• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polska wyprawa morska na Spitsbergen

Michał Lipka
22 grudnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Polska Stacja Polarna nad fiordem Hornsund na Spitsbergenie. W głębi widać statek Horyzont II zakotwiczony w Zatoce Białego Niedźwiedzia. Polska Stacja Polarna nad fiordem Hornsund na Spitsbergenie. W głębi widać statek Horyzont II zakotwiczony w Zatoce Białego Niedźwiedzia.

Choć być może brzmi to zaskakująco, to bogata fauna i flora oraz szczególna wrażliwość na wszelkie zmiany klimatyczne sprawiają, że Arktyka jest rajem dla naukowców. Także dla tych z Polski.



W ramach przypadającego na rok 1957 Międzynarodowego Roku Geofizycznego, w Polsce zapadła decyzja o wysłaniu ekipy naukowej na Spitsbergen. Głównym inicjatorem, a także kierownikiem samej wyprawy, został profesor Stanisław Siedlecki, wybitny polarnik, geolog i taternik. Wcześniej kierował m. in. wyprawami na Wyspę Niedźwiedzią, Grenlandię i oczywiście także na Spitsbergen.

Wyprawa mogła się odbyć na mocy podpisanego przez Polskę w 1931 roku Traktatu Spitsbergeńskiego, w którym jeden z punktów mówił o równości praw państw ratyfikujących go w działalności naukowej i gospodarczej (patrz ramka pod tekstem).

Gdy decyzja o wyprawie już zapadła, pojawiło się wiele przeszkód, które trzeba było pokonać. Nas interesuje ta jedna: jak przetransportować naukowców wraz z wyposażeniem na tak odległe wody? Polska nie miała w tej materii dużego doświadczenia, dotychczas zawitał tam bowiem jedynie ORP Garland, czyli polski kontrtorpedowiec z czasów II wojny światowej.

Ostatecznie zapadła decyzja, że naukowcy popłyną na Spitsbergen na pokładzie ORP Bałtyk.

Historia tego okrętu jest dość ciekawa. Został zbudowany przez Stocznię Gdańską na bazie projektu trawlera rybackiego B 10. Była to bardzo udana konstrukcja, o czym świadczy to, że zbudowano aż 167 takich jednostek (warto dodać, że była to najdłużej budowana seria bliźniaczych jednostek w historii Polski).

ORP Bałtyk był prawie 60-metrową jednostką, wypierającą 1200 ton oraz osiągającą prędkość 12 węzłów. Dużym mankamentem jednostki było jednak paliwo, za które służył węgiel.

Od samego początku nowy okręt przystosowywano do działań badawczych i hydrograficznych (m. in. z tego powodu nie miał żadnego uzbrojenia). Również z tej racji załoga okrętu wykonywała przede wszystkim takie zadania, jak szkolenie przyszłych kadr morskich oraz poprawianie znaków nawigacyjnych na Bałtyku.

Służba na jednostce była czasem urozmaicana odwiedzinami w zagranicznych portach, jak np. w NRD, które "Bałtyk" odwiedził jako pierwszy polski okręt.

ORP Bałtyk wyruszył w swój pierwszy rejs na Arktykę 26 czerwca 1957 roku. Jednostka była dowodzona przez kapitana marynarki Janusza Rutkowskiego, a na pokładzie, obok etatowej załogi, znajdowało się prawie 40 naukowców i innych uczestników wyprawy.

W ślad za "Bałtykiem" ruszył statek "Ustka", który w swych ładowniach transportował przeszło 400 ton najpotrzebniejszego sprzętu ("Bałtyk" mógł pomieścić tylko ok. 20 ton).

W połowie lipca 1957 roku obie jednostki osiągnęły cel podroży - Zatokę Białych Niedźwiedzi. Teraz miał nastąpić rozładunek, co wcale nie było takie proste. Koniecznym okazało się zbudowanie tymczasowego mola. Ładunek umieszczano w tratwach, które następnie przybijały do "mola", skąd transportowano je na miejsce przywiezionym samochodem terenowym. Mimo niesprzyjających warunków pogodowych, rozładunek 420 ton ekwipunku trwał niecałe trzy dni.

ORP Bałtyk na Arktykę wracał jeszcze pięciokrotnie, za każdym razem transportując sprzęt i zaopatrzenie. Podczas jednej z takich wypraw okręt doznał poważnej awarii w maszynowni. Gdy nie udało się jej naprawić własnymi środkami, dowódca podjął śmiałą decyzję o udaniu się do norweskiego portu w Tromsø. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że akurat cumowały tam okręty NATO biorące udział w manewrach. Przybycie niezapowiedzianego i - nie ma co ukrywać - niemile widzianego okrętu wojennego zza żelaznej kurtyny wywołało szok u zachodnich oficerów i przyprawiło o apopleksję oficerów bezpieczeństwa w Polsce.

Po tygodniowym remoncie ORP Bałtyk wyruszył w rejs powrotny do kraju. Na szczęście za tę "norweską" wizytę nikogo z dowództwa okrętu nie spotkały żadne represje.

W kolejnych latach ORP Bałtyk odbył jeszcze sześć rejsów arktycznych oraz do Reykjaviku, transportując zaopatrzenie i samych naukowców.

W 1974 roku zakończył swą służbę jako okręt hydrograficzny i stał się okrętem rozpoznania. Ostatecznie, po przebyciu przeszło 100 tysięcy mil morskich, z czego wiele w służbie polskiej nauki, 6 grudnia 1982 roku ORP Bałtyk został wycofany ze służby.

Stacja polarna, którą okręt pomagał stworzyć, działa po dziś dzień. Przez cały rok ekipa naukowców realizuje tam swój program badawczy m.in. z dziedziny meteorologii, sejsmologii i glacjologii. Dziś jednak niezbędne zaopatrzenie i zmiany w personelu zapewnia tu nowoczesna jednostka Akademii Morskiej - Horyzont II.

Traktat Spitsbergeński z 1920 roku

Na mocy zawartych po zakończeniu I wojny światowej ustaleń, Norwegia stała się formalnie posiadaczem ziem na archipelagu Spitsbergen oraz Wyspie Niedźwiedziej. Tzw. Traktat Spitsbergeński 9 lutego 1920 roku podpisało 12 państw.

Jego treść zaczynała się od słów: "Prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki; Jego Królewska Mość Król Wielkiej Brytanji i Irlandji oraz Brytyjskich Terytorjów Zamorskich, Cesarz Indyj; Jego Królewska Mość Król Danji; Prezydent Republiki Francuskiej; Jego Królewska Mość Król Włoch; Jego Cesarska Mość Cesarz Japonji; Jego Królewska Mość Król Norwegji; Jej Królewska Mość Królowa Niderlandów; Jego Królewska Mość Król Szwedzki, uznając suwerenność Norwegji nad archipelagiem Spitsbergu, łącznie z wyspą Niedźwiedzią, i pragnąc, aby te kraje otrzymały ustrój sprawiedliwy, zdolny zapewnić ich pokojowe wykorzystanie i użytkowanie, wyznaczyli swych Pełnomocników, dla zawarcia w tym celu traktatu, panów: (pominięto), którzy, po wymianie swych pełnomocnictw, uznanych za sporządzone w dobrej i należytej formie zgodzili się na następujące postanowienia".

Główne punkty traktatu mówiły o pełnym zwierzchnictwie Norwegii nad wymienionymi terytoriami, określały ich pełną demilitaryzację (zakaz tworzenia jakichkolwiek budowli militarnych), określały zasady ochrony środowiska oraz... wyznaczały wysokość podatków, jakie Norwegia mogła pobierać na tym terenie.

Opinie (21)

  • . (3)

    Piękna kraina

    • 17 3

    • lokowanie produktu

      • 1 7

    • byłam latem 2008 roku

      potwierdzam :)

      • 4 0

    • Słaba... byłem tam nie ma Lidla i Biedronki więc problem z alko.
      Janusz

      • 3 3

  • ja byłem w w czerwcu 1970 na Janie Turlejskim z kpt. Gorządkiem (1)

    i jego osobistym kucharzem, cóż to był za rejs

    • 11 0

    • Rozumiem że tobie nie gotował skoro był osobisty innego

      • 0 1

  • świat jest piękny (12)

    mam to szczęście że zarabiam kasę jako freelancer na programowaniu i dużo mogę podróżować. Ze znajomymi i dziewczyną już mamy za sobą opłynięcie jachtem dookoła świata. Za parę miesięcy odbieramy (ja i moja dziewczyna) swój jacht ze stoczni i wiem że już nigdy nie wrócimy do normalnego życia. Niektórzy nie zdają sobie sprawy jak mocno się różni takie życie od tego co oni mają.

    • 7 12

    • jezeli to co napisales to prawda...

      to mozna Tobie tylko pozazdroscic :)

      • 8 4

    • (8)

      Słabo.
      Jestem designerem freelancerem weganinem uwielbiającym petting i właśnie czekam na odbiór mojego promu kosmicznego, widoki na Ziemię z kosmosu zapierają dech w piersiach.
      Nawet nie wiec ile tracicie.

      • 17 4

      • Słabiutko (1)

        Jestem dyrektorem niezależnym sprzedaży bezpośredniej, ambitnym i kreatywnym, objętym planem sukcesji. Za moje "wypasione" 1600 brutto kupuję wyspę na Malediwach aby odnaleźć trochę spokoju od szaleńczej kariery i tempa życia w Trójmieście - tej szaleńczej stolicy marzeń i możliwości.

        • 11 2

        • Słabiuteńko!!

          Jestem prezesem giełdowej spółki kontrolującej General Motors, Toyotę, Tata Motors, Shell, BP, Gazprom i SKM w Trójmieście sp z o.o. Flotyllą Bentleyów Silver Spirit (każdy za 2 mln euro) z diamentową deskarozdzielczą przejechałem już 30 razy świat dookoła, byłem w kosmosie, zdobyłem w ciągu jednego dnia wszystkie osmiotysięczniki na wszystkich kontynentach, nurokwałem bez tlenu do Rowu Mariańskiego i przeskoczyłem Zatoke Pucką z 300 kilowym workiem smalcu na plecach, gdy pode mną maszerował niezłomny, dzielny i bohaterski marsz śledzia.

          • 13 0

      • niewiem kolego co robisz i dla kogo pracujesz (2)

        ale jak weźmiesz do ręki swój telefon to na 90% siedzą tam implementacje moich algorytmów bo specjalizują się właśnie w optymalizacji algorytmów na małe mikroprocki, chociaż obecne army nie są już takie małe :). Nigdy nie pracowałem w polsce i na studiach doktoranckich nawiązałem współpracę z dość znaną korporacją w świecie elektroniki. Wszystko zależy od tego jak duży popyt jest na twoją pracę. Moją pracę dość łatwo sprzedać bo obecnie jest duży pobyt na energooszczędność i optymalizację. Jeśli nie zarabiasz dobrze to najwidoczniej nie ma popytu na to co robisz lub jesteś w tym słaby

        • 3 7

        • (1)

          To miło, że pomimo takiej wiedzy, doświadczeń, pieniędzy, niesamowitej dziewczyny, poznaniu całego świata z przyjaciółmi na jachcie ciągle masz sentyment to naszego trojmiastopl , że tu się udzielasz dzieląc swoimi niesamowitymi przeżyciami.
          Jako obeznany z technologiami nie wierzę, że nie masz gdzieś galerii zdjęć z podróży dookoła świta - daj linka co malutcy pomarzyli chociaż.

          • 8 2

          • nie używam zupełnie portali typu facebook czy nk

            To raczej są portale dla młodych w wieku szkolnym i studentów a ja już się zbliżam do 40stki. Gdańsk jest moim rodzinnym miastem i obecnie tu przebywam więc nie rozumiem czemu się dziwisz. Trojmiasto.pl czytam chyba od jego powstania bo jestem po prostu ciekawy co się dzieje w moim mieście. Po za tym nie mam jakoś specjalnie dużo pieniędzy. Zarabiam nieźle ale nie aż tyle żeby czuć się bogato. Moje zarobki są dość nieregularnie dlatego przeliczając na miesiąc to zarabiam może trochę więcej niż niemiecki programista. Nie zmuszam cię żebyś mi uwierzył ale planuję niedługo AMA na wykopie więc jak będziesz go śledził to specjalnie dla Ciebie wrzucę tam parę zdjęć.

            • 1 1

      • (2)

        dobry jacht kupisz za 200 tys. Ten gościo wolał kupić jacht a ty pewnie kupisz sobie droższe mieszkanie. Po za tym życie na jachcie jest dość tanie - najdroższe są tylko postoje w marinach w znanych kurortach ale na to też są sposoby ;)

        • 1 0

        • (1)

          Mieszkam w domu na sporej działce - bo tak lubię.
          Na jachtach się nie znam choć obiektywnie 200 koła to coś mało na jacht, który ma w miarę normalnie opłynąć świat - sprawdzałem kiedyś ceny zwykłych "motorówek" na morze co by se popływać i były podobne, ale ok może to możliwe..
          Ale poza tym dochodzą jakieś inne koszty chyba.

          • 1 0

          • za 200 tys. jakiś używany to już się kupi do pływania po wysepkach w grecji

            ja jednak zapłaciłem trochę więcej ale obecnie przechodzi remont i modernizacje a to też sporo kosztuje. Duże są też koszty wyposażenia. Koszty samego pływania są niewielkie. Wszystko zależy od tego co potrzebujesz. Znany gdański żeglarz w.kmita opłyną małym jachtem w 4 lata świat, który o ile dobrze pamiętam zmodernizował z jakiegoś małego kutra. Polecam wszystkim książkę z jego wyprawy "4 lata na huśtawce". Jest świetnie napisana i doskonale opisuje co się dzieje w człowieku podczas takiej podróży.

            • 3 0

    • Zakładając że opłyniesz tym jachtem świat w parę miesięcy (1)

      to to musi być strasznie nudne. Siedzieć i patrzeć na fale, martwić się aby sztormu nie było bo łódeczka na dno pójdzie, martwić się o piratów, o jedzenie, o dziewczyne (czy latynosa nie weźmie)... i tak parę miesięcy kisić się bez wody w tym jachcie...

      To ja już wolę moją pracę gdzie mogę poznać ciekawych ludzi, skoczyć na basen (bez słonej wody i rekinów), zrealizować jakieś fajne projekty, w dodatku płacą mi za to. Żyć nie umierać.

      Nie zdajesz sobie sprawy ile tracisz...

      • 3 3

      • :)

        parę miesięcy to chyba sprintem. Ja opłynąłem w 1,5 roku i było to bardzo szybko i prawie nic nie zobaczyłem. Spoko każdy robi to co lubi, jednak jeśli nie spróbujesz czegoś innego to się nigdy nie dowiesz czy jest to dobre. Ja już próbowałem 'twojej' drogi. Jeśli chodzi o przyjaciół to pływając poznasz i to takich na całe życie, którzy chętnie ci pomogą i to zupełnie bezinteresownie. Po za tym to nie jest tak że cały czas płyniesz. Cała frajda polega na tym, że możesz się zatrzymać gdzie chcesz i na ile chcesz. Jeśli masz ochotę na ludzi to płyniesz do kurortu czy większego miasta a jeśli na spokój to na bezludną wyspę.

        • 1 0

  • Zatoka na pierwszym zdjęciu nazywa się tak naprawdę "Port Isbjørna", na cześć lodołamacza Isbjørn.

    • 1 0

  • Achipelag Svalbard

    Proszę o korektę. Spitsbergen nie jest nazwą archipelagu, lecz największej wyspy wchodzącej w jego skład. Svalbard jest nazwą archipelagu.

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku zbudowano żaglowiec, od 1930 znany jako "dar Pomorza"?

 

Najczęściej czytane