nie byliśmy świetnie ubrani, ale rzeczy zawsze były czyste. I zawsze mieliśmy co jeść. Przy domu był ogródek, hodowaliśmy też kury, świnie, kozy i gęsi. A niedaleko były duże gospodarstwa bauerów. Ojciec pracował w jednym z nich - u Pranga.
Stary Prang miał gospodarstwo przy stawie. Dom, stajnie, stodoły, spichrz na zboże. Jego ziemie ciągnęły się w kierunku na Łostowice i w stronę dzisiejszej ulicy Piotrkowskiej . Zboże, kartofle, duże pastwisko dla krów i koni. Tak, mieli dużo krów. Robił przy nich ojciec bratowej, a mój ojciec przy koniach. Orał, bronował, wszystko co trzeba było w polu zrobić. Maszyn nie było. Ojciec pracował od rana do wieczora.
Mama zajmowała się domem, a my pomagaliśmy. Pielić ogródek, narwać zielska dla kóz i świń. Chodziłam też po mleko do Prangów. Codziennie dostawaliśmy siedem litrów. A tak z raz w miesiącu zaglądałam z mamą lub z siostrą do magla. Nawijało się i kręciło (śmieje się). Magiel stał za budynkiem, który miała rodzina Artura von Dührena. Był tam sklep i lokal z dużym stołem, gdzie można było wypić piwo.
Raz w tygodniu mama wybierała się też po zakupy do miasta. Szło się na Emaus, a dalej jechało się już tramwajem. Byliśmy przyzwyczajeni do podróżowania pieszo. Przez kilka lat chodziłam do szkoły w Zaborni. Codziennie rano pani Marianna - nauczycielka, która na piętrze pastorówki miała swój pokoik - zabierała gromadkę dzieci i prowadziła do szkoły. Szliśmy drogą przez pola, gdzie dziś jest nowy cmentarz, a po lekcjach wracaliśmy z nauczycielką.
Później uczyłam się już na miejscu. W szkole, gdzie nauczycielem był pan Köller. Mieszkał z rodziną na piętrze ceglanego budynku, a na parterze prowadził lekcje. Był wysoki i ostry, ale każdy go lubił. Siedzieliśmy w trzech rzędach ławek i uczyliśmy się przedmiotów po niemiecku. Nie umiałam po polsku, dopiero po wojnie się nauczyłam.
Moi rodzice umieli, choć bardziej to po kaszubsku. Bo babcia i rodzice z Kaszub pochodzili. Pamiętam, że babcia aż tak dobrze nie znała języka niemieckiego, więc zdarzało się, że rodzice wieczorami gadali z nią po kaszubsku. W domu mówiło się jednak po niemiecku. Dla mieszkańców Wonneberg byliśmy Niemcami. Tyle że nie chodziliśmy do tutejszego kościoła.
Msze mieliśmy w kościele w Emaus, bo w wiosce był kościół protestancki. Pastor Hoffmann wraz z żoną i dwójką dzieci mieszkał tam, gdzie dziś jest ośrodek zdrowia. Mieszkanie mieli na piętrze, a na parterze było biuro. Niedaleko był stary, zadbany cmentarz z piękną kaplicą, a tuż obok pastorówki stał kościół. Byłam w nim tylko raz. Córka tych, co mieli sklep wychodziła za mąż, więc po chichu wcisnęłyśmy się z koleżanką do góry na mały chór. Pięknie było w kościele. Bardzo czysto.
Zresztą w całej wiosce panował porządek. Co sobotę każdy przed swoim domem musiał sprzątnąć. A jak były żniwa i wozami wożono snopki, to wszystko było zamiatane. Bardzo czysto było. A i ludzie byli życzliwi dla siebie. Stary Prang - on był dobry człowiek. Miałam iść na uroczystość I Komunii Świętej. A że u nas był taki zwyczaj, że szło się najpierw pożegnać z sąsiadami, mama powiedziała: idź teraz do Prangów. Kiedy pojawiłam się, żona pana Pranga zeszła do piwnicy i wróciła z tortem dla mnie. Jak ja się ucieszyłam. A później Prang powiedział do żony: jedź z nią do kościoła. I pojechałyśmy bryczką.
Poza tym Prang odwiedzał nas wieczorem w wigilię Bożego Narodzenia. Przynosił ze sobą worek prezentów. Dobry człowiek.
Z czasów wojny pamiętam wysokiego mężczyznę w hełmie, który jeździł na koniu. Na nazwisko miał Krüger. Trzymał porządek. O siódmej wieczorem dzieci mogły być jeszcze na dworze, ale na swoim podwórku. I tak było. Nieraz bawiliśmy się w chowanego, ale jak zbliżała się siódma, mój ojciec gwizdał. I to tak, że aż w Łostowicach było słychać. Wtedy inni mówili: Małgoś, Twój tata gwiżdże, idź do domu. To była dyscyplina. A nie tak jak to, co można zobaczyć w telewizji, gdzie dzieci mówią: co będzie tam stara gadać. Kiedyś to było szanowanie rodziców.
Pamiętam też, że podczas wojny przywożono do gospodarstw robotników przymusowych. Kobiety po 30-tce to na przykład w kuchni u bauera pracowały. Jak chodziłam po mleko, to wydawała mi je Alicja. A później front zaczął się zbliżać. Prang przyszedł do nas i zapytał, czy chcemy zostać czy jechać z nim? Ojciec zdecydował, że zostaniemy. Wtedy Prang powiedział: To idź Leon do mojego domu i tam będziesz mieszkać. Wcześniej do Niemiec wyjechała synowa Pranga z dziećmi. Udało im się. Stary Prang i jego żona nie mieli tyle szczęścia. Zabito ich gdzieś na Żuławach - tak opowiadał ich syn, który kiedyś mnie odwiedził.
1945 rok był straszny. Kiedy przyszli Ruski to koniec świata był. Te Azjaty, jak oni kobiety wyciągali... O matko jedyna...
Dwa czy trzy dni po tym, jak wkroczyli, Ruski kazali nam iść do lasu. Mówili, że będzie tu jeszcze wojna, że Niemcy będą z Gdańska strzelać. Babcia została. Poszliśmy z rodzicami. W Szadółkach była duża stodoła. Siedzieliśmy tam z okolicznymi mieszkańcami. Ale kazali iść dalej, to trafiliśmy gdzieś za Otomin. Po drodze znaleźliśmy opuszczone bunkry. Mieszkaliśmy w nich z tydzień. Do domu wróciliśmy chyba w pierwszy dzień Wielkanocy. Kościoła już nie było. Spłonęła też część budynków Pranga.
Dwa dni później znowu kazali nam iść. O Boże jedyny... Ile na polach trupów leżało. Tam jedna ręka, tam noga, tam głowa. Ojciec z mamą szli z przodu, a dalej my. Pamiętam jak niosłam na plechach ponad rocznego Piotra, i strzelaninę i to, że później ojca zabrali. Nie wiem kto, czy Polacy czy Ruscy. Mężczyzn zamknęli gdzieś na Żuławach. Mama opowiadała, że ona i sąsiadka nocami chodziły z jedzeniem dla mężów gdzieś przez Orunię, hen daleko. Po czym później ich wypuścili.
A tu na miejscu w 1945 trwał szaber. U Taubów w piwnicy były magazyny z rzeczami dla niemowląt. Ubranka, smoczki, butelki. Jeden dzień i nie było nic. Brali wszystko, a było co, bo bauery to były bogate ludzie. Ojciec nie ruszył niczego. Nam też zakazał. Mówił tylko: nic nie wiesz, nic nie widzisz, nic nie mów. Bo strzelą ci w łeb. Dla nich byliśmy Niemcami, a wtedy nienawidziło się Niemców.
Pamiętam, że w czasie kiedy jeszcze wieś nazywała się Wonneberg, naciskano na ojca, aby zmienił nazwisko z Dombrowski na brzmiące bardziej niemiecko. Powiedział, że nigdy nie zmieni, bo to nazwisko, jakie dali mu rodzice.
Po wojnie nasza rodzina zamieszkała w innym budynku na Ujeścisku. A kiedy wzięłam ślub przydzielono mi i mężowi pomieszczenia w jeszcze innym. Pamiętam, że w wiele lat po wojnie zniknęła piękna kaplica na cmentarzu. Rozebrali na amen. Zasypali też jeden ze stawów, a takie wspaniałe karasie tam pływały. Wie pan, kiedyś to tak inaczej było.
Opinie (237) ponad 20 zablokowanych
-
2015-02-15 11:11
Kojarzę tylko miejsce z ostatniego foto. (5)
Aż człowiek chciałby się cofnąć w czasie i się tam przejść ;) Ciekawe jak wyglądało miejsce gdzie teraz idzie W-Z ;) i co było na miejscu cmentarza ;)
- 87 2
-
2015-03-22 22:19
(1)
cmentarz wciaz tam jest - czy moze pozostalosci - z przychodnia, jadac w cedrowa(?) w strone kartuskiej
- 2 0
-
2018-10-23 11:28
dokładnie tak, resztki cmentarza wciąż tam są
- 0 0
-
2015-02-15 14:13
:-)
Dopiero Twoje czwarte pokolenie bedzie moglo zobaczyc migawki z tamtych lat.
- 2 0
-
2015-02-15 12:05
buraki ziemniaki i marchew :) (1)
- 12 4
-
2015-02-15 12:12
Tylko to można zobaczyć w twojej lodówce ;)
- 1 9
-
2015-02-16 13:00
P.Młgorzato; (1)
Dziękuję,że chciała pani opowiedzieć swoją historię...ja nie znalam swoich dziadków,i nie miał mi kto opowiadać tak pięknie,choć mój ojciec też pracował u Niemca , to nie bardzo chciał opowiadać , może też nie wolno było wtedy za dużo mówić.. Wspaniała opowieść.Pozdrawiam.
- 7 2
-
2018-07-23 00:02
Pani Małgosia , niestety zmarła:-(
- 0 0
-
2017-04-08 14:11
Ujescisko
Jeszcze kilka lat temu były tu same pola, teraz same budowy... Szkoda, jednak miejmy nadzieje ze zachowa się cząstka mojego dzieciństwa w stanie nienaruszonym :)
- 3 2
-
2015-02-15 11:07
Teraz niewiele lepiej, mnóstwo blokowisk i smród z wysypiska... (6)
- 79 42
-
2015-02-20 16:56
inwazja słoików (1)
bidoki za chlebem na pomorze przyjechali
- 2 1
-
2015-02-21 14:29
nie drwij
Uwazaj buraku bo kiedys sam bedziesz bidokiem i za chlebem tulac sie bedziesz!
- 4 1
-
2015-02-15 21:44
(2)
Mieszkam na Ujeścisku już poł roku i wysypisko czułem może z 2 razy wiec nie twórz alternatywnej rzeczywistości
- 10 8
-
2015-02-16 08:10
nie czujesz smrodu bo tam gdzie mieszkałeś śmierdziało jeszcze bardziej-wieśniaku !!
- 4 9
-
2015-02-15 22:16
poczekaj do lata ja mieszkam na wzgorzu mickiewicza a i tak jak czasami zawieje to klekajcie narody
- 9 3
-
2015-02-15 11:54
teraz jest gorzej
- 11 8
-
2015-02-19 11:16
A rodziny Tusków gdzieś tam w pobliżu nie było? Może też pasali krowy obok? Matka Donalda w wywiadzie chyba z 10 lat temu powiedziała że po polsku nauczyła się w latach 50-tych, a sam Donald wyznał że koledy śpiewali po niemiecku. ( to tak w ramach jaki z niego Kaszub)
- 10 10
-
2015-02-19 09:13
Tego typu wspomnienia
sa moim zdaniem bardzo ciekawe.
Trzeba je spisywac, bo jeszcze chwila i pokolenie pamietajace cokolwiek z tych czasow, odejdzie na zawsze.- 15 1
-
2015-02-17 21:43
dla mnie bardzo ciekawy temat..
W miarę możliwości wrzućcie coś o Altdorf (Stara Wieś) na terenach dzisiejszego Tesco, po tamtych zabudowaniach zostały jedynie drzewa..
- 8 1
-
2015-02-16 21:04
Ujeścisko
Wzruszająca historia opowiedziana przez Panią Małgosię.
Moje dzieciństwo związane jest z rodziną Konikowskich i Dombrowskich,
Urodziłam się w Ujeścisku.Z córką Pani Małgosi-Elą chodziłam do jednej klasy.
Razem z innymi dziećmi chodziliśmy na pieszo do szkoły do Zabornii.
Babcia Eli P.Dombrowska mieszkała w jednym domu/nazywano ten dom Belweder/ ,w którym też mieszkała moja babcia Marta z corką też Martą i jej rodziną.
Często chodziłam do babci,praktycznie spędzałam tam dużo godzin w czasie wakacji,bo u babci był telewizor:-) a po drugie lubiłam bawić się z kuzynami.
W związku z tym,że dużo czasu spędzało sie na podwórku,sąsiedzi siedzieli,rozmawiali,prali na tarach ,-miałam okazję poznać rodzinę Dombrowskich.
Na ojca P.Małgosia wszyscy mówiliśmy Papa.
Byli to bardzo mili ludzie.
Z tamtego okresu mało mam zdjęć,bo czasami tylko w niedzielę przyjeżdżał na rowerze fotograf.:-)
Pozdrawiam przy okazji wszystkich ,którzy czytają wspomnienia P.Małgosi-Ewę,Elę,Bożenę,Celinę.Ryska,Kryśkę :-)
P.s Z córkąP.Małgosi -Elą przyjażnię się do dziś.- 32 6
-
2015-02-15 11:03
Teraz wygląda tak samo. (19)
- 80 69
-
2015-02-15 12:20
??? (7)
Teraz jest to koszmarne blokowisko!
- 17 16
-
2015-02-16 15:26
Koszmarne blokowiska to żabianka, przymorze czy zaspa (1)
ewentualnie morena. Ujeścisko jest wporzo, szczególnie to nowe przy Piotrze i Pawle. Co nie znaczy oczywiście, że lokalizacja jest lepsza komunikacyjnie niż wyżej wymienione.
- 5 4
-
2015-02-16 18:23
eheheh, kocham Ujeścisko, nowe bloki, estetyczne, szklane balkony, szklane windy.... a pod blokiem Iława już gryla rozpala, czochra obnażone bebzony i rechocze podchmielona całą noc!
- 8 4
-
2015-02-15 13:12
(1)
Ale bliżej cywilizacji niż szadółki czy inne banino.
- 16 8
-
2015-02-16 17:42
Pseudocywilizacja - raczej Korea Półn.
- 3 2
-
2015-02-15 12:54
(2)
Bredzisz, nie jeden dałby się pokroić aby móc zamieszkać w nowym M. Nawet na ujścieńsku. W tym ja.
- 17 11
-
2015-02-16 08:05
Na ujeścieńsku ????matole !!! wracaj na swoją wiochę i nie zabieraj NAM miejsc pracy!! (1)
- 4 19
-
2015-02-16 12:00
a co ty masz do gadania, osobniku? Jakim prawem będziesz kogokolwiek wyrzucał? W Polsce każdy ma prawo mieszkać gdzie chce, nawet jeśli jest analfabetą lub pół analfabetą. Bacz, żeby ciebie moderator nie wyrzucił za takie wypowiedzi (zgłosiłem już).
- 12 3
-
2015-02-15 16:34
ludzie inni (4)
Byli. Przyjazni wobec siebie bo z Bogiem zyli - i w zgodzie protestanci i katolicy.
Wojna i dzicz ze wschodu a nastepnie komunisci wszystko zmienily....
Zal tego skromnego, uczciwego bytu zwyklych ludzi, ktory historia zmienila....- 54 7
-
2015-02-15 19:45
sr*tatata (3)
Tak byli przyjaźni, że wojnę rozpętali. Jakoś od tamtych paskudnych czasów jest względny spokój i nikt nikogo w piecu nie pali. No może porządek był trochę większy, bo teraz dużo obejść jest zaniedbana. Dość już mam tego germanizowania na siłę!
- 8 19
-
2015-02-15 22:22
(2)
Trójmiasto i mojeosiedle finansowane z Berlina wciska przyjaźń Polko niemiecką
- 8 12
-
2015-02-16 11:51
No i bardzo dobrze, że "wciska" PRZYJAŹŃ - bo między narodami powinna być przyjaźń. Brak przyjaźni lansowano w Niemczech ponad 70 lat temu, ciągle mówiono o ofiarach i poniżeniu, o złowrogich spiskach i dybaniu przez inne narody i kraje na niemiecką wolność, porządek i dumę. I z tego braku przyjaźni, który z czasem ewoluował w otwartą nienawiść, Niemcy ponad 70 lat temu rozpętali II wojnę światową i mordowali swoich sąsiadów. Chcesz dziś w Polsce szerzyć to samo? Nie jesteś od nich lepszy. To tacy jak ty, tyle że mieszkali w innym kraju i mówili innym językiem, rozpętali II wojnę światową. Dzisiejsi Niemcy to zupełnie inny naród, większość młodych to pacyfiści (często lewicujący), natomiast w Polsce odradza się agresywny nacjonalizm w stylu przedwojennego ONR-u. Dość tego, NO PASARAN!! Czas wybaczyć sąsiadom - i żyć z nimi w zgodzie, bo czas leci.
- 5 4
-
2015-02-16 07:50
Brawo. Teraz przyznaj sobie Order Paranoika
za szczególne zasługi w zmyślaniu spiskowych teorii.
- 8 2
-
2015-02-15 11:05
(3)
Tylko więcej słoików z warmińsko-mazurskiego, którzy jak "odniosą sukces" w mieście kupują coś ze stajni VW.
- 52 31
-
2015-02-15 12:48
A jak już sloik się lekko zadomowi (1)
to bierze na kredyt prawdziwego dżipa czyli tiguana - oczywiście "w dzizlu i w biegach"
- 35 18
-
2015-02-16 09:49
I w dobrych pieniądzach.
- 2 2
-
2015-02-15 16:10
chyba jakiś słoik został twoim szefem w pracy
piszesz o nich nawet w artykułach drogowych
- 29 7
-
2015-02-15 12:38
jakie ladne... (1)
I PO nie bylo jeszcze na swiecie. ..
Ech to byly czasy. ..- 37 14
-
2015-02-15 22:06
i radyjo jeszcze nie nadawało z torunia z czarnymi mszami rydzla...
- 18 19
-
2015-02-15 16:43
Historia (1)
uwielbiam słuchać historii starszych osób. Mam sąsiada który opowiadał mi np jak najwieksza atrakcja podwórka był czołg wbity w dom i ze kury znosiły tam śmierdzące zielone jajka, które pózniej wykorzystywali do zabawy, ze do szkoły trzeba było nosić swoje ławki i krzesła a w pierwszej klasie podstawówki był z 30 latkami ( czołg był przy dzisiejszej ul. Reymonta, a szkoła to dzisiejsza podstawówka nr 27). Warto słuchać i przekazywać dalej takie historie, są cudowne. Mam 22 lata i przez 9 lat uczyłam sie naprawdę potwornie nudnie przedstawianej historii, natomiast opowieści dziadka czy sąsiada mogę słuchać godzinami, pozdrawiam
- 27 2
-
2015-02-16 14:55
warto słuchać - i spisywać! Później będzie można wydać albo choćby udostępnić na blogu czy na stronie internetowej. Ocalmy od zapomnienia takie historie, pozdrawiam!!
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.