• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zabrane przez morze. Tragiczne dzieje polskich "zdrojowców"

Michał Lipka
9 stycznia 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Lata 80. przyniosły polskiej flocie handlowej dwie tragedie. 20 stycznia 1983 roku zatonął statek "Kudowa Zdrój"... Lata 80. przyniosły polskiej flocie handlowej dwie tragedie. 20 stycznia 1983 roku zatonął statek "Kudowa Zdrój"...

"Zabrane przez morze" Marka Perzyńskiego to nowa pozycja na marynistycznym rynku wydawniczym. Autor przypomina jedne z największych tragedii w historii polskiej floty handlowej. Wydało ją gdańskie wydawnictwo Marpress.



"Zabrane przez morze", Marek Perzyński, wydawnictwo Marpress. Książka w cenie 25 zł do kupienia m.in. w  sklepie internetowym wydawnictwa . "Zabrane przez morze", Marek Perzyński, wydawnictwo Marpress. Książka w cenie 25 zł do kupienia m.in. w  sklepie internetowym wydawnictwa .
Morze jest żywiołem, który potrafi okrutnie ukarać za każdą prowizorkę lub fuszerkę. Nawet dziś, mimo iż technologia poszła znacząco do przodu w porównaniu do czasów opisanych w książce Perzyńskiego, dochodzi do morskich tragedii. Za każdą z nich stoi oddzielny dramat ludzki, zwłaszcza gdy ktoś poniesie śmierć.

Największe tragedie morskie z udziałem polskich statków

Potem zbierają się różne komisje, trwają dochodzenia, bo przyczyn tragedii zawsze może być wiele: od zwykłego błędu ludzkiego, poprzez wady konstrukcyjne i niesprzyjające warunki atmosferyczne, na splocie wszystkich tych wydarzeń kończąc.

I zawsze poszukiwana jest odpowiedź na dwa pytania: czy danej tragedii można było uniknąć i co zrobić, by podobna nie wydarzyła się w przyszłości.

Marek Perzyński sprawami morskimi zajmuje się od lat. Dziennikarz, tłumacz, pisarz, podróżnik, żeglugowiec, przez wiele lat pisał dla redakcji miesięcznika "Morze". Napisał ponad 1,3 tys. artykułów (głównie po polsku, ale także po angielsku, rosyjsku i hiszpańsku), pięć książek (m.in. "Zawód pirat") i zrobił blisko 20 tłumaczeń.

W książce "Zabrane przez morze" przedstawione są dzieje trzech jednostek Polskich Linii Oceanicznych, których losy wzajemnie się splatają. Łączy je przede wszystkim to, że wszystkie zostały "Zabrane przez morze". Mowa tu o m/s Busko Zdrój, m/s Kudowa Zdrój, zwanych potocznie "zdrojowcami", oraz m/s Sopot.

Autor odbył szereg rozmów: z ekspertami morskimi, ocalałymi członkami załóg pechowych statków i z tymi, którzy w tych wypadkach stracili swych najbliższych. Przeanalizował materiały z posiedzeń Izby Morskiej w Gdyni, która badała wszystkie trzy wypadki, dodatkowo dokonując własnych badań i eksperymentów.

...a w nocy z 8 na 9 lutego 1985 roku na dno poszedł "Busko Zdrój".

...a w nocy z 8 na 9 lutego 1985 roku na dno poszedł "Busko Zdrój".
W efekcie tego powstała ciekawa, napisana przystępnym językiem książka, którą ze sporym zainteresowaniem przeczyta nie tylko pasjonat spraw morskich. Z kart książki dowiemy się m.in., dlaczego budowę "zdrojowców" zlecono rumuńskiej stoczni w Turnu Severin, która wcześniej budowała wyłącznie barki rzeczne i... tabor kolejowy.

Opis przebiegu budowy, jak i sam proces przejmowania nowych statków jeży włos na głowie. Cisnące się na usta słowo "fuszerka" wydaje się tu zbyt łagodne. Bo zaprojektowanie statku, który podczas sztormu ma 25 stopni stałego przechyłu na jedną burtę, to przecież przestępstwo.

Ale zawiedli nie tylko projektanci i rumuńscy stoczniowcy. Obok ewidentnych problemów konstrukcyjnych, jakie trapiły te jednostki, dowiemy się o licznych błędach popełnionych niestety także przez załogi. Z własnej czy armatora winy - to już ocenią sami czytelnicy.

Gdy zaczynał się dramat, na pokłady wkradał się chaos i niezorganizowanie. Gdy tonęła "Kudowa Zdrój", na pomoc ruszył jej "Sopot", który sam zatonął kilka lat później. Losy załogi "Buska Zdroju" najtrafniej oddają słowa, iż "umierali samotnie na jednym z najbardziej uczęszczanych szlaków morskich świata". W tym przypadku naczelna zasada ratowania zagrożonego życia na morzu została złamana przez statki również pływające pod biało-czerwoną banderą.

Z kart książki wydanej przez gdańskie wydawnictwo Marpress poznamy ostatnie chwile i działania, jakie podejmowały załogi w ekstremalnie dla nich trudnej sytuacji. Marek Perzyński jednoznacznie określa, co leżało u podstaw wszystkich trzech zatonięć, w efekcie których śmierć poniosło 40 osób (w tym, o czym mało kto pamięta, jedyna kobieta radiooficer w polskiej flocie, Barbara Skokowska-Baranowicz).

Z opisanej trójki jedynie "Sopot", który nie był "zdrojowcem", nie zabrał ze sobą nikogo na dno. Jego historia opisana w wyczerpujący sposób zaskoczy zapewne niejednego czytelnika. Zwłaszcza opis pomysłu załogi na zniwelowanie różnicy w zanurzeniu jednostki jest tak kuriozalny, że aż nieprawdopodobny, a jednak prawdziwy.

Całość książki uzupełnia przydatny słownik terminów morskich, dzięki któremu czytelnik zapozna się z wybranymi zagadnieniami.

Książka Marka Perzyńskiego jest pozycją ciekawą i wartą polecenia. Pokazuje trud marynarskiej pracy, jak i przestrzega przed lekceważeniem potęgi morza. Pokazuje jednak też, że maksyma ne timeamus neve desperemus de salute, czyli "nie lękajmy się i nie traćmy nadziei na ocalenie" nie zawsze trafnie opisuje losy marynarzy na wszystkich morzach świata.

Miejsca

Opinie (51) 6 zablokowanych

  • Porażający był stan wiedzy załogi (1)

    o ratowaniu życia na morzu. Dzisiaj chyba nie do pomyślenia, Wygląda na to , że poginęli ludzie, bo popełnili kardynalne błędy z niewiedzy.

    • 7 12

    • marynarze

      w większości nadal traktują robotę na statku jak ... jazdę pociągiem - "jak nawali to się wysiądzie i pójdzie piechotą".

      • 3 1

  • Mój św.p. "stary"

    jakiś czas po zatonięciu Buska i ukazaniu się artykułu w nieistniejącym już tygodniku "Wybrzeże' o tym jak to expresowiec, bodaj "Kościuszko", wychodzący z Hamburga nie pospieszył na pomoc tonącemu "Busku" bo pozycja "Buska" była poza ...ramką mapy podejściowej kazał nam wszystkim oficerom wachtowym i radiemu przeczytać artykuł i podpisać się pod nim.
    Jeszcze na długo przed tymi wypadkami lekturą obowiązkową dla wszystkich oficerów była "Zmora zderzeń" Petera Padfield-a.
    Wtedy na "Kościuszce" wachtowy i radio nie powiadomili kapitana o sygnale wzywania pomocy z "Buska" a mogli być w miejscu katastrofy najszybciej. Wszyscy trafili do Izby Morskiej. Mój św.p. stary był ławnikiem w Izbie w Gdyni. Do dziś jest dla mnie wzorem do naśladowania.

    • 12 0

  • (1)

    Na tych statkach zginęli moi koledzy z podwórka , byli wysportowani , świetnie pływali , brzeg było widać , ale jednak był on bardzo daleko

    • 7 0

    • Zabrani przez morze.

      Dobrze znałem Basię Sokowską oraz jej rodziców,przemili ludzie.Zawsze marzeniem Basi była praca na morzu.Dopieła swego poprzez kursy I pracę w Gdyni-Radio.

      • 2 0

  • sopot marynarz

    bylem na ms sopot ratowalismy 2 osoby niestety nie zyly zostawilismy na ibizie plywalem jeszcze do 2019 pozdrawiam wszystkich marynarzy

    • 10 0

  • Statki PLO.

    Statki stracone z PLO, to jedno, a utrata linii na których pływały to jest dopiero temat na książkę.
    Chyba na kryminał. Warto aby ktoś to opisał. Historia w jaki sposób dostaliśmy linie żeglugowe.
    Statki to ogromny majątek, który utraciliśmy. Już trochę czasu minęło, więc może to dobry moment zacząć o tym pisać. Kto wydał decyzje i na czyje polecenie, oraz co robią obecnie te osoby.

    • 14 1

  • Stateczność statku...

    ..to jedna z najważniejszych rzeczy jaką trzeba sprawdzić, przygotować i tym muszą zajmować się projektanci jednostek. Ważne jest przestrzeganie praw fizyki m.in. prawa jakie zostało ogłoszone ponad 2000 lat temu przez mieszkańca włoskiego miasta. Ponadto zapoznać się z opisami różnych uczonych w tym Leonarda Eulera , szwajcarskiego uczonego prowadzącego wykłady na uniwersytecie w Petersburgu czy fińskiego uczonego , który opublikował i obronił pracę doktorską przed wybuchem II wojny światowej.

    • 2 0

  • Statki...

    ... utrata jednostek to z reguły błędy popełnione przez załogę podczas sztormu. Oczywiście często jest i tak że zdarzają się awarie siłowni statku. Czy błędy projektantów też mają wpływ? Tak i można tu podać wiele przykładów np. niektóre typy polskich jednostek rybackich.

    • 1 2

  • Jeziorowce

    • 1 4

  • przyznam ze nie czytalem bo troche za dlugie (2)

    ale mam pytaniejak takie cos duzego moze zatonac? ktos dziure w piwnicy w pokladzie zrobil do wody czy jak? mowi sie, ze takie wielkie rzeczy nie tonom.

    • 1 42

    • no fakt, nie 'tonom'

      • 2 0

    • jak siem przewrucom to tonom

      • 12 1

  • Polecam też

    książkę ,Ginące frachtowce'

    • 9 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywało się słynne piwo produkowane w Gdańsku opisane w Historia naturalis Regni Poloniae?

 

Najczęściej czytane