- 1 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (11 opinii)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (20 opinii)
- 3 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (68 opinii)
- 4 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (219 opinii)
- 5 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
- 6 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (309 opinii)
Jedna gazeta informowała o stanie wojennym
Wraz z wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego, z kiosków w Trójmieście zniknęły wszystkie ukazujące się wówczas dzienniki: Głos Wybrzeża, Dziennik Bałtycki i Wieczór Wybrzeża. Przez niecałe dwa miesiące jedynym dostępnym tytułem była tzw. Trójgazeta, zwana również Trójpolówką. Co ciekawe, była ona opatrzona winietami wszystkich trzech zawieszonych dzienników.
Dzień później, czyli po upływie weekendu, informacje na ten temat pojawiły się również w gazetach. Sęk w tym, że jedną z konsekwencji ogłoszonej decyzji było wstrzymanie wydawania prasy. Jedną z jej ofiar padł np. znany gdański tygodnik "Czas".
Jedynymi wyjątkami były dwa dzienniki ogólnopolskie: "Trybuna Ludu" i "Żołnierz Wolności" oraz 17 dzienników lokalnych, które były organami prasowymi komitetów wojewódzkich PZPR. Jednym z nich był "Głos Wybrzeża", ukazujący się na terenie ówczesnych województw gdańskiego i elbląskiego.
Hybrydowy dziennik Trójmiasta
Mimo tego, wydawanie "Głosu Wybrzeża" - podobnie jak dwóch innych trójmiejskich dzienników: Dziennika Bałtyckiego i Wieczoru Wybrzeża - zostało zawieszone. 14 grudnia 1981 roku, w ich miejsce pojawiła się w kioskach wyłącznie tzw. Trójgazeta, zwana również Trójpolówką, czyli w pełni kontrolowane przez komunistyczne władze połączenie wspomnianych wcześniej tytułów.
Czytaj także: 13 grudnia 1981 r. oczami 12-latka
Obie nazwy nowo powstałej gazety miały wyłącznie nieoficjalny charakter. Hybrydowa, trójmiejska gazeta stanu wojennego nie miała bowiem własnej winiety, ale była opatrzona winietami "Głosu Wybrzeża", "Dziennika Bałtyckiego" i "Wieczoru Wybrzeża". I nic dziwnego, gdyż redakcję "Trójgazety" tworzyło 37 dziennikarzy, oddelegowanych właśnie ze wszystkich trzech zawieszonych redakcji. Warto przypomnieć, że żaden nie pochodził z przypadku.
Weryfikacja trójmiejskich dziennikarzy
Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego, wszystkie ośrodki medialne w PRL-u - ośrodki telewizyjne, rozgłośnie radiowe i redakcje gazet - zostały zmilitaryzowane. W praktyce oznaczało to, że ich pracę nadzorował komisarz wojskowy. Nad pracą trójmiejskich mediów czuwał kmdr. Franciszek Czerski, oficer polityczny Marynarki Wojennej.
Czytaj także: Nieznane wcześniej zdjęcia ze stanu wojennego
Kmdr Czerski, podobnie jak wszyscy komisarze, rozpoczął urzędowanie od przeprowadzenia akcji, której celem było usunięcie z pracy wszystkich "niepewnych" dziennikarzy z Trójmiasta. Członkowie komisji weryfikacyjnych w błyskawicznym tempie sprawdzali przesłuchiwanych nie pod kątem ich umiejętności zawodowych, ale przekonań politycznych. Wszyscy, których podejrzewano o sympatyzowanie z opozycją, zostali w większości wyrzuceni na bruk. Taki los spotkał niemal 100 osób, czyli średnio co trzeciego dziennikarza w Trójmieście.
Niecałe dwa miesiące działalności
Po zakończeniu weryfikacji, kmdr Czerski powierzył funkcję szefa "Trójgazety" Józefowi Królikowskiemu, który dotychczas był redaktorem naczelnym "Dziennika Bałtyckiego". Pierwszy numer kierowanego przez niego dziennika liczył zaledwie cztery strony i składał się niemal wyłącznie z dokumentów Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz komentarzy uzasadniających wprowadzenie stanu wojennego. Jedynie na ostatnich stronach znalazły się mało znaczące informacje lokalne. Dopiero w kolejnych numerach proporcje odwróciły się.
Czytaj także: Siedem trójmiejskich ofiar stanu wojennego
Choć stan wojenny został zniesiony dopiero 22 lipca 1983 roku, Trójgazeta bardzo szybko zniknęła ze sprzedaży. Już 2 lutego 1982, a więc niecałe dwa miesiące od jej premiery, ukazał się jej ostatni numer. Następnego dnia przywrócono redakcje zawieszonych trójmiejskich dzienników. Niestety, wyrzuceni wcześniej dziennikarze nie mogli już do nich powrócić.
Czytaj także: Prasa w stanie wojennym: "Czy musiało do tego dojść?"
Opinie (145) 10 zablokowanych
-
2021-12-13 14:21
WRONa Skona
Warto przy okazji przypomnieć, że 13 lutego 1982r., we wznowionym po "Trójgazecie" piątkowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego był artykuł o Amandzie Lear autorstwa Stanisława Danielewicza. Pierwsze litery akapitów tworzyły hasło "wrona skona", za co autor siedział wiele miesięcy w więzieniu. Widocznie słabo weryfikowali...
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.