• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Krótka historia (prawie) polskiego okrętu podwodnego

Michał Lipka
25 lutego 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Łapówkarze, "polityczne tumany" i agenci obcego wywiadu - to bohaterowie historii o tym, jak Polska kupowała okręt podwodny. Wbrew pozorom nie dziś, lecz przed II wojną światową.



Rozwój polskiej floty wojennej w okresie międzywojennym możliwy był dzięki współpracy ze stoczniami francuskimi, holenderskimi i brytyjskimi. Swój wkład wniosły też, o czym czasem się zapomina, polskie zakłady (gdzie powstały m.in. trałowce typu Jaskółka i monitory rzeczne). Efekty współpracy były bardzo różne. Jednostki budowane we Francji miały przeważnie wady i niedoróbki, które nieustannie wykrywała Polska Komisja Odbiorcza. Z kolei efekt owocnej współpracy z Wielką Brytanią do dziś możemy podziwiać przy Nabrzeżu Pomorskim w Gdyni - jej przykładem jest choćby ORP Błyskawica.

Ale mało kto wie, że na początku lat 30 do dowództwa Marynarki Wojennej wpłynęła oferta zakupu okrętu podwodnego z Hiszpanii. Historia tej jednostki pełna była niespodzianek i zawiłości.

W połowie lat 20. ubiegłego wieku, Hiszpania planowała rozpocząć proces modernizacji i rozbudowy swoich sił podwodnych. Dowództwo marynarki chciało zaprojektować i wybudować w krajowych stoczniach całkowicie nowe okręty.

Plany te pozostały jednak wyłącznie na papierze, gdyż zahamował je kryzys gospodarczy. Tę sytuacje postanowili wykorzystać Niemcy - do Hiszpanii przybył Wilhelm Canaris (w późniejszym czasie szef Abwehry, stracony pod koniec wojny za udział w spisku przeciwko Hitlerowi), który zaproponował Hiszpanom produkcję okrętów opartych na niemieckim projekcie typu UG. Propozycja spotkała się z pozytywnym przyjęciem i niebawem rozpoczęto budowę.

Projektowany okręt miał mieć przeszło 73 metry długości i wyporność podwodną 973 tony. Miał osiągać prędkość prawie 20 węzłów na powierzchni i 9 w zanurzeniu. Na jego uzbrojenie składało się 6 wyrzutni torpedowych, 1 działo 105 mm i działko przeciwlotnicze 20 mm.

Budowa przeciągała się, głównie ze względu na brak fachowej siły roboczej. Ostatecznie okręt zwodowano dopiero pod koniec 1930 roku.

Nad planem modernizacji hiszpańskiej floty ciążyło jednak fatum - w tym samym czasie do władzy doszła lewica, która po pierwsze zmusiła króla do opuszczenia kraju, a po drugie krytycznym okiem patrzyła na wszelkie zaaprobowane przez niego plany. Dlatego także sfinalizowanie umowy na odbiór okrętu podwodnego stanęło wtedy pod znakiem zapytania. Choć negocjacje nadal trwały, Hiszpanie rozpoczęli poszukiwania innego ewentualnego nabywcy. Przedstawiciel stoczni miał kontakty również we francuskiej stoczni Ateliers et Chantiers de la Loire w Nantes, gdzie budowano okręty zamówione dla Polski. Nie zastanawiając się zatem długo złożył ofertę zakupu Polskiej Marynarce Wojennej.

Oferta była sporym zaskoczeniem dla polskiego dowództwa, ale postanowiono się z nią zapoznać. Ze składu komisji odbiorczej znajdującej się we Francji delegowano komandorów Edwarda SzystkowskiegoStanisława Kamieńskiego, aby zapoznali się z oferowanym okrętem. Polscy oficerowie mieli możliwość poznania jednostki tak w porcie, jak i w rejsie morskim. Ich końcowy raport przesłany do Polskie pełen był pozytywnych opinii i kończył się konkluzją, że okręt należy kupić. Wtedy też pojawiła się jego nieformalna nazwa - Kuna. Wszystko wskazywało na to, że pozostaje tylko podpisać stosowne dokumenty, przeszkolić załogę i sprowadzić okręt do Gdyni.

Do zakupu jednak nie doszło, a zaważyły na tym dwie opinie. Pierwszą był raport sporządzony przez polskiego attaché w  Paryżu, płk. Jerzego Błeszyńskiego, który chłodnym okiem patrzył na ewentualny zakup. Zapał marynarzy ocenił nazywając ich "politycznymi tumanami". Argumentował, że Polska, na czele której stał Józef Piłsudski, nie powinna finansować niepewnej i awanturniczej lewicującej hiszpańskiej władzy. Dopatrywał się w tym również gry niemieckiego wywiadu i jak się okazało całkiem słusznie, gdyż niebawem na jaw wyszło, że oferowany Polsce okręt nie był własnością Hiszpanii, tylko firmy IvS, za którą po części kryła się niemiecka marynarka wojenna!

Druga opinia była sporządzona przez radcę polskiego w Hiszpanii, Tadeusza Niedużyńskiego. Wskazywał on na fakt, który umknął polskim oficerom morskim - konstrukcja okrętu opierała się na przestarzałych już koncepcjach niemieckich z okresu I wojny światowej.

Z czasem również wyszły i inne mankamenty jednostki - miała on problemy ze statecznością i zanurzaniem. Reasumując: po przybyciu do kraju Kuna mogłaby pełnić co najwyżej rolę okrętu szkolnego.

Biorąc pod uwagę wszystkie te fakty z Warszawy nadeszło polecenie zakończenia negocjacji. Jako oficjalne przyczyny podawano brak zgody na wspieranie przez Polskę hiszpańskiego bezkrólewia oraz problemy natury technicznej związane z utrzymaniem tej jednostki.

Polscy oficerowie wrócili zatem do Francji, a sam okręt zacumowany przy nabrzeżu czekał na nowego kupca. W połowie lat 30. jednostką zainteresowali się Rosjanie oraz Turcy. Ostatecznie to właśnie oni kupili okręt w 1934 roku. Pod turecką banderą niedoszła polska Kuna pływała do roku 1947, kiedy to ostatecznie skreślono ją ze stanu floty i zezłomowano.

Opinie (27) 2 zablokowane

  • Pierwszy raz przeczytałem o jakimś fragmencie historii polskiej floty, na portalu

    o którym wcześniej nie miałem informacji. Gratuluję Panie Michale!

    • 5 2

  • Komandor Edward Szystkowski byl pierwszym (1)

    polskim dowodca ktory zginal w pierszy dzien wojny 1 Wrzesnia 1939 roku.

    • 1 1

    • Jak wspominają starzy mieszkańcy Pucka

      to komandor Szystowski 1.09.39 wyszedł z kantyny z budynku który stoi do dzisiaj przy ul.10 lutego w trakcie nalotu niemieckich samolotów i będąc w stanie nietrzeźwym stał się pierwsza ofiarą tego nalotu.

      • 0 0

  • Niestety dane na temat orp kuny w tym temacie są wyssane z palca. odsyłam do linku :

    • 2 3

  • Szwaby i ruskie maja jeden cel

    POLSKA MA BYC SLABA,BEZROBOTNA, BEZ ARMII ,BEZ PRACY, PO USZY W DLUGACH I SLUZALCZO SWOICH RODAKOW WYSYLAC WSZEDZIE DO PRACY I TO TANIEJ. PLAN DZIALA I EFEKTY WIDZICE CODZIENNIE. WASI RODZICE NIE BYLI TAK KREDYTAMI OBLOZENI JAK WY. WAM DANO ZABAWECZKI KTROYCH MOZE NIE POTRZEBUJECIE W ZAMAIN ZA CYROGRAF. DLUG MUSI BYC I TERAZ ZEBY NIE STARCIC BEDZIEWCIE ZASUWAC DO ROBOTY DO SMIERCI.......AHA JAK WAS ZA 2 MCE NIE WYWALZ PRACY.

    TO SAMO Z NASZA FLOTA....MAMY BYC SLABI I KAZDY NAS NAJEDZIE JAK BEDZIE CHCIAL. WYBORCY PO sprzedaliscie sie i swoje dzieci......

    • 2 4

  • watar

    Historia zatacza wielkie koło , z tym że wtedy zamawialiśmy nowe i w dużej części nowoczesne okręty . Teraz "dostajemy" złom , na złom i złomujemy ...
    Jakie państwo , taka armia , a raczej jej brak , żenada , bo" Nata" nas obroni .

    • 0 1

  • To raczej nie do końca było tak, że co francuskie to było złe, a co brytyjskie to cacy. Burza i Wicher były konstrukcjami starszymi od B/G, jednak posiadały dużą dzielność morską. Burza nie potrzebowała przeróbek w trakcie służby u Aliantów w zakresie jaką przeszła Błyskawica (Gryf po prostu nie zdążył). Błyskawica była udanym okrętem, ale po znacznych modernizacjach poprawiających jej pływalność - o tym pisał nawet sam autor artykułu. I rekord prędkości na Bałtyku nic tu nie zmienia. Czy Gryf był nieudaną konstrukcją, też jest sprawa dyskusyjną, bo jako konstrukcja sprawdził się w 100%.
    Chciałem przypomnieć, że flota francuska na początku II WŚ była dużo nowocześniejsza i bardziej zaawansowana technicznie niż konstrukcje brytyjskie, i gdyby naprawdę została użyta w walkach (całe szczęście, że znaczna część uległa samozatopieniu) to kto wie...

    • 3 1

  • niepotrzebne wydatki

    Polsce nie jest potrzebna Marynarka Wojenna, zastanówcie się jak małym morzem jest Bałtyk, niektórzy z was chcieliby Lotniskowca , Lepiej mieć dobre samoloty.

    • 2 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Który władca sprowadził do Gdańska dominikanów?

 

Najczęściej czytane