• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamienili kino na siłownię, więc sztangi się staczały. Historia powojennych kin w Gdyni

Piotr Weltrowski
18 września 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Najbardziej kultowe gdyńskie kino - Warszawa. Przez lata to w nim odbywały się główne pokazy festiwalu filmowego. Najbardziej kultowe gdyńskie kino - Warszawa. Przez lata to w nim odbywały się główne pokazy festiwalu filmowego.

Tydzień temu opisaliśmy losy przedwojennych kin w Gdyni, teraz zaś zapraszamy na opowieść o obiektach, gdzie filmy wyświetlano po wojnie. To historia pełna wzlotów - bo Gdynia była pod tym względem wyjątkowa i na film wybrać można się było niemal w każdej dzielnicy - jak i upadków, bo wraz z nadejściem multipleksów większość gdyńskich kin po prostu zniknęła z mapy, zamieniając się w supermarkety, salony meblowe, ciucholandy czy nawet siłownie.



Część kin, które zapisały się złotymi głoskami w powojennej historii Gdyni powstała jeszcze przed wojną. Najstarszym z nich było kino Atlantic, które - pod różnymi nazwami, bo najpierw jako Lido, później, podczas wojny, jako Goten, następnie jako Wolność - działało od 1937 do 1990 roku.

Budynek przy ul. 3 Maja 28Mapka, w którym przez lata się mieściło, powstał w roku 1934. Mieściła się tam siedziba Galerii Morskiej, stworzonej przez malarza Mariana Mokwę.

- Kino zostało otwarte jako swoisty suplement przyciągający ludzi do galerii. Często zdarzało się, że zamożniejsi widzowie wychodzili z seansu z zakupionymi obrazami. Budynek posiadał nowoczesną wentylację, mieszkanie dla stróża i jego rodziny oraz mieszkanie dla kinooperatora. Ceny biletów były zaś przystępne, od 1 do 2,50 zł - opowiada Michał Miegoń z Muzeum Miasta Gdyni.
Kino Lido - później Atlantic. Kino Lido - później Atlantic.
Jeszcze przed wojną obiekt został na dwa miesiące zamknięty po pożarze spowodowanym wadą komina. Wraz z wybuchem wojny okupanci zlikwidowali galerię, ale kino zostawili, przemianowali je tylko na Goten.

Nie chcieli Moskwy, wybrali Atlantic



Po wojnie nowe władze odebrały budynek Mokwie, a samo kino zyskało nową nazwę - Wolność. Sam repertuar, przynajmniej do czasu tzw. odwilży, niewiele miał jednak wspólnego z wolnością. Prezentowano tam tylko i wyłącznie filmy radzieckie, takie jak np. "Sekretarz Rejkomu".

Kino Atlantic w czasach PRL-u. Kino Atlantic w czasach PRL-u.
- Chciano zresztą nadać kinu nazwę Moskwa lub Leningrad, jednak udało się przeforsować bardziej neutralną, czyli Atlantic, która funkcjonowało do początku roku 1990, czyli do zamknięcia obiektu - mówi Miegoń.
Po zamknięciu kina w budynku powstał... ciucholand, przerobiony później na supermarket. Obecnie w tym miejscu istnieje zaś klub muzyczny o znajomo brzmiącej nazwie Atlantic.

Kino ogrzewane piecem kaflowym



Co ciekawe, jeszcze przed wojną taką samą nazwę nosiło inne kino, mieszczące się w Chyloni, przy ul. Chylońskiej 44Mapka. Dość szybko zmieniono ją jednak na Lily. Podczas wojny przemianowano je na Kielauer-LichtSpiele, a po wojnie na Promień. I pod tą nazwą istniało do początku lat 90.

Kino Lily - później, po wojnie, przemianowane na Promień. Kino Lily - później, po wojnie, przemianowane na Promień.
- Kino posiadało 140 miejsc. Ciekawostką jest to, że pomieszczenie było ogrzewane piecem kaflowym, co powodowało częsty zaduch - mówi Miegoń.
Po zamknięciu kina w budynku zaczęła działać restauracja, a później pojawił się tam m.in. bank.

Goplana i Fala - je pamiętać można też z lat 90.



O ile kino Promień pamiętają głównie starsi mieszkańcy zachodnich krańców Gdyni, to z pewnością nazwa Goplana znana jest znacznie większej liczbie mieszkańców Trójmiasta. Można przyjąć, że w okresie powojennym było to - obok Warszawy - najpopularniejsze gdyńskie kino.

  • Kino Goplana za czasów swojej świetności.
  • Plakaty filmowe na ścianie Goplany.
  • Tak po latach wygląda budynek, w którym mieściła się Goplana (a wcześniej Polonia).
Ono również powstało w 1937 roku, choć wówczas funkcjonowało jeszcze pod nazwą Polonia. Od początku prezentowało się imponująco, głównie dzięki widowni mogącej pomieścić 460 widzów. Mieściło się na rogu ul. Żeromskiego i skweru KościuszkiMapka.

Co ciekawe, kino to było pierwszym w mieście obiektem, w którym pojawiły się numerowane miejsca na sali. W czasie II wojny światowej zmieniono jego nazwę na Apollo, a na początku lat 50. - na obowiązującą do momentu jego zamknięcia, czyli do października 1999 roku, Goplanę.

Inny stosunkowo znanym kinem - działającym zresztą aż do 2000 roku - była Fala, mieszcząca się na Grabówku, przy ul. Mireckiego 14Mapka.

Budynek po kinie Fala. Budynek po kinie Fala.
Ten obiekt powstał w 1938 roku jako Zorza. Właścicielem kina był Gwidon Sokołowski, znany gdyński inżynier.

- Swój majątek, zarobiony częściowo za wielką wodą, zainwestował on w kino mające przynieść chlubę dopiero rozbudowującej się zachodniej części miasta. Do kina sprowadzono ze Stanów Zjednoczonych sprzęt nagłaśniający Philips. Kino cieszyło się popularnością, z racji bliskiego położenia dużych skupisk mieszkaniowych przy ul. Morskiej. Pierwszym wyświetlonym w nim filmem był "Dorożkarz nr 13" - mówi Miegoń.
Po likwidacji kina w budynku powstał magazyn.

36 lat z niewybuchem nad widownią



Najbardziej popularnym (i kultowym) kinem w powojennej Gdyni była jednak bez wątpienia Warszawa. Historię tego obiektu opisywaliśmy bardzo dokładnie kilka miesięcy temu, nie będziemy jej więc powtarzać.

  • Było kino, jest Biedronka. Budynek po kinie Warszawa.
  • Kino Warszawa na zdjęciu sprzed lat.
  • Kino Warszawa na zdjęciu sprzed lat.
  • Repertuar kina Warszawa sprzed lat.
Choć o jednej ciekawostce warto przypomnieć. 36 lat po wojnie, przy okazji remontu, odkryto, że nad widownią znajdował się zakleszczony w stropie sali pocisk. Przez wszystkie te lata blisko tysiąc osób zasiadających na widowni miało więc nad głowami niewybuch.

Warszawa, przed wojną, dosłownie przez kilka tygodni nosząca nazwę Gwiazda, a po wojnie przemianowana na Bałtyk, aby dopiero w bardziej współczesnych czasach zyskać swoją najbardziej znaną nazwę, była przez lata największym kinem w Gdyni.

Istniała do 2003 roku. Dziś w tym miejscu znajduje się sklep Biedronki.

Kina powstałe już za czasów PRL-u



- W okresie powojennym planowano, aby kina pojawiły się w każdej gdyńskiej dzielnicy. Nie do końca się to udało, adaptowano jednak część przestrzeni na działalność kinową. Przykładowo witomińskie kino Iskra mieściło się w remizie strażackiej. Przed każdym seansem proszono mieszkańców, aby przynosili własne krzesła, taborety lub miejsca do siedzenia - opowiada Miegoń.
Poza Iskrą po wojnie powstało też jednak kilka całkiem profesjonalnych i znanych kin.

Budynek po kinie Grom istnieje do dziś, choć nie wyświetla się tam już filmów. Budynek po kinie Grom istnieje do dziś, choć nie wyświetla się tam już filmów.
Przykładem może być tu Grom na Oksywiu (wcześniej znane jako kino Mewa lub kino Klubowe). Ten obiekt został wybudowany w 1952 roku na zasypanym stawie wiejskim.

- Spowodowało to regularne zalewanie orkiestronu (pomieszczenie dla orkiestry) oraz pokoju suflera przez wody gruntowe. Kres tej sytuacji przyniosło dopiero zalanie orkiestronu kilkumetrową warstwą betonu - mówi Miegoń.
Mimo to Grom był bardzo popularnym kinem. W roku 1957 w kinie wyświetlono aż 475 seansów filmowych dla 235 tys. widzów, co czyni to kino gdyńskim rekordzistą w tamtym okresie.

Niedaleko Iskry - bo na Obłużu, przy ul. Bosmańskiej 127Mapka, od 1953 do 1993 roku istniało kino Marynarz. Jego widownia mieściła 300 miejsc. Była też - nawet jak na standardy tego typu obiektów - dość mocno pochylona, co najbardziej widoczne stało się już po zamknięciu obiektu.

Budynek po kinie Marynarz. Budynek po kinie Marynarz.
- W budynku po kinie Marynarz rozpoczęła działalność siłownia Samson. Słynęła ona z tego, iż kulturyści, którzy odkładali na ziemię sztangi lub hantle mogli ich już nie podnieść... gdyż pochyła podłoga powodowała, iż staczały się one w dół sali - opowiada Miegoń.

Milicyjna Mimoza i strażacka Iskra



- Najbardziej tajemniczym z gdyńskich kin z perspektywy historycznej była Mimoza, mieszcząca się przy ul. Portowej 15Mapka, w budynku obecnej Komendy Miejskiej Policji. Brak jest fotografii, nieliczne są wspomnienia. Sala, choć oferowała seanse dla mieszkańców, służyła głównie spotkaniom milicji. Legenda miejska głosiła, iż seanse były ściśle dokumentowane przez milicję, sprawdzano, kto na nie chadzał, dlatego kino omijano - mówi Miegoń.
Widownia "milicyjnego" kina Mimoza. Widownia "milicyjnego" kina Mimoza.
Nie tylko milicjanci mieli swoje kino, podobnym obiektem dysponowali też strażacy. Mowa o istniejącej od 1968 do 1979 roku i wspomnianej już powyżej Iskrze. Mieściła się ona w remizie strażackiej na Witominie. Po zamknięciu kina w budynku tym mieścił się magazyn Społem, a w 1987 roku cały budynek rozebrano.

W podobnym okresie (1969-1980) istniało też kino Jagienka (nomen omen swoją karierę rozpoczęło od seansu "Krzyżaków"). Mieściło ono tylko około stu widzów i znajdowało się w dawnym domu kultury przy ul. Łowickiej 51Mapka na Małym Kacku.

Multipleks zamordował mniejsze kina, sam jednak też jest już przeszłością



Schyłek Gdyńskich kin przyszedł wraz z erą multipleksów i powstaniem w Gdyni multikina Silver Screen (później Multikino) na skwerze KościuszkiMapka. I ono jednak nie przetrwało próby czasu i dziś nie ma po nim śladu.

Nieistniejący już budynek centrum Gemini, gdzie powstał pierwszy gdyński multipleks. Nieistniejący już budynek centrum Gemini, gdzie powstał pierwszy gdyński multipleks.
Warto jednak pamiętać, że poziom starych kin w latach 90. zdecydowanie odstawał od współczesnych standardów, co niewątpliwie również miało wpływ na ich stopniowe znikanie.

- Sam byłem świadkiem sytuacji, gdy seans filmu "Tańcząc w Ciemnościach" Larsa Von Triera w kinie Fala na Grabówku rozpoczął się od ujęć z połowy filmu, nie zaś od początku. Były to jednak uroki, które stanowiły o klimacie niewielkich kin. W nieistniejącym już chylońskim kinie Promień, w trakcie seansu zimową porą, dozorczyni wkraczała na salę z wiadrem z węglem oraz szuflą i bezlitośnie hałasując dokładała węgiel do pieca, zakłócając zarazem seans. Były to wrażenia, których nie gwarantują dzisiejsze multipleksy. Kina pełniły też rolę czynnika integrującego mieszkańców dzielnic, o filmach się dyskutowało, po seansach się spotykało w domach czy w lokalach, a dzieciaki z podwórek wdrażały nowe zabawy w "gwiezdne wojny" czy "wejście smoka" - kończy Miegoń.
I dlatego też, o starych kinach warto pamiętać. Warto też - choćby pobieżnie - przypominać co jakiś czas ich historię.

Opinie (110) ponad 10 zablokowanych

  • chodziłem do kina Promień na Winnetou (5)

    Różowa Panterę... a przedtem do Smakosza na leniwe i kefir :)
    oj to były czasy. Wcale nie takie biedne jak co niektórzy twierdza

    • 16 1

    • To były biedne i okropne czasy. (3)

      Do szczęścia potrzeba trochę więcej niż kefir, porcja leniwych i "Różowa Pantera".

      • 2 5

      • mylisz sie . szczęście to stan ducha a nie portfela (1)

        • 1 0

        • on i tak nie zrozumie

          taki co w życiu niczego nie osiągnął zawsze będzie narzekał

          • 1 0

      • Nie było wyboru wtedy, więc i to cieszyło.

        • 5 0

    • Bogate też raczej nie.

      • 2 0

  • Fala i "Urodzeni mordercy"

    Pamiętam jak w latach 90-tych wybraliśmy się paczką do Fali na "Urodzonych morderców". Pani w kasie poinformowała nas, że seans nie odbędzie się bo musi być co najmniej 10 widzów. Nas było sześcioro i jakaś parka. Brakowało dwóch widzów. Zrzuciliśmy się na dwa dodatkowe dwa bilety i seans się odbył :)

    • 4 0

  • Pamiętem że otwarcie kina Silver Screen w Gemini to był meeega przeskok technologiczny. (2)

    Jako g*wniak nie mogłem uwierzyć ze w jednym kinie może być 8 sal. Pierwszy film jaki tam oglądałem to był Gniew Oceanu. Wrażenia WOW.

    • 30 1

    • Z Silver Screen najbardziej pamiętam kawiarenkę internetowa w której płaciło się za godzinę.

      • 2 0

    • Fajna dyskoteka"elipsa" z dziewczynami na poziomie tam byla

      • 2 0

  • Piękne czasy. (2)

    Pamiętam.

    • 26 3

    • Wcale nie piękne. (1)

      Nikt normalny nie chciałby powrotu do dziadowskich lat. Z większości tych "legendarnych" kin uciekalibyśmy dziś z krzykiem.

      • 3 17

      • Dziś jest dziś, a wtedy było wtedy. I wspomnienia piękne niezależnie od współczesnych standardów.

        • 6 0

  • Naprawdę mnie nie interesuje, (3)

    jak w czasie wojny niemieccy okupanci nazywali sobie te miejsca.
    Jedyną prawnie obowiązującą nazwą była polska nazwa sprzed wojny.

    • 3 14

    • Najlepiej udawać, że historia która nam nie pasuje w ogóle się nie wydarzyła.

      • 3 0

    • wojna a wiec i zmieniona nazwa kina także należą do jego historii - panie Ignorancie (1)

      • 10 2

      • nie bardzo bo nikt nie musi i nie jest wskazane pamietac imion mordercow to psychicznie meczace.

        • 2 2

  • (1)

    Kto pamięta że w gazetach obowiązkową pozycją były "kina"? A pytanie "co grają w kinie"? było częstym pytaniem w piątkowy i sobotni wieczór. Bileterki nie wpuszczały dzieci na film od 18 lat. Fajne czasy.

    • 5 2

    • fajne dla komunistów..

      • 0 1

  • Taka propozycja (4)

    Napiszcie coś o prywatyzacji Neptun Film. Tylko prawdę, a nie jakaś laurkę dla władz i "inwestora".

    • 10 2

    • POPIS rozkradł majątek kin w całym województwie i nawet poza granicami (w skład majątku wchodziły kina z okolic Elbląga)

      to by było na tyle.

      • 1 1

    • Ale po co? (2)

      To chyba mało zajmująca historia.

      • 3 4

      • Wolisz nie wiedzieć, czy nie lubisz wiedzieć? (1)

        • 4 0

        • Ta akurat wiedza

          nie jest mi do niczego potrzebna ani nie zmieni w żaden sposób mojego życia.

          • 1 2

  • Budynek po kinie Warszawa. Zdjęcie przedstawia podręcznikowy przykład syfu reklamowego naszych czasów.

    • 8 0

  • bardzo piękne czasy

    Pamiętam.

    • 1 0

  • Do kina "Drukarz" w Gdansku na ul. Garncarskiej wpuszczal dziadek ubrany w liberie.

    Chociasz bylo to najtansze kino w Gdansku akurat nie mialem na bilet wiec ominalem szwajcara i puscilem sie pedem na widownie. Dziadek szala, gonil mnie jakby oczadzial. Przetrzasal fotele i zagladal za kotary. Ja struchlaly ze strachu wbilem sie w krzeslo i nawet przestalem oddychac. Szalal, szalal, az odpuscil, lecz film okazal sie walkiem i cale ryzyko zdalo sie psu na bude.

    • 2 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto otrzymał pierwszy numer telefoniczny w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane