• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdy polityka wchodzi w sprawy wojska

Michał Lipka
22 października 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Brytyjski monitor HMS Terror. Brytyjski monitor HMS Terror.
HMS Terror HMS Terror
Jeden z "oferowanych" Polsce pancerników, USS New Jersey. Jeden z "oferowanych" Polsce pancerników, USS New Jersey.
USS Rhode Island USS Rhode Island
USS Virginia USS Virginia

Politycy wielokrotnie wpływali na przebieg przetargów dla wojska. Za przykład można tu podać zamówienie w okresie międzywojennym okrętów w stoczniach francuskich, w których udziały mieli przedstawiciele tamtejszego rządu, od których zależała wysokość pożyczki przyznanej Polsce. Innym przypadkiem jest chęć zdobycia głosów w wyborach za pomocą... pancerników!



Po zakończeniu I wojny światowej część krajów zdecydowała się na ograniczenie stanu liczbowego swych flot. Nie inaczej było w Stanach Zjednoczonych, gdzie zdecydowano się na kasację m.in. 13 dość leciwych już pancerników zwanych "predrednotami".

Skąd ta nazwa? Pochodzi ona od przełomowego brytyjskiego okrętu HMS Dreadnought, który wchodząc do służby w 1906 roku zrewolucjonizował dotychczasowe projekty pancerników. Swą innowacyjnością, przejawiającą się w ustawieniu artylerii głównej, zmianą jej głównych kalibrów oraz nowinkami technologicznymi w maszynowni wyznaczył nowe standardy dla dalszych jednostek. Odtąd zwano je "drednotami", a wszystkie wcześniejsze - predrednotami.

Podczas działań I wojny światowej te ostatnie jednostki były już przestałe. Nieliczne skierowano na modernizację do stoczni, w przeważającej większość jednak skreślano je ze stanu flot i złomowano.
Stany Zjednoczone do kasacji przeznaczyły m.in. pancerniki typu Connecnticut, Maine i Virginia, które lata świetności miały już za sobą. Gdy wydawało się, że ostateczna decyzja co do ich losów zapadła, pojawił się projekt senatora Josepha France'a, który postulował, by pięć takich pancerników przekazać...Polsce!

Skąd w ogóle taki pomysł? Przyczyna była prozaiczna - France był senatorem stanu Maryland, który zamieszkiwało liczne grono Polonii amerykańskiej, a że wielkimi krokami zbliżały się wybory, prawdziwość i bezinteresowność intencji senatora były tu co najmniej kwestią dyskusyjną.

Informacje o tym pomyśle dotarły do Warszawy, skąd przekazano je do konsultacji w Kierownictwie Marynarki Wojennej. Tam wywołały zrozumiałe zaskoczenie i euforię. Posiadanie tak dużych i potężnych okrętów uzbrojonych w działa 305mm, 203mm i 153 mm w niewyobrażalnym stopniu podniosłoby potencjał obronny Polski, nie wspominając już o wzroście znaczenia na arenie międzynarodowej.

Początkowy optymizm szybko jednak ustąpił chłodnym kalkulacjom sporządzonym m.in. przez ówczesnego kmdr Jerzego Świrskiego. Wystarczy powiedzieć, że sprowadzenie tylko jednej jednostki kosztowałoby ok. 1,20 mld ówczesnych marek polskich - dla młodego państwa polskiego koszt niewyobrażalny w tym czasie. Należy jeszcze oczywiście pamiętać o załodze - do obsadzenia pancernika tej klasy potrzebnych było przeszło 800 marynarzy a cała polska fota liczyła w  tym czasie ok. 3000 oficerów i marynarzy.

Odrębną, ale równie ważną kwestią, pozostawał również sens ściągania tak dużych jednostek na zamknięty akwen bałtyckiego - te przeszło 134-metrowe okręty przy swej 23-metrowej szerokości były po prostu zbyt duże, nie wspominając już o problemach natury logistycznej, takich jak miejsce bazowania. Port w Pucku, a także na Oksywiu i w Helu były po prostu zbyt małe. Podobne problemy pojawiłyby się, gdyby chcieć dokować okręty - jedyne doki zdolne przyjąć w tym czasie takie jednostki znajdowały się na terenie Wolnego Miasta Gdańska.

Rozważano co prawda projekty utworzenia z pancerników pływających baterii artylerii lub też demontaż dział, którymi chciano wzmocnić baterie lądowe, ale i te plany okazały się równie nierealne, co samo sprowadzenie jednostek do Polski. Możemy jeszcze odnotować fakt, iż senator France nie został ponownie wybrany do senatu, a "zaoferowane" pancerniki ostatecznie skreślono ze stanu floty amerykańskiej.

Gdy wybuch wojny był już przesądzony, polskie dowództwo rozpoczęło negocjacje na temat kupna uzbrojenia od Francji i Anglii. Polscy oficerowie wydeptywali ścieżki w gabinetach swoich zagranicznych odpowiedników, ale wyniki tych wysiłków były znikome.

W maju 1939 roku w Warszawie gościła brytyjska delegacja wojskowa pod dowództwem generała Claytona. Podczas jednego ze spotkań strona polska zgłosiła chęć kupna brytyjskich monitorów. Były to specyficzne okręty - charakteryzowały się niewielką prędkością i zanurzeniem, silnym opancerzeniem, a na ich uzbrojenie składały się przeważnie dwa lub cztery działa najcięższego kalibru (od 234 mm do 381 mm) i liczne mniejsze, w tym artyleria przeciwlotnicza. Do głównych zadań stawianych przed tymi jednostkami zaliczała się obrona wybrzeża oraz wspieranie desantów. Założenia Kierownictwa Marynarki Wojennej były podobne, jak w przypadku amerykańskich pancerników - planowano osadzenie monitora lub monitorów (wszystko zależało od odpowiedzi Brytyjczyków) w rejonach głównych baz morskich, by z jednej strony chroniły do nich dostępu, a z drugiej wzmacniały potencjał całej obrony wybrzeża.

Brytyjskie dowództwo nie wyraziło jednak zgody na przekazanie jakiejkolwiek jednostki Polsce. Przyczyn tego można upatrywać w polityce prowadzonej przez rząd premiera Neville'a Chamberlaina, który za wszelką cenę nie chciał zaogniać stosunków z hitlerowskimi Niemcami.

W konsekwencji we wrześniu 1939 r. polskie wybrzeże nie było przygotowane do wojny i nie była tego w stanie zmienić nawet heroiczna walka jego obrońców.

Opinie (16)

  • (3)

    W sumie to trochę szkoda, bo gdybyśmy zdecydowali się na przynajmniej jeden z tych pancerników to i uzyskalibyśmy wspomniany w tekście prestiż na Bałtyku jak i możliwość swobodnego zmodyfikowania jednostki, która podejrzewam i tak była czymś wysoce zaawansowanym na Europejskich wodach.Żałuje też że dziś mamy tak mało okrętów, którymi moglibyśmy się pochwalić. Większość zezłomowano, a mógłby robić za niezłą atrakcję turystyczną i historyczną - i tu dobry przykład - Muzeum Morskie w Szwedzkiej Karlskronie. Mamy za to "Błyskawicę", która z tymi ostatnimi upiększeniami wygląda jak pływające kasyno z Las Vegas albo "Statek Miłości".I taka konkluzja końcowa: Dziś już nawet politycy nie sprawiają że Marynarka jest języczkiem uwagi - nikt nie stara się przywrócić do najlepszych lat tego departamentu. A wspomniane we wcześniejszych tekstach Autora takie obiekty jak Gawron nie miały szansy na wpisanie się w historie czasów obecnych, rdzewiejąc gdzieś na bocznym suchym doku. Nikt w wyborach nie mamił i nie mówi o przywróceniu Marynarki do nowoczesnej formy... Wszak twierdzą że ta, zupełnie jak rolnictwo - jest reliktem poprzednich czasów - i nie potrzebna, nie rentowna... Pozdrowienia dla Autora !

    • 8 15

    • Zaawansowanym??

      Jednostki produkowane pod koniec XIX wieku miały by być w 1920-tym - po rewolucjach budowy początku XX wieku zaawansowanym? Były by drogimi i powolnymi ruchomymi celami (względnie stanowiskami artylerii - jeżeli cele były by bez możliwości odpowiedzenia ogniem). Błyskawica choć była dopasowana do naszego regionu (i technicznie do swoich czasów).

      • 5 2

    • Były dokładnie tak samo nowoczesne jak "Schleswig-Holstein", który był także predrednotem. A "Błyskawica" wygląda tak, jak wyglądała w czasie patroli atlantyckich (nie licząc odmiennego kalibru artylerii głównej). Czy się to komuś podoba, czy nie. Zresztą "Błyskawica" jest atrakcją na skalę światową, bo jest najstarszym istniejącym niszczycielem.

      • 3 1

    • obecnie to darmozjady w mundurkach

      W obecnych czasach utrzymanie MW jest marnotrawieniem pieniędzy państwowych /naszych/. Nikt o tym nie mówi z wiadomych względów bo łatwiej p. Biedronia do koryta dosadzić niż o prawdę walczyć. Przytoczę tylko jeden znany mi ewidentny przykład Pana Marynarza który przez 8 lat!!! "służył" pełniąc wachty na pryczy ORP przeznaczonego na złom. A teraz bierze zasłużoną emeryturkę. Ile państwo łoży kasy na MW i jaki to ma wpływ na obronność i czy nie lepiej odtworzyć za to marynarkę handlową. Dałoby to pracę ludziom morza a nie ściemniaczom w mundurkach.

      • 5 1

  • (4)

    Flota i tak byłaby bezużyteczna w kampanii wrześniowej, nawet większa, czy silniejsza. Jedyne, co mogło zwiększyć szansę naszych armii, za stosunkowo niskie koszta, to bardziej intensywny rozwój rusznic przeciwpancernych, min przeciwpancernych i lotnictwa w sferze droższego sprzętu. Flota i tak stanęłaby przed wyborem ewakuacji (czyli faktycznie, mogłaby wcale nie stać w naszych portach od razu, skoro wiązało się to z koniecznością późniejszej ucieczki), albo walki z góry skazanej na zatopienie, wobec przewagi niemieckiej na morzu i w powietrzu.

    • 14 3

    • byliśmy w przegranej sytuacji (2)

      dlatego uważam, że Polska powinna przyłączyć się do państw osi. Bałtów, Finów, Węgrów, a nawet Włochów nikt specjalnie dziś nie obwinia.

      • 6 5

      • Tak tylko, z całym szacunkiem dla naszych armii, nie podnieślibyśmy szczególnie potencjału militarnego państw Osi, a atak na ZSRR/atak ZSRR był nieunikniony z racji naszego położenia/historii w relacjach z państwem rosyjskim, klęska Osi (zakładam, że reszta szłaby w tym samym kierunku, co faktycznie, czyli USA podobnie walczyłaby po stronie Aliantów), oznaczałaby totalne wyniszczenie naszego narodu i jakiejkolwiek państwowości po wkroczeniu Sowietów, których marsz na zachód był nieunikniony, bo mówiąc prostym językiem Rosja jest zbyt liczna, duża i "zimna", aby ją pokonać przekonał się o tym Napoleon i wojska Osi.

        • 4 2

      • Gdybyśmy przyłączyli się do osi to teraz

        mielibyśmy 1/2 obecnego terytorium.Dodatkowo byśmy teraz płakali jak Węgrzy po Trianon.

        • 0 0

    • Rusznice swoją drogą, Polacy mieli dobre karabiny przeciwpancerne, ale w tej wojnie, jak i obecnie kluczowa rolę odrywałoby lotnictwo. Nowoczesne myśliwce, w połączeniu z silną flotą, siłami pancernymi i piechotą uzbrojoną w karabiny i broń p- panc, dali by sobie radę z wehrmahtem.

      • 0 0

  • Zła koncepcja panów admirałów...

    Jak pokazała historia większe (na nasze mozliwości) okręty kompletnie nie sprawdziły się w obronie wybrzeża w 1939. Zarówno Gryf, Wicher, jak i duże okręty podwodne były łatwym celem dla sił niemieckich (przy całym szacunku dla niezaprzeczalnego poswięcenia ich załóg) i niestety pełniły raczej rolę zwierzyny łownej... Przykład działań naszych małych trałowców świadczy na korzyść rozwoju tego typu niewielkich, tanich, praktycznych i bardzo skutecznych jednostek morskich. Lokowanie wielkich funduszy w kontrtorpedowce i duże op kontrastowało z marnym przygotowaniem obrony lądowej i przeciwlotniczej, która mimo prowizorycznosci i szczupłosci srodków sprawdziła się fantastycznie (Hel, Oksywie, Westerplatte). Żaden pancernik nie pomógłby nam zbytnio, a jego prawdopodobne szybkie zatopienie stałoby się pewnie spektakularną klęską. Zamiast morskich gigantów śniacych się admirałom trzeba było stawiać na baterie nadbrzeżne, opl, miny i bunkry. Ahoy.

    • 20 3

  • Decyzje zakupowe zawsze były, są i będą

    polityczne. Np. jak zakup F-16. Lub "prezent" w postaci leciwych Herculesów.

    • 18 1

  • A obecnie jest inaczej???zamiast zezłomować kobbeny (co jest kosztowne) oddali te zabytki Polakom...a ci durnie wypływają nimi na misje, 50letnie łodzie podwoddne, a później nikt nie mówi że aby wrócić z misji, to się nie da bo kobbeny sie sypią i potrafią stać w kilku miejscach na świecie i koszt naprawy 2mln pln bądź 6pln pln.. czemu o tym nikt nie mówi że nasza marynarka wojenna = muzeum... zobacznie jaki mamy średni wiek okrętów... Ale obordaż z łodzi podwodnej to może być coś...

    • 14 0

  • A mogło być pięknie... (1)

    Prawdopodobnie, gdyby jednak przekazano te pancerniki Polsce, lub wspomniane monitory Schleswig-Holstein zostałby zmieciony z powierzchni ziemi, po oddaniu pierwszych strzałów.

    • 8 9

    • Na dwa amerykańskie przeddrednoty zdecydowała się Grecja - na wiele się w trakcie IIWS nie przydały, Niemcy unieszkodliwili je sprawnie i bezproblemowo.

      Zawsze można pogdybać, ale budżet PMW początkowo nie wystarczał nawet na bieżącą konserwację tej wielkości okrętów. Przypuszczalnie kosztowałaby one nas bardzo drogo, co rzutowałoby na dalszy rozwój PMW. Wątpliwe też, aby doczekały wojny jako pełnowartościowe jednostki (choćby w takim kształcie jak niemieckie przeddrednoty) - może jedną sztukę udałoby się utrzymać ze względów reprezentacyjnych poprzez kanibalizację drugiej, aczkolwiek rola hulku a la ORP "Bałtyk" to pewnie i nazbyt optymistyczny scenariusz. A w trakcie kampanii wrześniowej obecność przeddrednota co najwyżej wymusiłaby na Niemcach większe zaangażowanie lotnictwa i (być może, o ile hipotetyczne polskie przeddrednoty prezentowałby jeszcze jakąkolwiek wartość) opóźniłaby wprowadzenie na Zatokę Gdańską własnych okrętów.

      Tak więc, prawdopodobnie, niewiele by te okręty zmieniły. Chociaż... Kto wie, może doprowadziłyby PMW do bankructwa i znacznie cięższych strat własnych w trakcie kampanii wrześniowej?

      • 0 0

  • Pożyczka angielska

    Prof. Paweł Wieczorkiewicz w "Historii Polski 930-2005" ciekawie opowiada na temat możliwości zakupu monitorów brytyjskich przez Polskę. Mimo, ze Polacy posiadali pieniądze na zakup w/w to nie było szans na kupno bo Anglia znała treść paktu Niemiec z Rosją, w tym też tajnego aneksu. Los Polski był wiadomy Brytyjczykom przed wrześniem 39 r. Nie było sensu pompować sprzętu i pieniędzy w trupa, jakim już wtedy dla Anglii byliśmy.

    • 14 1

  • megalomania

    dziwi mnie ta megalomania polskiego dowództwa - po cholerę takie wielkie okręty???? powinniśmy rozwijać flotylle torpedowców, kutrów torpedowych itp a nie budować Gryfy, Wichry czy Błyskawice. A Orzeł i Sęp? za dużę na Bałtyk...

    • 3 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszym kinem w Gdyni, otwartym w 1926 roku, było:

 

Najczęściej czytane