- 1 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (62 opinie)
- 2 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (45 opinii)
- 3 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (74 opinie)
- 4 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (33 opinie)
- 5 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 6 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (81 opinii)
13 grudnia 1981 r. oczami 12-latka
Czołg T54 jako pług śnieżny oraz jazda autobusem miejskim za ulotkę odbitą na powielaczu - to wspomnienie naszego publicysty, który 13 grudnia 1981 roku miał 12 lat.
W niedzielny poranek 13 grudnia 1981 r. wstałem jako pierwszy, ubrałem się i wyszedłem do kościoła. Pod blokiem spotkałem kolegę z klasy, a drugi dogonił nas kawałek dalej i to od niego po raz pierwszy usłyszałem o wprowadzeniu stanu wojennego.
Jako szóstoklasiści mieliśmy mgliste wyobrażenia o tym, co to może oznaczać. Ponieważ jednak czytaliśmy w tym czasie sporo książek o II wojnie światowej i okupacji, wiedzieliśmy jedno: "pewnie wprowadzą godzinę policyjną".
Msza w prowizorycznej, dziś już nieistniejącej kaplicy parafii pw. Opatrzności Bożej na Zaspie , przebiegała spokojnie. Dopiero w czasie ogłoszeń kapłan powiedział "Dziś w nocy w naszej ojczyźnie wprowadzono stan wojenny" i wezwał do modlitwy, a może - dziś już nie pamiętam - do odśpiewania pieśni "Boże, coś Polskę".
Nieco po godz. 10 rano wróciłem do domu, gdzie panowało już duże poruszenie, związane z tym, co po latach w skeczu Bogdana Smolenia przypomniano jako "niedzielę, kiedy nie było teleranka".
Młodszych czytelników należy w tym momencie uświadomić, że w 1981 r. nie było ani telewizji kablowej, ani anten satelitarnych; nie istniały w Polsce prywatne stacje radiowe ani telewizyjne. Wszystko, co było, to dwa programy telewizji publicznej i cztery Polskiego Radia.
Oglądanie "Teleranka" było typowym niedzielnym rytuałem w wielu rodzinach, szczególnie tych z mniejszymi dziećmi. Tej niedzieli Teleranka nie było, a telewizor i radio nadawały na zmianę komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego oraz przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego. W ciągu poprzednich miesięcy stał się on najważniejszą osobą w kraju: z funkcji ministra obrony narodowej awansując na premiera oraz zajmując stanowisko przywódcy rządzącej PZPR.
Gen. Wojciech Jaruzelski ogłasza wprowadzenie stanu wojennego
Co ciekawe, sprzedawane wówczas odbiorniki radiowe umożliwiały "łapanie" programu w pasmach fal krótkich i średnich, gdzie można było czasem usłyszeć nadające po polsku rozgłośnie "Wolna Europa", "Głos Ameryki", BBC czy polskojęzyczny serwis z Paryża. Świadome tego władze PRL utrzymywały specjalne urządzenia służące zakłócaniu odbioru tych stacji przez mieszkańców kraju.
W ciągu dnia zaczęło napływać nieco więcej informacji, m. in. o delegalizacji NSZZ "Solidarność", internowaniu jej działaczy i innych "elementów antysocjalistycznych" i - tu mieliśmy rację - o wprowadzonej godzinie milicyjnej.
Nie pamiętam, czy już w tę niedzielę, czy dopiero w kolejnych dniach, na ekranie telewizora zaczęli się pojawiać spikerzy w wojskowych mundurach. Po południu podano m. in. informację o zawieszeniu zajęć w szkołach do Bożego Narodzenia (a może do końca roku). Dla mnie, jak i dla większości uczniów, była to doskonała wiadomość.
Po obiedzie, gdy już zaczynało się ściemniać, wybraliśmy się z ojcem zobaczyć, jak wygląda sytuacja w mieście. Nie pamiętam już, jaka była pogoda, śnieg z pewnością leżał już tego dnia o świcie, ale opadów chyba nie było.
Najpierw znaleźliśmy się we Wrzeszczu. Przed nieistniejącym dziś budynkiem "Akwen", przy al. Grunwaldzkiej 103 , gdzie jeszcze poprzedniego dnia mieściła się główna siedziba "Solidarności", było spokojnie. Prawdopodobnie, choć tego nie pamiętam, znajdowało się tam sporo milicjantów.
Z Wrzeszcza kolejką SKM pojechaliśmy pod Stocznię Gdańską. Pociąg był tego wieczora dość zatłoczony, pasażerowie prowadzili ostrożne rozmowy, największe zainteresowanie budziły losy Lecha Wałęsy, ktoś wspomniał także nazwisko Andrzeja Gwiazdy - zdaje się, że jedna z jadących z nami kobiet została rozpoznana jako jego siostra.
Nie pamiętam, czy plac Solidarności był wówczas już "obstawiony" przez wojsko i czołgi, czy jedynie przez oddziały Milicji Obywatelskiej. Z pewnością jednak niedzielnym popołudniem także przy stoczni panował spokój, chociaż brama przy Pomniku Poległych Stoczniowców była zamknięta i czuwali przy niej robotnicy. Na zewnątrz znajdowała się jakaś grupa osób, które - tak jak my - chciały się czegokolwiek dowiedzieć. Ktoś rozdawał "gazetkę", czyli kartkę małego formatu zawierającą biuletyn odbity na powielaczu.
Pamiętam za to bardzo dobrze, że gdy podjęliśmy decyzję o powrocie do mieszkania na Zaspie, ulicą Jana z Kolna jechał autobus z tabliczką "zjazd do bazy". Ponieważ mieszkaliśmy przy ul. Leszczyńskich , czyli blisko zajezdni autobusowej, pomachaliśmy kierowcy, a ten zatrzymał się i podwiózł nas do domu. Chcąc się zrewanżować za pomoc, wręczyłem kierowcy jedną z ulotek otrzymanych pod stoczniową bramą.
Kolejne dni grudnia, w związku z niespodziewanie przez los podarowanymi feriami zimowymi, spędzałem częściowo jeżdżąc na sankach, a częściowo stojąc w kolejkach do sklepów (szczególnie zapamiętałem kilkugodzinne stanie na placu ks. Komorowskiego po ryby).
Spore wrażenie zrobił na mnie czołg (zapewne T-54), który pewnego dnia przejechał ulicą Leszczyńskich w zastępstwie pługu śnieżnego. Ciekawe było też obserwowanie wieczorami przez okno, jak ulica pustoszała, a ludzie chowali się do domów, by uniknąć zatrzymania przez MO w związku z "godziną milicyjną". O starciach ulicznych i ich ofiarach, takich jak zabity 17 grudnia Antoni Browarczyk, o wyłamaniu stoczniowej bramy przez czołg podobny do tego widzianego na Zaspie i następnie nocnej pacyfikacji zakładu dowiedziałem się dopiero znacznie później.
Moja mama, w tym czasie zatrudniona w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, dostała przed Bożym Narodzeniem mało wdzięczne zadanie służbowe: po pacyfikacji trzeba było anulować wszystkie dotychczasowe przepustki umożliwiające wejście do stoczni i wypisać kilka tysięcy nowych, już tylko dla tych stoczniowców, którzy zostali "pozytywnie zweryfikowani". Pracę tę wykonywała nie w swoim normalnym miejscu pracy, tylko w budynku Szkoły Budownictwa Okrętowego przy al. Karola Marksa, dziś gen. Józefa Hallera .
Pamiętam że któregoś dnia odwiedziliśmy ją w tej szkole. Z "wyprawy" zapamiętałem szczególnie jeden "smaczek", mianowicie nieporadnie wypisywane na ścianach budynków przy ulicy teksty typu "Solidarność - wróg PRL". Ktoś żartował, że to zomowcy (milicjanci służący w oddziałach ZOMO, najbardziej typowej formacji stanu wojennego) w ten sposób mieli prowadzić akcję propagandową przeciwko zdelegalizowanej opozycji.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (499) ponad 20 zablokowanych
-
2014-12-13 12:41
Czy Jaworski może wyjaśnić czemu jego prezes nie był internowany ? (2)
- 15 14
-
2014-12-13 15:34
Wszyscy oni to jedna liga: prezes i twoja postępowa partia.
To jeden ch....- 2 1
-
2014-12-13 15:42
.. ale , że co , tzn. że nie ma prawa negować obecnie rządzących , a może nam wszystkim z tamtych lat zarzucisz, że tylko internowani mieli swój udział, a inni się bawili ? popatrz w jakich warunkach strajkowali robotnicy .... jesli chociaż jedną dobę wytrzymasz w takich warunkach pod osłona tarcz zomowców to będziesz miał prawo do głosu !!!
- 1 1
-
2014-12-13 13:51
Przecietny Polak, który w stanie wojennym musiał uciekać przez ZOMO wracając do domu
Ryzykował więcej niż Jarkacz, który teraz sobie na bazie tego wydarzenia urządza spędy.
- 21 8
-
2014-12-13 14:08
Niech ten konus z bunkra na Żoliborzu powie co robił 13 grudnia 1981 roku
Niech ten mały guaniarz powie prawdę tej swojej sekcie i temu całemu bydłu co rozrabia dziś w Warszawie
- 16 9
-
2014-12-13 14:51
Mirek (3)
Żal d*pę ściska że ci którzy dzisiaj piszą tak narzekają, że kiedyś były tylko w sklepach pustki. Proszę sobie przypomieć lata 71-79. Było wszystko co sobie wymarzyłeś. Raty w sklepie też, Zakłady mięsne w Gdańsku pakowały wedliny w plastrach. Lata 80-89 Ciągle strajki, pochody ,/ przykład Wrzeszcz codzienna wymiana szyb w oknach sklepowych/ produkcja towarów znikoma w kraju- ciągłe strajki/ owszem zmiana systemu była dobra i potrzebna- ale czy my nie wszyscy przyczyniliśmy sie do tego co sie stało!!!!!!!!!!!
- 19 10
-
2014-12-13 14:55
Panie pułkowniku. mam pan resortową emeryturę 5000 pln. Mało panu?
- 10 10
-
2020-12-13 12:43
To 70 tych na kredyt było. Nie pamiętasz czy nie chcesz pamiętać:)? Wędlina w plasterkach to była w tzw "komercyjnych" - dwa razy drożej niz normalnie. Pik komunizma - wędlina w plasterkach, szczytowe osiągnięcie komuny. A ile się brachu narad w radzie miejskiej centralach handlowych , komitetach partyjnych i CRZZ (Taki odpowiednik dzisiejszego zwiazku Solidarność)naodbywalo. Jak oni tam wszyscy ciężko pracowali w tych komitetach czy innych dobrze opłacanych stanowiskach , ktore nie było nikomu potrzebne. Chyba tylko ci , co je wtedy mieli zaluja tu tak bardzo tej komuny.
- 1 0
-
2020-12-13 12:48
wiesz za ile musieliśmy spłacać te kredyty zaciągnięte przez Gierką na ten dobrobyt lat 70?
to się nam czkawką odbijało ćwierć wieku...
- 3 1
-
2014-12-13 14:51
(4)
pamietam i ja tamte czasy...strach ale i chęć walki..byłam bardzo młoda i jak wielu moich rówieśników włączyło się,każdy na swój sposób..do walki...szaro,buro,pustki w sklepach i biedna moja mama stojąca w kolejkach od 5 rano za kawałkiem ochłapu..tzw..mięsa..po kawę Orbit..itp..to naprawdę okropne czasy ...my nawet pieluchy dla dziecka mieliśmy na kartki a po bobofrutstało się nie raz cały dzień w kolejce..zeby dotać 10..bo dawali po 3 słoiczki....teraz nie ma tych problemów..
- 8 10
-
2014-12-13 14:56
(2)
No i ok.
Przynajmniej ludzie, zwłąszcza dzieci, byli szczupli.
Nie takie kaleki jak dzisiaj.
Zaraz się dowiem, że ludzie z głodu wtedy umierali, raczej dzisiaj tak jest.
Owszem nie było cudów, ale nikt głodny nie chodził, a jedzenie się szanowało.
A teraz to ludzie (większość) kupuje najtańszy chemiczny szaj, a nie jedzenie, za to ośmiorniczki dla "elity", która ma społeczeństwo za debili - w sumie nie myląc się wiele, patrząc nawet na wybory w Gdańsku.- 12 3
-
2014-12-13 14:59
(1)
tak jedzenie sie sznowało bo było cieżko zdobyte...
- 2 5
-
2014-12-13 15:16
To chyba dobrze.
Dorastałem w latach osiemdziesiątych i nigdy nie byłem głodny, uprzedzając: rodzice nie byli w PZPR, mundurowymi itd., zwykli prości ludzie robiący swoją robotę.
Obiady jadłem w szkole za jakies symboliczne pieniądze, oczywiście nie było schabu codzień, często kaszanka, zupy, placki itp., pepsi była chyba jedynie w klubokwiarni "empik" w moim mieście - do dziś pamiętam jej smak ze szklanej butelki i te bąbelki w nosie:)
Z mamą często stałem za słodyczami i kawą w kolejce, co roku jeździłem z bratem na kolonie, byłem harcerzem, uczęszczałem na zajęcia dodatkowe - sportowe, modelarskie i matematyczne (chyba nawet nie były płatne), co miesiąc wyczekiwałem z niecierpliwością "małego modelarza", równie "świat młodych" z komiksem to było coś.
Jedyne co to z językiem angielskim miałem zaległości bo nie był nauczany w szkole, a nie byłem z bogatej rodziny by wziąć prywatnego (tak robiły np. dzieci lekarzy u mnie).
Latem całe dnie spędzałem na podwórku, nieraz mama na obiad woła z okna lub rzucała kanpakę i jabłko:)
Naszym "loopisword" była budowa obok bloku.
Wspaniałe dziedziństwo zwykłego dzieciaka.- 14 2
-
2014-12-13 17:21
A dzisiaj kupa samobójstw i brak pracy,a kto ją ma to zap......a za 1500 żeby wegetować a nie żyć,wtedy byłeś brdziej wolny niż dziś.Dzisiaj jesteś po prostu murzynem,niewolnikiem EUROPY
- 8 3
-
2014-12-13 15:05
(9)
taka bieda? to skąd tyle samochodów na ulicach ? kosze zapełnione w supermarketach...to z biedy rozumiem...
- 19 15
-
2014-12-13 15:18
(7)
Ja nie narzekam, ale nie patrz tylko na czubek własnego nosa.
Pojedź gdzies dalej od dużego miasta to się zdziwisz jak ludzie żyją (nie tylko patologia jakaś).- 13 2
-
2014-12-13 17:23
(4)
A pojedż gdzieś dlej 10 km za miasto i zobacz co się dzieje na wioskach....normalnie 19 wiek
- 5 4
-
2014-12-13 18:35
(2)
nieprawda mam rodzinę na wsi i często odwiedzam i widzę jak żyją..lepiej niż w miescie,mają maszyny no i swoją żywność za którą ja w gdańsku muszę duzo zapłacić...
- 8 6
-
2014-12-13 19:09
To tylko niektóre jednostki
- 6 1
-
2014-12-13 19:31
no popatrz piotruś pojechał do wujka i zobaczył maszyny i dużo jedzenia....
... i co jeszcze wujek ma oprócz podstaw do przeżycia ??? no dawaj ..... żywność przychodzi wujkowi do domu, a ty płacisz ... oj piotruś, piotruś , żywność na wsi za darmo nie przychodzi do domu... albo ciężko pracujesz na zbiory, albo karmisz to co potem zjesz na obiad sądzę , że my mieszczuchy wolimy jednak kupić za dużą kasę ...a teraz podziel się tym z czym wujek jeszcze ma dobrze ...
- 1 4
-
2020-12-13 12:49
Jak bedziesz przejezdzal przez Nowa Karczme w drodze na Kaszuby, to zatrzymaj sie tam i zrob
zakupy w lokalnym sklepie. Wybor, jakosc towaru, ceny sa o 30-70 % wieksze niz w trojmiescie. A sklep pelny. Bieda panie bieda, as piszczy.- 2 0
-
2014-12-14 10:33
(1)
ty nie patrz na czub swojego nosa...jak tak ubolewasz nad losem ludzi ze wsi a sma nie narzekasz..podziel się z nimi.pomóz...a nie piszesz o swoich spostrzeżeniach...
- 0 0
-
2014-12-14 10:58
Ale ty jesteś tępy.
- 0 1
-
2014-12-13 17:47
pewnie połowa ze złomu w niemczech .... :(
i nie pytaj bo to oczywiste.. a samochód i margaryna w koszu plus olej to nie jest luksus !!!
- 7 2
-
2014-12-13 15:19
cóż za wspaniały artykuł (3)
a najwspanialsze są sformułowania typu prawdopodobnie, z pewnością , nie pamiętam itp. Nie wiem skąd się wzięła nazwa klub Akwen w której była siedziba Solidarności bo ja pamiętam nazwę Ster."Nie pamiętam już, jaka była pogoda, śnieg z pewnością leżał już tego dnia o świcie, ale opadów chyba nie było." a było go od zatrzęsienia i mróz siarczysty."Ciekawe było też obserwowanie wieczorami przez okno, jak ulica pustoszała, a ludzie chowali się do domów, by uniknąć zatrzymania przez MO" pustoszała bo była zima a ludzie nie pracowali w obecnym systemie i nie prowadzili życia w obecnym stylu,nie prowadzili życia w galeriach i centrach handlowych tylko siedzieli w domach!Nie wiem poza tym skąd 12latek był w 6 klasie chyba że to jakiś przyśpieszony przypadek. Nie wiem skąd wzięła się marka czołgu T-54 bo były to T-55 i skąd się wziął na Leszczyńskich czołg z zamontowanym lemieszem ale cóż wytwór wyobraźni autora piszącego ten artykuł wogóle jest poruszający, miejsca pracy świadczą o tym że musi dobrze dywagować i to wcale nie na faktach a na przypuszczeniach
- 8 13
-
2014-12-14 00:13
ja mialem 6 lat i pamietam czolg jadący ul. Jagiellońską (dawną LUMUMBY)
- 3 0
-
2014-12-14 00:16
Ster był we Wrzeszczu, a ja miałem 10 i świadomość jeszcze większą niż w/w dziennikarz, lub Lis z telewizji.
Głównie jako syn z rodziny wojskowej i niesławetnej jednostki KBW.
- 0 0
-
2020-12-13 12:52
Duzych opadów śniegu nie było 13 grudnia. Śnieg już był i był duzy mroz taki do -10 w dzien i -15 w nocy. Dlatego śnieg leżał i nie znikał. A dwa komuna nie miala sprzetu , ani srodkow, zeby ten snieg odgarniac.
- 2 0
-
2014-12-13 15:20
Do kamy
Nie jestem żadnym mundurowym jestem zwykłym robotnikiem. Tylko mam swoje zdanie na ten temat i mam prawo wypowiadać na ten temat.
- 6 2
-
2014-12-13 15:30
Do kamy 1 (1)
Jak widać mam dopiero 60 lat i do emerytury mam jeszcze około 6 lat. Proszę tylko o nie wyciąganie pochopnych opinii!!!!!
- 6 1
-
2014-12-13 17:25
I w życiu w d...e byłeś i go....o widziałeś a niewiadomo czy dożyjesz tych 6 lat ,tak że czas do piachu stary
- 2 2
-
2014-12-13 15:33
...... było bardzo źle , a jest tragicznie ... (5)
... jedno jest pewne !!! wówczas miałam równe 19 lat było niebezpiecznie było ciężko, ale miałam jako młoda osoba radość życia , dyskoteki , kino, randki ... popieraliśmy i uczestniczyliśmy w strajkach, jako młodzi ludzie byliśmy odważni. Niektórzy piszą tu , że jest lepiej bo mamy otwarte wrota na zachód.. ale nam nie o takie wrota chodziło, aby nasze dzieci jeździły myć gary, nam chodziło abyście wy obecnie młodzi odwiedzali inne kraje w innych celach , abyście byli tak szczęśliwi jak my, ale z dokładką lepszej gospodarki ...i pełnej wolności
- 44 4
-
2014-12-13 17:29
(2)
Otwarte wrota do EUROPY...a nie stać człowieka nawet na bilety do pobliskiego Berlina pies je....ł tę demokrację
- 8 0
-
2014-12-13 17:42
ostatnio nawet na Pendolino nie ma prawdopodobne chętnych ha ha ha (1)
... a i ludziska się boją , a nóż mróz przyjdzie i w polu utknie:) o nieeee ! nie o "takom"... Polskie nam chodziło , nie ma co się prześcigać w zasługach bo i nie do końca jest czym się chwalić ...
- 6 1
-
2014-12-13 18:26
Pendolino to kompromitacja PO!
- 4 4
-
2020-12-13 12:55
(1)
Kiedys do Egiptu Polacy jezdzili budowac drogi, a teraz jezdza tama na wakacje. Widzisz roznice?
Czy znasz osobe(albo sam jestes taka osoba), ktora nie byla jeszcze na wakacjach nad morzem srodziemnym?- 2 3
-
2021-12-13 03:11
Ja nie bylam, a mam 33 lata.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.