- 1 Te zdjęcia obejrzysz przez specjalne okulary (1 opinia)
- 2 Zamiast Rębiechowa lotnisko na morzu (227 opinii)
- 3 Wieczny kłopot z dzielnicami: "na" czy "w" (488 opinii)
- 4 Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR (8 opinii)
- 5 15 lat temu otwarto powiększoną galerię Klif (140 opinii)
- 6 Dzielnica z ciekawą historią i starą wystawą (22 opinie)
Rysowana kronika podróży Daniela Chodowieckiego do rodzinnego Gdańska
Proponowany na patrona jednego z nowych gdańskich tramwajów Daniel Chodowiecki (1726-1801) jest przykładem, jak złożone bywało pochodzenie dawnych obywateli Gdańska.
Chodowiecki, Fahrenheit, Heweliusz - kto zostanie patronem kolejnych gdańskich tramwajów?
Przodkowie Daniela Chodowieckiego po mieczu wywodzili się z wielkopolskiej, protestanckiej szlachty i ze względu na przekonania religijne osiedli w Toruniu, a później w Gdańsku, wchodząc do stanu mieszczańskiego. Z kolei matka, Maria Henrietta Ayrer, pochodziła od francuskich hugenotów. Daniel wyniósł z domu znajomość polskiego i francuskiego, ale w dojrzałym życiu chętniej posługiwał się tym drugim.
Przeznaczony przez rodzinę do zawodu kupieckiego, wyjechał w wieku 17 lat do Berlina, gdzie zaopiekował się nim brat matki, Antoni Ayrer, i gdzie żyła duża grupa francuskich hugenotów. Daniel również zapisał się do kolonii francuskiej i tam znalazł sobie żonę, do śmierci był jednak dumny ze swych polskich korzeni. Wkrótce odkrył w sobie powołanie artysty i postanowił zerwać z zawodem kupca. Tworzył rysunki, grafiki i obrazy olejne. W 1764 r. przyjęto go do Królewskiej Pruskiej Akademii Sztuk.
Już jako uznany artysta, latem 1773 r. wybrał się w podróż z Berlina do rodzinnego Gdańska. Celem podróży były sprawy majątkowe, jednak - co dla nas najistotniejsze - Chodowiecki potraktował pobyt w rodzinnym mieście jako przygodę artystyczną.
Podczas całej podróży, od wyjazdu z Berlina aż do powrotu, nieustannie rejestrował ołówkiem swoje wrażenia (część nich zapisał także w dzienniku, kilka lat temu udostępnionym czytelnikom w tłumaczeniu na polski). Rysunki były przeznaczone przede wszystkim dla najbliższych w Berlinie, miały więc podobny charakter, jak dziś wykonywane aparatami cyfrowymi serie zdjęć z zagranicznych wycieczek. Dzięki przetrwaniu tej rysowanej i pisanej relacji Chodowieckiego, posiadamy dziś kapitalny dokument, dający wgląd w życie Gdańska w rok po tym, jak w wyniku pruskiego zaboru Pomorza został on odcięty od ziem Korony Polskiej. Charakterystycznym i jednym z częściej reprodukowanych gdańskich rysunków Chodowieckiego stał się więc widok pruskiej budki wartowniczej na Wielkiej Alei, pomiędzy Gdańskiem a Wrzeszczem.
Przede wszystkim jednak znakomity rysownik szkicował portrety i sylwetki mieszkańców Gdańska. Widać, że był świetnym obserwatorem, wiele rysunków przekazuje nie tylko wygląd, lecz również elementy charakterystyki modela (czasem o znamionach karykatury). Powstała w efekcie niezrównana galeria postaci zaludniających Gdańsk latem 1773 roku. Są to osoby najróżniejszych sfer, od ulicznej biedoty do polskich arystokratów, duchowni katoliccy i protestanccy, kupcy, burmistrzowie i bankierzy.
Choć, jak ustalił prof. Edmund Kizik, przyjazd i wyjazd berlińskiego malarza nie został odnotowany w gdańskiej prasie, to jednak gdańskie elity uznały swego ziomka za interesującego gościa. Dziennik pełen jest informacji o spotkaniach towarzyskich Chodowieckiego, przy czym, choć on sam nie pisze o tym zbyt otwarcie, miały one często charakter zawodowy - malarz poszukiwał zamówień na portrety, których, wnosząc z jego zapisków, wykonał w czasie pobytu w Gdańsku niemało i uzyskał za nie znaczący dochód. Mimo iż ekonomiczna prosperity odeszła w przeszłość, polska szlachta i gdańscy mieszczanie byli jeszcze wystarczająco bogaci, by z charakterystyczną dekadencją okazywać żywe zainteresowanie sztuką i płacić Chodowieckiemu niekiedy zastanawiająco wysokie honoraria.
Po kilkutygodniowym pobycie w Gdańsku, artysta wyjechał z miasta i więcej już w rodzinne strony nie powrócił. Został jednak zapamiętany. Jego popiersie znajduje się m.in. na fasadzie banku przy ul. Okopowej, obok Bramy Wyżynnej . Muzeum Narodowe posiada znaczącą kolekcję grafik Daniela Chodowieckiego. Jeszcze na początku XX wieku ówczesne niemieckie władze ochrzciły nazwiskiem Chodowieckiego niewielką i stosunkowo zaciszną ulicę w dzielnicy zwanej obecnie "Aniołki". Co ciekawe, to jeden z niewielu przypadków, gdy ulica poświęcona konkretnej osobie nie zmieniła patrona w 1945 r. Kolejnym znakiem pamięci o Chodowieckim może już wkrótce stać się niskopodłogowy tramwaj.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (30) 3 zablokowane
-
2010-12-22 11:11
:)
Chyba wybiorę się do Muzeum Narodowego. Interesujący kawałek historii Gdańska.
- 15 1
-
2010-12-22 11:46
(1)
pan Marcin zapomniał o 2 najważniejszych faktach, znając które jeden z komentujących nigdy nie nazwałby Chodowieckiego "zwykłym rysownikiem":
1. prowadził bardzo dochodową pracownię ilustracji książkowej. ilustrowane powieści i kroniki były towarem luksusowym.
2. piastował stanowisko rektora Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych.
zatem na brak splendoru i bogactwa z pewnością nie narzekał.- 4 0
-
2010-12-22 19:45
a paint-a miał?
- 0 0
-
2010-12-22 14:35
hafnera - bieruta
z tego co mi wiadomo ul. hafnera długi czas była ul. bieruta
- 0 0
-
2010-12-22 15:19
Chodowiecki
w zeszłym roku-byłam na wystawie prac Chodowieckiego w małym muzeum na Piwnej- "Strefa Historyczna Wole Miasto Gdańsk".wystawę jego szkiców zorganizował prezes Towarzystwa Przyjaciół Gdańska -Piotr Mazurek
- 2 1
-
2010-12-22 15:21
Może powstałby pomnik Daniela Chodowieckiego w Gdańsku ?
- 4 3
-
2010-12-22 19:45
Ksiązka
Jeżeli ten temat kogoś bardziej zainteresuje to polecam pieknie wydana ksiazke "Daniela Chodowieckiego dziennik z podróży do Gdańska z 1773 rok", opr. Małgorzata Paszylka, Oficyna Wydawnicza Finna, 2002 r.
- 5 1
-
2018-07-06 09:18
"Po kilkutygodniowym pobycie w Gdańsku, artysta wyjechał z miasta i więcej już w rodzinne strony nie powrócił"
---
powrócił, szanowny autorze Marcinie, powrócił.- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.