• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Okiem angielskiego dżentelmena. Droga Królewska w XVIII wieku

Michał Ślubowski
8 marca 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Mapa Gdańska jak układ nerwowy człowieka
XVIII-wieczny Gdańsk widziany z Biskupiej Górki. XVIII-wieczny Gdańsk widziany z Biskupiej Górki.

W 1734 roku w Londynie ukazała się niewielka książka, której pełny tytuł brzmiał "Szczegółowe opisanie miasta Gdańska: jego fortyfikacji, zasięgu, handlu, spichrzów, ulic, publicznych i prywatnych budynków, rzeki, nabrzeża, władzy, kar, sił zbrojnych, religii i kościołów, z wieloma innymi osobliwościami wartymi uwagi". Anonimowy autor podpisał się zaś w następujący sposób: napisane przez angielskiego kupca, który niedawno tutaj przebywał.



Czas publikacji książki nie był dziełem przypadku. Odpowiadała ona na zapotrzebowanie czytelników, łaknących wieści z frontu wojny o polską sukcesję - połączone siły Rosji, Saksonii i lojalistów wiernych Augustowi III walczyły z siłami wiernymi Stanisławowi Leszczyńskiemu, popieranemu przez Francję i Szwecję.

Gdańsk opowiedział się po stronie Leszczyńskiego, za co miał zapłacić wysoką cenę.

Oblężenie Gdańska w 1734 r. odbiło się w Europie szerokim echem



W epoce Oświecenia ludzie - a wraz z nimi nowiny - podróżowali coraz szybciej. Rósł również głód informacji, zaspokajany między innymi przez coraz bardziej dynamiczny rozwój prasy. Pewien brytyjski kupiec chcąc zaspokoić ciekawość swoich krajanów (i być może na nich zarobić), wydał książkę, w której opisał swoje wrażenia z pobytu w Gdańsku w 1723 roku.

Panorama przedstawiająca oblężenie Gdańska przez armię rosyjską w 1734 r.
Panorama przedstawiająca oblężenie Gdańska przez armię rosyjską w 1734 r.
Autor we wstępie opisuje motywy, które pchnęły go do sięgnięcia po pióro:

Nieszczęśliwe przypadki, które spadły na to miasto przez oblężenie sprzymierzonych sił Sasów i Rosjan, działających w imieniu elektora Saksonii, który ma już nad oponentami wielką przewagę, oraz dalszy los miasta, które zwróciło na siebie uwagę całej Europy, popchnęły mnie do powrotu do moich własnych luźnych wspomnień, które mam z mojego pobytu w tym mieście przed jedenastoma laty.
"Szczegółowe opisanie miasta Gdańska..." jest nie tylko dziełkiem z pogranicza geografii, historii i prasy - jego forma i treść przypominają coś, co moglibyśmy nazwać przewodnikiem turystycznym. Opis miasta i jego zabytków jest plastyczny; Anglik umieszcza w nim nawet praktyczne wskazówki dla swoich rodaków, takie jak wymienienie gospód, czy angielskich instytucji funkcjonujących w Gdańsku.

W pierwszych artykułach z cyklu "Okiem angielskiego dżentelmena", wraz z autorem relacji przespacerujemy się Drogą Królewską, aby poznać dziewięć wybitnych miejsc w Gdańsku, które podróżnik wymienił w swoich zapiskach. W kolejnych tekstach przypatrzymy się między gdańskim rozrywkom w XVIII wieku, pierwszym kawiarniom, przedmieściom, fortyfikacjom oraz wsiom znajdujących się w pobliżu miasta.

Fragmenty mapy Gdańska i okolic z 1720 roku. Fragmenty mapy Gdańska i okolic z 1720 roku.
Swoją pierwszą wyprawę do XVIII-wiecznego Gdańska zaczniemy od najważniejszego wjazdu do miasta: od Bramy Wyżynnej.

1. Wielka Zachodnia Brama, zwana Bramą Douglassa



Wielka Brama lub inaczej Zachodnia Brama została zbudowana w 1688 roku z kamiennych ciosów. Umieszczono na niej miejski herb, zaś po bokach są dwa sklepione przejścia stworzone dla bezpieczeństwa tych, którzy poruszają się pieszo. Swoją siłą oraz pięknem brama ustępuje jedynie kilku w Europie. Prowadzi do niej duży most zwodzony, puszczony nad zewnętrzną fosą. Jest on podnoszony, zaś bramy zamykane (podobnie jak reszta tych, które prowadzą do miasta) zarówno zimą, jak i latem o określonych godzinach. Przemijanie czasu jest zaznaczone specjalnym dźwiękiem dzwonu dla tych wszystkich, którzy znajdują się za murami. Dzwon bije przez pół godziny, a podczas tego czasu kompania oficerów trzyma straż na moście.
Wygląd Bramy Wyżynnej w drugiej połowie XVIII wieku. Grafika Matthaeusa Deischa, z lat 1761-1765. Wygląd Bramy Wyżynnej w drugiej połowie XVIII wieku. Grafika Matthaeusa Deischa, z lat 1761-1765.
Rzeczywiście, brama prowadząca w stronę Wyżyn znajdowała się w zachodnim odcinku miejskich wałów. Jednak autor relacji już na wstępie pomylił się o, bagatela, sto lat - budynek zyskał swoją ostateczną formę w 1588 roku, kiedy słynny Wilhelm van den Block zakończył swoje prace nad surową formą Hansa Kramera.

Na starych rycinach dobrze widać pomost prowadzący do głównego przejazdu oraz do dwóch przelotów przeznaczonych dla pieszych. Na przedstawieniach widoczne są również łańcuchy, które służyły do podnoszenia mostów. Elementem tego mechanizmu była również drewniana konstrukcja na środku z czterema belkami oraz przeciwwagami.

Po wewnętrznej stronie znajduje się z kolei hufiec jeźdźców z obnażonymi mieczami, którzy są zwróceni twarzami w stronę piechurów z odwachu, pełniącymi służbę. W niewielkiej odległości od bramy znajduje się kilka dział, z których zwisają podpalone lonty. Taki jest codzienny, półgodzinny ceremoniał przy zamykaniu bramy. Trudno w to uwierzyć, jak zaskakująco wielka jest liczba powozów oraz pieszych (przede wszystkim w niedziele oraz święta), wracających ze swojego odpoczynku poza miastem z wielkim pośpiechem podczas tych ostatnich trzydziestu minut, aby zdążyć przed zamknięciem. Po tym czasie pod żadnym pozorem nie ma wejścia dla nikogo.

Potocznie nazywa się ten gmach Wielką Bramą, chociaż poprawna nazwa to Brama Douglassa: ku pamięci Szkota o tym nazwisku, który pomógł miastu w czasie wielkiego niebezpieczeństwa. Na południe od miasta znajdują się największe przedmieścia, nazywane Szkocją.

Skąd ten Douglass?



W tej części relacji najbardziej interesująca jest wzmianka o Bramie Douglassa - to nieco anegdotyczne miano wielokrotnie pojawia się w relacjach podróżników pochodzących z Wysp Brytyjskich. Oczywiście nigdy Brama Wyżynna nie miała takiej nazwy. Skąd więc przekonanie Brytyjczyka o Bramie Douglassa?

Korzeni tej opowieści należy szukać jeszcze w średniowieczu. Gdy Gdańsk był portem państwa Zakonu Krzyżackiego, w mieście pojawiało się wielu rycerzy z Europy Zachodniej, którzy odpowiedzieli na wezwanie Krzyżaków do ich krucjaty przeciwko Litwinom. Do krzyżowców należał chociażby angielski hrabia Bolingbroke, przyszły król Henryk IV, który w 1390 roku przybył do Gdańska.

Henryk IV Lancaster, król Anglii w latach 1399 - 1413, odwiedził Gdańsk w roku 1390, gdy dołączył do krucjaty przeciwko Litwinom organizowanej przez Krzyżaków. Henryk IV Lancaster, król Anglii w latach 1399 - 1413, odwiedził Gdańsk w roku 1390, gdy dołączył do krucjaty przeciwko Litwinom organizowanej przez Krzyżaków.
W tym czasie nad Motławą znalazł się również szkocki rycerz, sir William Douglas z Nithsdale. Krzyżowiec nie był pierwszym lepszym wojakiem, ponieważ jego żona była szkocką księżniczką, córką króla Roberta II Bruce'a - według legendy, o jej rękę starał się sam król Francji.

Dokładnie w tym samym czasie w Gdańsku przebywał Anglik Thomas de Clifford, zarządca zamku w Carlisle. Pech chciał, że kilka lat wcześniej Douglas oblegał gród, którym opiekował się Clifford podczas jednej z wielu średniowiecznych angielsko-szkockich wojen. Rycerze skoczyli sobie do gardeł w Gdańsku (według jednej wersji na Długim Pobrzeżu, według drugiej: na moście prowadzącym do głównej bramy). Z tego pojedynku zwycięsko wyszedł Clifford, który tknięty wyrzutami sumienia, wyruszył w pielgrzymkę i zmarł niedługo później na jednej z wysepek Morza Śródziemnego.

To wydarzenie dało początek późniejszej opowieści o Bramie Douglasa. Bardzo prawdopodobne, że duży wpływ na jej tworzenie oraz rozpowszechnianie mieli sami Szkoci, którzy już od średniowiecza pojawiali się w Gdańsku w roli kupców i najemników - być może legenda o bohaterskim Szkocie miała sprawić, że gdańscy mieszczanie łaskawszym okiem spojrzą na przybyszów z Wysp Brytyjskich, oraz będą respektować legendarne przywileje ich przodków. Opowieść ta jest taka mocno zakorzeniona, że pewien szkocki publicysta przywołał ją w swojej książce z 2006 roku!

2. Więzienie



Niedaleko Wielkiej Bramy jest publiczne więzienie - masywna kwadratowa wieża, pięknie pokryta miedzią. Stoi samotnie na przestrzeni prowadzącej do "Dominika".
Kolejnym obiektem opisywanym przez Brytyjczyka jest Wieża Więzienna. Tutaj osadzano złapanych przestępców. Ci, którzy zostali skazani na karę śmierci, byli wrzucani do jednej z trzech ciemnych, wilgotnych cel leżących blisko przejścia do Katowni. Miały one własne nazwy: Lis, Zając oraz Kain i Abel (Fuchs, Hase, Kain und Abel). Ich położenie nie było dziełem przypadku - w budynku Katowni za pomocą tortur wymuszano zeznania, ponieważ przyznanie się do winy traktowano jako królową dowodów.

Odwach, czyli wartownia, przy Wieży Więziennej, będącej częścią zespołu przedbramia w Gdańsku. Rysunek Matthaeusa Deischa z lat 1761-1765. Odwach, czyli wartownia, przy Wieży Więziennej, będącej częścią zespołu przedbramia w Gdańsku. Rysunek Matthaeusa Deischa z lat 1761-1765.
Miejski pręgierz został przeniesiony z Ratusza Głównego Miasta na ścianę Wieży na początku XVII wieku - jest to zachowana do dzisiaj kamienna konsola. Miejsce nie zostało wybrane przypadkowo. W zamierzeniu władzy jak najwięcej ludzi miało zobaczyć wymierzanie kary, więc umiejscowiono pręgierz w najbliższym sąsiedztwie głównego wjazdu do miasta. Z tego samego powodu kara odbywała się wtedy, kiedy ruch w mieście był największy.

Kara była wymierzana na drewnianej platformie, na którą wchodzono przez niewielkie drzwi w murze, których ślady możemy zauważyć po lewej stronie od pręgierza również dzisiaj. Publiczna chłosta jako samodzielna kara była wymierzana stosunkowo rzadko i za niewielkie przewinienia. Najczęściej była jednak karą dodatkową, z którą wiązało się dożywotnie wygnanie z miasta.

Anglik nie mylił się również co do ścinania mieczem. Przy północnej ścianie Wieży ścinano głowy ludzi, którzy nie posiadali miejskiego obywatelstwa lub nie byli szlachcicami. Dla tych dwóch grup zarezerwowane było bardziej prestiżowe miejsce: przed Dworem Artusa.

3. Dominik



Plac świętego Dominika jest niczym innym jak dużą przestrzenią, znajdującą się po lewej stronie od Wieży. Tutaj co roku odbywa się wielki targ, który nazywa się tutaj "Dantz Dominick".
Plac świętego Dominika to oczywiście Targ Węglowy. Jednak angielski podróżnik nie pomylił się w nazewnictwie, ponieważ obie nazwy były stosowane wymiennie: i tak na mapie autorstwa Petera Willera, zmieszczonej w słynnej książce Reinholda Curickego z 1687 roku, widnieje nazwa: plac Dominika.

Niekiedy obu terminów używano równocześnie - na planie Augusta Gersdorffa z 1822 roku jako Targ Węglowy (Kohlen Markt) określona jest wschodnia część przestrzeni, zachodnia zaś to plac Dominikański (Dominiks Plan).

Targ Węglowy ok. roku 1780.  Po lewej fasada Zbrojowni, w środku Wieża Więzienna, po prawej widoczna Biskupia Górka. Obraz Balthasara Friedricha Leizela, na podstawie obrazu Matthaeusa Deischa. Targ Węglowy ok. roku 1780.  Po lewej fasada Zbrojowni, w środku Wieża Więzienna, po prawej widoczna Biskupia Górka. Obraz Balthasara Friedricha Leizela, na podstawie obrazu Matthaeusa Deischa.
Podczas trwania jarmarku św. Dominika, serce miasta znajdowało się właśnie tutaj, na Targu Węglowym. Tłumy przewijały się między budami i straganami, a ludzie targowali się w dziesiątkach języków pochylając się nad wyrobami lokalnego i obcego rzemiosła. Tutaj można było kupić najlepsze meble, skrzynie, naczynia, beczki, powrozy. Dbający o modę mogli zaopatrzyć się w nowe ubrania, wyroby skórzane oraz kapelusze. Sprzedawano także noże czy gwoździe.

Ręce zacierali również piekarze, ciastkarze oraz browarnicy. Wypieki szybko znikały w brzuchach wygłodniałych kupców i nabywców, zapijane prawdziwym morzem dobrego, jopejskiego piwa. Ci, którzy byli spragnieni dalszych zabaw i hulanek, sięgali po gdańskie wódki i miody, przywiezione z głębi kraju.

5. Ratusz



Rath, czyli ratusz, jest dużym, starożytnym gotyckim gmachem, leżącym na końcu ulicy Długiej. Jego bryła częściowo graniczy z "Gross Hoff" / "Great Court"
Pomijając numer czwarty w wędrówce Anglika (czyli Wielką Zbrojownię, która zostanie opisana przy okazji miejskich fortyfikacji), znajdujemy się pod Ratuszem Głównego Miasta.

Ratusz Głównego Miasta na grafice Balthasara Friedricha Leizela, około 1780. Ratusz Głównego Miasta na grafice Balthasara Friedricha Leizela, około 1780.
Na samym początku należy wyjaśnić dosyć dziwne pojęcia Gross Hoff (oraz angielski Great Court), którymi posłużył się autor relacji. Nie jest to Dwór Artusa, bowiem ten opisany jest jako leżący przy północno-zachodnim skraju Gross Hoff / Great Court.

Musi zatem chodzić o Długi Targ. Zarówno dolnoniemieckie słowo hoff, jak i angielskie court, mogą oznaczać dwór oraz sąd. Oba mają też inne znaczenie: dziedziniec, podwórze, przestrzeń. Ten fragment miasta jest więc tutaj opisany jako duża przestrzeń, otoczona budynkami.

W słowniku przygotowanym przez Uniwersytet w Cambridge można znaleźć wśród definicji słowa court, również taką: (rzeczownik): krótka droga bądź obszar, który nie jest nakryty dachem, i w całości (bądź większej części) jest otoczony przez inne budynki.

Trzy miasta wymienione przez Anglika to Główne Miasto, Stare Miasto oraz Stare Przedmieście. Co ciekawe, błędnie tłumaczy nazwę tego pierwszego, nazywając tą część Gdańska Cesarskim Miastem - w jego relacji błędnie zapisuje Rechtstadt jako Reichstadt, i za tą pomyłką wywodzi nazwę od niemieckiego słowa oznaczającego cesarstwo. Kupiec myli się również co do liczby ratuszy - Stare Przedmieście nie było nigdy osobnym organizmem miejskim, nie posiadało więc osobnego gmachu dla swoich władz.

Mając za sobą zawiłości językowe, możemy przyjrzeć się Ratuszowi. Nic dziwnego, że ratuszowa wieża zrobiła na podróżniku wielkie wrażenie - kilkudziesięciometrowa konstrukcja była (i jest po dziś dzień) najbardziej charakterystycznym elementem gdańskiej panoramy obok wieży kościoła Mariackiego.

Mechaniczny zegar na wieży ratuszowej znajdował się już w XV wieku. W kolejnym stuleciu, wraz z pięknym renesansowym hełmem, Ratusz zyskał nowy zegar. Jego forma robiła wielkie wrażenie - tarcza była ozdobiona wyobrażeniem złota oraz czystym złotem.

W tym samym czasie zamontowano również w Ratuszu carillon, czyli zestaw dzwonów, które grają co godzinę, o których wspomniał opisał. Instrument składał się z czternastu dzwonów, które były sprowadzone na specjalnie zamówienie z niderlandzkiej Brabancji, gdzie zostały odlane przez mistrza ludwisarskiego Johannesa Moera. Rzeczywiście, gdański carillon co godzinę cieszył mieszkańców oraz gości pięknem swojej melodii.

Na tym zakończymy pierwszą relację ze spaceru u boku angielskiego dżentelmena po XVIII-wiecznym Gdańsku. W kolejnym artykule ruszymy dalej i przyjrzymy się szczegółom Długiego Targu.

O autorze

autor

Michał Ślubowski

Popularyzator historii Gdańska, autor bloga Gedanarium i podcastu Historia Gdańska dla każdego oraz współautor podcastu Makabreski, poświęconego mrocznym historiom z przeszłości regionu.

Opinie (24)

  • O dawnych czasach.

    Michale, jesteś jednym z nielicznych, którzy wkładają serce w to co robią.
    Czytelnik jest w stanie wyobrazić sobie jak to wszystko wyglądało kiedyś. Swoimi tekstami tworzysz obrazy, obrazy które zapadają w pamięci.
    Nie jest to łatwe, Tobie jednak udaje się to.
    Chylę czoła i czekam na książkę.:-)

    • 56 1

  • Jak zawsze w punkt!

    Czytanie Pańskich tekstów to czysta przyjemność. Czekam na dalszą część spaceru z angielskim dżentelmenem ;)

    • 27 1

  • Gdańsk

    Warto publikować takie teksty. Bo po prostu trzeba poznawać historię Gdanska.

    • 36 1

  • Gdzie jesteś redaktorze...

    Cytowany tekst "Szczegółowego opisania..." należałoby wyróżnić np. kursywą. A dzwonów się nie wykuwa, lecz odlewa. Dobra praca dziennikarska sporo traci, gdy nie towarzyszy jej porządna praca redakcyjna.

    • 5 12

  • Ciekawy artykuł

    Bardzo ciekawy artykuł, ciekawa sprawa z Douglasem

    • 11 2

  • opowiedzenie się Gdańska po stronie Leszczyńskiego

    było największym błędem rajców. Przyniosło to straty porównywalne tylko ze zniszczeniem miasta przez Rosjan w II WŚ. Po wielkim pożarze wyspa spichrzów już nigdy nie wróciła do dawnej świetności.

    • 10 2

  • całe życie się człowiek uczy...

    czekam na resztę :D

    • 8 1

  • Ciekawy

    i rzeczowy artykuł.Dziękuję

    • 9 1

  • (1)

    Zdjęcie nr 2. Widoczne na nim lecące kule armatnie można oglądać do dzisiaj
    powbijane w mury w różnych częściach Gdańska.

    • 7 1

    • zdjecia z "różowym" niebem?

      Czy może podprogowe przesyłanie informacji o tym, że kiedyś też nie było błękitnego nieba?
      Zachód słońca wygląda inaczej, to raczej przypomina "obecne niebo w smogu".
      Chmura na grafice powinna być biała, a niebo w tle - niebieskie. Skąd pomysł na "róż"...?

      • 0 1

  • Czegoś nie rozumiem. (1)

    Jest napisane "Nie jest to Dwór Artusa, bowiem ten opisany jest jako leżący przy północno-zachodnim skraju Gross Hoff / Great Court."
    To jest, czy nie jest?

    Pozatym dobra robota i ciekawa historia.

    • 1 2

    • "Nie jest to Dwór Artusa"

      Co tu jest niezrozumiałe?

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak wyglądał pierwszy historyczny zapis nazwy miasta Gdańska?

 

Najczęściej czytane