• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Koleżanki z celi

Paweł Pizuński
10 grudnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Weksel wystawiony w lipcu 1914 roku, czyli tuż przed wybuchem I wojny światowej, na sumę 3140 marek. Weksel wystawiony w lipcu 1914 roku, czyli tuż przed wybuchem I wojny światowej, na sumę 3140 marek.
Spacerniak aresztu śledczego przy ul. Kurkowej w Gdańsku. Pierwsze więzienie powstało w tym miejscu na początku XIX w. i liczyło raptem 12 cel. Spacerniak aresztu śledczego przy ul. Kurkowej w Gdańsku. Pierwsze więzienie powstało w tym miejscu na początku XIX w. i liczyło raptem 12 cel.
Choć istnieje długa tradycja wznoszenia osobnych więzień dla mężczyzn i dla kobiet, obie bohaterki historii opisanej przez Pawła Pizuńskiego prawdopodobnie siedziały w ośrodku dla skazanych obojga płci. Na rycinie XIX-wieczne więzienie dla kobiet w Londynie. Choć istnieje długa tradycja wznoszenia osobnych więzień dla mężczyzn i dla kobiet, obie bohaterki historii opisanej przez Pawła Pizuńskiego prawdopodobnie siedziały w ośrodku dla skazanych obojga płci. Na rycinie XIX-wieczne więzienie dla kobiet w Londynie.
Powstały jeszcze w XVII wieku w gdańsku Dom poprawy przez prace był miejscem odosobnienia i pracy dla sprawców mniej poważnych przestępstw. Powstały jeszcze w XVII wieku w gdańsku Dom poprawy przez prace był miejscem odosobnienia i pracy dla sprawców mniej poważnych przestępstw.

Amanda Emilia Pacslack była oszustką. Tak orzekł sąd w Gdańsku, gdy skazywał ją na pół roku więzienia. Na jej prośbę przyznano jej izolowaną celę i tu poznała wdowę Florentynę Gebinską, która pochodziła z Gniazdowa i była złodziejką. Tak orzekł sąd w Gdańsku, który za kradzież pieniędzy skazał ją na trzy tygodnie więzienia.



Podczas wspólnego pobytu w celi Pacslack głównie się chwaliła, zaś Gebinska użalała nad sobą. Mimo to obie jakoś się z sobą dogadywały, a dość często udawało im się nawet znajdować wspólny język. Po tygodniu zaczęły zwierzać się sobie z różnych tajemnic i tym sposobem Pacslack dowiedziała się, że poza dowiedzioną kradzieżą Gebinskiej zarzucono też przywłaszczenie sobie banknotu o nominale 1000 marek. Mówiono, że ukradła go właścicielowi folwarku Wannowowi i że jej wspólnikiem był jej syn, Johann. Na szczęście oskarżenie w tej sprawie upadło, bo sądowi zabrakło dowodów, tyle że teraz wdowie doniesiono, że Wannow ponownie chciał wnieść sprawę do sądu. Ku jej zmartwieniu twierdził on, że kradzieży dokonał jej syn wraz ze swoją żoną i Gebinska obawiała się, że oboje trafią do więzienia, a tymczasem ona nie miała pieniędzy, by im pomóc. Kupiła sobie niewielką parcelę we wsi, a teraz nagle okazało się, że być może będzie musiała zapłacić wysokie koszty sądowe za syna i synową. Gebinska siedziała ze zwieszoną głową na brzegu swej więziennej pryczy i niemal płakała, ale Pacslack nie tylko ją pocieszała, ale zaoferowała jej nawet swą pomoc.

- Ile wam trzeba? Sto, dwieście...? - zapytała.
- Pewno więcej jak te dwieście...
- Jakby tylko tyle, to ja wam pomogę. Mam trochę grosza... Zapłacę za was, a wy mi później oddacie.
- Pomożecie mnie? - Gebinska spojrzała na nią z nadzieją.
- A czemu by nie? Mam znajomych w urzędzie, więc coś może da sie załatwić, żeby mniej do płacenia było...

* * *

Kilka dni później okazało się, że Pacslack rzeczywiście pomogła. Powiedziała, że zapłaciła już 300 marek za koszty sądowe, więc Gebinska bardzo jej była wdzięczna.

- To drobiazg - odpowiedziała Pacslack. - Przecież pieniądze oddacie, jak wyjdziecie. Tylko jeden jest problem. Trzeba zapłacić kaucje za syna... To za tę kradzież u Wannowa syn ma być aresztowany.
- O Boże najświętszy - Gebińska przestraszyła się. - Ile tej kaucji potrzeba?
- 420 marek.
- O Boże...
- Jak trza, wyłożę za was. Później mnie oddacie - zaofiarowała się Pacslack.
- Nie wiem, jak się odpłacę.
- Mówiłam. Oddacie, jak was wypuszczą - odpowiedziała tamta.

Gdy 13 listopada 1876 r. Gebinska wychodziła na wolność, Pacslack powiedziała jej, że nie musi się już martwić. Kaucję za jej syna właśnie wpłaciła. Gebinskiej kamień spadł z serca. Wróciła do Gniazdowa, ale o swej koleżance z celi nie zapomniała. Jak tylko udało jej się coś zarobić lub pożyczyć, natychmiast przesyłała pieniądze na adres, który Pacslack jej wskazała. Do lutego 1877 r. zdołała spłacić 300 marek długu.

* * *

Pacslack wyszła z więzienia 27 lutego, by w zamian za wikt i opierunek zamieszkać u cieśli Hermanna Laade w Schellingsfelde, małej wiosce opodal Siedlec (dziś to część Gdańska, w której stoi m.in. szpital MSWiA przy ul. Kartuskiej zobacz na mapie Gdańska). Bardzo często bywała jednak w Gdańsku u niejakiego Owickiego, z którym związana była jeszcze przed pójściem do więzienia.

Kim był Owicki? Gdy go pytano o zawód, odpowiadał, że jest służącym do wynajęcia. W praktyce znaczyło to, że sługą był wówczas, gdy ktoś go zechciał zatrudnić, a ponieważ przypadki takie były rzadkie, więc trudnił się różnymi zajęciami, w tym też takimi, które z prawem bardzo się rozmijały. Czasami coś skradł, czasami kogoś oszukał, a czasami, jeśli trzeba było, komuś skórę przetrzepał. Mieszkał kątem u pewnego gospodarza, w chacie, która stała tam, gdzie Gdańsk się kończył, a zaczynało brudne przedmieście. Podobnie jak Pacslack rzadko kiedy miał pieniądze, kiedy więc w kwietniu skończyło się im to, co przysłała Gebinska, Pacslack od razu przypomniała sobie o koleżance z celi.

- Winna mi jest pieniądze, to niech teraz odda - powiedziała do Owickiego.
- Dużo tych pieniędzy ma ci do oddania?
- Prawie 500 marek.
- Kiedy ty miała tyle pieniędzy? - zdziwił się Owicki.
- A kto powiedział, że ja je miała?
- Ty sama mówiła.
- Ja tak nie mówiła...
- Jak to nie? Jak ta Gebinska ma ci oddać 500 marek, to wcześniej musiała je od ciebie dostać... Tak, czy nie?
- Głupi jesteś. To za przysługę jest mnie winna.
- To ty komu przysługę zrobiła? - zdziwił się Owicki.
- Nie rozumiesz... - obruszyła się. - To ona tak myśli, że ja jej się przysłużyła...
- To mów ty tak od razu, a nie kręć... - odburknął Owicki.

Jeszcze tego samego dnia wspólnie napisali do Gebinskiej list. Po zapewnieniach o pamięci i przyjaźni Pacslack przypomniała o długu. Podała adres Owickiego i prosiła, by przyniosła pieniądze.

Gebinska przyszła, ale pieniędzy nie miała. Pacslack zdenerwowała się. Domagała się spłaty długu, a gdy Gebinska z płaczem odpowiedziała, że póki co pieniędzy nie jest w stanie zdobyć, Pacslack wymogła na niej, by wystawiła weksel. Gebinska zgodziła się. Wystawiła weksel na 240 marek, a na odwrocie blankietu, gdzie trzeba było wpisać żyranta, napisała: "Johann Gebinski, właściciel z Rybina koło Sztuthofu".

Pacslack nie wiedziała, czy tak wypełniony weksel da się spieniężyć, poszła więc do marynarza Juliusa Jaekela, który był bardziej obyty w tych sprawach. Gdy ten odradził jej przyjęcie weksla, Pacslack namówiła Gebinską, by wystawiła nowy. Zapisana była na nim data, 2 kwietnia 1877 r. i nazwisko jej syna, Johanna Gembinskiego jako wystawcy.

* * *

Pacslack szybko spieniężyła weksel otrzymany od Gebinskiej. Za 180 marek sprzedała go kupcowi Schroederowi. Uzyskane w ten sposób pieniądze wydała szybciej niżby sobie tego życzyła i znowu była bez grosza.

Wtedy przypomniała sobie o wekslu, który Gebinska wystawiła za pierwszym razem i poszła z nim do handlarki Böttcher. Pod jego zastaw chciała pożyczyć 30 marek, ale Böttcher odmówiła. Powiedziała, że pieniędzy pod zastaw czyichś weksli nie pożycza, zwłaszcza, gdy wydaje jej się on sfałszowany. Pacslack wyszła z kwaśną miną, ale weksel zostawiła. To był błąd. Zaraz po jej odejściu handlarka Böttcher schowała go do bieliźniarki i wyjęła stamtąd kiedy dowiedziała się, że Pacslack aresztowano. Krótko potem leżał on na biurku policjanta Ziesmera.

- Wydaje mnie się, że to fałszywy weksel - powiedziała mu Böttcher, bez zbędnych wstępów.
- A kto go sfałszował? - zapytał policjant.
- Ta oszustka Pacslack naturalnie. Kiedyś chwaliła się, że w więzieniu poznała taką jedną, co to do czterech zliczyć nie umie i że nabrała ją na jakieś pieniądze. To zdaje się jej weksel - wskazała na blankiet.
- Jak Pacslack ją nabrała?
- No więc powiedziała tamtej, że wyłożyła za nią jakieś pieniądze w sądzie, a tamta w to uwierzyła - Böttcher zaśmiała się. - Ona rzeczywiście wierzyła, że Pacslack jej pomogła.
- Może chciała pomóc?

Böttcher spojrzała na Ziesmera z politowaniem.

- Nie znam nikogo, komu ta oszustka chciałaby pomóc.

* * *

Amanda Emilia Pacslack stanęła przed sądem przysięgłych 13 kwietnia 1878 r., oskarżona nie tylko o oszustwo i sfałszowanie dokumentu, ale też i o kradzież. Oberżysta Johann Schröder z Darżluba twierdził, że nie tak dawno Pacslack była u niego w oberży i ukradła 27 marek, ponieważ jednak nie mógł przedstawić żadnego dowodu, więc oskarżenie to upadło. Tyle że dwa pozostałe zarzuty zostały podtrzymane i w efekcie Amanda Emilia Pacslack skazana została na półtora roku więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (11) 3 zablokowane

  • czytajcie, czytajcie, uczcie się jak się naiwnych oszukiwało i oszukuje

    ....................................................................................................
    świetna opowieść

    • 20 0

  • Dokładnie tak jak nasz kochany rząd oszukuje cały naród ....

    mówiac ze coś za naród załatwia, Czytat ze "Nie znam nikogo, komu ta oszustka chciałaby pomóc. dokładnie mówim to samo. Mozna tylko sobie samemu pomóc ewentualnie jakiejs uni europejskiej która w zamian przygotuje dobrze opłacalny stłek !

    • 16 11

  • faktycznie na czasie opowieść

    Lubie tą zmienność stylu Pana Pizuńskiego. Ta opowieść ma dziwnie głęboki morał. Też w swojej niewiedzy chcemy wierzyć, że ktoś ma dobre intencje.

    • 4 0

  • Dawniej walili w rogi "na weksel" a dziś naciągają starszych ludzi "na wnuczka" albo "na opiekę społeczną" (4)

    A takich Owickich dziś na pęczki i pchają się głównie do partii

    • 7 2

    • Pacslack to nazwisko oszustki

      .............................................

      • 1 1

    • Amanda Emilia Pacslack (2)

      to nazwisko oszustki

      • 1 1

      • A taki sejm? to nazwisko czy nie? (1)

        • 2 2

        • Sejm..pewnie nie.

          Ale poseł to dla niektórych zawód.
          Profesjonaliści tacy jak..kieszonkowcy,włamywacze itp.
          Co za różnica czy kieszonkowiec ukradnie ci 200zł, czy wpłacasz podwyższoną składkę rentową.Renta której nigdy nie dostaniesz.

          • 4 0

  • niedokładnie..

    z tego co moje proste oczy widzą to weksel jest na 3114 (na koncu vierzehn) co nawet liczbą jest potwierdzone powyżej..aha- i ,10 czyli wksel na 3114,10. Przykładajcie się bardziej.....

    • 2 0

  • ale

    numer telefonu z weksla to byscie usuneli..

    • 6 0

  • ale nudy

    ciekawe jakimi opowiesciami Pawel P. podrywal dziewczyny.... przypuszczam ze jest kawalerem

    • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki był główny powód strajków i demonstracji w grudniu 1970?

 

Najczęściej czytane