• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przedwojenna Gdynia to nie tylko mleko i miód

Jan Szkudliński
24 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Budowa przedwojennej Gdyni to przykład sukcesu II RP. Ale miasto mocno ucierpiało podczas kryzysu, który nastał w latach 30. Budowa przedwojennej Gdyni to przykład sukcesu II RP. Ale miasto mocno ucierpiało podczas kryzysu, który nastał w latach 30.

Wiosną 1936 r. kryzys gospodarczy poważnie nękał ludność portowego miasta. Zapaść w branży budowlanej coraz wyraźniej pogarszała poziomu życia ubogich pracujących i bezrobotnych. Tym bardziej, że - wbrew zaleceniom i zakazom władz - do Gdyni nadal ściągały z całego kraju osoby szukające pracy.



W 1931 r. w co trzecim gdyńskim lokalu mieszkalnym znajdowały się dwa lub trzy gospodarstwa domowe. Warunki mieszkaniowe pogarszały się nieustannie. Jak wykazał przeprowadzony w 1936 r. spis:

"spośród 6865 znajdujących się na terenie miasta budynków mieszkalnych, niemal pięć tysięcy - 72 proc. - stanowiły budowle prowizoryczne".

W takich, jak byśmy je dzisiaj nazwali, "slumsach" czy "fawelach", mieszkało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, znaczny odsetek gdynian. Rozrastające się w bezprecedensowo szybkim tempie miasto nie było w stanie zapewnić swym mieszkańcom odpowiednich warunków bytowych.

Czytaj także: Wielki kryzys na łamach gdyńskiej prasy

Gdyńskie osiedla biedy. Przed wojną 72 proc. budynków w mieście stanowiły budowle prowizoryczne. Gdyńskie osiedla biedy. Przed wojną 72 proc. budynków w mieście stanowiły budowle prowizoryczne.
Warunki, jakie w nich panowały, urągały najbardziej nawet podstawowym standardom. Zbigniew Uniłowski opisał na łamach "Wiadomości Literackich" dzikie osiedle "Pekin" na Grabówku:

"Jest to wzgórze obficie pokryte plugawemi ruderami (...) odświeżonych baraczków jest zaledwie kilka, większość, to naprędce sklecone nory, jakieś deski i drągi połączone przemyślnemi sztuczkami (...) Magnes pracy przyciągał tu ludzi z całego kraju, ale przyszło ich za wiele, uwikłali się w wegetacji (...) wyzysk spekulantów mieszkaniowych zmusił ich do stawiania prowizorycznych schronisk, które powoli przeistoczyły się w trwałe osiedla najczarniejszego bytowania".
Kolonie takie zasiedlali bezrobotni lub pracownicy dorywczy. Jednakże nawet jeśli ktoś miał stałą pracę, jego los niekoniecznie musiał być lepszy. Tenże Uniłowski opisuje swą rozmowę z marynarzem kreślącym ponury obraz służby na morzu i pracy w porcie. Praca była ciężka, warunki bytowania marne, a "na każdą skargę zaraz chrzczą komunizmem".

Jak mówił dziennikarzowi:

"Przecież to hańba, że człowiek głoduje albo znów pracuje nadmiernie, jak bydlę jakie. Najpierw trzeba doprowadzić żeby miał co do gęby włożyć i nie świecił gołym tyłkiem i mieszkał przyzwoicie, a potem można się z nim kłócić, kto mądrzejszy, czyja idea lepsza."
Domy bezrobotnych mieszkańców przedwojennej Gdyni. Domy bezrobotnych mieszkańców przedwojennej Gdyni.
W styczniu 1936 roku miał miejsce strajk rybaków, którzy nie mogli już znieść wahań cen szprotek (w owym okresie za 50 kilogramów tej ryby płacono niekiedy 3 złote, niekiedy zaś ledwie 50 groszy).

Strajk, który zapowiedziano na piątek 24 i poniedziałek 27 stycznia, nie objął jednocześnie wszystkich kutrów - w piątek strajkowali rybacy gdyńscy, w poniedziałek zaś część rybaków helskich. Strajk zakończyła złożona rybakom obietnica, iż cena szprotek nie spadnie poniżej 3 zł za 50 kilo.

Jak kwitował "Dziennik Gdyński":

"Szprot - najtańszy artykuł spożywczy, jaki mamy do dyspozycji w okresie kryzysowym - nie zdobył jeszcze odpowiedniej pozycji wśród 33 milionów konsumentów krajowych".
Rybacy w gdyńskim porcie. Rybacy w gdyńskim porcie.
Najcięższa jednakże sytuacja panowała na rynku budowlanym, gdzie stopniowo dochodziło do wyhamowania popytu na nowe budynki, a tym samym do rosnącego bezrobocia pośród robotników.

Czytaj także: Jak Gdynia bezrobotnym pomagała

Trudna sytuacja nie dotyczyła oczywiście tylko pracowników fizycznych. W styczniu 1936 r. ogłoszona została upadłość słynnej firmy budowlanej "Ungerowie i Jakubowicz", której zobowiązania wynosiły wówczas prawie pół miliona złotych.

Jak pisał "Dziennik Gdyński", zaległe pensje dla robotników wynosiły aż 12 tysięcy złotych, zaś wobec pracowników umysłowych miały być "znaczne".

Budynek mieszkalny dla bezrobotnych mieszkańców przedwojennej Gdyni. Budynek mieszkalny dla bezrobotnych mieszkańców przedwojennej Gdyni.
Autor relacji prasowej napisał jednakże, że "prywatny majątek właścicieli firmy w postaci willi i placów budowlanych przepisano już dawniej na członków rodziny, którzy nie odpowiadają za zobowiązania firmy". Jak pisano, jeden z właścicieli, inż. Oswald Unger, "zapadł z powodu bankructwa na ciężką chorobę nerwową, przebywa obecnie na kuracji".

Nawet jeśli autor "Dziennika Gdyńskiego" wyolbrzymiał sytuację, to nie sposób nie zauważyć, że zwykły robotnik budowlany, jeśli nie chciał głodować, nie mógł sobie pozwolić ani na chorobę nerwową, ani na kurację.

Wśród bezrobotnych w większości budowlańców narastało rozgoryczenie. Brak pracy powodował rosnącą nędzę i rozpacz. Niewiele pomagały wypłacane co tydzień niewielkie zasiłki. Na nic zdały się też starania władz miejskich, a dokładniej komisarycznego zarządcy Gdyni, Franciszka Sokoła, celem zaktywizowania rynku budowlanego i tym samym zmniejszenia liczby bezrobotnych.

1 maja 1936 r. stał się świadkiem największego w dotychczasowych dziejach miasta pochodu pierwszomajowego. Przy czym nie należy zapominać, że w latach międzywojennych 1 maja był świętem robotników organizowanym oddolnie. Jak wspominał ten dzień jeden z gdyńskich komunistów w powojennej broszurze, "manifestanci stanowią olbrzymi korowód, którego początek sięga ulicy 10 lutego, a koniec znajduje się na ulicy Morskiej". Na koniec pochodu odbył się na placu św. Piotra zobacz na mapie Gdyni wiec, w którym według tejże samej partyjnej broszury uczestniczyło 18 tysięcy ludzi, według przedwojennej prasy zaś trzy tysiące.

W takich skleconych naprędce budynkach mieszkali bezrobotni i słabo opłacani robotnicy. W takich skleconych naprędce budynkach mieszkali bezrobotni i słabo opłacani robotnicy.
W kolejnych dniach odbywały się wiece robotnicze; wobec braku zgody władz miejskich na zgromadzenie publiczne, organizowano je między innymi w karczmie "Lipowy Dwór" na Chyloni (budynek istnieje do dzisiaj przy ul. Chylońskiej 149 zobacz na mapie Gdyni).

Do pierwszych rozruchów doszło 15 maja, po południu, na Grabówku. Był piątek, przed biurem Pośrednictwa Pracy przy ulicy Morskiej 106 zebrało się kilkuset bezrobotnych. Nastrój robił się coraz bardziej niespokojny. Wreszcie w ruch poszły kamienie i pięści. W budynku powybijano wszystkie szyby, poturbowano także policyjnego wywiadowcę Edwarda Idczaka.

Jak donosił "Dziennik Gdyński", prowodyrami zajścia miało być "kilku reemigrantów z Francji". Przybyła policja zaprowadziła porządek, aresztując pięć osób - Jana Maja, Stanisława Wójcika, Ignacego Nagielskiego, Edwarda Grabowskiego i Bronisława Wojtczaka .

Działania policji nie przyniosły uspokojenia sytuacji. Już w najbliższy poniedziałek, 18 maja, przed Pośrednictwem Pracy ponownie zebrał się kilkusetosobowy tłum, który usiłował uformować pochód i pomaszerować do miasta. Reakcja policji była natychmiastowa. Jak pisał dziennikarz: "Celem niedopuszczenia do demonstracyj policja rozproszyła tłum przy pomocy pałek gumowych". Kilka osób zostało aresztowanych, i miało w trybie przyspieszonym stanąć przed sądem.

Sytuacja w mieście nie poprawiała się. Powołana przez komisarza Sokoła komisja napisała jesienią, że liczba bezrobotnych w mieście wynosiła 11 tysięcy mężczyzn, w przytłaczającej większości jedynych żywicieli rodziny . Przyjmując nawet po cztery osoby na rodzinę możemy zorientować się, że większość spośród 83 tysięcy mieszkańców Gdyni cierpiała bezpośrednio lub pośrednio z powodu kryzysu i bezrobocia.

Wkrótce coraz bardziej zdesperowani, źle opłacani robotnicy dorywczy i bezrobotni budowlańcy, gromadzący się w chylońskiej karczmie, zaczęli coraz wyraźniej artykułować postulat wywołania strajku.

O jego przebiegu i tragicznym finale napiszę w artykule, który ukaże się w przyszłą środę.

Korzystałem z artykułów z "Dziennika Gdyńskiego", "Gazety Gdańskiej", "Wiadomości Literackich", wspomnień Franciszka Sokoła pt. Żyłem Gdynią oraz zbioru wspomnień działaczy PPR pt. Walcząca Gdynia

O autorze

autor

Jan Szkudliński

- doktor historii, badacz historii Gdyni i Pomorza, pracownik Muzeum Gdańska.

Opinie (127) 7 zablokowanych

  • Przedwojenne władze wiedziały jak sobie radzić z lewactwem "przy pomocy pałek gumowych" (2)

    podoba mi się to.

    • 8 11

    • milcz wyklęty kmiocie

      • 4 3

    • Czy ty wiesz o czym piszesz? Strajki z 1936 to było lewactwo, a w 1970 i 80 ? Robotnikom chodziło o to samo, chcieli godnie zyć

      • 5 0

  • Czemu na tym forum są idioci, którzy wtrącają wątki z bieżącej polityki? (4)

    Nie stać ich na nic innego?

    • 14 5

    • bo sa analogie (3)

      a historia podobno uczy...

      • 5 0

      • Najważniejsze aby w takich miastach rządzili ludzie z nim związani a nie centrala z warszawy (2)

        • 3 4

        • gorzej gdy nie odróżnia sie swojego interesu (1)

          od interesu miasta.

          • 6 1

          • oraz myli miasto z turystycznym kurortem

            zarządzanie z administracją
            budżet publiczny z własnym
            fasadę z wnetrzem i wyposażeniem
            koszt z dochodem
            etatu od własności
            prawa od sprawiedliwości
            konieczności od możliwości
            chciejstwa od umiejetności
            ...
            ...

            • 6 0

  • Dług (2)

    A może już czas, by Polska zwróciła to co nakładła budowe Trojmiasta?
    Dług należy oddać, inaczej jest się złodziejem!

    • 2 1

    • a ile Śląsk na węglówce zarobił?

      Francuzi dług umorzyli.

      • 3 0

    • O czym piszesz

      A Śląsk sam powstak tak?
      Wracaj do szkoły

      • 0 0

  • Babcia i dziadek mieszkali w Małym Kacku, (1)

    jak opowiadali, na ulicy blisko nich mieszkali Niemcy, Żydzi- wszyscy się szanowali, a piekarz Niemiec dawał w czasie wojny zawsze kilka bułek za darmo gdy biedni ludzie kupowali u niego chleb.
    Potem zginął okrutnie potraktowany przez Rosjan, jego córki także odczuły okrucieństwo "wyzwolicieli".

    • 15 1

    • z tą sąsiedzką życzliwością, to było różnie

      Gdynia była strefą graniczną i dużo sie tu działo. Również w działalności wojskowo - wywiadowczej.
      Pewnym wyznacznikiem jest fakt, że rocznie wykonywano nawet kilkanaście wyroków śmierci za taka działalność. Na terenie Gdyni i okolicach istniała siatka wywiadowcza, która walnie przyczyniła sie do stworzenia list proskrybcyjnych dla wywózki mieszkających tu Polaków.
      To działało w obie strony.
      Po prostu, pogranicze.

      • 7 0

  • 1930

    Na Grabówku narodził się Robotniczy Klub Sportowy Bałtyk Gdynia.

    • 3 0

  • ...fakt jeszcze w 80-tych na pekinie kapeluszu wylewali resztki do rynsztroku z mieszkania rolka było można przejść przez mieszkania kilku rodzin..!!!wsie się znali...fakt jak nawet na tamte czasy to było ...jak podróż w czasie...a ostatnio spotkałem braci "gangsterów"( kto na Grabówku się chował to wie kto i co) pod(kosakowem) kauflandem....się pośmialiśmy....jak się wszystko zmieniło...

    • 1 0

  • Gdynia

    Meksyk najlepszy

    • 2 0

  • Bo jakby byl wtedy w Gdyni Polski Ład to wszyscy by dobrze zarabiali i nie było by inflacji.

    • 0 1

  • moze by tak cos o rocznicy 10 lutego?

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Którą z tych dzielnic przyłączono do Gdańska najwcześniej:

 

Najczęściej czytane