• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pierwszy polski statek, który wrócił po wojnie do kraju

Michał Lipka
6 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Załadunek węgla na s/s "Kraków" w porcie w Gdyni w 1950 r. Załadunek węgla na s/s "Kraków" w porcie w Gdyni w 1950 r.

Nie tylko polskie okręty wojenne, ale i jednostki handlowe były po II wojnie światowej ściągane do kraju. Ich załogi rzadko były jednomyślne w tej kwestii.



Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. palącą kwestią stało się zbudowanie od podstaw floty handlowej. Podczas poszukiwania statków, które można by kupić, trafiono m.in. do Francji. I tak znaleziono jednostkę, która nas interesuje. Została ona zwodowana w 1925 r. we francuskiej stoczni w Caen. Po podpisaniu umów kupna, w styczniu 1927 roku, w obecności m.in. inż. Eugeniusza Kwiatkowskiego, w Gdyni podniesiono biało-czerwoną banderę na statku, któremu nadano nazwę "Kraków" (był pierwszą jednostką z serii, w której były także "Katowice", "Wilno", "Toruń" i "Poznań").

Były to prawie 85-metrowe jednostki o pojemności 2018 BRT. Dzięki maszynie parowej mogły osiągnąć maksymalnie prędkość ok. 9 węzłów.

Nowe statki szybko wciągnęły się w codzienną morską służbę, głównie w węglowym trampingu. "Kraków" zapewne nie wyróżniłby się na tym tle niczym szczególnym, gdyby nie decyzja władz Żeglugi Polskiej S.A. Armator zdecydował się bowiem wysłać jednostkę na poszukiwanie nowych rynków zbytu dla polskich produktów aż na Morzu Czerwonym. "Kraków" stał się tym samym pierwszą jednostką spod biało-czerwonej bandery, która przepłynęła Kanał Sueski.

Nawiązane kontakty śmiało można było uznać za owocne, gdyż w drodze powrotnej na pokładzie znajdował się podarunek od jednego z lokalnych szejków. Było to stado baranów.

Spokojną żeglugę przerwał wybuch wojny. "Kraków" w tym czasie znajdował się w Antwerpii, skąd wyruszył do jednego z portów brytyjskich. Tam też otrzymał zadanie transportu towarów początkowo do portów francuskich, a po zajęciu Francji przez Niemców - do USA. Ponieważ sprzyjało mu szczęście, doczekał bezpiecznie końca wojny.

Pod koniec zmagań wojennych "Kraków" przekazany został do służby w UMA, czyli w United Maritime Authority, międzynarodowej organizacji zajmującej się sprawami morskimi. Głównie koordynowała ona współpracę różnych flot handlowych działających wspólnie na rzecz ostatecznej kapitulacji Japonii. Założenia podpisanych zobowiązań mówiły, że umowa o współpracy wygaśnie nie wcześniej, niż do sześciu miesięcy po zakończeniu wojny z Japonią.

Tu mała ciekawostka: zapewne niewiele osób wie, że Polska wypowiedziała wojnę Japonii w grudniu 1941 roku. Co jeszcze ciekawsze i dość niespotykane w dyplomacji, Japonia nie uznała naszego wypowiedzenia wojny, zakładając, że było ono podyktowane naciskami ze strony brytyjskiej.

Tymczasem "Kraków" dalej wykonywał zlecone mu rejsy transportowe i właśnie przy tej pracy zastał go koniec wojny. Jeszcze tylko wspomniany półroczny okres pod egidą UMA i powstało pytanie: co dalej?

Podobnie jak we flocie wojennej, tak i załogi statków handlowych podzieliły się na dwa obozy. Cześć głosiła konieczność zejścia ze statków i pozostania na emigracji. Inni gorąco namawiali na powrót do kraju. W tej drugiej grupie znalazło się sporo znanych kapitanów żeglugi wielkiej, takich jak Tadeusz Meissner, Stefan Gorazdowski czy Bolesław Mikszta, który od początku wojny dowodził "Krakowem".

Niezależnie od tego wszystkiego, w Londynie pojawił się polski minister handlu i żeglugi, który walczył o powrót do kraju choćby części jednostek. I tak się właśnie stało.

Po zakończeniu służby w UMA, do rejsu powrotnego do kraju szykował się również "Kraków" będący dalej pod dowództwem kapitana Mikszty. Ładownie jednostki zapełniały się darami od UNRRA dla zniszczonej wojną Polski.

Niezwykle ważną datą dla polskiej floty handlowej stał się 20 września 1945 roku, kiedy to w Gdyni odebrano sygnał - "Przybycie Reda Hel piątek 12:00 GMT kapitan s/s Kraków".

Niewątpliwie był to jeden z najbardziej wzruszających momentów - oto po całym, niezwykle trudnym wojennym czasie, do polskiego portu wchodzi pierwszy statek noszący biało-czerwoną banderę.

A potem przyszła proza życia i "Kraków" rozpoczął normalną służbę transportową. Wraz z upływem lat jego eksploatacja była coraz mniej opłacalna. W 1959 roku oczywistym się stało, że dalsze rejsy ze względów bezpieczeństwa nie są już możliwe, dlatego też jednostkę przekazano zarządowi portu w Szczecinie, gdzie miała służyć jako pływający magazyn. Rolę tę "Kraków" pełnił do 1964 roku, kiedy to sprzedano go na złom.

Dziś pozostaje tylko żałować, że po pierwszym polskim statku, który po wojnie wpłynął do polskiego portu, nie pozostawiono więcej pamiątek.

Grób wieloletniego kapitana s/s "Kraków" Bolesława Mikszty można odwiedzić na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni.

Opinie (10) 2 zablokowane

  • Dziś pozostaje tylko żałować, że (2)

    po pierwszym polskim statku, który po wojnie wpłynął do polskiego portu, nie pozostawiono więcej pamiątek. Eeee tam. Panie Michale, nie mozemy sie tak rozklejac sentymentalnie. Stara lajba i setki takich leza na dnie wszystkich oceanow. Przedewszystkim "dzieki" obydwu wojnom swiatowym. Co maja Anglicy, Francuzi, Wlosi czy nawet agresor Niemcy powiedziec ktorzy stracili naprawde kolosy zarowno w wielkosci jak i postepie technicznym. Na tamte czasy oczywiscie.. Za to po wojnie budowalismy naprawde wspaniale jednostki. I to sie liczy. Ciekawostka natomiast jest to ze podobno Polska wypowiedziala wojne Japonii. Tego nigdy nie wiedzialem.

    • 27 3

    • Japonczycy mieli racje... (1)

      Nie uznajac wypowiedzenia wojny ze strony zarowno Polski jak i m.in. Czechow czy innych rzadow w GB na "uchodzctwie"...

      • 7 2

      • Z jakiej racji Japończycy mieliby uznac wypowiedzenie przez te rzady wojny?

        To jeżeli już to byly śmieszne rzady,potwierdza to fakt,ze wypowiadały tego typu wojny.

        • 4 3

  • (4)

    I git że nie mamy wojny z Japonami bo gupia sprawa była z tymi Angolami co nam cale złoto zabrali w podzięce za umieranie w ich obronie.

    • 24 5

    • (2)

      Nikt nic nikomu nie pozabierał.To rządy wypowidające wojnę Japoni przezarły i przepiły.Osmiarniczki i nieobrazajace wina kosztują.

      • 2 6

      • Racja

        Sukienka pani generałowej przecież kosztuje !

        Tak wtedy jak i dziś.

        • 3 1

      • prawda

        Nasi ówcześni elitarni emigranci puścili całe złoto wraz z poranną toaletą.

        • 0 1

    • ...Angole...

      ...to wybitnie niesłowny, przeciętny i mało inteligentny naród, gdyby nie łupili i okradali przez setki lat nic by po nich nie zostało...taka jest prawda...biedny, głupi naród...

      • 9 1

  • A gdzie reszta opini znikła?

    • 0 0

  • starszym oficerem na s/s Krakow

    byl kapitan żeglugi wielkiej Tadeusz Jasicki

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Ilu mieszkańców zamieszkiwało Wolne Miasto Gdańsk w 1920 r.?

 

Najczęściej czytane