- 1 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (488 opinii)
- 2 Dzielnica z ciekawą historią i starą wystawą (22 opinie)
- 3 Zamiast Rębiechowa lotnisko na morzu (227 opinii)
- 4 Nowe ściany starej kawiarni na Aniołkach (70 opinii)
- 5 15 lat temu otwarto powiększoną galerię Klif (140 opinii)
- 6 Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR (8 opinii)
Tragedia oficerów Polskiej Marynarki Wojennej
W kampanii wrześniowej poległo 22 oficerów polskiej floty, podczas operacji z portów brytyjskich kolejnych 23. Jednak największą stratę Polska Marynarka Wojenna odniosła na początku roku 1940 kiedy to wraz z kontradmirałem Xawerym Czernickim zginęło 58 jej oficerów.
We wrześniu 1939 roku w szeregach polskiej marynarki wojennej służyło 495 oficerów a dodatkowo służbę pełniło w niej również ok. 300 oficerów z innych szeregów Wojska Polskiego (saperzy, artylerzyści itp.). Podczas kampanii wrześniowej część z nich poległa, część, po uzyskaniu zgody przełożonych, podjęła próby przedarcia się przez linie nieprzyjacielskiej blokady, część trafiła do niewoli.
Najtragiczniej rzecz miała się z oficerami i marynarzami którzy znaleźli się na terenach zajętych przez Sowietów, do dziś, pomimo licznych badań nie jesteśmy w stanie określić dokładnej ich liczby. Polacy nie mieli statusu jeńca, tylko internowanego, gdyż w rozumieniu prawa międzynarodowego we wrześniu 1939 roku ZSRR nie wypowiedział Polsce wojny.
Pierwszą liczną grupą która dostała się ręce czerwonoarmistów, byli marynarze z batalionu morskiego jaki utworzono po samozatopieniu jednostek Flotylli Rzecznej. Marynarze ci, początkowo pod dowództwem kmdr por. Henryka Eibela, a następnie kpt. mar. Bronisława Bończaka włączeni zostali w skład grupy wojsk Korpusu Ochrony Pogranicza generała Wilhelma Orlik-Rückemanna, który podążał do głównych sił Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie". Marynarzom powierzono rolę ariergardy, gdzie wystawieni byli na niemalże nieustanne ataki dywersantów. Niestety podczas jednego z nielicznych odpoczynków oddział marynarzy niespodziewanie otoczony został przez radzieckie czołgi i piechotę. Choć marynarze podjęli krótkotrwałą próbę obrony, kpt. mar. Bończak podjął decyzję o poddaniu się. Jeńców poprowadzono do najbliższej wsi - Małoryty, gdzie podzielono ich na dwie grupy. W jednej znalazło się ok. 30 oficerów i starszych podoficerów, których poprowadzono w kierunku wsi Mokrany. Po przybyciu na miejsce kazano im zdjąć mundury, a następnie rozstrzelano 19 z nich. Wśród nich znaleźli się m.in. kpt. mar. Edmund Jodkowski, por mar. Jan May, chor. mar. Ludwik Szafer, st. bosm. Bolesław Albo i st. bosm. Wacław Szwartz. Pozostali oficerowie i marynarze przetransportowani zostali do kolejnego obozu w okolicach Żytomierza.
Drugą grupą, która dostała się w ręce radzieckie, byli oficerowie z Kierownictwa Marynarki Wojennej. Już w nocy z 4 na 5 września kontradmirał Jerzy Świrski nakazał ewakuację Kierownictwa z Warszawy do Pińska. Łącznie rozkaz ten obejmował ok. 344 osoby (oficerów, podoficerów, pracowników cywilnych, rodzin). Stworzono dwie grupy ewakuacyjne - w pierwszej wraz z najbliższymi współpracownikami, samochodami udał się kontradm. Świrski.
Drugą grupą, która udawała się koleją, dowodził kontradm. Xawery Czernicki. Po przybyciu do Pińska, wobec coraz gorszych informacji dochodzących z frontu, Świrski zdecydował się na ponowne rozdzielenie grup ewakuacyjnych - pierwsza którą dowodził osobiście miała dalej poruszać się śladem Naczelnego wodza. Druga, pod komendą Czernickiego miała udać się w kierunku południowym gdzie spodziewano się nieco lepszych warunków aprowizacyjnych.
Niestety podróż pociągiem stawała się coraz bardziej niebezpieczna - lotnicy niemieccy często bombardowali pociągi i tory. Kontradm. Czernicki postanowił skierować się w rejon granicy z Łotwą lub Litwą, gdzie liczył na uzyskanie pomocy, względnie na możliwość przegrupowania się, wysłania cywilów poza granicę i podjęcie przez wojskowych walki z najeźdźcą. Niestety uszkodzenia torów kolejowych w okolicy miasta Równe spowodowało potrzebę porzucenia pociągu i podjęcia marszu w kierunku Łunińca. Podczas pierwszego wypoczynku w mieście Deraźne, dotarła wiadomość o ewakuacji polskiego rządu do Rumunii i agresji ze strony ZSRR. Wobec tego kontradm. Czernicki zezwolił wszystkim chętnym na podjęcie na własną rękę prób ucieczki na zachód lub przyłączenie się do walczących jeszcze oddziałów. Sam z częścią podległej mu grupy postanowił pozostać w mieście i poczekać na efekt pertraktacji z wojskami radzieckimi.
Sytuacja Polaków w tym czasie stawała się coraz cięższa - atakowani przez oddziały dywersantów i maruderów nie byli pewni swego dalszego losu. 22 września przybyli radzieccy oficerowie, którzy zaprosili Czernickiego i 11 innych oficerów na rozmowy do Równego. Jak się niebawem okazało zamiast na rozmowy wywieziono ich w głąb Związku Radzieckiego.
Trzeba dziś otwarcie powiedzieć, że władze radzieckie początkowo nie wiedziały co zrobić z taką masą jeńców. Kierowano ich do obozów przejściowych m.in. w Starobielsku, Kozielsku czy Ostaszkowie, gdzie warunki były tragiczne. Jeńców karmiono nieregularnie, brakowało sanitariatów a w pomieszczeniach roiło się od pluskiew i wszy. Oficerowie radzieccy często przeprowadzali również agitacje polityczne, tzw. uświadamianie klasowe, ale ich efekty były praktycznie zerowe, gdyż Polacy jednoznacznie opowiadali się za odbudową Państwa Polskiego w granicach sprzed 1939 roku oraz wierzyli w zwycięstwo aliantów.
5 marca 1940 Biuro Polityczne ZSRR podjęło decyzję o "ostatecznym rozwiązaniu sprawy polskich oficerów" - tym ostatecznym rozwiązaniem miało być rozstrzelanie. Na miejsce egzekucji wybrano Smoleńsk, Charków i Kalinin, gdzie skierowano 97 proc. polskich jeńców. Pozostałe 3 proc. (ok. 395 oficerów) skierowano do obozu przejściowego w Paliszewie Bór. Ci którzy dostali do tego ostatniego obozu po wybuchu wojny niemiecko - radzieckiej na mocy paktów Sikorski - Majski zostali zwolnieni. W tej grupie znajdowało się trzech oficerów marynarki wojennej: kmdr Wacław Żejma, kmdr por. Stanisław Dzienisiewicz i por. mar. Julian Ginsbert. Początkowo w tej grupie znajdował się również kontradm. Xawery Czernicki ale na wiosek szefa 1 Specjalnego Wydziału NKWD jego nazwisko wykreslono z listy.
Jeńców z obozów przejściowych informowano o przeniesieniu do innych obozów, z których mieli być przekazani albo stronie niemieckiej albo nawet uwolnieni i przekazani aliantom. Tymczasem naprawdę wywożono ich do lasów, gdzie zabijano strzałem w tył głowy. Podobnym sposobem posługiwali się oprawcy w siedzibie Zarządu Obwodowego NKWD w Charkowie (zabitych chowano potem w okolicznych lasach) i gmachu NKWD w Kalininie (tu zamordowanych chowano w lasach Miednoje).
Dziś niektórzy mogą sobie zadać pytanie, czym jest 58 oficerów w skali kilku tysięcy - przecież to zaledwie kropla w morzu. Jednakże polskiej flocie nigdy dotychczas ani nigdy potem nikt nie zadał tak wielkiego jednorazowego i strasznego ciosu. Kontradmirał Xawery Czernicki na przełomie kwietnia i maja 1940 roku przewieziony został do Smoleńska gdzie został zamordowany. Jego ciała nigdy nie zidentyfikowano.
Pamięć o Xawery Czernickim przetrwała wiele lat - w 1993 roku jego imieniem nazwano Centralną Składnicę Marynarki Wojennej, a w 2001 roku podniesiono biało czerwoną banderę na okręcie wsparcia logistycznego, któremu nadano nazwę ORP "Kontradmirał X. Czernicki". W 2007 roku śp. prezydent Lech Kaczyński pośmiertnie awansował Czernickiego na stopień wiceadmirała.
Historia nie zapomniała również o pomordowanych w Mokranach - 28 września 1991 roku odsłonięto tam pomnik upamiętniający tamte straszliwe wydarzenie..choć wydaje się, że umieszczone na pomniku słowo "polegli" powinno zostać zastąpione prawdziwszym - "zamordowani".
Opinie (38) 3 zablokowane
-
2012-02-16 20:06
Kampanie
wrześniową to ja będe miał, na studiach jak mi sesje przedłużą:P
- 2 9
-
2012-02-16 22:07
Doktorancie LIPKO!
Popraw podpis pod foto, bo "pomnik mordy w Mokranach" trąci prowokacją, a rzędy rozkładających się zwłok jako "polscy oficerowie w Katyniu" jest co najmniej niesmaczny. Ogarnij się, doktorancie!
- 12 9
-
2012-02-16 23:27
marynarz (1)
Witam,pragnę przypomnieć że oficerowie uciekający z dowództwa floty w Gdyni we wrześniu 39 ,tak się śpieszyli że zapomnieli zabezpieczyć skarb MW(budżet MW na nowe okręty w złocie)przez co napewno pozwolili wzbogacić się Kriegsmarine.Nie twierzdzę,że było to działanie celowe,aczkolwiek pokazuje dwie przeciwstawne postawy ,gdyż jestem wrogiem koloryzowania naszej historii.
- 7 2
-
2012-02-18 00:05
dobra rada
daj się leczyć człowieku i nie czytaj broszurek wydawanych przez komunistów po 45 roku.
- 3 0
-
2012-02-17 11:01
Z
czyjej pracy ten "doktorant i badacz" znowu zrzynał?
- 3 4
-
2012-02-17 11:44
Mordy :-)
Pomnik "mordy" w Mokranach. Rzeczywiście trochę mordę przypomina :-)
- 1 2
-
2012-02-17 16:13
(1)
co to jest "Pomnik mordy w Mokranach. " czy nawet pod zdjeciem nie można nie zrobić błędu?
- 3 0
-
2012-02-17 18:24
Zapyziały dział "historia", nie czyta tutaj admińskie gestapo komentarzy, to i "mordy" WCIĄŻ nie poprawili.
Łkam nad losem Najjaśniejszej...- 0 0
-
2020-01-13 10:58
Nie tylko Ukraińcy i Białorusini.
Polscy żołnierze atakowani byli również przez żydów, którzy z tęsknotą czekali na armię czerwoną.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.