• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niepodległa Polska na skrawku pokładu

Kuba Łoginow
30 listopada 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
MS Batory był jednym z naszych flagowych liniowców w okresie międzywojennym. MS Batory był jednym z naszych flagowych liniowców w okresie międzywojennym.

Mało pisze się o roli, jaką podczas II wojny światowej odegrała polska flota handlowa. A to właśnie pływające pod polską banderą statki i okręty zapewniły ciągłość polskiej państwowości i istotnie podniosły wagę Rzeczpospolitej w rozmowach z aliantami.



Inny z polskich transatlantyków - MS Piłsudski. Na zdjęciu przy nabrzeżu Dworca Morskiego w Gdyni (lata 30). Inny z polskich transatlantyków - MS Piłsudski. Na zdjęciu przy nabrzeżu Dworca Morskiego w Gdyni (lata 30).

Przedwojenna rozrzutność wyszła Polsce na dobre. Polska flota przed II wojną światową



Aby zrozumieć rolę, jaką podczas II wojny światowej odegrała polska flota, należy cofnąć się do lat 20., kiedy Polska na nowo powróciła na mapę Europy. Budowa suwerennego portu morskiego w Gdyni oraz silnej floty były traktowana jako sprawa honoru oraz element polskiej racji stanu. Co charakterystyczne, polskie władze aktywnie wspierały zwłaszcza budowę statków pasażerskich. To była właśnie taka polska specjalność: podczas gdy w innych krajach większą uwagę przywiązywało się do statków handlowych, to wizytówką Polski na morzach i oceanach były właśnie liniowce pasażerskie.

Odrodzona Rzeczpospolita była krajem borykającym się z wieloma problemami gospodarczymi, w tym z ogromnym bezrobociem. Jedną z najważniejszych bolączek było przeludnienie wsi. Władze były świadome, że tych problemów nie da się szybko rozwiązać, a ignorowanie ich byłoby skrajnie niebezpieczne, gdyż byłaby to bezpośrednia droga do przewrotu komunistycznego.

Jedynym rozwiązaniem była w tej sytuacji emigracja, głównie do Ameryki i Kanady. Władze II RP ten ruch emigracyjny aktywnie wspierały, gdyż łagodził on skutki przeludnienia wsi i bezrobocia w miastach. Za dwie dekady w Polsce miało się polepszyć, a wtedy emigranci mogliby wrócić ze zgromadzonym w Ameryce majątkiem.

Do tego wszystkiego potrzebny był właśnie transport morski, gdyż samoloty nie wchodziły w grę. Bilety na rejs do Nowego Jorku były w miarę tanie - właśnie dlatego, że państwo aktywnie wspierało budowę właśnie statków pasażerskich. W pierwszych latach miała miejsce masowa emigracja, która następnie osłabła, ale wtedy z kolei pojawił się ruch w drugą stronę - po pięciu latach niektórzy z emigracji wracali. Inni zaczęli też po prostu odwiedzać rodzinny kraj (Polacy z kraju zaczęli odwiedzać krewnych w Ameryce).

MS Batory i inne znane liniowce godnie reprezentowały Polskę na morzach i oceanach świata, a ten aspekt wizerunkowy był dla młodego państwa bardzo ważny. Jednak w przedwojennej Polsce pojawiło się wiele głosów krytycznych dla tej pasażerskiej specjalizacji polskiej floty. Uważano ją za zbędny luksus, za chęć pokazaniu światu za wszelką cenę, że nas również stać na wspaniałe statki, chociaż tak naprawdę kraj był pogrążony w kryzysie. Te spory toczyły się przez całe dwudziestolecie międzywojenne, aż do wybuchu wojny.

Polska flota w służbie Polski i aliantów



Gdy wybuchła wojna, okazało się, że ta "dziwaczna" specjalizacja Polski w statkach pasażerskich wyszła nam na dobre. Nagle sprawą najwyższej wagi dla aliantów stało się zapewnienie floty dla transportu żołnierzy na front czy rannych żołnierzy z powrotem. Statki dla przewozu ładunków masowych (np. węgla, rudy) masowo przekształcano w statki pasażerskie, podczas gdy Polska jako właściwie jedyny sprzymierzeniec miała właśnie to, czego aliantom brakowało.

Co ważne, po zajęciu całego kraju przez Niemców i Rosjan we wrześniu 1939 r. ciągłość polskiej państwowości przetrwała właśnie dzięki polskim statkom i okrętom. Rząd emigracyjny nie był jedynie formalnym tworem bez oparcia we własnym terytorium. Takim suwerennym "terytorium Polski", w którym zgodnie z prawem międzynarodowym obowiązywała polska jurysdykcja, były właśnie statki pływające pod polską banderą. Co ważne, były one wynajmowane Anglikom nie za przysłowiowe "Bóg zapłać", ale za żywą gotówkę. A ponieważ statków pasażerskich brakowało, to czynsze dzierżawne były bardzo wysokie. Polski rząd nie był więc na garnuszku Londynu, ale, właśnie dzięki flocie, był w miarę równoprawnym partnerem z własnym "terytorium" i niezależnością finansową.

Sprawna ewakuacja



O tym, że wojna z pewnością wybuchnie, wiadomo było już wiosną 1939 roku. Polskie władze wydały więc wszystkim kapitanom statków pływających pod polską banderą tajny komunikat - instrukcję na wypadek wojny. Otóż w momencie rozpoczęcia działań wojennych kapitan powinien niezwłocznie skierować statek do najbliższego portu alianckiego lub neutralnego i tam oczekiwać dalszych dyspozycji. Wkrótce przed wybuchem wojny szczęśliwie wyprowadzono większość statków z Gdyni i w ogóle z Bałtyku.

Co znamienne, polscy przywódcy wykazali się wyjątkowym, jak na ówczesne nastroje, poczuciem realności: tak jakby przeczuwali, że obrona przed najeźdźcą będzie skazana na porażkę, chociaż w kraju wszyscy byli przekonani, że jesteśmy silni i sobie z Niemcami poradzimy. W momencie wybuchu wojny najważniejsze stało się więc jak najszybsze wyprowadzenie statków i okrętów z Bałtyku, a nie np. skierowanie ich do Gdyni dla wspomożenia obrońców Wybrzeża, co okazałoby się zgubną decyzją.

Podczas wojny polskie statki odegrały ogromną rolę w konwojach morskich, zapewniających aliantom zaopatrzenie i generalnie całą logistykę. I chociaż najbardziej spektakularne w każdej wojnie są działania militarne, to nie należy zapominać, iż bez sprawnej logistyki wojsko niewiele by zdziałało. O sukcesach polskiej floty w czasie II wojny światowej często się zapomina, gdyż jej rola w wojnie wydaje się być niczym w porównaniu z bohaterską obroną kraju we wrześniu 1939 r. Warto jednak pamiętać, że polskie statki jako jedyne nie poniosły klęski podczas Kampanii Wrześniowej i swoim istnieniem zapewniły ciągłość polskiej państwowości, nawet gdy cały kraj znalazł się pod obcą okupacją. Polska flota jest więc przykładem tego, że z II wojny światowej wspominać możemy nie tylko martyrologię, ale i ewidentne sukcesy.

Opinie (52) 7 zablokowanych

  • Czyżby?

    "Statki dla przewozu ładunków masowych (np. węgla, rudy) masowo przekształcano w statki pasażerskie, podczas gdy Polska jako właściwie jedyny sprzymierzeniec miała właśnie to, czego aliantom brakowało."

    Ciekawe...?

    • 0 2

  • Mające własną tożsamość narodową narody nie uległy jakimkolwiek wpływom

    do tego to przedwojenne poczucie odrębności wobec innych narodów kształtowane przez czynniki narodowotwórcze takie jak: symbole narodowe, honor, ojczyzna, bohaterstwo,..., która jest i była monogramem króla Zygmunta Augusta (Sigismundus), twórcy polskiej floty wojennej.

    Kto nie był na Batorym czy Stefanie Batorym oraz nie widział jak go w Gdyni witano czy żegnano ten tak do końca nie zrozumie o czym jest ten artykuł. Masowa imigracja polska bardzo pomaga drapieżnemu kapitalizmowi. Imigranci muszą gdzieś mieszkać, a więc ku uciesze bogatszeej części - ceny nieruchomości i czynsze wzrastają, muszą gdzieś jeść, itd.. Tak jak u nas na Półwyspie Helskim, właściciele nieruchomości dzielą swoje stare mieszkania na mniejsze i podnajmują je turystom a w wypadku naszych wyjazdów oni naszym emigrantom. W ten sposób zwiększają dwu lub trzykrotnie swoje dochody, natomiast biedni miejscowi mieszkańcy nie mogą za rozsądną cenę znaleźć mieszkań o przyzwoitym standardzie. Imigrantom potrzebny jest kredyt, więc lichwiarzom tylko w to graj, żądają ca 20% za miesiąc. Tworząc nadwyżki siły roboczej, imigracja naraża robotników na niepewność, a i konkurencje do stanowiska pracy.

    Nawet wykształcona część ludzi, która u nas nie podjęła by się pewnych zajęć, tam jest mobilną siłą roboczą do tego dużo tańsza: robotnicy są tutaj, gdy ich potrzebują; a gdy ich nie potrzebują, muszą po prostu odejść. Jest to jedna z przyczyn, dlaczego Izrael nie przyjmuje robotników palestyńskich, a zamiast nich importuje Tajów lub Chińczyków. Masowa imigracja jest potężną bronią w walce klasowej. Importując potencjalnych robotników, drapieżni właściciele osłabiają klasy pracujące. Widać w przyrodzie i polityce/historii nic się nie zmienia jak istniała emigracja. Także istnieje import siły roboczej, i jak każdy import zmniejsza on wartość produktu miejscowego, tj. płace tubylców.

    Dziwie się tylko, że minęło tyle lat a koło historii zakręciło nam się znowu. A przecież za Gierka pracowało nawet w Stoczni od Szwedów po tysiące Filipińczyków. Dziś drapieżcy mówią o „twórczym niszczeniu” no i poniszczyli cały nasz tak wypielęgnowany i twórczy a do tego dynamiczny dorobek morski. Przedsiębiorstwa, które nie dostosują się do nowych zasad, nie mają dla nich wartości. Zakłady, które przetrwają, mogą być przemieszczone do Indii za jednym kliknięciem myszki, no chyba, że PAn Adamowicz u siebie chce noweIndie u siebie organizować. Imigracja rozbija wspólnoty. A co lepsze dla właścicieli, masowa imigracja tworzy drugi front walki klasowej, pomiędzy klasami pracującymi i imigrantami. Mogłem to zrozumieć i pochwalać w dwudziestoleciu międzywojennym ze względu na te aspekty, które podjął autor, ale dzisiaj?

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Od jakiego wyrazu utworzono nazwę Brzeźno?

 

Najczęściej czytane