- 1 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (76 opinii)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (77 opinii)
- 3 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (85 opinii)
- 5 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (47 opinii)
- 6 Upiorne syreny i największe pożary w mieście (33 opinie)
Badają 80 tys. kości dawnych mieszkańców Gdańska
Kobiety umierały najczęściej w wieku 20-30 lat, a mężczyźni mając 50-60 lat. To tylko jedne z wniosków antropologów, którzy badają kości z trzech ossuariów, czyli miejsc powtórnego pochówku na terenie dawnego klasztoru dominikanów w Gdańsku. Choć badania 80 tys. kości jeszcze trwają, znane są już wstępne wyniki.
Przed laty archeolodzy pod kierunkiem Macieja Szyszki z MAG, odkryli ossuaria w rejonie placu Dominikańskiego , między między Halą Targową a kościołem św. Mikołaja. Na pierwsze natrafili w 2006 roku. Zostały eksplorowane i przebadane, a w latach 2009-2011 znaleziono kilka kolejnych. Nie jest to zresztą przypadek.
Jak wyjaśniają naukowcy, przy klasztorze dominikanów przez wieki działała największa katolicka parafia. Z XVIII-wiecznych akt metrykalnych wiadomo, że grzebano tu średnio ok. 120 zmarłych rocznie. Pochówki miały miejsce pod posadzką kościoła św. Mikołaja i na cmentarzu, w przyklasztornym ogrodzie. Jak dodają naukowcy, według gdańskich przepisów, szczątki zmarłych przenoszono do ossuarium po upływie 30 lat.
W ramach projektu pt. Opracowanie archeologiczne i antropologiczne wyników badań nowożytnych ossuariów w Gdańsku, naukowcy rozpoczęli żmudne przeglądanie pond 100 tys. kości, z czego szczegółowym badaniom poddano 80 proc. z nich. Kości pochodziły z trzech ossuariów odkrytych w latach 2009-2011. Najstarsze były z XV, a najmłodsze z XVII wieku. Ich badanie okazało się dla badaczy sporym wyzwaniem.
- Kości w ossuariach były przemieszane, a poza tym zachowały się w różnym stanie: są całe kości, ale i połamane pod wpływem nacisku innych. To sprawia, że badania są trudne i żmudne. Wiemy jednak, że dzięki nim pozyskamy nową wiedzę o tym, jak zmieniała się struktura biologiczna mieszkańców Gdańska - demograficzna, morfologiczna i zdrowotna, jak przez stulecia funkcjonowała tutejsza populacja - tłumaczy dr Pudło.
Badania prowadzą przede wszystkim antropolodzy, ale że projekt jest wielowymiarowy, mają wsparcie archeologów i historyków. Z muzeum współpracują naukowcy z kilku polskich i dwóch zagranicznych uniwersytetów. Wprawdzie ostateczne wyniki badań mają zostać ogłoszone w przyszłym roku, ale już teraz wiele wiadomo.
Wygojone rany i różnice wzrostu mężczyzn i kobiet
Na podstawie prawych kości udowych, których zachowało się najwięcej, wyliczono, że w trzech ossuariach znajdowały się szczątki 3084 osób. Rozpiętość wiekowa była bardzo duża - od kości płodów po kości osób, które dożyły ponad 80 lat.
Z kolei dzięki analizie kości czaszek i żuchw antropolodzy wyliczyli, że wśród zmarłych osób dorosłych najwięcej było mężczyzn. Najczęściej umierali w wieku od 50 do 60 lat. Natomiast kobiety miały najczęściej od 20 do 30 lat w chwili śmierci.
Ponadto naukowcy obliczyli wysokość ciała mężczyzn i kobiet, którzy zamieszkiwali Gdańsk w czasach nowożytnych. Panowie mierzyli średnio od 169 do 171, a panie od 161 do 163 centymetrów.
- W przypadku przedstawicieli populacji Gdańska, mieścili się oni w górnej granicy zmienności wysokości ciała charakterystycznej dla historycznych populacji miejskich - nie byli niscy. Jest to cenna informacja, bo wysokość ciała jest jednym z ważniejszych wyznaczników warunków i poziomu życia badanych populacji - ocenia dr Pudło.
Antropolodzy próbują również jak najwięcej dowiedzieć się o stanie zdrowia dawnych gdańszczan, na które wpływ miały na przykład wojny, głód i epidemie. Dlatego prowadzone są dodatkowo specjalistyczne badania histopatologiczne i rentgenowskie wybranych zmian na kościach.
Podczas prac antropolodzy zauważyli wiele kości z różnego typu zmianami. Najwięcej odnotowano zmian zapalnych, których przyczyny są jednak bliżej nieznane, ale zidentyfikowano również zmiany, które nastąpiły przed wiekami w wyniku zakażenia ściśle określonym drobnoustrojem chorobotwórczym np. dżumą, syfilisem czy gruźlicą. Dr Pudło uspokaja jednak, że badane kości nie stanowią zagrożenia.
- Są to kości z wtórnych pochówków, a więc przeniesiono je do ossuariów po tym, jak w grobie nastąpił już proces rozkładu ciała. Poza tym kości nie składowano w zamkniętej krypcie, tylko były przysypane ziemią w piwnicy, do której dostęp miało powietrze. Oczywiście, zgodnie z obowiązującymi przepisami, mieliśmy do dyspozycji maseczki, rękawiczki, fartuchy i lampę antybakteryjną, ale realnie oceniając, zabezpieczaliśmy się trochę na wyrost - opowiada antropolog.
Na kościach gdańszczan, poza zmianami zapalnymi, odnotowano także wiele zmian degeneracyjnych. Najczęściej występowały one w obrębie kręgosłupa, stawów kończyn górnych i dolnych i były związane ze starzeniem się, obciążeniami i charakterem pracy. Poza tym opisano sporo zmian pourazowych, zwłaszcza czaszek.
- Ciekawe jest to, że prawie wszystkie urazy czaszek były wygojone. Będziemy się jeszcze zastanawiać nad tym. Być może w ossuarium znajdowała się grupa osób, zarówno mężczyzn, jak i kobie , która brała udział w jakiś walkach, gdzie odnieśli rany, ale skutecznie się nimi zaopiekowano i wyleczono - zastanawia się dr Pudło.
Na razie są to wstępne wyniki badań. Ostateczne mają zostać ogłoszone w przyszłym roku. Efektem projektu, który współfinansuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, będzie wydanie książki, w której znajdą się ustalenia naukowców.
- Nasze badania dają możliwość dokładnego przyjrzenia się, jak na przestrzeni wieków żyli mieszkańcy Gdańska. Jaki wpływ miały na nich warunki panujące w mieście, wojny czy choroby. Dzięki temu będzie można lepiej scharakteryzować populację zamieszkującą Gdańsk - przekonuje dr Pudło.
Miejsca
Opinie (77) 3 zablokowane
-
2017-09-25 08:02
Czemu nie badania izotopów i genetyczne? (1)
Takie oglądanie kości to nauka XIX wieku. Na Zachodzie nikt nie powie, że badania są szeroko zakrojone, jeśli nie ma takich podstaw. W Polsce wciąż zaścianek, trudno się dziwić, że nasze uczelnie są w ogonie światowym.
- 4 2
-
2017-09-25 16:35
Bo moglo by sie okazac ze te kosci naleza do
Normanow lub Vikingow...
- 1 0
-
2017-09-25 14:00
spartańskie warunki pracy.... (2)
widać na zdjęciu, gdzie pracują antropolodzy. Stare wyposażenie, tynk odpadający ze ścian, jakaś dmuchawa grzewcza na podłodze - wstyd ! Ktoś mógłby się tym zainteresować i stworzyć tym ludziom godne warunki do pracy.
- 2 0
-
2017-09-25 16:37
Nie marzekaj tak, bo
stare kości to i stare wyposażenie.
- 0 0
-
2017-09-26 12:51
To jest lampa antybakteryjna znawco.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.