• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niezwykła kampania ostrzegawcza w latach 60.

Rafał Borowski
12 października 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
Zdjęcie wykonano przed Dworcem Głównym PKP w Gdańsku. W tle ulica Podwale Grodzkie. Zdjęcie wykonano przed Dworcem Głównym PKP w Gdańsku. W tle ulica Podwale Grodzkie.

Ustawiony na platformie wrak samochodu, nad którym góruje tablica z ostrzeżeniami. Jedno z nich informuje, że widoczny pojazd został zniszczony w wyniku autentycznego wypadku. Taka instalacja - raczej nie do pomyślenia w obecnych czasach - stanęła przed gmachem Dworca Głównego PKP w Gdańsku w 1962 roku. Jej kontrowersyjna forma miała przemówić do rozsądku ówczesnym kierowcom i przekonać ich do przepisowej jazdy.



Czy lubisz czytać artykuły o historycznych ciekawostkach?

Na początku lat 60. mało który mieszkaniec Polski mógł sobie pozwolić na posiadanie własnych czterech kółek. Samochód był wówczas dobrem luksusowym. Wystarczy porównać przeciętne miesięczne wynagrodzenie z 1962 roku, które wynosiło 1680 zł, z cenami aut sprzedawanych wówczas w salonach samochodowych.

FSO Syrena kosztowała 72 tys. zł, FSO Warszawa 120 tys. zł, Moskwicz 407 115 tys. zł, Skoda Octavia 95 tys. zł, a Wartburg 311 95 tys. zł.

Warto doprecyzować, że kupno własnych czterech kółek było możliwe tylko za gotówkę i nie istniała sprzedaż ratalna.

Czasy się zmieniły, zagrożenia pozostały



Ceny samochodów używanych były jeszcze wyższe, co wynikało z bardzo niskiej podaży. Liczba aut osobowych zarejestrowanych w Polsce w 1962 roku wynosiła zaledwie ok. 480 tys., przy liczbie ludności ok. 30 mln. Dla porównania, w 2018 roku było zarejestrowanych... aż ok. 22,5 mln samochodów osobowych.

Wydawałoby się, że w takich okolicznościach wypadki drogowe były zjawiskiem marginalnym i nie poświęcano im zbytniej uwagi. Jednak w archiwum Macieja Kosycarza, właściciela agencji Kosycarz Foto Press, odnaleźliśmy niezwykle ciekawe zdjęcia, które przeczą temu poglądowi. Fotografie wykonane przez jego ojca Zbigniewa dokumentują - używając dzisiejszego języka - kampanię społeczną, która miała uzmysłowić mieszkańcom, jak tragiczne mogą być skutki lekceważenia zasad ruchu drogowego. W tym celu przed gmachem dworca kolejowego Gdańsk Główny ustawiono szokującą instalację.

Rozbita Škoda Octavia?



Przestawiała się ona następująco: na niewielkim podeście, odgrodzonym od przechodniów sznurowaną barierką ustawiono wrak samochodu, który został zniszczony w wyniku potężnego uderzenia bocznego od strony kierowcy. To prawdopodobnie Škoda Octavia, produkowana w Czechosłowacji w latach 1959-1971. Nad pojazdem ustawiono stelaż, złożony z dwóch pionowych rur, zwieńczonych tzw. znakami stopu. Pomiędzy nimi zamontowano daszek osłaniający wrak i tablicę informacyjną. Widniały na niej takie oto napisy:

- Uwaga! Alarm na drogach trwa! W wypadku tym zginęły 2 osoby, a 4 doznały bardzo ciężkich obrażeń - brzmiał napis, który można było przeczytać od strony budynku dworca.
Jak widać na załączonych zdjęciach, niezwykła kampania w centrum Gdańska spotkała się ze sporym zainteresowaniem przechodniów. I trudno się temu dziwić. W dzisiejszych czasach wystawienie na widok publiczny wraku, którego pasażerowie ponieśli śmierć, wydaje się nie do pomyślenia, a przynajmniej w tak eksponowanym miejscu.

- Kierowco, zwracaj baczniejszą uwagę na znaki drogowe. One ostrzegają ciebie przed miejscami szczególnie niebezpiecznymi. Lekceważenie przepisów ruchu drogowego i znaków powoduje takie straszliwe skutki - widniało z kolei na stronie szyldu, zwróconego w stronę ówczesnego pl. Maksyma Gorkiego.
Zdjęcie wykonano przed Dworcem Głównym PKP w Gdańsku. W tle perony oraz fragment prawego skrzydła dworcowego budynku. Zdjęcie wykonano przed Dworcem Głównym PKP w Gdańsku. W tle perony oraz fragment prawego skrzydła dworcowego budynku.

Dawny znak stopu



Spostrzegawczy czytelnik zapewne zwrócił uwagę, że wieńczące stelaż ówczesne znaki stopu w niczym nie przypominają swoich współczesnych odpowiedników. Zamiast czerwonego oktagonu z białą obwódką i napisem "stop", można zobaczyć okrąg z wpisanym w niego trójkątem, a umieszczony wewnątrz niego napis "stop" jest tak mały, że trudno go dostrzec na pierwszy rzut oka. Widoczny na zdjęciu znak stopu obowiązywał w latach 1957-1982.

Z dzisiejszej perspektywy przypomina bardziej znak ustąp pierwszeństwa, ale - czego nie sposób ustalić na podstawie zdjęcia - miał nieco inną kolorystykę. Obwódka okręgu i trójkąt miały kolor czerwony, drobny napis kolor czarny, zaś tło było w kolorze białym. Jak już wcześniej wspomniano, czerwony ośmiokąt obowiązuje nad Wisłą od 1983 roku. Został wprowadzony na mocy konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym z 1968 roku, dzięki której znak stopu jest niemal identyczny na całej kuli ziemskiej.

Nieistniejący plac Gorkiego



Przed budynkiem hotelu, który został wybudowany w latach 1947-1948 i nosił wówczas nazwę "Monopol", znajdował się miejski plac, któremu patronował radziecki pisarz Maksym Gorki. Plac przestał istnieć w drugiej połowie lat 90., gdy na jego miejscu wybudowano tzw. City Forum, czyli przedłużenie tunelu pod Podwalem Grodzkim, w którym umieszczono kompleks handlowy.

Zastanawiająca może wydawać się lokalizacja hotelu, który nie został wzniesiony wzdłuż Podwala Grodzkiego, w miejscu zburzonych pod koniec wojny kamienic. Ich frontowa elewacja pokrywała się mniej więcej z widocznym na zdjęciu murkiem, który biegnie wzdłuż chodnika. Bryła hotelu jest nierównolegle wycofana od Podwala Grodzkiego - dzięki czemu powstał wspomniany plac - gdyż przylegała do nieistniejącego obecnie odcinka ul. Korzennej.

Rok 1964. Widok na plac Gorkiego - do 1953 roku nosił nazwę Sikorskiego - z nieistniejących kamienic przy ul. Karmelickiej. W ich miejscu stoi obecnie kompleks kinowy Krewetka. Warto zwrócić uwagę, że przy Wałach Piastowskich nie ma jeszcze budynku biurowca Zieleniak. Jego budowa ruszy w następnym roku, tj. 1965. Rok 1964. Widok na plac Gorkiego - do 1953 roku nosił nazwę Sikorskiego - z nieistniejących kamienic przy ul. Karmelickiej. W ich miejscu stoi obecnie kompleks kinowy Krewetka. Warto zwrócić uwagę, że przy Wałach Piastowskich nie ma jeszcze budynku biurowca Zieleniak. Jego budowa ruszy w następnym roku, tj. 1965.

Brukowana ulica bez przejścia podziemnego



Na lewo od hotelu znajduje się niezagospodarowana działka, na której dopiero w 1997 roku zostanie wzniesiony parking wielopoziomowy (inwestycja była jednym z elementów wspominanego wcześniej City Forum). W istniejącym wówczas prześwicie można dostrzec charakterystyczny, "zagięty" blok mieszkalny przy ul. Rajskiej oraz ceglany gmach I Liceum Ogólnoształcącego. Skrajnie po lewej stronie zdjęcia można dostrzec budynek, będący obecnie siedzibą NSZZ Solidarność. W 1962 roku mieściła się w nim natomiast siedziba PZU, którego neon można zresztą dostrzec na dachu.

Kolejną ciekawostką jest fakt, że na jednym ze zdjęć widać - jakże inną od dzisiejszej - ulicę Podwale Grodzkie. W 1962 roku była ona brukowana, a szyny tramwajowe biegły w jezdni. Jak nietrudno się domyślić, arteria wyglądała wówczas tak samo, jak przed wojną. Gruntowna przebudowa ulicy, która polegała na poszerzeniu jej z dwu- do trzypasmowej drogi oraz budowie wydzielonego torowiska tramwajowego, nastąpiła dwa lata później, w 1964 roku. Wtedy także zbudowano metodą odkrywkową tunel pod Podwalem Grodzkim, który połączył plac Gorkiego z placem przed dworcem oraz peronami.

Współczesna perspektywa zdjęcia na tle dawnego hotelu Monopol. Współczesna perspektywa zdjęcia na tle dawnego hotelu Monopol.

Podziel się z nami swoimi wspomnieniami



Przed publikacją niniejszego artykułu przewertowaliśmy archiwa dwóch najpopularniejszych ówcześnie gdańskich dzienników - nieistniejącego już "Głosu Wybrzeża" oraz "Dziennika Bałtyckiego". Mieliśmy nadzieję na odnalezienie wśród pożółkłych stronic choćby lakonicznej notki, w której można by odnaleźć jakiekolwiek informacje o okolicznościach ustawienia tej niezwykłej instalacji, np. kto był odpowiedzialny za jej postawienie, jak długo można było ją oglądać czy wreszcie gdzie doszło do wypadku, w którym zginęli pasażerowie zniszczonego auta.

Niestety, żmudna kwerenda nie przyniosła oczekiwanych rezulatatów. W związku z tym zachęcamy starszych czytelników - którzy widzieli instalację na własne oczy - do podzielenia się swoimi wspomnieniami na ten temat. Najciekawsze z nich dołączymy do treści artykułu. Zachęcamy również do nadsyłania własnych zdjęć, dokumentujących wrak ustawiony przed gdańskim dworcem w 1962 roku.

Miejsca

  • KFP Gdańsk, Podwale Staromiejskie 89/8

Opinie (205) 8 zablokowanych

  • Do redakcji (1)

    Był jeszcze "Wieczór Wybrzeża". Może tam coś było

    • 13 1

    • Wszystkie redakcje mieściły się na Targu Drzewnym 3/7, a drukarnia Targ Drzewny 9/11 !

      • 4 0

  • Dodajmy do tego jeszcze , że (11)

    samochód który wyjechał z fabryki , zyskiwał na wartości , wbrew dzisiejszym standardom. Wynikało to z braku podaży. Na samochód się wpłacało pieniądze, a potem latami na niego czekało. Odbierało z fabryki, bez względu na to czy był z wadami , czy nie.
    Uprzywilejowani byli towarzysze partyjni.Otrzymywali talony na któryś z wytworów "bolszoj tiochniki" i kupowali go za połowę ceny, na czym skrzętnie dorabiali. Mam nadzieję, że nikt nie potraktuje tego wpisu jako złamania ciszy wyborczej , bo opisuję najprawdziwszą prawdę , do której teraz niektórzy tęsknią, a większość wyborców nie zna.

    • 41 16

    • Po pierwsze po co dodawać skoro jest to napisane. (9)

      A po drugie bzdury piszesz. Talon upoważniał do odbioru ale zapłacić trzeba było całą kwotę a nie połowę.

      • 16 0

      • (2)

        Oczywiście i na raty też były tylko w Banku samemu się kredyt załatwiało.Sam taki kupiłem trabanta w 1976 z pieczątką w dowodzie rejestracyjnym,że na raty i musiałem do banku pojechać przed przerejestrowaniem,że kredyt spłacony zaświadczenie wziąć.

        • 10 0

        • NRDowskie mydelniczki! Niezawodne! Mój szef taką zasuwał, a wszyscy uciekali z drogi taką prędkośćrozwijał!

          • 6 0

        • Dewizowe,na włoskich częściach.Miałem takiego 100tys. przebiegu i żadnej naprawy w porównaniu z wcześniejszymi które miałem,że zawsze coś.

          • 2 2

      • talony były tylko do ograniczania popytu

        bo samochodów było mało a chetnych duzo. Nie mialo znaczenia, ze sie chce, jak nie miałes talonu to mogłes sobie chciec. Tamtejsza podaz działała inaczej.

        • 1 2

      • TAlon otrzymywali tylko zasłużeni (4)

        dla PZPRu . Znałem jednego , któremu się poszczęściło, bo był naprawdę świetny w swojej profesji i odporny na indoktrynację , więc nie mogli "wciągnąć go na członka". Najpierw mówili : zostań jednym z nas, to dostaniesz talon. Nie pomogło, to dali talon i powiedzieli , że dostaniesz drugi i mieszkanie jak się zapiszesz do partii. Co z tego. Na "auto" składała się cała rodzina, a służyło chyba około 20 lat. Rekord swiata.
        Po podzieleniu się władzą komunistów z kolaborantami, został dyrektorem zakładu z którego uprzednio wywieziono na taczkach pieszczochów PZPRu.Dopiero wtedy awansował.

        • 6 8

        • Baju, baju...

          • 4 3

        • (1)

          Nie tylko. Bywało też tak że "zakład pracy" dostał z rozdzielnika np. talony na 5 Maluchów i robili losowanie wśród załogi. Oczywiście trzeba było zapłacić pełną cenę i brało się auto w takim kolorze jaki akurat mieli w Polmozbycie.

          • 9 1

          • To już chyba w końcówce komuny jak stały w Polmozbycie i nikt nie kupował bo tak było.

            Pracowałem w wielu zakładach za komuny i nigdy no czymś takim nie słyszałem.

            • 1 8

        • Zwykły członek nic nie dostawał poza jakimś małym awansem albo jak się schlał w robocie to go nie wyrzucali.

          Talony dostawali członkowie Komitetów PZPR i w SB to też tylko od naczelnika w górę.

          • 10 6

    • Nie dostawali za połowę ceny/wiem bo miałem takiego w rodzinie/ a zarabiali bo cena na giełdzie była dużo wyższa.Czasami były wystawiane za dolary w banku dewizowym na Monciaku w Sopocie.Kiedyś przy mnie wywiesili 100sztuk Fiat 126 za 1200DM + 1000zł.Powiedziałem że chcę dwa ale usłyszałem że ostatnie trzy zostały i tylko jeden dostanę.Widocznie pracownicy i znajomi najpierw kupili zanim wywiesili bo na giełdzie kosztował 1800dolarów.

      • 8 0

  • lubie czytac takie historie ale nie z przypadku hak dzisiaj bo cisza wyborcza

    Tylko regularnie. Moglibyscie cos takiego regularnie wstawiac. Poza tym szkoda placu.

    • 14 2

  • Dlaczego "raczej nie do pomyślenia w obecnych czasach"? (1)

    Mało to podobnych kampanii? Zdjęć z wypadków itp? Oczywiście, że w necie, a nie "na żywo", ale to chyba dość oczywista zmiana?

    • 15 2

    • No tak, ale skąd ma to wiedzieć?

      • 1 0

  • W latach 60

    Autem po Gdańsku jeździł Hans Kloss

    • 14 2

  • Nie tylko w Polsce były takie kampanie

    Pod koniec lat 90-tych byliśmy na wycieczce w Tatrach słowackich. W jednym z małych miasteczek na tablicy informacyjnej opodal miejscowego urzędu miasta wisiały zdjęcia rozbitych aut. Były to w większości stare skody czy inne auta dostępne w byłych demoludach. Rozbite w drobny mak. Wrażenie na grupce młodych ludzi było spore. Nasz lokalny znajomy spytany o cel umieszczania tych zdjęć wytłumaczył, że lokalne władze robią to celowo, by przestrzec kierowców przed potencjalnymi skutkami niestosowania się do przepisów. Na samą myśl, że to my moglibyśmy mieć wypadek w takiej starej Skodzie, cierpła skórka.

    • 15 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku na Osieku otwarto Dom Dobroczynności?

 

Najczęściej czytane