• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pobicie szwedzkiego pastora w Gdyni

Łukasz Jasiński
26 lipca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Dom Marynarza Szwedzkiego widziany od zaplecza, tj. od strony ul. Migały (obecnie Wójta Radtkego), ok. 1970 r. Dom Marynarza Szwedzkiego widziany od zaplecza, tj. od strony ul. Migały (obecnie Wójta Radtkego), ok. 1970 r.

Każde z miast portowych ma zaułki i miejsca, w które lepiej się nie zapuszczać. O tej zasadzie zapomniał przebywający latem 1958 r. w Gdyni młody szwedzki pastor, co zakończyło się krótkotrwałym kryzysem dyplomatycznym.



Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, w 1936 roku w Gdyni przy ulicy Jana z Kolna 25 uroczyście otwarto Dom Marynarza Szwedzkiego, łączący funkcję ośrodka kultury i miejsca kultu religijnego. W gmachu tym marynarze ze Skandynawii mogli skorzystać z opieki duchowej protestanckich pastorów, czego nie zmieniła nawet niemiecka okupacja Gdyni. Po II wojnie światowej Dom Marynarza Szwedzkiego, oprócz funkcji religijnych, stanowił zaplecze i miejsce zamieszkania urzędników konsulatu Szwecji, który po wojnie przez krótki czas działał w Gdyni, a następnie został przeniesiony do Gdańska. W roku 1972 budynek przy Jana z Kolna 25 został siedzibą agencji konsularnej Szwecji, stąd w pamięci wielu Gdynian adres ten kojarzy się ze skandynawską placówką dyplomatyczną i formalnościami paszportowo-wizowymi.

Służba Bezpieczeństwa i sprawa pod kryptonimem "Potop"



Jak dziś wiadomo, konsulat Szwecji w Gdańsku i jego gdyńska filia, a także protestanccy duchowni z ulicy Jana z Kolna byli przedmiotem inwigilacji ze strony Służby Bezpieczeństwa. W archiwum gdańskiego oddziału IPN zachowały się dokumenty Sprawy Obiektowej, której funkcjonariusze SB zapewne z przekory, lub pod wpływem lektury Henryka Sienkiewicza nadali kryptonim "Potop". Operacyjna "ochrona" ze strony SB w teorii - oprócz inwigilacji - zapewniała osobom rozpracowywanym bezpieczeństwo przed przestępstwami natury kryminalnej. Nikt jednak nie mógł przewidzieć sytuacji, do której doszło latem 1958 r. i która wywołała mały kryzys w relacjach polsko-szwedzkich, której dokumentacja zachowała się w warszawskim archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Dzisiaj możemy się tylko domyślać, jakie motywy kazały Larsowi Hakanssonowi, nowo przybyłemu szwedzkiemu pastorowi, zapuścić się późnym wieczorem 10 sierpnia 1958 r. w okolice gdyńskiej restauracji Albatros. Miejsce to cieszyło się wówczas złą sławą, a wśród jego bywalców wymienić można głównie marynarzy, prostytutki i domorosłych "biznesmenów", prowadzących wątpliwe pod względem legalności transakcje. 26-letni duchowny, członek chóru z Uppsali, zastępował wówczas przebywającego na urlopie pastora Domu Marynarza Szwedzkiego Ture Westerströma. Z późniejszej o kilka lat, sporządzonej przez funkcjonariuszy SB charakterystyki Hakanssona wynika, iż był on człowiekiem o wesołym usposobieniu i często odwiedzał lokale w Gdyni i Sopocie. Tym razem popełnił on jednak duży błąd, przestępując próg "Albatrosa".

Pastor nie pomógł, milicjant spałował



Ulica Władysława IV  na wysokości Domu Marynarza Szwedzkiego, 1971 r. Ulica Władysława IV  na wysokości Domu Marynarza Szwedzkiego, 1971 r.
Z zachowanej w archiwum MSZ w Warszawie notatki wynika, iż szwedzki pastor zastał w barze Albatros grupę swych nietrzeźwych i agresywnych rodaków. W pewnym momencie, z nieznanych przyczyn, między dwoma marynarzami wybuchła szarpanina, która przerodziła się w bójkę. Według urzędowej relacji krewcy mężczyźni zostali "wyproszeni za drzwi", chociaż doświadczenie życiowe każe sądzić, iż zostali zapewne po prostu wyrzuceni przez właściciela knajpy, lub też innych przebywających w lokalu marynarzy. Sierpniowe powietrze nie ostudziło jednak temperamentów obu mężczyzn i bójka trwała w najlepsze. W tej sytuacji pastor Hakansson postanowił rozdzielić i uspokoić bijących się mężczyzn. Pijani marynarze zupełnie zlekceważyli jednak wysiłki i prośby ich rodaka.

Szarpaninie przed "Albatrosem" przez kilka chwil przyglądał się przybyły na miejsce, nieznany dziś z imienia i nazwiska milicjant. Funkcjonariusz szybko wkroczył do akcji, odepchnął pastora i zaczął bez żadnego uprzedzenia pałować obu mężczyzn. Alkohol i efekt zaskoczenia spowodował, iż marynarze nie byli w stanie zareagować, przyjmując kolejne ciosy. Taka stanowczość, a nawet brutalność polskiej milicji była dla pastora zaskoczeniem. Usiłując opanować sytuację, wykrzyknął w języku niemieckim do milicjanta zdanie: "Czy to jest dozwolone"?

Trudno powiedzieć, czy funkcjonariusz MO był poliglotą, czy może nie spodobał mu się fakt, iż jakiś osobnik wznosi w jego kierunku okrzyki zawierające dosyć kłopotliwe pytanie. Po chwili razy milicyjnej pałki spadły na pastora Hakanssona, wzmacniane przez wznoszony przez funkcjonariusza okrzyki w języku niemieckim: "idź, won!". Po dłuższym czasie zakrwawiony i zszokowany duchowny oddalił się i z bezpiecznej odległości pokazał milicjantowi swój szwedzki paszport.

Sytuacja stała się od tej pory jeszcze bardziej kuriozalna, ponieważ to Hakansson, a nie dwaj pijani marynarze, od których zaczęło się przecież całe zamieszanie, został aresztowany i doprowadzony do najbliższego posterunku MO. Mimo licznych obrażeń nie udzielono mu jednak żadnej pomocy lekarskiej. Na pytanie pastora o imię i nazwisko, milicjant odmówił, podając jedynie swój numer służbowy 865.

Pobicie pastora to nieporozumienie, ale milicjant reagował prawidłowo



Następnego dnia, 11 sierpnia pastor Hakansson, w towarzystwie konsula Szwecji z Gdańska złożył wizytę w gdyńskiej komendzie MO, aby złożyć oficjalny protest. Kierownictwo komendy złożyło szwedzkim gościom solenne zapewnienie, iż funkcjonariusz, który pobił pastora zostanie surowo ukarany. Atmosferę spotkania szybko popsuł jednak fakt, iż podany przez funkcjonariusza numer służbowy okazał się... fałszywy. 14 sierpnia pastor wraz ze szwedzkim konsulem ponownie zagościli w progach Komendy MO w Gdyni. Doszło wówczas do konfrontacji pastora z milicjantem, którego udało się jednak odnaleźć. Polscy funkcjonariusze utrzymywali jednak cały czas, iż zachowanie milicjanta było prawidłowe, a pobicie pastora wynikać miało z nieporozumienia i uznania, iż był on jednym z uczestników bójki, a nie osobą usiłującą ją zakończyć.

Gdyńska milicja usiłowała zatem "zamieść pod dywan" sprawę pobicia. Co gorsza, sam Hakansson doznał na skutek pobicia krwotoku wewnętrznego i znalazł się pod obserwacją lekarzy. W tej sytuacji w sprawę zaangażowała się ambasada Szwecji w Warszawie, która poinformowała o wszystkim polski protokół dyplomatyczny MSZ. Na szczęście Szwedzi odstąpili od składania oficjalnego protestu, jednak polskie kierownictwo resortu dyplomacji poleciło włączenie się urzędników ministerstwa w "kulturalne załatwienie sprawy". W ten sposób incydent pod Albatrosem stał się przedmiotem korespondencji pomiędzy MSZ a Komendą Główną MO. Wymiana pism między tymi instytucjami nie wniosła jednak wiele do sprawy. KG MO skupiała się na fakcie, iż Albatros stanowił miejsce o podejrzanej reputacji, które duchowni powinni raczej omijać szerokim łukiem.

Podejrzana knajpa na dyplomatycznych salonach



Sprawę pobicia zakończyły oficjalne przeprosiny skierowane przez MSZ do ambasady Szwecji. Pastor Hakansson szczęśliwie powrócił do zdrowia. Nieprzyjemny incydent nie zmniejszył jednak jego sympatii do Polski i Gdyni. Został on bowiem następcą wspomnianego pastora Westerströma i w latach 1959-1963 mieszkał w Gdyni, odprawiając nabożeństwa w Domu Marynarza Szwedzkiego. Podobnie jak inni duchowni, a także szwedzcy dyplomaci, był także inwigilowany przez SB. Dalsze losy funkcjonariusza MO pozostają nieznane, ale zapewne nie wyciągnięto wobec niego żadnych konsekwencji.

W ten sposób knajpa Albatros, na krótką chwilę zaistniała na dyplomatycznych salonach. Jedyną nierozwiązaną zagadką pozostają bliższe informacje o tym lokalu. Wiadomo, iż restauracja o takiej nazwie funkcjonowała na dzisiejszej ulicy Piłsudskiego (wówczas: Czołgistów). Ale czy jest możliwe, aby lokal w tak eksponowanym miejscu cieszył się aż tak złą reputacją? Zachęcamy czytelników tego artykułu do podzielenia się z Muzeum Miasta Gdyni swoimi wspomnieniami z gdyńskich lokali, zarówno tych bardziej, jak i mniej ekskluzywnych za pomocą adresu e-mailowego: dodajhistorie@muzeumgdynia.pl

Korzystałem z następujących archiwaliów i publikacji:
Oddziałowe archiwum IPN w Gdańsku, Sprawa Obiektowa "Potop"; Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie, Departament II, Wydział Skandynawski; Encyklopedia Gdyni, Gdynia 2006.

O autorze

autor

Łukasz Jasiński

autor jest doktorem historii oraz pracownikiem Muzeum Miasta Gdyni

Opinie (57) 3 zablokowane

  • (1)

    O co chodzi bo mi się tego g czytać nie chciało?

    • 2 5

    • O seks

      Wszystkim chodzi tylko o seks.

      • 2 1

  • A wtedy można było inaczej ?

    domorosłych "biznesmenów", prowadzących wątpliwe pod względem legalności transakcje

    • 1 1

  • Jedno się nie zmieniło - tępota

    Brudny peerlowski menel zwany milicjantem pałuje bo mu wolno. Bo jest prymitywny i tak rozumie swoją rolę - bić tego kto nie może oddać. Czy dzisiaj nie ma takich ludzi? Dyskusja pod tym postem pokazuje, [e jest ich pełno. Tępota nie przechodzi z wiekiem ani z rozwojem kraju, niestety.

    • 4 5

  • Siedem dziewcząt z Albatrosa.

    • 1 0

  • Biedny pastorek

    Przebywał w PL z poczucia winy. A jak myślicie, skąd pochodziła miedź w niemieckich pociskach, z których ginęli nasi rodacy? Ktoś zrobił złoty twu... miedziany interes w czasach wojny...

    • 5 2

  • pomieszanie języków

    Mała uwaga: "Idź, won" to na pewno nie po niemiecku. Oryginalna wersja to "Paszoł won" i proszę Pana Redaktora, aby domyslił się jaki to język :)

    • 2 1

  • Gość z tąd. (1)

    Albatros był na Leszczynkach, przy ul. Morskiej, naprzeciwko TOSu. I to była mordownia.

    • 4 1

    • Albatros był na ul. Morskiej w okolicach nr 125, koło obecnego tzw. Mostu Kwiatkowskiego, na przeciwko dawnego TOSU i jest to Grabówek nie Leszczynki.

      • 1 0

  • Knajpy

    Koło hali targowej przy ul. Migały to była mordownia nie pamietam nazwy. Arkadia na Władka bywało różnie pozdrawiam kapsla sprężyne bulbulka krope wałęsę frytka miodzia htm

    • 0 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się okręt muzealny, który na stałe cumuje przy Skwerze Kościuszki w Gdyni?

 

Najczęściej czytane