• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia wielka i mała - losy gdyńskiej rodziny

Marta Żabińska
21 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Był dokerem w rozrastającym się porcie, przyjacielem Kaszubów, pracowitym człowiekiem. Uciekał przez morze przed rozstrzelaniem, a gdy wrócił po wojnie, cały dobytek był już rozkradziony. Przeczytaj historię zwykłego-niezwykłego człowieka, pisaną przez jego wnuczkę - Martę Żabińską.



Ludzie budujący Gdynię, robili to z myślą o przyszłości swojej ojczyzny, swych potomków. Do osób tych należał mój pradziadek - Leon Rogowski. Zawsze, gdy znajdę się w pobliżu miejsc, z którymi był w jakiś sposób związany, przychodzą mi do głowy opowieści mojej babci, historie o wkładzie moich przodków w rozwój naszego miasta. Wtedy czuję się szczęśliwa i dumna, że los pozwolił mi się urodzić właśnie tu, w Gdyni. W miejscu ukochanym przez mojego pradziadka.

Pradziadek Leon pochodził z Tereszewa pod Bydgoszczą. W rodzinnym domu nie było wystarczająco dużo miejsca, aby wszyscy mogli się pomieścić i jak w bajce o czterech braciach, również oni rozjechali się w cztery strony Polski. Pradziadek dotarł do Gdyni.

Był rok 1931. W latach dwudziestych, na zapleczu niewielkiej wydmy, przy dzisiejszej ulicy Waszyngtona zobacz na mapie Gdyni, wybudowano długi budynek zwany Kolonią Rybacką. Tam pradziadek znalazł zakwaterowanie. Z pracą również nie było większych problemów. Był młody i silny. Otrzymał zatrudnienie w porcie. Został dokerem. Mógł już sprowadzić żonę i dzieci.

Brudny i szczęśliwy - bo jest praca

Razem z Rogowskim pracowali Kaszubi z Pucka, Redy i Gdyni. Szybko się z nimi zaprzyjaźnił, poznał ich mowę, a nawet zaczął zażywać tabakę. Podobno prababcię bardzo to drażniło.

Pradziadkowie postanowili kupić ziemię. Im dalej od portu, tym grunt był tańszy. Rogowscy kupili działkę na terenie dzisiejszego Grabówka, od miejscowego Kaszuba, Augustyna Fobke. Babcia opowiada, co pamięta od swojej mamy:

- Takich jak ojciec było jeszcze trzech: młody murarz Lubawski, kolejarz Piotrowski i portowiec Grzędzicki. Oni również wykupili ziemię. Były to wzniesienia obrośnięte krzakami i trawą. Brak było wody i prądu. Drogą piaszczystą trzeba było iść od Morskiej w górę, potem skręcić w lewo i już byłeś w domu. Najważniejsze, że była szkoła. Jednopiętrowa, drewniana, siedmioklasowa. 20 metrów od placu budowy - opowiada.

Podobno w owym czasie najgorszy był dojazd do pracy. Piaszczystą drogą, potem "kocimi łbami", jechały furmanka za furmanką w stronę Gdyni. Z czasem przybywało rowerów - aby szybciej! Aby nie spóźnić się do roboty! A liczba robotników rosła.

- Ojciec wracał wieczorami brudny, zmęczony, ale szczęśliwy. Z natury był optymistą, więc cieszył się pracą i tym, że przechytrzył biedę, która prześladowała go od dzieciństwa. Z zapałem opowiadał o każdym nowym dźwigu, o każdym nowym statku, a moja mama widziała w jego oczach ogień. To był chyba najpiękniejszy okres w życiu mojego ojca Leona - opowiada moja babcia.

Pradziadek kupił drugą działkę, zaczął zbierać materiał budowlany, czekał na trzecie dziecko - na moją babcię. Dostał podwyżkę, a to już było coś. Czasami w święta wypożyczał dorożkę i wiózł całą rodzinę do kościoła lub na plażę.

Stare przysłowie mówi, że jak jest za dużo szczęścia, to coś musi trzasnąć. Tak też się stało. Pradziadek pracował, była to praca stała. Ale nie wiedzieć dlaczego, coś się w nim zmieniło. Zaangażował się w politykę PPS-u.

Strajk. Rozkaz: rozstrzelać

Pradziadek był osobą solidarną, więc razem z innymi siadł przed Urzędem Zatrudnienia na Grabówku - pod pocztą. Na podeszwach butów wypisali: "Poniżej 2 złotych nie pracuję". Szczęście, że go nie zwolnili wtedy... Ale doczekał się. Wrzesień 1939 - Niemcy wkraczają do Gdyni. Rogowski jako socjalista znalazł się na czarnej liście.

Wokoło czołgi, żołnierze uzbrojeni po zęby. Osłupiali robotnicy pouciekali i pochowali się w lasach, w zbożu. W 1941 roku gestapo zjawiło się na Grabówku, w domu Rogowskich. Postawili pradziadka pod ścianą. Rozkaz - rozstrzelać. W ostatniej chwili prababcia wyciągnęła jakieś dokumenty pisane w języku rosyjskim, ponieważ pochodziła z okolic, będących pod rosyjskim zaborem. Te dokumenty uratowały życie ojcu mojej babci. Rosja i Niemcy jeszcze były w zgodzie. Pradziadkowie uzgodnili jednak, że trzeba uciekać z Gdyni.

Prababcia wraz z trójką dzieci, udała się w swoje rodzinne strony, w okolice Ostrołęki. Leon natomiast, z kolegą ukrył się na szwedzkim statku, w luku węglowym. Opowieści o tym zdarzeniu dobrze pamięta moja babcia:

- Tato opowiadał, że kiedy zabrakło im wody, postanowili wyjść z ukrycia. Marynarz, który usłyszał hałasy w luku i zobaczył palec ojca wyłażący przez dziurkę od klucza, narobił rabanu, że na statku straszy - wspomina.

Kapitan, według przepisów, musiał odstawić ich do Gdyni. Pradziadek, pełen strachu, zaprotestował. Powiedział, że jeśli tak, to on skacze za burtę, gdyż woli śmierć, niż niewolę u Niemca. Ostatecznie wysadzono ich w Szwecji. Ponieważ przebywali tam nielegalnie, a do tego pochodzili z terenów okupowanych, wysłano ich na północ kraju, do pracy przy wyrębie lasów. Dopiero po około roku mógł starać się o wcielenie do Armii Polskiej. Dostał się do Generała Maczka.

Do Gdyni wrócił dopiero w 1947 roku. Wtedy też moja babcia pierwszy raz zobaczyła swojego ojca. W mundurze angielskim. Okazało się również, że barak, który stawiany był na trzy lata, przetrwał wojnę. Tylko ściana kuchni ucierpiała od bomby.

"Nie o taką Polskę walczyłem!"

Leon chciał znów zatrudnić się w porcie. Niestety nic z tego nie wyszło. Musiał przejść kwarantannę polityczną. Co tydzień kazano mu się meldować na policji lub UB. Po roku bezrobocia i dorywczych zajęć, udało się znaleźć pracę w porcie. Problem niestety stanowiła pensja - 300 złotych. To, co przed wojną stanowiło niezłą sumę, teraz okazało się niczym.

Obligacje przedwojenne straciły wartość, więc je spalił. Materiały budowlane rozkradziono. Konto w banku wraz z oszczędnościami przepadło. Oprócz domu, wymagającego remontu i głodnej rodziny nie miał nic. Poszedł na zebranie partyjne, rzucił czerwoną książeczką i krzyknął "Nie o taką Polskę walczyłem!"

Rozpoczęła się tragedia człowieka, który zawsze wierzył w lepsze jutro, który zawsze marzył o ziemi, która się zaludni, o piaszczystym brzegu, który umocnią, lepiej niż cement i żelazo, urodzeni na nim ludzie.

Przyszedł czas na słuchanie "Wolnej Europy".

- Kuchnia stała się dla mnie, dziesięcioletniej dziewczynki tajemnicą. W wykopanej piwniczce, prócz miejsca na kartofle, znajdowało się radio i dwa taboreciki. Późnymi wieczorami dochodziły z kuchni szmery, trzaski. Ktoś wchodził, ktoś wychodził. Bardzo długo nie mogłam się dowiedzieć co się dzieje. Posiadanie radia i słuchanie "Wolnej Europy" było zabronione. Wystarczyło, aby dziecko się wygadało, a rodzice lądowali w więzieniu. Mogliśmy posiadać kołchoźniki - głośniki z ustalonymi przez rząd stacjami - opowiada babcia.

Po roku 1955 pradziadek zaangażował się w prace społeczne. Został ławnikiem w sądzie, udzielał się w komitecie rodzicielskim. Chciał jeszcze coś zmienić, ale zabrakło mu sił i zdrowia.

Przyjechał do Gdyni z zewnątrz, a jednak pokochał to miasto i osiadł tu na stałe. Nawet wojna nie zdołała wymazać z jego serca przywiązania i chęci powrotu do tego pięknego miejsca. Dla mnie Gdynia znaczy więcej niż tylko miejsce, w którym mieszkam. Dla mnie słowo to oznacza tradycję, miłość i nadzieję. Moja rodzina od strony mamy mieszka tutaj już od trzech pokoleń.

Mam nadzieję, że i przyszłe pokolenia będą potrafiły docenić pracę swoich przodków, ludzi, którzy wznieśli Gdynię - "Miasto z morza i marzeń".
Marta Żabińska

Co Cię gryzie - artykuł czytelnika to rubryka redagowana przez czytelników, zawierająca ich spostrzeżenia na temat otaczającej nas trójmiejskiej rzeczywistości. Wbrew nazwie nie wszystkie refleksje mają charakter narzekania. Jeśli coś cię gryzie opisz to i zobacz co inni myślą o sprawie. A my z radością nagrodzimy najciekawsze teksty biletami do kina lub na inne imprezy odbywające się w Trójmieście.

Opinie (92) 3 zablokowane

  • Może wie pani więcej

    Witam panią jestem prawnuczką augustyna fobke.Może coś mogłaby pani mi powiedzieć ze wspomnień swojej babci .Pozdrawiam

    • 4 0

  • oj żaba ale historie wymyśliłaś

    • 1 3

  • w 1939 robotnicy "oslupieli" i uciekli "w zboze"? (10)

    Co za idiotyczne sformulowanie. Poza tym, chyba kto mogl, zostal zmobilizowany i trafil na front. A nie, ze oslupieli. Co za lewusy.

    • 21 4

    • (7)

      Sformułowanie takie, jakim posłużyła się babcia. To praca na bazie wspomnień. Nie praca ściśle historyczna. Swoją drogą, zdaje się, że to właśnie ludzkie wspomnienia tworzą historię. Byłeś tam pan?

      • 5 14

      • no to spytam wprost (5)

        W jakiej jednostce walczyl bohater tego opowiadania we wrzesniu '39? Bo, ze robotnicy oslupieli, juz sie dowiedzielismy. Wolalbym przeczytac, ze walczyli rownie zaciecie jak pare lat wczesniej strajkowali.

        • 17 1

        • Już się chyba nie doczekamy odpowiedzi na to pytanie? (2)

          Dziwne... Większość zmobilizowanych Polaków walczy w kampanii wrześniowej a gdyńscy robotnicy w zboże kicają.

          • 12 3

          • (1)

            Poza tym "jako socjalista znalazł się na czarnej liście" Niemców. Jak to? Przecież jedyną partią w III Rzeszy była NSDAP - partia narodowosocjalistyczna. No chyba że jako _komunista_, nazywając sprawę po imieniu, to wówczas rozumiem.

            • 14 0

            • Dzieci w szkołach uczą się że socjalizm a narodowy socjalizm to dwie kompletnie inne rzeczy. Natomiast nurt ideologii komunistycznej wyrósł z marksistowskiej wizji socjalizmu. To chyba oczywiste panie madralo trw. .....

              • 2 1

        • Walczyli pod dowództwem komunisty niejakiego Rusinka a jednostce tej było ;Czerwoni Kosynierzy"

          • 8 1

        • A może chodziło o robotników pracujących dla Niemców w Gotenhafen,

          których zaskoczyły ruskie tanki w 45 roku?
          Wtedy co Janek z pancernych morsem swoje nazwisko z pistoletu wystrzelił, dzięki czemu ojca odnalazł i Marusię mu przedstawił.

          • 12 3

      • "Wokoło czołgi, żołnierze uzbrojeni po zęby. Osłupiali robotnicy pouciekali i pochowali się w lasach, w zbożu."
        Trochę to dziwne, przecież kilkanaście dni trały walki w obronie miasta. Skąd to osłupienie robotników? Przecież Niemcy nie mogli zaskoczyć ich w pracy.
        Wielu gdynian walczyło w oddziałach ochotniczych.
        Poza tym, we wrześniu nie ma już zbóż. Żniwa kończą się zwykle w połowie sierpnia.

        • 16 2

    • Redakcja

      poucinała zdania, w taki sposób, że praca częściowo traci sens. Zdarza się. Całość widocznie zbyt długa się wydała. A robotnikami dowodził Rusinek. Jak i strajkiem... Co powinno być oczywiste dla ludzi znających historię bądź pamiętających tamte czasy.

      • 4 2

    • Proponuje poczytać i nie o szachach, ale jak ta mobilizacja wyglądała

      Życie to nie gra i jak się ogłasza mobilizację to nie trwa ona chwilę.

      Ja poczytasz to zrozumiesz i nagle się okaże, że gdy ogłoszono mobilizację to nie liczni zdążyli dotrzeć do swych jednostek na czas. Czemu? Bo Niemcy nas napadli bez wysłania listu z prośbą o możliwość wejścia na nasze ziemie.

      • 5 3

  • Czytam te komentarze. Czytam inne, pod innymi artykułami. I nie ma co zadawać pytań w stylu 'co z tą Polską'. Bo Polski nie ma. Jak nie ma już Polaków. Internetowi napinacze, krzykacze, hejterzy, zazdrośnicy, pełni nienawiści do wszystkiego. Bo nie ma nic, czego Polacy nie zdeptaliby i nie zmieszali z błotem. A jednak rządzącym udało się obalić kraj. Niby jeden naród a podzielony na narodki. Niedobrze się od was robi.

    • 7 6

  • Historia !!!! (4)

    "W 1942 roku gestapo zjawiło się na Grabówku, w domu Rogowskich. Postawili pradziadka pod ścianą. Rozkaz - rozstrzelać. W ostatniej chwili prababcia wyciągnęła jakieś dokumenty pisane w języku rosyjskim, ponieważ pochodziła z okolic, będących pod rosyjskim zaborem. Te dokumenty uratowały życie ojcu mojej babci. Rosja i Niemcy jeszcze były w zgodzie."

    od 21 czerwca 1941 roku Niemcy i Związek Radziecki już walczyły ze sobą w II wojnie światowej. Historia jest rodzinna ważna ale nie można zmieniać historii.

    Odpowiedź redakcji:

    Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.

    • 59 4

    • A ja wyczuwam w tym artykule podtekst do odzyzkania ziemi należącej kiedyś do dziadków. (2)

      Ale pewnie papierów brak.

      • 19 16

      • ziemia nadal należy do rodziny....

        • 3 7

      • Popieram

        Tak samo odbieram tą historię.
        Mój pradziadek był "tutejszy" i jego dziadkowie też.
        Też mieszkał na Grabówku. Dopóki Polska go wygoniła i zabrała na reformę rolną grunty, które żadnej reformy nie widziały i w sumie widzieć nie powinny.
        I papierów jest dosyć. Tylko to nie zmienia faktu że w PL sprawiedliwości nie ma...

        I nikt opowiadań z tego powodu nie pisze.

        • 15 2

    • i tutaj się wszystko sypie...

      jakaś mitologiczna bzdura z tego całego dziecinnego opowiadania wyszła

      • 22 10

  • Hejters gonna hejt

    • 3 7

  • Do autorki (5)

    Niech Pani domaluje wąsy dziadkowi na fotografii i będzie jak Piłsudski.
    Tych bajek nie kupuję. Za dużo lukru. Proszę zachować dla wnuków tę sznekę z glancem. Generalnie tekst miałki, pisany na zamówienie. Mogła Pani zachować dla siebie ten nieszczery patos. Proszę się na mnie nie gniewać, ale takie nam odczucie czytając pani tekst.

    • 23 10

    • (2)

      Tekst nie jest tu podany w calości. Pisałam go mając 16 lat, w 2004 roku, na konkurs historyczny, praca wygrała. Są to wspomnienia mojej babci. Spisane przeze mnie. Tak piszę. Bo tak czuję i tak myślę. Nie lubię kłamać. I nie muszę. Pozdrawiam. Marta

      • 6 13

      • Pani Marto, (1)

        co Panią powodowało, żeby zamieścić tekst sprzed 10 lat na portalu Trójmiasto?
        Sama Pani na to wpadła, czy może ktoś Panią namówił?

        • 13 2

        • Pisałam to w czasie, kiedy nie miałam dostępu do sieci i komputera. Dopiero kilka dni temu doszłam do wniosku, że wspomnienia rodziny to coś co warto zachować, a kto wie, co za kilka - kilkanaście lat stanie się ze zwykłymi kartkami papieru? Wszak to, co trafia do sieci, jest wieczne.

          • 4 5

    • Popieram

      • 13 5

    • Odniosłem podobne wrażenie

      • 16 6

  • (5)

    Bzdury. Tyle na ten temat

    • 19 103

    • co? chcesz powiedziec ze to sa bzdury ja mimo iz musialem wyjechac do wloch przynajmniej raz na rok przyjezdzam do Gdyni do mojego miasta ktore jest dla mnie wszystkim

      • 5 6

    • I tyle dumny czowieczek z powolnego miasta ma do powiedzenia.

      • 3 12

    • Jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia to się po prostu nie odzywaj...

      • 9 13

    • Możesz to rozwinąć? (1)

      • 11 10

      • Lepiej nie. W tym przypadku milczenie naprawde bedzie złotem

        • 34 2

  • Do pisania dziewczyno to ty się niestety nie nadajesz

    • 12 5

  • Dziewczyna ma bujną wyobraźnię

    • 12 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaka waluta obowiązywała w Gdańsku w 1924 roku?

 

Najczęściej czytane