• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Bieda i niepokoje w Wolnym Mieście 1923 r.

Jarosław Kus
7 sierpnia 2023, godz. 19:00 
Opinie (52)
Najnowszy artykuł na ten temat O morderstwie na jachcie i upartej nudystce
Punkt dostaw pozbawionego wartości pieniądza w berlińskim oddziale Reichsbanku, październik 1923. Punkt dostaw pozbawionego wartości pieniądza w berlińskim oddziale Reichsbanku, październik 1923.

Kryzys i spowodowane nim nastroje rewolucyjne, które w połowie wakacji roku 1923 ogarnęły Republikę Weimarską, wywołały wśród wielu Niemców powszechną "obawę, że Polska mogłaby rewolucję niemiecką uznać za pretekst do zajęcia Gdańska i niemieckiej części Śląska".



Wydarzenia w Niemczech nie pozostawały także bez wpływu na sytuację ekonomiczną Wolnego Miasta Gdańska, zmuszając gdański sejm do szybszego powrotu z wakacji: "sejm gdański, który rozpoczął wakacje dnia 30 czerwca, a które potrwać miały do 15 sierpnia, zwołany został na posiedzenie" już na 2 sierpnia.

Więc gdy widmo głodu zajrzało gdańszczanom w oczy, takie skrócenie wakacji parlamentarnych było chyba jedynym rozsądnym rozwiązaniem. W połowie lata, "wskutek niesłychanego spadku marki niemieckiej Gdańsk znalazł się w bardzo trudnej sytuacji żywnościowej."

"Drobniejsze sklepy" zostały "całkowicie wysprzedane i nie miały gotówki na uzupełnienie zapasów", z kolei "hurtownicy (...) nie chcieli sprzedawać detalicznie" - bardziej opłacało im się przetrzymać towar i sprzedać go nieco później, już po znacznie wyższej cenie.

"Przed sklepami z tańszą żywnością gromadziła się liczna uboga ludność, która już o godzinie 7-mej wieczorem przychodziła, by czekać do dnia następnego na otwarcie sklepu". "Sytuacja gospodarcza w Gdańsku stawała się [więc] z każdem [!] dniem więcej krytyczniejsza", jako że "półmilionowe bez mała miasto portowe pozbawione" zostało "podstawowych artykułów spożywczych."

A że "nędza wzrastała mimo moskiewskich pensyj", było znacznie "gorzej, aniżeli (...) za najcięższych czasów wojennych." W sprzedaży brakowało już nawet ziemniaków ("gniły po piwnicach, jeżeli były stare", zaś "wodniste i młode" najzwyczajniej "cuchnęły wilgocią") i to głównie dlatego, że "centnary ziemniaków poukrywanych i dla nikogo niedostępnych", w ogóle nie trafiały do sprzedaży.

Głównie dlatego, że "handlarze o psiem [!], niegodziwem [!], zatwardziałem [!] sercu i chciwej żądzy wypychania sobie miechów bezwartościowemi [!] papierami" zdając sobie sprawę z tego, "że dolar pójdzie jeszcze w górę", mieli możliwość, by "jutro, pojutrze podśrubować jeszcze ceny".

Chęć zysku czyniła ich "głuchemi [!] na lamenty i prośby biednych niewiast, niewiedzących co postawić na ogień, by nakarmić wygłodniałego robotnika, męża i ojca wygłodniałej również dziatwy."

Brakowało też innych produktów żywnościowych ("niema chleba", "niema tłuszczu") oraz... pieniędzy ("jeszcze jedno fatalne zło, a mianowicie brak gotówki"). Doszło również do "znacznego podwyższenia cen wstępu do parku w Sopocie"...

...oraz do kolejnych cięć w komunikacji.

Ponieważ to "przekleństwo polityki (...) zacietrzewionych i zaślepionych nacjonalistów niemieckich mściło się jak najfatalniej i na Gdańsku", więc nawet aresztowanie wszystkich paserów nie rozwiązałoby problemów ekonomicznych Gdańska - głównie "dlatego, że Niemcy chciały trwać w uporze i uporem zwyciężyć".

Lecz choć gdańskie władze "tymczasem ugiąć się (...) musiały na kolana" i poczynić "jakieś tam" ustępstwa na rzecz Polski, nadal kontynuowały swą politykę antypolską, szukając dla swych działań kolejnych sojuszników.

Sympatyzowanie z komunistyczną Rosją, nie było chyba jednak najlepszym rozwiązaniem, ze względu na to, że komunizm w Gdańsku nie wszystkim się podobał: "z powodu rozlepienia plakatów komunistycznych w Sopocie, kuracjusze zaczęli tłumnie opuszczać tę miejscowość."

Prowadzona wbrew wszelkiej logice gdańska polityka nie dawała niestety żadnej nadziei, "aby ten wrogi dla Polski nastrój mógł się zasadniczo zmienić za życia współczesnego pokolenia gdańszczan, przeżartego do głębi jadem nienawiści". Na nic więc zdawała się "osławiona polska tolerancja, łagodność i wyrozumiałość nakazująca naszemu rządowi iść po drodze ciągłych ustępstw", bo polską tolerancję Gdańszczanie nazywali "po prostu - głupotą".

W tej sytuacji pozostało więc chyba już tylko pożegnać się z feralnym lipcem, nie wierząc by w sierpniu miało być lepiej. Tym bardziej, że "od atrakcji letnich jest lipiec i on ich winien dostarczać", czego najlepszym dowodem chociażby brawurowy koncert utalentowanej Gdańszczanki.

A sierpień? W sierpniu "może być i ciepło (...) - lecz co najwyżej "będą to tylko piękne jego gesty...".




Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 172 z 2 sierpnia 1923 r., "Dziennik Bydgoski" nr 174 z 2 sierpnia 1923 r. i "Głos Pomorski" nr 174 z 2 sierpnia 1923 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej, Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej oraz Jagiellońskiej Biblioteki Cyfrowej

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (52)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się najsłynniejszy, produkowany w Gdańsku alkohol?

 

Najczęściej czytane