• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jedyna zabytkowa willa w Sopocie zamieszkała od początku przez tę samą rodzinę

Tomasz Kot
23 marca 2024, godz. 09:00 
Opinie (156)

Należąca do potomków Mariana Mokwy "Adelajda", jest jedyną willą w Sopocie należącą od początku do tej samej rodziny.

Willę "Adelajda"Mapka od ściany lasu oddziela ledwie kilkadziesiąt metrów. Gmach stoi w pierwszym rzędzie budynków, oddalonych od ulicy. Za willą jest jeszcze jeden rząd budynków, za którymi kończy się zabudowa miasta. W poprzednim odcinku naszego cyklu o willach zbadaliśmy tajemnicę willi Mackensena we Wrzeszczu, a w kolejnym opiszemy willę z Gdyni.



Piętrowa willa o wystroju modernistycznym powstała w 1921 r. według projektu Johanna Suhra. Budynek usytuowany na wysokim wyniesieniu wybudowany został dla Maksymiliana Łukowicza, który następnie podarował ją w prezencie ślubnym swojej córce Stefanii. W 1922 r. wyszła ona za mąż za malarza Mariana Mokwę.

Dwukondygnacyjny przestronny dom kryty spadzistym dachem zdaje się nawiązywać do projektów Adolfa Bielefeldta. Zwarta, symetryczna bryła, proste podziały elewacji, zminimalizowane dekoracje fasad, to stały zasób form wykorzystywanych przez modernistów w okresie dwudziestolecia międzywojennego.

Plany konstrukcyjne willi Adelajda w Sopocie. Plany konstrukcyjne willi Adelajda w Sopocie.
W 1922 r. właściciele zlecili wykonanie projektu garażu oraz kurnika, które usytuowano przy południowej granicy parceli. Garaż wybudowano przy ulicy, natomiast kurnik w głębi ogrodu.

W latach 30. XX w. dokonano niewielkiej przebudowy parteru, gdzie umieszczono nową pracownię malarza. Za domem, na granicy lasu znajdował się punkt widokowy, z którego widać było miasto i zatokę.

Australijska inspiracja



Nazwa willi nawiązuje do Adelajdy w Australii, gdzie urodziła się córka inwestora - Stefania.

Maksymilian Łukowicz (1858-1943) pochodził ze znanej pomorskiej rodziny Syrwind-Łukowicz herbu Newlin. Jego przodek został nobilitowany w 1765 r.

Łukowicz był z zawodu lekarzem. Pasjonował się podróżami, etnografią, kolekcjonerstwem i łowiectwem. Jako lekarz Kompani Nowogwinejskiej dotarł do Nowej Gwinei, a następnie do Australii, gdzie przez kilka lat mieszkał w Adelajdzie.

Część zbiorów Maksymiliana obejmujących m.in. bumerangi i groty oszczepów, książki oraz szereg fotografii, znajduje się do dziś w Muzeum Historyczno-Etnograficznego im. J. Rydzkowskiego w Chojnicach.

Berlińskie spotkanie z Marianem Mokwą



Jego córką była Stefania (1892-1975), która od dzieciństwa zdradzała duży talent muzyczny, a dzięki pobranym prywatnym lekcjom wcześnie przyswoiła sobie grę na skrzypcach w stopniu pozwalającym na publiczne występy. W czasie jednego z takich koncertów jej grę usłyszał Ignacy Jan Paderewski, który nakłonił Maksymiliana Łukowicza do wysłania córki na studia muzyczne do Europy. W Berlinie Łukowiczówna pobierała lekcje prywatne u Josepha Joachima, a potem do 1917 r. studiowała w konserwatorium pod kierunkiem Issaya Barmasa (1872-1946).

Stefania Łukowiczówna, utalentowana pianistka po studiach muzycznych w Berlinie, żona Mariana Mokwy. Stefania Łukowiczówna, utalentowana pianistka po studiach muzycznych w Berlinie, żona Mariana Mokwy.
W latach berlińskich poznała starszego o trzy lata malarza marynistę Mariana Mokwę (1889-1987) i zaręczyła się z nim. W 1921 r. Łukowiczowie podjęli decyzję o osiedleniu się w Sopocie, w świeżo wybudowanej willi przy Kollathstrasse 8Mapka (obecnie ul. Kasprowicza).

11 lipca 1922 r. w kościele Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Morza w Sopocie Stefania zawarła ślub z Marianem Mokwą. Nowożeńcy zamieszkali w "Adelajdzie".

Życie rodzinne



Marian Mokwa w willi urządził pracownię malarską; był też salon, który odwiedzali liczni przedstawiciele kultury. Tam też niejednokrotnie koncertowała pani domu.

Zdjęcie ślubne Mariana Mokwy i Stefanii Łukowicz wykonane 11 lipca 1921 r. Zdjęcie ślubne Mariana Mokwy i Stefanii Łukowicz wykonane 11 lipca 1921 r.
Mokwowie doczekali się czworga dzieci: dwóch córek: MariiStefanii zwanej w domu Dodo oraz dwóch synów EdwinaJana.

W latach 1925-27 malarz wydawał pismo artystyczno-informacyjne "Fale". Było to jedyne pismo wydawane w międzywojniu w Sopocie w języku polskim. Wszystkie numery, poza pierwszym, drukowane były w piwnicy willi Adelajda, na niewielkiej maszynie drukarskiej.

Marian Mokwa w sopockiej willi Adelajda, którą wybudował ojciec jego żony Stefanii, Maksymilian Łukowicz. Marian Mokwa w sopockiej willi Adelajda, którą wybudował ojciec jego żony Stefanii, Maksymilian Łukowicz.
W Gdyni malarz stworzył za własne środki galerię przy ul. 3 Maja, która miało służyć umacnianiu łączności Polaków z morzem. W Galerii Morskiej zawisło główne dzieło Mokwy, czyli 44 obrazy w ramach cyklu "Apoteoza Polski Morskiej".

Wojenny czas grozy. Syn czołgista dezerteruje z Wehrmachtu



Wybuch wojny w 1939 r. położył kres Galerii Morskiej. Wiszące w niej obrazy, niemieccy okupanci spalili.

Tuż po wybuchu II wojny światowej willę "Adelaide" zajęło kilka rodzin niemieckich urzędników. Marian Mokwa zaproponował im, że będzie pielęgnował ogród i palił w piecach, a żona będzie sprzątała pokoje, w zamian za możliwość zamieszkania w piwnicy willi.

Starsza córka, Maria podjęła pracę opiekunki do dzieci dr. Fendrycha, dyrektora Szkoły Zdobniczej w Gdańsku. Druga córka wraz z jednym z braci sprzedawała po domach niewielkie akwarele, aby zdobyć pieniądze na skromne utrzymanie.

Najstarszy syn został siłą wcielony do Wehrmachtu i jako czołgista wziął udział w bitwie pod Kurskiem. Po tym jak jego jednostka znalazła się w pobliżu Sopotu, zdezerterował i ukrył się w willi.

Przez cały okres okupacji Marian Mokwa uwieczniał swoje wspomnienia z tego czasu w formie szkiców. Malarzowi udało się uniknąć śmierci, choć ponoć znalazł się na liście do rozstrzelania. Śmierć z rąk Niemców poniósł natomiast brat Mariana, zamordowany przez okupantów na dworcu w Kościerzynie.

Z willi do piwnicy



W marcu 1945 r. Niemców zastąpili Rosjanie. W willi przez dziesięć dni urzędował sztab Armii Czerwonej. Mokwowie wraz z innymi mieszkańcami ulicy zostali zamknięci w piwnicy sąsiedniego domu.

Stefania Mokwa ratowała dom i egzystencję rodziny dzięki temu, że grała na skrzypcach i fortepianie. Musiała grać spragnionym muzyki "wyzwolicielom". Nie bez znaczenia było też zapewne to, że Marian, który znał 25 języków, posługiwał się również rosyjskim i w tym języku przywitał krasnoarmiejców, którzy wdarli się do "Adelajdy".

Kiedy sztab przeniósł się w inne miejsce Marian Mokwa wraz z synem przebrani za kobiety weszli do "Adelajdy". W samą porę. W piwnicy na stercie leżały meble, ubrania i inne rzeczy, które sołdaci podpalili. Mężczyznom udało się ugasić ogień.

Mokwom udało się ocalić sporo z przedwojennego wyposażenia willi. Nawet fortepian, na którym grywała Stefania, kilkukrotnie był wynoszony na ulicę przez rabujących wszystko sołdatów, wracał z powrotem do domu wnoszony przez członków rodziny.

Długie lata bez uznania środowiska artystycznego



Mimo że w Sopocie powstała Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych Mokwie trudno było znaleźć wspólny język z artystyczną bohemą i profesurą uczelni, której marynistyczne obrazy sopocianina wydają się czymś niewartym uwagi. Marian Mokwa malował więc zlecenie przedsiębiorstw branży morskiej.

Marian Mokwa odebrał w 1979 r. tytuł honorowego obywatela Sopotu. Marian Mokwa odebrał w 1979 r. tytuł honorowego obywatela Sopotu.
Doceniać zaczęto go dopiero pod koniec życia w latach 70. W 1975 r. malarz otrzymał nagrodę Sopockiej Muzy, a w 1979 r., w 60. rocznicę zamieszkania w Sopocie, honorowe obywatelstwo miasta.

Jedyna sopocka willa od początku w rękach tej samej rodziny



Po śmierci żony w 1975 r. Marianem Mokwą opiekowała się jego córka Maria, po mężu nosząca nazwisko Obertyńska. I to ona i jej rodzina odziedziczyłą "Adelajdę" po śmierci malarza.

Marian Mokwa zmarł w 1987 r. Tworzył przez ponad 80 lat, namalował w tym czasie ok. 9 tysięcy obrazów olejnych i akwareli oraz tysiące rysunków o tematyce morskiej. Przytłaczająca większość powstała w domu przy ulicy Kasprowicza 8.

Willa "Adelajda" jest jedynym sopockim domem zamieszkanym od początku przez tę samą rodzinę.

Opinie (156) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • a jakie nazwiska marynistow mamy teraz?

    Czy tylko abstrakcje udające sztukę?

    • 0 0

  • Super artykuł (5)

    Tylko dlaczego trafiają się literówki które burzą rytm. Np podpis pod zdjęciem w fotelu- Mokwa a nie Moka. I jeszcze kilka innych.

    • 61 11

    • Mokwa

      Nie tylko literówki, ale też błędy gramatyczne i ortograficzne.

      • 0 0

    • (1)

      Pod zdjęciem jest prawidłowy podpis, proszę założyć okulary

      • 4 1

      • Wnioskując po godzinach postów, minęło kilka godzin od komentarza, więc pewnie błędy poprawiono.

        • 2 0

    • Bo tu nie ma redaktora. (1)

      Ani korektora.
      Zaś korektor z przeglądarki poprawi tylko niektóre ortografy, stylu, składni czy literówek nie ruszy.

      • 10 0

      • Ani nie wyłapie, że czegoś brakuje, np. "malował zlecenie".

        • 9 0

  • Adres

    Adres nieruchomosci podany w przedostatnim zdaniu artykulu. Brawo...

    • 0 0

  • Jedno sie nie zgadza skoro był czołgistą w bitwie pod Kurskiem to niemial mozliwosci wrócic do Polski . (10)

    Wiekszosc w tej bitwie zgineła a pozostali trafili do niewoli .ze wschodu zaden Niemiec nie wrócił zywy

    • 12 35

    • Kolejny historyk po szkoke specjalnej.

      POmylił ci się Kursk że Stalingradem nieuku.

      • 2 0

    • Syn M. Mokwy nie był Niemcem.

      • 0 1

    • zaden Niemiec nie wrócił zywy (1)

      Poważnie?

      • 8 4

      • No przecież wolnym wolakom tak w gazetkach tłumaczyli . Nikt żywy nie wrócił.

        • 0 1

    • Mylisz Kursk ze Stalingradem.

      Pod Kurskiem wojska niemieckie nie zostały okrążone, a do niewoli trafiło niewielu Niemców.

      • 8 1

    • hahah jak zawsze dzbany musiały sie głupotą pochwalić i jeszcze fałszować historie!!Bezmózgowce historii nie da sie zmienić!

      nikt waszych bredni nie traktuje powaznie To była najwieksza bitwa przegrana przez Niemców i kazdy poza bezmózgowcem moze to sobie sprawdzic w intrenecie ci co przezyli trafili do niewoli ,niebyło możliwości by któryś wrócił do Polski bo dostał by kulkę w łeb!
      Ruski wszystkich złapanych wysyłali do łagrów.

      • 2 5

    • Bzdura. Straty niemieckie , mimo ze atakowali umocnione pozycje ruskie w stosunku1:3, byly nikle. iemcy przerwali udana ofesywna ze wzgledu, ze otworzyl sie drugi front.

      • 2 3

    • byles i widziales

      • 8 2

    • Jak widac prawda boli a najlepiej byją zablokowali

      • 3 5

    • Z wyjątkiem braci jarmulkowych

      • 4 10

  • Gdyby syn zostałby siłą wcielony do Wehrmachtu (10)

    to nie byłby czołgistą. To były elitarne oddziały i nie trafiali tam ludzie z przypadku. Tak więc ...

    • 15 51

    • Ty się teraz chwalisz czy żalisz?

      Swoim genetycznym d**ilizmem, ekspercie od wojskowości?

      • 0 0

    • akurat dołaczenie do Wermahtu nie było niczym złym

      bo na Pomorzu które Niemcy z marszu zajęli uznali ze wszyscy są Niemcami i wcielenie do armii było czym normalnym.
      Była to jedyna metoda żeby rodzina nie trafiła do obozu, a czami i to to nie pomagało.
      Mojego dziadka wywieźli do Niemiec na roboty, a jego brat jak przyszło wezwanie do Wermahtu w 1943r to uciekł do lasu do partyzantki do Gryfa Pomorskiego. Jego rodzina i szwagra została aresztowana i trafili do obozow.
      Potem niemcy znaleźli jeden z bunkrów w okolicach Kościerzyny i brat dziadka i 2 innych partyzantów zgineli.

      Ktoś kto nie jest z Pomorza powinnen poczytać i znać historię, a taki bosy Antek jak jacek kurski to wykorzystał do swoich niecnych celów.

      • 11 2

    • (1)

      urodził się w Sopocie, więc był obywatelem Wolnego Miasta Gdańska i dlatego podlegał niemieckiej mobilizacji. Chyba że rodzina jednoznacznie podałaby się za polską, wtedy prawdopodobnie skończyliby w Piaśnicy lub Stuthofie

      • 28 0

      • Dokładnie ale co polactwo za Buga może o tym wiedzieć.

        • 13 4

    • Nie byłeś Gdańszczaninem, obywatelem WMG

      Więc nie masz pojęcia o tamtych czasach

      • 12 5

    • Może na początku, potem wcielali każdego.

      • 12 3

    • a jednak

      • 1 3

    • Kto ci takich bajek do głowy nakładł? Nieletni nastolatkowie, fani World of Tanks? (1)

      • 22 6

      • Właśnie się odkryłeś skąd

        czerpiesz wiedzę więc się dalej nie pogrążaj.

        • 8 7

    • zgadza sie to bzdura jest ale niechcieli ujawnic prawdy to sobie wymyslili taka

      • 3 13

  • Bardzo ciekawym jest jak udało mu się utrzymać w tej willi w czasach stalinizmu, gdy takim to zwykle odbierano

    majątek lub dokwaterowywano lokatorów. A sam Mokwa przecież był uznany za kapitalistę czyli "wroga ludu" i zabrano mu Galerię Morską w Gdyni, choć mu najpierw ją zwrócono jako "mienie poniemieckie i porzucone", a gdy ją wyremontował za własne środki i chciał organizować wystawy to na podstawie tej samej ustawy o mieniu poniemieckim i porzuconym mu ją odebrano.

    Nigdy nie należał do PZPR, więc podejrzewam, że tutaj wpływ miały znajomości w sopockim urzędzie miasta, bo tuż po wojnie Mokwę tam zatrudniono i zajmował się przemianowywaniem nazw ulic z niemieckich na polskie oraz wykonywaniem tablic i szyldów. Z czasem jeszcze doszła pewnie znajomość dyrektorów przedsiębiorstw z branży morskiej, którzy też mieli wpływy.

    Z drugiej strony warto też powiedzieć więcej o tym jak traktowano go w środowisku artystycznym, bo choć domu mu nie zabrano, to przez lata Mokwie odmawiano przyjęcia do Związku Polskich Artystów Plastyków, a to był w tamtych realach problem, bo można było zapomnieć o wystawach, a także nie miało się przydziałów na materiały malarskie, których brakowało jak wszystkiego w PRL. Ten aspekt zresztą pokazał Wajda w Powidokach na przykładzie Strzemińskiego, który też miał problemy nie należąc do Związku Polskich Artystów Plastyków.

    Tyle że Mokwa sobie radził wykorzystując życzliwość zleceniodawców i znajomości, bo potrzebne materiały otrzymywał wraz z zamówieniami na obrazy od Marynarki Wojennej i Polskich Linii Oceanicznych. Do tego obrazy malował często na płytach pilśniowych farbami technicznymi ze stoczni.

    • 3 0

  • w 1939 rodzice Eryki Steinbach , urzędnicy niemieckiej machiny wojennej (6)

    wyrzucili w Rumii właścicieli domu, i sami w nim zamieszkali. Dzisiaj ich córka uważa się za "wypędzoną" i pluje jadem na Polskę i Polaków, którzy mogą mówić o szczęściu, jeśli tylko musieli uciekać ze swoich domów, bo najczęściej kończyli POd ściana, w niemieckim obozie śmierci, lub na niewolniczych robotach ( nie widomo co gorsze). Należy POdkreślić, że hitler został wybrany w demokratycznych wyborach , i miał 98% POparcia . POdobnie było w anektowanej Austrii .
    Russcy w tym samym czasie robili akcje wywózki Polaków na Syberię do POdobnych obozów śmierci,( trudno oszacować ilość, nawet do 1,5 mln ludzi), skąd powrócili nieliczni .
    Skutki eksterminacji narodu i okupacje wrogich totalitaryzmów widać niestety do dzisiaj, co nie przeszkadza im fałszować historii

    • 27 2

    • Vater malej Erysi Steinbach , był podoficerem w Luftwaffe na lotnisku w Rumii. (1)

      Muti oraz mała Erika , wcale nie była wypędzona, mogła spokojnie czekać, na zajecie tych terenów przez AR i ich przywitać.

      • 9 0

      • Rumi

        Rumi

        • 0 0

    • Ok, to wiemy. (1)

      A co ma do tego PO, które wszędzie wciskasz?

      • 4 0

      • To V kolumna niemiecka, którą należy wyeliminować z Polskiej POlityki . A jej herszta osadzic.

        lub co najmniej POzbawić obywatelstwa które POsiada prawem Kaduka. Bo jego rodzice na nieszczęście Polski nie zdążyli na Gustlofa.

        • 3 4

    • Prymulka

      Na PiS też głosów było za dużo. Pazerni doszli do władzy i dzisiaj pozbyć się tego towarzystwa trudno. PO - tak trzymać i iść do przodu.

      • 4 3

    • A teraz jest identycznie w Polsce

      • 0 2

  • Willa zamieszkała? (1)

    Raczej zamieszkana...

    • 3 0

    • No raczej nawiedzona duchami

      • 0 0

  • Z wielką przyjemnością przeczytałam artykuł

    • 1 0

  • Opinia wyróżniona

    (6)

    Bardzo ciekawy artykul o ciekawym czlowieku, artyscie. Jaka to przewrotnosc losu, ze mieszkal z rodzina w piwnicy wlasnego domu, w tragicznych latach wojny. Swoja droga, to byly pokolenia dzielnych, silnych ludzi.Musieli sami sobie radzic z codziennymi trudami zycia w okupowanym kraju.

    • 226 4

    • Oj ta hitoria

      Nie tylko w czasach wojny w czasach wPRL, też wlasciciele d omów nie mogli w nch mieszkać a mieli szczęście jeśli zostawiono im choć jedno pomieszczenie. Dzisiejsi młodzi nie znają realiów niedawnejprzeszlosci,

      • 2 0

    • A jeszcze ciekawsze jak gruba byla koperta (1)

      I ich układy, że im po wojnie nie zarekwirowali lub dokwaterowali.

      • 10 12

      • Zgadza sie nie było mowy by kytos miał taka wielka wille w komuniżmie miał na własnosc takich uznawano za wrogów ideologi

        stalinowskiej.

        • 9 2

    • artykuł ciekawy, artysta godny przypominania, tylko Sopot nie był okupowany, bo przed wojną nie był polski.

      • 15 2

    • Niemcy gdy uciekali zostawili wile ,ruskie gdy przysszli chcieli ją zniszczyc i spalic

      • 29 2

    • To nie był los, to był ant y polski ra sizm

      • 8 9

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Do jakiego zakonu należał Sopot od 1316 roku?

 

Najczęściej czytane