• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rocznica wybuchu gazu w wieżowcu przy Wojska Polskiego w Gdańsku

Elżbieta Michalak
17 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
  • Po wysadzeniu budynku, do którego doszło 18 kwietnia, przystąpiono do akcji odgruzowywania terenu.

Był wielkanocny poniedziałek, godz. 5:50, kiedy w budynku przy alei Wojska Polskiego 39 zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku doszło do eksplozji. Wybuchł gaz, wieżowiec mocno się pochylił, trzy dolne piętra zostały zupełnie zmiażdżone, a szyby powybijane. Akcja ratownicza trwała 86 godzin. Zginęły 22 osoby.



Pamiętasz tę tragedię?

17 kwietnia 1995 roku tragicznie zapisał się w historii Gdańska. O godz. 5:50, kiedy większość mieszkańców jeszcze spała, doszło do wybuchu gazu w 11-piętrowym wieżowcu przy alei Wojska Polskiego 39.

Na skutek tego zdarzenia trzy kondygnacje budynku zostały doszczętnie zniszczone i choć konstrukcja wybudowanego w latach 70. obiektu nie uległa całkowitemu zniszczeniu, została mocno osłabiona - po eksplozji budynek jeszcze stał, ale osiadł odchylony od pionu o ok. 120 cm.

Święta, więc szczęście w nieszczęściu

- Zgłoszenia o wybuchu, jakie otrzymaliśmy od mieszkańców i policji, były na tyle lakoniczne, że nie wiadomo było, czego się spodziewać - opowiada Sławomir Michalczuk z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 we Wrzeszczu, który kierował pierwszą częścią akcji ratowniczej. - Po dotarciu na miejsce zobaczyliśmy stojący, lekko przechylony wieżowiec. Trzeba było się przyjrzeć, by dostrzec, że jest mocno zniszczony, nie ma parteru ani pierwszego piętra, w oknach powybijane są szyby, a na balkonach, w zupełnej ciszy, stoją przerażeni ludzie.

Choć budynek zamieszkiwało 77 rodzin, w czasie wybuchu nie wszyscy byli w domu. Ze względu na świąteczny okres (do zdarzenia doszło w poniedziałek wielkanocny) część osób wyjechała z wizytą do swoich rodzin i przyjaciół. Ci, którzy zostali, tak opowiadali o całym zdarzeniu:

- Byliśmy jeszcze w łóżkach, kiedy nagle obudził nas potężny, ale przytłumiony huk. Potem lekkie uniesienie i poczułem, że gwałtownie zjeżdżam w dół. Potem lądowanie - mówił Gazecie Wyborczej dzień po zdarzeniu Bronisław Rocławski, mieszkaniec feralnego bloku. - Zerwaliśmy się z łóżek, razem z żoną i dziećmi, by sprawdzić, co się stało. Drzwi wejściowe były zatrzaśnięte, poszliśmy więc na balkon i stamtąd wołaliśmy o pomoc. Krótko na nią czekaliśmy, wóz strażacki manewrował, ale w końcu wjechali.

- Byłam przekonana, że huk, który nas obudził, to nic innego, jak urzeczywistnienie przepowiedni o trzęsieniu ziemi - mówiła gazecie pani Urszula, mieszkanka 11 piętra.

- Miałam mieszkanie na piętrze, które się uratowało. Nie mogę uwierzyć, że stała się taka tragedia, to było coś przerażającego. Nawet mój mąż, który był w partyzantce, mówił, że czegoś tak strasznego nie przeżył - relacjonowała dzień po zdarzeniu Gazecie Wyborczej pani Maria, mieszkanka trzeciego piętra.

  • Ekspozycje dotyczące największych tragedii, przy jakich pracowali pomorscy policjanci i prokuratorzy, m.in. także eksplozji gazu w Gdańsku w 1995 r., znaleźć można w Muzeum Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.
  • Ekspozycja Muzeum Kryminalistyki Uniwersytetu Gdańskiego, poświęcona wybuchowi gazu w 1995 r. w wieżowcu na Strzyży.
  • W Muzeum Kryminalistyki UG znajdują się dwa odwadniacze instalacji gazowej, odkręcone najprawdopodobniej przez jednego z mieszkańców.

Początek akcji ratowniczej

Akcja ratownicza rozpoczęła się błyskawicznie - trzy minuty po zdarzeniu informacja dotarła do Komendy Rejonowej Policji w Gdańsku i do straży pożarnej, ponoć jeszcze przed wybuchem o wyczuwalnym zapachu gazu informowali policję mieszkańcy. Chwilę później do akcji wyjechały zastępy straży, m.in. z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Gdańsku. W szybkim tempie przybywały nowe siły: pogotowie ratunkowe, gazowe, energetyczne, czy specjalistyczne grupy PCK z psami ratowniczymi.

Zaczęto od działań rozpoznawczych. Trzeba było jak najszybciej odkryć, co dokładnie się wydarzyło i ile osób jest poszkodowanych.

- Pierwszym zadaniem ratowników była ewakuacja wszystkich osób, które znajdowały się w ocalałych piętrach budynku - opowiada Sławomir Michalczuk. - Nie było to łatwe, nie wiedzieliśmy, w których mieszkaniach byli ludzie. Nie wszyscy chcieli też opuścić szybko mieszkanie. Ewakuację powtórzyliśmy kilkukrotnie, za każdym razem sprawdzając, czy wszystkich udało się wyprowadzić z budynku.

Po ewakuacji górnych pięter ratownicy zajęli się tymi, które zostały przygniecione. Szybko okazało się, że zniszczeniu uległy trzy dolne kondygnacje budynku, a w gruzach mogą znajdować się ludzie. Niestety do parteru oraz I piętra nie było dostępu. Ratownicy przeszukiwali więc drugie piętro.

Decyzja o wysadzeniu wieżowca. Miał spaść na bok, runął w dół

Budynek w każdej chwili groził zawaleniem, nie było pewności, ile jeszcze postoi. Grono specjalistów - w skład którego wchodzili m.in. Andrzej Dobrucki, inspektor nadzoru budowlanego, prof. Jerzy Ziółko, konsultant z Politechniki Gdańskiej, mgr inż. Jerzy Duszota, projektant budynku, inż. Zbigniew Łosicki konsultant z Pomorskiego Związku Inżynierów i Techników, oddziału w Gdańsku - po analizie sytuacji podjęło decyzję o natychmiastowej rozbiórce budynku, uznając, że należy jej dokonać metodą minerską. Było to trudne zadanie, pierwszy raz w Polsce miało dojść bowiem do detonacji budynku w centrum osiedla. Do akcji wkroczyli saperzy, także z Warszawy, Malborka i Torunia. Zakładanie ładunków wybuchowych zakończono 18 kwietnia o godz. 11:38. Eksplozja miała miejsce o godz. 12:58.

- Zastanawialiśmy się, jak można dojść do niższych pięter. Najlepszym pomysłem okazało się wysadzenie kierunkowe tego budynku - dodaje Michalczuk.

Zgodnie z założeniami saperów budynek miał się położyć na stronę południową, w kierunku alei Wojska Polskiego. Nie do końca się to udało, wieżowiec co prawda trochę się przechylił, ale runął w dół.

Kiedy pył opadł, do akcji wkroczył ciężki sprzęt budowlany: spychoładowarki, koparki chwytakowe, dźwigi, wywrotki. Teren odgruzowywano bardzo uważnie, mając nadzieję, że pod gruzami wciąż są żywe osoby. Następnego dnia rano odkryto przewód starego gazociągu, z którego wydobywał się gaz. Strażacy od razu go zatkali.

Przyczyna wybuchu

Od początku zdarzenia mówiono o dwóch hipotezach. Zgodnie z pierwszą do tragedii przyczynił się jeden z mieszkańców wieżowca, który miał rozszczelnić instalację gazową. Druga mówiła o kradzieży zaworu instalacji gazowej, której dokonać miał przypadkowy złomiarz, a w konsekwencji o ulatnianiu się gazu i wybuchu, którego przyczyną była iskra powstała w czasie zapalenia światła w piwnicy przez któregoś z mieszkańców.

Hipotezy dotyczące przyczyn wybuchu sprawdzała Prokuratura Wojewódzka w Gdańsku, dzisiejsza Prokuratura Okręgowa.

- W ocenie prokuratora zebrany materiał dowodowy świadczył jednoznacznie, że rozszczelnienia instalacji gazowej dopuścił się Jerzy Sz., mieszkaniec budynku, działając zgodnie z wcześniej przyjętym planem - mówi Grażyna Wawryniuk, rzecznik prokuratury Okręgowej w Gdańsku. - Prawdopodobnie jego celem było zniszczenie stanowiącego jego własność mieszkania i wyłudzenie z tego tytułu ubezpieczenia. Przypuszczalnie nie przewidywał, że jego zachowanie może spowodować aż tak daleko idące następstwa. Nie ujawniono jakichkolwiek dowodów mogących wskazywać na inne osoby jako ewentualnych sprawców zdarzenia.

Odkręcenie korków odwadniaczy w piwnicy, mające miejsce w godzinach 4:45-5:50, spowodowało wypełnienie pomieszczeń mieszanką powietrzno-gazową i wybuch poprzedzony pożarem. Jerzy Sz., zgodnie z ustaleniami prokuratury, był skonfliktowany z sąsiadami i zarządem spółki "Nasz Dom", a także uciążliwy we współżyciu. Samodzielnie dokonywał przeróbek w instalacjach swojego mieszkania. Kilka dni przed zdarzeniem z jego mieszkania dochodziły odgłosy kucia. Jak ustalono, w styczniu 1995 roku w dwóch towarzystwach ubezpieczył swoje mieszkanie. W wyniku wybuchu gazu, do którego doprowadził, zginął.

Akcja ratownicza, do której zaangażowano policję, strażaków, ratowników, saperów, psy ratownicze, była ówcześnie jedną z trudniejszych. Trwała ponad 86 godzin. Ewakuowano 49 mieszkańców budynku, śmierć w wyniku wybuchu poniosły jednak 22 osoby.

Zobacz relację z wysadzania wieżowca, 18 kwietnia 1995 r.



Wysadzanie wieżowca w Gdańsku.

Elżbieta Michalak

Opinie (364) ponad 20 zablokowanych

  • Bolek ? (1)

    Znowu ?

    • 22 4

    • Tak Bolek, pani Ania widziala, jak go motorowka przwiezli z Polanki przez Oksywie, Wisla, Strzyza z powrotem na Wita Stwosza.

      • 0 3

  • tragedia to jest (2)

    ale dlaczego musimy ją upamiętniać? Chyba uwielbiamy sie biczować takimi datami.
    lepiej patrzeć w przyszłość

    • 6 34

    • Ponieważ historia lubi zatoczyć koło.

      I lepiej nie być "mądrym Polakiem po szkodzie" tylko sprawić, ucząc się na doświadczeniu, aby błędów nie popełniać.

      • 2 0

    • wzmianka na portalu nie jest nie wiadomo jakim upamiętnianiem...

      • 1 0

  • (4)

    Kurcze, to już 20 lat ....

    • 38 0

    • 18 kwietnia 1994 r

      • 0 1

    • (2)

      a nawet 23

      • 4 0

      • 23 (1)

        Dokładnie...2018 minus 1995...jak by nie liczyć daje 23...a na trójmiasto.pl wychodzi 20....

        • 0 1

        • 23

          Teraz zaznaczyli że artykuł sprzed trzech lat...czyli niby wszystko się zgadza....20 lat 3 lata temu...

          • 0 0

  • Wybuch gazu....

    • 4 0

  • Operacja UOP (1)

    Bardzo dobry artykuł był kilka lat temu w Dzienniku Bałtyckim o tym, że wybuch gazu w wieżowcu był wynikiem operacji UOP, która miała wyczyścić jedno z mieszkań z tajnych dokumentów o TW Bolku (w zawalonym bloku mieszkał płk. Adam Hodysz, którego ekipa Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku, podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/Bolka).

    • 32 8

    • Antek gdzie twoj misio?

      • 6 8

  • Wielokrotne morderstwo

    Upozorowali wybuch gazu żeby wyprowadzić później wszystkich mieszkańców i wejść do mieszkania płk. Adama Hodysza, którego ekipa prezydenta Lecha Wałęsy z delegatury UOP w Gdańsku podejrzewała o przetrzymywanie kopii dokumentów agenturalnych Wałęsy/”Bolka

    • 30 9

  • Bolek chciał by jego akta wykradli ,ale cos poszło nie tak .

    • 19 5

  • (2)

    Ciekawe czy dostali takie odszkodowania jak Smoleńscy? Jeżeli nie to powinni się zgłosić o zadośćuczynienie.

    • 27 12

    • do Bolka po 100 mln + odszkodowanie za akcję poszukiwawczą jego kwitów w mieszkaniu Hodysza

      • 3 0

    • Przedawniło się.

      • 0 1

  • (15)

    Pamietam dzien w ktorym doszlo do wybuchu gazu i dzien kiedy saperzy wysadzali pozostalosci wiezowca. Ten drugi najbardziej utkwil w mojej pamieci. W dniu detonacji ewakuacje mieszkancow w obrebie kilometra ogloszono cztery godziny przed czasem a teren obstawiono szczelnym kordonem policj. Zastanawialem sie wtedy z kolega czemu ewakuowano ludzi z takiego obszaru i kazano tyle godzin czekac na powrot do domu. Kumpel wpadl na pomysl zeby podkrasc sie blizej wiec poszlismy wzdluz walu mijajac kilku policjantow tak aby nas nie zauwazyli a pozniej przez teren firmy okaz przy szklarniach przedostalismy sie w okolice feralnego budynku i zagatka rozwiazala sie sama. Sluzby mundurowe uzadzily sobie eldorado, pod blokiem staly samochody ciezarowe wszystkich formacji na ktore ladowane byly meble , sprzet rtv i agd , nuaczynia i inne przedmioty przedstawiajace jakas wartosc a wcale nie chodzilo tu o zabezpieczenie mienia mieszkancow oni to poprostu kradli nawet dwoch wyzszych ranga policjantow poklucilo sie wtedy o video i malo nie doszlo do rekoczynow. Oni nigdy sie nie zmienia czy milicja czy policja ci sami zlodzieje choc kradli tez strazacy i wojsko to tylko policja byla od pilnowania porzadku

    • 81 30

    • Znow odstawiles leki?

      Przeciez ostrzegalem,ze w twoim stanie psychicznym odstawienie lekow grozi
      poglebieniem psychozy!!!

      • 2 1

    • to ze kradli nie jest zadna nowoscia (1)

      Sami poszkodowani mowili o tym, ze wartosciowe rzeczy "zaginely". No coz Polacy maja to we krwi...

      • 21 9

      • Chyba ty xD

        • 2 3

    • W tym bloku mieszkał wysokiej rangi pracownik ówczesnego urzędu bezpieczeństwa w Gdańsku i prawdopodobnie to jego mieszkanie i dobytek ewakuowano bo sobie zażyczył . A ty dzieciaku robisz teraz sensacje po latach. Nie przeczę że mogło dojść do incydentów kradzieży ale nie na skalę o której piszesz. Pracowałem wtedy w policji i spędziłem kilka dni przy tym budynku i uwierz nie było specjalnie chętnych do wchodzenia na piętra budynku który stał przechylony i groził zawaleniem w każdej chwili.

      • 18 10

    • ty normalny nie jesteś , udaj się szybko do szpitala na Srebrzysko. (9)

      • 28 16

      • (8)

        Charakterystyczne dla lemingow: pluc na prawde, kochac klamstwo. Prawda wymaga zbyt wiele myslenia, a leming myslech nie lubi.

        • 15 12

        • (7)

          Niech wrzuci fotki. Fantazje w internecie może każdy publikować. Poza tym,jak ktoś pisze,że w latach 90. w Polsce w bloku mieszkalnym było "eldorado" do zrabowania, to musi być "millenialsem".

          • 27 11

          • (3)

            no nie bredź chłopie w tamtych latach ludzie dużo więcej cennych rzeczy mieli w domach niż teraz

            • 10 7

            • (2)

              Taaa, miliony marek w materacach....

              • 12 5

              • (1)

                złoto biżuterię rodzinne pamiątki pierwsze odtwarzacze wideo facet to był konkretny majątek kolorowe telewizory itd to nie rok 2015 że elektronika jest tania jak barszcz i powszechna

                • 14 5

              • No właśnie - ile mogło być w tym bloku "widelców"? A już fragment o "wykradaniu mebli" z budynku PO EKSPLOZJI to mnie rozczulił...

                • 10 5

          • (2)

            Fotki??? Masz cos z glowa, czy nalezysz do tej bandy idiotow: nie pokazali w TV = nie ma i nie bylo? Zreszta kogo obchodzi w co ty wierzysz, a w co nie. Prawda zawsze boli najbardziej.

            • 7 7

            • (1)

              Oj głupiś ty głupi. Zabolało prawda.

              • 6 4

              • nie od wczoraj wiadomo że część tzw służb ma lepkie ręce do pieniędzy w końcu ktoś okrada nieboszczyków zanim wyciągną ich z rozbitych samochodów itd takie rzeczy to nie żadne legendy czy spiskowe teorie tak samo jak to możliwe że sanitariusze z łódzkiego pogotowia przyjeżdżali do ludzi błagających o pomoc a ci zwyrodnialcy uśmiercali ich bo ich zwłoki były do sprzedania firmom pogrzebowym takie zezwierzęcenie nie mieściło się w głowie że może być możliwe a jednak to było faktem

                • 8 3

    • ,,Zagatka'' jest taka:

      kto Ciebie języka polskiego uczył bajkopisarzu?

      • 10 4

  • Tyle lat minęło, a Bolek Otua nie został przesłuchany.

    • 25 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak w PRL-u nazywała się al. Hallera?

 

Najczęściej czytane