• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"W żadnym wypadku nie używać broni" czyli Marynarka Wojenna w Grudniu '70

Michał Lipka
4 października 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Admirał Ludwik Janczyszyn Admirał Ludwik Janczyszyn
Marynarze na ulicy w Gdyni w grudniu 1970 r. Marynarze na ulicy w Gdyni w grudniu 1970 r.
Niszczyciele Błyskawica i Burza podczas wizyty w brytyjskim Portsmouth w 1955 r. Niszczyciele Błyskawica i Burza podczas wizyty w brytyjskim Portsmouth w 1955 r.

W niezwykle ważnych dla całej Polski, a szczególnie dla Wybrzeża i Trójmiasta, wydarzeniach z Grudnia 1970 roku, swój udział miała także Marynarka Wojenna.



Ogólne fakty są powszechnie znane: wieczorem, 12 grudnia, telewizja i radio, a następnego dnia i prasa przekazały informacje o zapowiedzi podniesienia przez władze o średnio 17 - 23 proc. cen na podstawowe artykuły spożywcze. Oznaczało to wzrost kosztów życia przeciętnego Polaka i wzbudziło ogólne oburzenie. Powszechne stały się wiece i spotkania, na których domagano się cofnięcia podwyżek oraz ustąpienia kierownictwa partii w tym m.in. Władysława GomułkiStanisława Kociołka. Społeczeństwo nie przeczuwało, że władza przygotowała rozwiązanie siłowe na wypadek eskalacji niezadowolenia...

Od drugiej połowy lat 50. możemy mówić o "złotym okresie" polskiej floty. Wtedy ruszyły procesy rehabilitacyjne (m.in. zrehabilitowano oskarżonych w tzw. "procesie komandorów"), wydaleni na mocy decyzji politycznych oficerowie mogli ponownie wstąpić w szeregi Marynarki (m.in. kmdr Bolesław Romanowski). Co najważniejsze, rozpoczął się również proces "desowietyzacji" floty - dowódcą mianowano wiceadmirała Zdzisława Studzińskiego, a stanowiska zajmowane przez Rosjan obsadzali teraz Polacy.

Powszechnie zaczęto mówić również o przedwojennych tradycjach i działaniach polskiej floty na zachodzie podczas II wojny światowej. Widocznym znakiem zachodzących zmian była również pierwsza wizyta zagranicznego okrętu w zamkniętym porcie wojennym na Oksywiu - był to brytyjski okręt HMS "Glasgow" (niebawem z resztą nastąpiła rewizyta polskich jednostek na zachodzie).

Na mocy decyzji Sztabu Generalnego i MON rozpoczęto gruntowną modernizację polskich sił morskich. Do służby wcielano nowe okręty, intensywnie rozwijano infrastrukturę brzegową oraz zweryfikowano główne zadania stawiane przez flotą. Odtąd już nie miała być jednostką pomocniczą w obronie lądowej wybrzeża, lecz związkiem taktycznym o jak największym potencjale ofensywnym. W opinii, z jaką możemy się poznać wczytując się w akta i rozmawiając z osobami służącymi wtedy we flocie, Marynarka Wojenna w tych czasach uznawana była za wyjątkowy rodzaj sił zbrojnych i cieszyła się sporą sympatią wśród ludności Wybrzeża.

Wydarzenia z 14 grudnia 1970 r., gdy robotnicy ze stoczni im. Lenina odmówili podjęcia pracy, szybko dotarły do dowództwa Marynarki Wojennej. Dowodzący nią wiceadmirał Ludwik Janczyszyn był w tym czasie nieobecny, a zastępujący go kontradmirał Zygmunt Rudomino rozpoczął przewidziane w wytycznych ze Sztabu Generalnego działania. Podniósł gotowość bojową w podległych jednostkach, wzmocnił ochronę budynków wojskowych, ściągnął do jednostek kadrę zawodową.

Oficerowie z niecierpliwością oczekiwali na powrót z Warszawy zastępcy dowódcy Marynarki Wojennej ds. politycznych, kontradmirała Władysława Szczerkowskiego, który pojechał do stolicy na pilną naradę.

W przeciwieństwie do Gdańska, w Gdyni panował jeszcze w tym czasie względny spokój. Próbował to wykorzystać I sekretarz KW w Gdańsku Alojzy Karkoszka, który wieczorem zadzwonił do admirała Rudomino z żądaniem natychmiastowego przesłania do ochrony budynków partyjnych pododdziałów złożonych z marynarzy. Spotkał się jednak ze zdecydowaną odmową, gdyż tego typu polecenie mógł wydać jedynie Sztab Generalny.

W nocy z 14 na 15 grudnia do sztabu przybył admirał Janczyszyn. Sytuacja stała się bardziej napięta: obsadę Dowództwa Marynarki Wojennej wyposażono w ciężką broń maszynową i pistolety osobiste, a gmach otoczono drutem kolczastym. 15 grudnia w wyniku wydanych przez Sztab Generalny decyzji, pododdziały Marynarki Wojennej rozpoczęły ochronę wybranych obiektów w Gdyni, takich jak Komitet Miejski PZPR, pomieszczenia Dalmoru i rejon Gdyńskiej Stoczni Remontowej. Co ciekawe milicjanci schronili się w budynku sztabu MW, wobec czego ich własny budynek znalazł się pod ochrona marynarzy.

Zmotoryzowane odwody marynarzy patrolowały Puck, Władysławowo i Jastarnię. Jeden z patroli pod dowództwem kmdr. Lecha zapewnił ochronę sekretarzowi Komitetu Miejskiego Hugonowi Malinowskiemu, choć we wspomnieniach kontradmirał Rudomino otwarcie przyznawał, że sekretarz po prostu spanikował i faktycznego zagrożenia nie było.

Prawdziwy dramat rozegrał się jednak 17 grudnia w Gdyni. Z jednej strony władza podjęła decyzję o przerwaniu pracy, z drugiej zaś wicepremier Stanisław Kociołek nawoływał do powrotu do pracy.

Dowództwo polskiej floty dostrzegło niebezpieczeństwo krwawych wypadków. Stworzono nawet ewentualny plan działania mający uchronić wszystkich przed rozlewem krwi, ale gdy Dowódca Marynarki Wojennej próbował skontaktować się z decydentami, dano mu do zrozumienia, by nie wtrącał się w nie swoje sprawy...

Z dzisiejszej perspektywy widać jak wielkim błędem było nie włączenie admirała Janczyszyna do jakichkolwiek prac ośrodka kierowniczego. Nie informowano go o podejmowanych decyzjach, nie zapraszano na narady oraz nie przekazywano mu informacji będących w posiadaniu przybyłych z Warszawy.

W miarę swoich kompetencji starał się on sprawnie kierować podległymi mu siłami oraz wydzielonymi jednostkami Pomorskiego Okręgu Wojskowego. W archiwach i opracowaniach możemy znaleźć jego rozkaz wydany p.o. szefa sztabu, komandorowi Sucharzewskiemu: "w żadnym wypadku nie używać broni, mieć amunicję ślepą, a w wypadku chęci zaboru od żołnierzy, nie strzelać, ale broni nie oddawać. Dla odstraszania używać w ostateczności ślepej amunicji".

Należy również odnotować, że niektóre okręty podjęły służbę bojową w celu ochrony portów, jak również uniemożliwienia jakichkolwiek ucieczek droga morską. Wydarzył się również wtedy pewien incydent, kiedy to radziecko dozorowiec przewożący na swym pokładzie wracającą z narady w Kaliningradzie polską delegację próbował pomimo braku zgody wejść do portu w Gdyni. Wobec zdecydowanego sprzeciwu i groźby użycia polskich okrętów, radziecka jednostka zmieniła swe zamiary.

Co szczególnie warte podkreślenia, mimo wprowadzenia do działań przeszło 2200 oficerów i marynarzy, postawienia w stan gotowości 32 okrętów wojennych, użycia 3 śmigłowców i przeszło 100 wozów terenowych i bojowych, siły Marynarki Wojennej ani razu nie sięgnęły po broń przeciwko demonstrantom.

Miejsca

Opinie (74) 1 zablokowana

  • W każdej wypowiedzi widać emocje..

    W owym czasie grudnia mieszkałam w Gdyni w tzw."szafie" na VI piętrze - bloku zamieszkiwanym w trzech klatkach przez rodziny wojskowe i w dwóch przez rodziny stoczniowców. Wspólnie - przez okno oglądaliśmy wjazd kolumny czołgów ul. Jana z Kolna do Placu Kaszubskiego w kierunku mostu i Portu oraz marsz strajkujących , niosących na drzwiach "Janka Wiśniewskiego" w kierunku szpitala , a gdy dołączyła do nich grupa lekarzy w białych fartuchach - skręcających w ul. Świętojańską. Przy przejeździe kolumny czołgów trząsł się w promieniu 3 km cały teren wokół...A mój tata zaraz potem brał udział w OBRONIE OTOCZENIA STOCZNI GDAŃSKIEJ jako dowódca wojskowy . Jak opowiadał - po drugiej stronie ogrodzenia byli wśród stoczniowców, koledzy z klatki obok, a wśród marynarzy stojących przed ogrodzeniem ... też koledzy, tyle, że ubrani w mundury wojskowe. Tragiczne chwile i polityka sprawiły w tym czasie, że po prostu rozgrywał się dramat Mrożka i to nie było science fiction, niestety.

    • 8 1

  • naoczny swiadek wydarzen. (1)

    bylem w tym czasie w sluzbie czynnej w marynarce na tralowcach w swinoujsciu.oczywiscie ze dostalismy bron ale amunicja byla tzw.slepa.ochranialem w tym czasie sztab 8 flotylli ochrony wybrzeza w swinoujsciu.

    • 4 1

    • Ciekawe. Tzw. ślepa amunicja to jaka jest w rzeczywistości ?

      • 0 0

  • H252 (1)

    Pamiętam tego admirała, (zewględu na swój wiek) przyjechał na moją przysięgę do Ustki w 1985 roku i w przemówieniu do nas zaciągał jak rodowity rosjanin.

    • 4 2

    • Pochodził z kresów, jak wielu Gdańszczan

      • 2 0

  • A kto przewozil motorowka Walese ? (2)

    MW czy ludzie Kiszczaka ?

    • 7 1

    • a przez plot skakal balbina

      • 1 1

    • Smarki masz pod nosem.

      • 1 1

  • Ale dużo wtedy MW miała okrętów, teraz to nędza.

    MW miała kiedyś bardzo dobrą opinię, oficerowie MW byli szanowani.
    Wielu z nich miała naprawdę solidne wykształcenie.

    • 3 1

  • Nie strzelali ale presję wywierali

    Cały dzień i noc 15 i 16 grudnia 1970r. na kanale Stoczni Gdańskiej kursowały kutry patrolowe z uzbrojonymi marynarzami na pokładzie. W obawie przed prowokacją, pilnowaliśmy nabrzeży i wszelkiego ruchu na kanale, pływających i stojących jednostkach. My - stoczniowcy, obserwowaliśmy ich, oni nas, na szczęście nie doszło do incydentów. Presja była ogromna, potęgowana dodatkowo przez śmigłowce sypiące ulotkami na nasze głowy i czołgi stojące pod bramami. Nie przypisywał bym nikomu z armii jakichkolwiek zasług, bo nie było ani jednego żołnierza, niezależnie od rangi, który wystąpił by przeciwko opresyjnej władzy. Warto pamiętać, że wówczas władze nie wprowadziły ani stanu wyjątkowego ani stanu wojennego, w wydarzenia traktowały jako nieodpowiedzialne zamieszki, gaszone metodami policyjnymi z udziałem wojska. To też dowód na instrumentalne traktowanie armii, oraz ślepą podległość dowódców partyjnym kacykom. Dzisiaj, pisanie, że marynarze nie strzelali, bo mieli taki rozkaz, brzmi jak szyderstwo. Łaskawcy nie strzelali, ale nie przeszkadzało im jak robili to ich koledzy pancerniacy. Powiem więcej, i ja i wielu moich kolegów rozmawialiśmy przez bramę z załogami czołgów i ci żołnierze nie rwali się do walki, myśleli podobnie jak my, jednak to nie znaczy, że wojsko zachowywało się OK.

    • 3 0

  • Marynarka Wojenna za komuny

    to mroczny okres w dziejach armii w tamtym okresie. Za sprawą dowódcy Ludwika Janczyszyna, który i w wojsku i w partii był postrzegany jak kalka Janosa Kadara, MW była jak kwiatek przy kożuchu. Jak większość starych dowódców, był totalnie oderwany od rzeczywistości, a funkcjonował jak lokalny książę. Na trójmiejskim ,,podwórku,, wtórował mu i starał się dorównać, szef gdańskiej milicji gen. Andrzejewski. W swoim towarzystwie czuli się doskonale, nie dostrzegając i nie zważając na to, w jakiej bańce intelektualnej i społecznej żyli.

    • 2 0

  • Już widzę jak Janczyszyn (d-ca MW) sprzeciwia się Jaruzelskiemu (min. ON) (1)

    Jaja sobie robicie...

    • 2 0

    • Janczyszyn, m.in. były partyzant radziecki, członek kc pzpr i WRON podczas stanu wojennego

      Wystarczy?

      • 1 0

  • Pamiętam tego uja. Czerwony książę wybrzeża go nazywali

    ochoczo brał udział w wojnie jaruzalskiego przeciwko narodowi Polskiemu. Takie artykuły to fałszowanie historii i próby wybielenia czerwonego betonu dowództwa MW w 1970 i 1981.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaka jest największa dzielnica Gdańska?

 

Najczęściej czytane