- 1 Dzielnica z ciekawą historią i starą wystawą (22 opinie)
- 2 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (486 opinii)
- 3 Zamiast Rębiechowa lotnisko na morzu (227 opinii)
- 4 Tajemnicza baszta zostanie otwarta (71 opinii)
- 5 15 lat temu otwarto powiększoną galerię Klif (140 opinii)
- 6 Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR (8 opinii)
Dawna Gdynia była miastem tysięcy kóz
Niektórzy lubią opowiadać, jak szybko rozwinęła się Gdynia i zupełnie bez ironii wskazywać miejsca, w których "jeszcze niedawno pasły się krowy". Nic bardziej mylnego. Mimo okolicznych łąk, krów nigdy nie było w mieście dużo. Gdynia była za to miastem kóz, które liczone były w tysiącach.
Czytaj więcej: Konie budowały Gdynię. W mieście stanie ich pomnik?
W Gdyni sprzed lat równie popularne były jednak kozy. Przed wojną były wszędzie i hodowali je niemal wszyscy. Nie tylko mieszkańcy dzielnic oddalonych od centrum. Młode kózki brykały również w samym Śródmieściu, a starsze dostojnie żuły trawę przy większości domostw. W Gdyni nie brakowało bowiem łąk i niezabudowanych połaci. Właściwie każdy mógł wypasać kozę, mając ją w zasięgu wzroku.
Wypas gdzie się dało. Koza nie wybrzydza
Poza tym zakup kozy był znacznie tańszy, niż zakup krowy. Tylko bogatsi mieszkańcy Gdyni wypasali najcenniejsze bydło. Pozostali mogli sobie pozwolić najwyżej na kozy. I najczęściej była to jedna sztuka, o którą dbały całe rodziny: dzieci wyprowadzały, matka doiła, a ojciec dbał o to, by miała co jeść w zimę.
Koza była bowiem nie tylko tania, ale też niezbyt wymagająca w utrzymaniu. Mogła żywić się praktycznie wszystkim - od młodych traw, po wysuszone pędy innych roślin. Nie trzeba było budować dla niej obory, mieć własnego pastwiska. Wyprowadzało się ją praktycznie wszędzie - na zbocza pomiędzy domami, przy ulicach, przy torach, a nawet na podwórko u sąsiada, który potem jeszcze podziękował za "skoszenie" trawy szklanką śliwowicy. Noce kozy spędzały natomiast w zbitych z byle czego szałasach, a czasem i w przedsionkach domowych izb. Rozwój miasta wpłynął jednak na liczbę tych zwierząt w Gdyni.
Kóz było mniej, gdy zaczęto budować port
- Gdy przystąpiono do budowy portu i miasta, sytuacja miejscowych Kaszubów uległa nagłej zmianie. Niektórzy z nich znaleźli pracę w budującym się porcie, inni zamustrowali na statki, które niebawem zaczęły tu przypływać, a jeszcze inni, nieliczni, stali się milionerami, sprzedając nieużytki i torfowiska na potrzeby budownictwa mieszkaniowego i portu. Zmianie uległa też sytuacja kóz. Powoli znikały z krajobrazu Śródmieścia. Ich hodowla z wolna przenosiła się na przedmieścia i obrzeża - opowiada Michał Sikora, jeden z najstarszych gdyńskich dziennikarzy, urodzony w 1934 roku.
Kozy nadal były jednak hodowane, bo ich mleko było często podstawą wyżywienia biedniejszych rodzin. Na każdym rogu spotykano je m.in. w Cisowej, Chyloni, na Grabówku, Pogórzu, Obłużu, a nawet w Orłowie.
Kozy pomogły przetrwać okupację
Ludzie radzili sobie jak mogli. Latem ścinali trawę i suszyli ją na dachach domów, by zimą do resztek z obiadu dorzucić kozom trochę siana. To właśnie kozie mleko pomogło wielu przetrwać II wojnę światową, czyli czas, w którym brakowało wszystkiego. W tym okresie koza - która mogła wyżywić się sama i jeszcze wyżywić rodzinę - była jedną z najlepszych inwestycji.
Znalazło to odzwierciedlenie także po wojnie, gdy naród nadal cierpiał biedę. Wychowanie dzieci, później wyrosłych na silnych mężczyzn i kobiety, którym udało się odbudować z gruzów Rzeczpospolitą, było możliwe właśnie dzięki koziemu mleku. W Roczniku Statystycznym z 1957 roku czytamy, że poza gospodarstwami rolnymi w czerwcu 1950 roku na terenie Gdyni było aż 1255 kóz. W tym samym czasie krów było zaledwie 497.
Opinie (149) ponad 20 zablokowanych
-
2015-09-26 22:44
Jestem dumny , że mieszkam w Gdyni
Absolutnie nie przeszkadzają mi krowy , konie , kozy , barany czy kury. Korzystam z wiejskiego mleka , twarogu właśnie z gdyńskiego , podmiejskiego , gospodarstwa. Jest super.
Korzystam też z dobrodziejstw miejscowych lasów parku krajobrazowego. Takich miejsc jak Gdynia tak zaraz nie spotkacie i cieszmy się, że jesteśmy jego obywatelami.- 10 7
-
2015-09-26 22:22
Kozy
W czasie wojny i krótko po niej mój Ojciec mieszkał na Akacjowej.Często wspominał dzieciństwo spędzone w towarzystwie tych przemiłych zwierząt,sasiedzi prawie wszyscy posiadali kozy które faktycznie byly nie tylko uzupełnieniem ale i nie raz podstawą domowego gospodarstwa.Nazywano je krowami biedaków.Nie rozumiem prześmiewczego tonu nietórych osób i nie życze im i ich rodzinom sytuacji w jakiej znaleźli sie nasi przodkowie.
- 13 1
-
2015-09-26 20:34
(1)
Moze trzeba zmienic nazwe na Pacanowo?
- 13 8
-
2015-09-26 21:57
Kozia Wolka mozr ;)
- 6 2
-
2015-09-26 21:30
meeeeee kto chce zapiąć kózkę !
Widać że po tylu latach nic się nie zmieniło
- 7 4
-
2015-09-26 21:03
Fajnie
A ja chciałbym alektryczna koze. Trzymalbym ja na dachu.
- 1 3
-
2015-09-26 15:53
(1)
Dziś jest miastem tysięcy niemyślących ludzi głosujących na Samorządność.
- 16 11
-
2015-09-26 20:29
I tysięcy myślących nieglosujacych na PiS.
- 4 6
-
2015-09-26 20:14
Aaaaa! to teraz wiem kto jest przodkiem kaszubuff śledz i koza zarąbista mieszanka genów
- 5 6
-
2015-09-26 20:03
a dzisiaj koza
na Kaszubach to zjawisko... a trudno sobie wyobrazić coś zdrowszego od mleka koziego i jednocześnie nie ma chyba tak prostego w hodowli zwierzęcia
idę o zakład że to dzieło urzędników i biurokracji zapewne wymagania związane z hodowlą czynią ją "nieopłacalną" jak wszystkiego w bolandii- 12 4
-
2015-09-26 19:57
Wychowałem się na Pustkach Cisowskich
i pamiętam jak przy boisku pasły się krowy :) A tak dawno to nie było bo jakieś 20 lat temu.
- 7 0
-
2015-09-26 19:55
Migracje koz
To super na wiesc o zblizajacej sie islamizacji kozy emigrowaly
- 12 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.