- 1 Pozostałości baterii mającej bronić portu (67 opinii)
- 2 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (31 opinii)
- 3 Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku (25 opinii)
- 4 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 5 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 6 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
Potomek Groddecków chce przyjechać na otwarcie hotelu w zrekonstruowanych spichlerzach
Kilka miesięcy po publikacji artykułu o zaadaptowaniu spichlerzy Wielki i Mały Groddeck na hotel przy ul. Chmielnej z naszą redakcją skontaktował się Peter von Groddeck, potomek rodziny Groddecków. Zapytaliśmy go o związki z miastem swoich przodków.
Michał Brancewicz: Jak często bywa pan w Gdańsku?
Peter von Groddeck: Od 1997 roku byłem tu pięciokrotnie.
Kiedy po raz ostatni?
W 2014 r. z okazji czwartego światowego zjazdu gdańszczan.
Jakie ma pan wspomnienia związane z Gdańskiem?
Nasza rodzina żyła w Gdańsku przez wieki. Jednakże mój pradziadek opuścił Gdańsk już w połowie XIX wieku. Moje zainteresowanie Gdańskiem zaczęło się, gdy przeszedłem na emeryturę i przeprowadziłem badania dotyczące historii rodziny. Tak więc moje wspomnienia zaczęły się od pierwszej wizyty w 1997 r. Od razu pokochałem to cudowne miasto! Szczególnie cieszę się, że po wojnie miasto zostało zrekonstruowane.
Jakie są pańskie wrażenia związane z tym, jak Gdańsk obecnie się zmienia?
Staje się nowoczesnym miastem. Imponujący budynek Europejskiego Centrum Solidarności, który odwiedziłem, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Podobnie nowe budynki na Wyspie Spichrzów. Są nowoczesne, ale nawiązują do tych, które były tam kiedyś.
Czym się pan zajmuje w Goch, jako prezes rodzinnego stowarzyszenia von Groddeck?
Członkowie naszego stowarzyszenia mieszkają w całych Niemczech, Holandii, Szwajcarii i USA. Raz w roku organizujemy spotkania rodzinne w różnych miejscach. Wspólnie z członkami prowadzimy badania dotyczące historii naszej rodziny i przodków. Dwa razy w roku staramy się wydawać okolicznościowy biuletyn.
Zna pan okoliczności, w jakich pańska rodzina przestała być właścicielem spichlerzy Wielki i Mały Groddeck?
Nasza kronika nic o tym nie mówi. Moi przodkowie byli kupcami i byli właścicielami tych magazynów, najprawdopodobniej do zajęcia Gdańska przez wojska Napoleona, co położyło kres zawodowej aktywności mojej rodziny. Jak pokazuje zdjęcie z początku XX wieku, budynki należały już do firmy Speiser & Co., a nie do moich przodków.
Co pan sądzi o adaptacji wnętrz spichlerzy Wielki i Mały Groddeck na hotel?
To świetny pomysł. Najpierw ucieszyłem się, że budynki odbudowano po wojnie. Potem, gdy zobaczyłem, że niszczeją, zrobiło mi się przykro. Informacja, jaką znalazłem w pańskim artykule, o tym, że zostaną odnowione, sprawiła, że poczułem się wspaniale.
Przyjedzie pan na otwarcie hotelu?
Jestem w stałym kontakcie z inwestorem. Mój plan polega na ponownym zjednoczeniu naszego stowarzyszenia rodzinnego wraz z otwarciem obiektu.
Oprócz spichlerzy nazwanych imieniem pańskiej rodziny w Gdańsku istnieje też węzeł drogowy im. Carla Groddecka .
Na nasze pierwsze rodzinne spotkanie w Gdańsku zaprosiłem prezydenta Pawła Adamowicza. Dołaczył do nas, być może dlatego, że kilkoro Groddecków było burmistrzami w Gdańsku. Prezydent powiedział mi, że w jego biurze wisi obraz mojego przodka Karla Groddecka (1699-1774), który był burmistrzem i "burgrafem" - przedstawicielem polskiego króla w mieście. Kiedyś w Gdańsku była ulica Groddeckgasse, obecnie nazywa się ul. Radna. Zapytałem prezydenta, czy można przywrócić jej nazwę, ale odparł, że w mieście nie ma praktyki wracania do starych nazw. Zapowiedział, że być może będzie możliwość nazwania w ten sposób nowego miejsca. Złożyłem więc wniosek do Rady Miasta i został on przyjęty. Tak więc w 2006 roku wraz z wiceprezydentem Wiesławem Bielawskim odsłoniliśmy nową nazwę węzła w centrum Gdańska.
Opinie (261) ponad 10 zablokowanych
-
2019-02-14 09:37
Ostatni z burmistrzów z rodu Groddeck-ów, Karl August żył w latach 1794-1877 i zasługi dla modernizacji miasta miał nie mniejsze niż celebrowany obecnie Leopold Winter, więc to jego chyba bardziej warto przypomnieć niż dziedzicznych satrapów z epoki sarmackiej na układach lichwiarskich z królami Rzeczypospolitey. Nie mówiąc już o wybitnym filologu i człowieku oświecenia, jakim był Gotfryd Ernest Groddeck, w okresie wileńskim mistrz Mickiewicza i Lelewela.
- 0 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.