• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tragiczna historia jednego rejsu

23 listopada 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
ORP Jastrząb na zdjęciu jeszcze pod banderą amerykańską jako S-25, w latach swojej świetności. ORP Jastrząb na zdjęciu jeszcze pod banderą amerykańską jako S-25, w latach swojej świetności.

W porcie wojennym na Oksywiu swoją bazę ma 3 Flotylla Okrętów - najsilniejszy związek taktyczny Polskiej Marynarki Wojennej. W jego skład wchodzi również Dywizjon Okrętów Podwodnych, wśród których znajdują się m.in. Orzeł, Sęp i Sokół. Ich poprzednicy brali udział w działaniach II wojny światowej. Był jeszcze jeden okręt podwodny, o którym mało się mówi. Dowodził nim obecny patron 3 FO, kmdr Bolesław Romanowski, a statek to ORP Jastrząb.



Ceremonia przejęcia okrętu przez polską załogę. Ceremonia przejęcia okrętu przez polską załogę.
Dowódca przy peryskopie. Dowódca przy peryskopie.
Kmdr Bolesław Romanowski. Kmdr Bolesław Romanowski.
S-25 w stoczni w Bostonie. S-25 w stoczni w Bostonie.
S-25 zanim jeszcze stał się Jastrzębiem. S-25 zanim jeszcze stał się Jastrzębiem.
Na mocy zawartych pod koniec lat 30. umów, Brytyjczycy zobowiązywali się w razie wybuchu konfliktu zbrojnego wydzierżawić Polakom kilka okrętów wojennych w dobrym stanie oraz z kompletnym wyposażeniem. Otrzymaliśmy niszczyciele Piorun i Garland oraz okręt podwodny Sokół. Kolejną jednostką, która miała podnieść polską banderę, był okręt podwodny S-25, otrzymany przez Brytyjczyków od Amerykanów w ramach umowy leand-lease. O ile jednak poprzednie jednostki były nowe lub po generalnym remoncie, to przyszły polski Jastrząb był już dość wiekowy. Zwodowano go bowiem w roku 1922 r. i pod koniec 1941 był już jednym z najstarszych swej flotylli. Choć Polacy nigdy nie pływali na tego typu jednostkach, górę wzięły względy polityczne i prestiżowe - polska flota w tym czasie liczyła jedynie dwa okręty podwodne, z czego Wilk pamiętał jeszcze okres międzywojenny i był w nieustannym remoncie.

Polska załoga pod dowództwem kpt. mar. Bolesława Romanowskiego udała się więc do Stanów Zjednoczonych po swój okręt. Podczas jego przejmowania zdarzały się pełne humoru wydarzenia gdy na przykład polscy marynarze podczas szkolenia słyszeli następujące zdanie: "żeby zaszrikować serenem, trza odkryć walwy na pipach, wpierw walw generalski, potem dusić operatora" co znaczyło po prostu "żeby zagwizdać syreną, trzeba otworzyć zawory na rurach, wpierw zawór główny, potem nacisnąć manipulator".

Nie dało się nie zauważyć, że okręt lata świetności miał już za sobą. Samo zanurzenie trwało blisko 2 minuty, co w warunkach bojowych, gdy liczyła się każda sekunda, skazywało załogę na pewną śmierć. Niepokój załogi i oficera broni podwodnej ppor. mar Andrzeja Guzowskiego budziły też aparaty torpedowe, które trzeba było otwierać ręcznie, co znacznie wydłużało czas ich bojowego przygotowania, jak również same torpedy, które trzymane zbyt długo w zatopionych aparatach przepuszczały do wnętrza wodę.

Mimo wszystko polskiej załodze udało się wykonać serię udanych ataków podwodnych na poligonie morskim. Po zakończonym rozpoczęto przygotowania do podniesienia na okręcie polskiej bandery. Także tu pojawił się problem, bo Anglicy chcieli, by na okręcie podniesiona została brytyjska bandera, względnie brytyjska i polska, a dopiero po przybyciu do Anglii wyłącznie polska. Polacy odmówili, tym bardziej, że swoje przybycie na podniesienie bandery zapowiedziały liczne delegacje Polonii amerykańskiej. Dopiero 12 listopada 1941 r., na 2 godziny przed wyznaczonym terminem przejęcia okrętu, ustalono, że dawny USS S-25 stanie się polskim OPR Jastrząb.

Z chrztem okrętu wiąże się również zabawna historia - początkowo matką chrzestną miała być żona polskiego konsula pani Strakacz, jednakże podczas jednego z przyjęć kpt. Romanowski, w luźnej rozmowie, "pożalił" się, że - ku wielkiemu smutkowi załóg - matkami chrzestnymi zostają głownie dojrzałe matrony. Uwaga dotarła do pani Strakaczowej w efekcie czego matką chrzestną Jastrzębia została młodziutka i piękna córka polskiego konsula - Aneta.

Po wszystkich uroczystościach nadszedł czas na powrót do Anglii. Rejs okazał się próbą wytrzymałości dla okrętu i załogi, bowiem natrafiono na niezwykle silny sztorm, który uszkodził liczne instalacje, zerwał częściowo pokład i uszkodził kiosk. Mimo tego Jastrząb w porcie zameldował się jedynie z godzinnym opóźnieniem. Co ciekawe, towarzyszący mu identyczny okręt przejęty przez Brytyjczyków spóźnił się o 5 dni.

Po przybyciu do Wielkiej Brytanii okręt od razu trafił na pięciomiesięczny remont do stoczni - odtąd mógł się zanurzyć już w 45 sekund. W swój pierwszy patrol bojowy Jastrząb wyruszył w kwietniu 1942 roku. Nikt się nie spodziewał, że zakończy się on tak tragicznie...

Jastrząb popłynął w rejon trasy konwojów płynących ze sprzętem wojennym z Anglii do ZSRR. Początkowo Polacy napotykali liczne nieprzyjacielskie samoloty, które zmuszały okręt do alarmowych zanurzeń. Podczas jednego z tych manewrów na Jastrzębiu zacięły się stery, a okręt opadł 40 stóp poniżej dopuszczalnej głębokości zanurzenia. Awarie zdawały się prześladować okręt - uszkodzeniu uległ m.in. jeden z silników, stery dziobowe i ster głębokości, szwankowała wentylacja. Pomimo tego zdecydowano się kontynuować patrol. Wydawało się, że poświęcenie Polaków zostanie nagrodzone, gdy 2 maja w niewielkiej odległości wykryto niemieckiego U-boota. Niestety pech znów dal o sobie znać: zanim przygotowano torpedy, niemiecki okręt odszedł na bezpieczną odległość nieświadom swego szczęścia.

Niedługo po tym wydarzeniu znów wydawało się, że łowy mogą być jednak udane gdyż podsłuch zameldował o wykryciu szumów śrub. Po przejściu na głębokość peryskopową dowódca zauważył dwa okręty, w których rozpoznał amerykańskie i brytyjskie jednostki. Przygotowania do wystrzelenia żółtej racy dymnej, która była znakiem rozpoznawczym alianckich okrętów podwodnych zostały przerwane przez gwałtowne zanurzenie się okrętu (znowu dało o sobie znać awaria steru). Po wyważeniu i podniesieniu okrętu Polacy z przerażeniem stwierdzili, że alianci ruszyli do ataku - nie pomogły już wystrzelone świece. Na Jastrzębia spadł grad bomb głębinowych, które powiększyły tylko skalę zniszczeń na okręcie. Wobec licznych przecieków i uszkodzenia baterii, z których dodatkowo zaczął ulatniać się chlor, kpt. Romanowski postanowił się wynurzyć. Wtedy też rozegrała się najstraszniejsza część dramatu - do polskich i angielskich marynarzy, którzy pojawili się w kiosku alianckie okręty otworzyły zmasowany ogień maszynowy. Pokład w błyskawicznym tempie zapełnił się zabitymi i rannymi. Dowódca okrętu, ciężko ranny w obie nogi wymachując polską banderą zdołał przerwać ogień.

Rezultaty ostrzału były tragiczne - zginęło 5 marynarzy a 16, w tym 4 oficerów, było ciężko rannych. ORP Jastrząb był już praktycznie pływającym wrakiem - woda wdzierała się do kolejnych pomieszczeń, w innych szalały pożary. Wobec tego zdecydowano się na ewakuację załogi i zatopienie okrętu. Akcja ratownicza przeprowadzona została sprawnie przez sprawców tego nieszczęścia - norweski niszczyciel "St. Albans" i brytyjski trałowiec HMS "Seagull". Okręty te stanowiły eskortę konwoju PQ-15, który z racji napotkania na swej trasie gór lodowych zmuszony był do zmiany kursu i wejścia w sektor patrolowany przez polski okręt. Załoga Jastrzębia wraz z wspomnianym konwojem odbyła rejs do Murmańska, z którego do Anglii wróciła na pokładzie OPR Garland. Po powrocie Polacy udekorowani zostali Krzyżami Walecznych i obsadzili nowy, pełnowartościowy okręt - ORP Dzik, który swymi działaniami wraz z bliźniaczym Sokołem uzyskał miano "straszliwych bliźniaków".

Historia ORP Jastrząb, który pod polską banderą służył niecały rok, doskonale ukazuje determinację Polaków w dążeniu do walki z nieprzyjacielem. Jak to trafnie ujął jeden z brytyjskich wyższych oficerów " oni [Polacy] są straszliwymi wojownikami. Pokazać im jakiegoś Niemca, to gorzej niż pokazać głodnemu psu kość. Jednakże są oni najbardziej czarującymi ludźmi, jeśli spotkać ich na własnych okrętach lub gdziekolwiek indziej."

Opinie (91) 9 zablokowanych

  • Prosta sprawa...na pokładzie musiał znajdować się JONASZ;) (4)

    • 26 7

    • na kutrach pr. 205 mor kach znamy ta nazwe nie bylo bab na szczescie

      • 0 0

    • Apropo jonasza

      Według Księgi Jonasza Bóg kazał mu się udać do Niniwy, stolicy Asyrii, wroga Izraela. Miał nawoływać jej mieszkańców, aby zaniechali swych niegodziwości. Jonasz chcąc uchylić się od tego wsiadł na statek udający się w przeciwnym kierunku, do Tarszisz. Rozpętała się burza i Jonasz wiedział, że stało się tak, gdyż uciekał przed Bogiem. Kazał załodze wyrzucić się za burtę. Kiedy to uczynili, sztorm ucichł, a Jonasz został połknięty przez wielką rybę, w której brzuchu spędził trzy dni i trzy noce.

      • 0 1

    • (1)

      a może JUDASZ? ;-)

      • 0 0

      • Mowisz o sobie?

        • 0 1

  • Zakup niszczycieli, okrętów podwodnych i innych okrętów był efektem błędnego wyboru narodowej i sojuszniczej doktryny militarnej (29)

    Niestety, błędów ówcześni decydenci popełnili sporo. Zamiast inwestować w polską flotę i system fortyfikacji (jedynie umocnienia baterii nadbrzeżnych, fortyfikacje i inne bunkry, schrony, magazyny na Mierzei Helskiej zdały egzamin) pieniądze trzeba było przeznaczyć na rozwój:
    - broni przeciwpancernej; współpraca ze szwedzkim zakładem Bofors (licencja i zakup 300 gotowych armat. przeciwpancernych 37 mm wz.36 i wz.37) była strzałem w dziesiątkę. Prawdopodobnie cena jednego działka wyniosła wtedy 34.500 zł (fakt niepewny, wg innych źródeł koszt krajowej produkcji armaty 37 mm w roku 1937 wynosił 22.900 zł., a jeden nabój p-panc. 37 mm Bofors kosztował 32 zł.; dla porównania znalazłem informację, że Gryf kosztował około 21mln zł. natomiast Wicher i Burza 19mln. zł.). Produkcja według planów miała sięgnąć ponad 3000 sztuk, jednak m. innymi brak pieniędzmi spowodował, że do września 1939 roku Wojsko Polskie otrzymało około 1200 sztuk armat holowanych wz.36 wraz z tymi, które zakupiono w Szwecji (według niektórych źródeł 1.250). We wrześniu 1939 roku armaty te zadały znaczne straty niemieckim i sowieckim czołgom i samochodom pancernym. Wg historyków z odległości 400-500m przebijały pancerz do 25mm, a więc niszczyły każdy pojazd wroga. Były śmiercionośną bronią dla obu przeciwników. Odnośnie przebijalności pancerza, dane są rozbieżne, tym niemniej armaty ppanc. wz. 36 i wz. 37 mogły skutecznie zwalczać każdy z pojazdów pancernych używanych w 1939 roku, na odległościach do 1 km. Warto też zaznaczyć, że montowano je w lekkich czołgach, m. innymi w szwedzkiej wersji czeskiego czołgu lekkiego TNH - Strv m/41, także w polskich czołgach 7TP zamontowano 130 sztuk tych armat.
    - broni przeciwlotniczej; przykładowo powstała na przełomie 1938/39 polska automatyczna armata 20mm Fk wz . 38 wykorzystywana była także i jako broń przeciwpancerna. Kiedy się przekonano o skuteczności tych armat, przystąpiono do przezbrojenia i modernizacji tankietek TKS i TK-3 (armatę zamontowano na tankietce w kulistej osłonie); niestety tylko kilkanaście tankietek zdążono zmodernizować do września 1939. Jedna z takich tankietek z armatą 20 mm 18 września zniszczyła trzy niemieckie PzKpfw 35 ( t ) niedaleko wsi Pociecha w centralnej Polsce.
    - lotnictwa; było ono niedofinansowane, ale nie tylko, np. lekkomyślna decyzja postawienia wszystkiego na "Wilka" i "Fokę" (zaniechując inne prototypy samolotów) stworzyła lukę już nie do odrobienia z braku czasu. Ale - pisząc w dużym skrócie - mieliśmy atuty; zwłaszcza bombowce PZL 37 Łoś były jak na owe czasy nowoczesne. W temacie tak potrzebnych myśliwców Polska produkowała (w 1939 r. jeszcze całkiem niezłe) PZL P 24 z silnikiem 970 KM (prędkość maksymalna 430 km/h, czyli większość niemieckich bombowców by dogoniły) z uzbrojeniem w dwa km 7,7mm i dwa działka 20mm (mogły też zabierać cztery bomby po 10 kg lub dwie po 50 kg atakując kolumny pancerne), jednak... budowane one były wyłącznie na eksport!!!
    - wojsk pancernych; polskie czołgi 7TP były lepsze od niemieckich czołgów lekkich (Panzer I i II) z 1939 r. i mogły skutecznie zwalczać również ówczesne niemieckie czołgi średnie (Panzer III i IV), jednak było ich zdecydowanie za mało. Miały wady; czołgi lekkie, czyli miały słabe opancerzenie, czyli same mogły być łatwo zniszczone nawet z użyciem działek przeciwlotniczych 20 mm wroga, dlatego opracowywano czołg średni, perspektywy były obiecujące... niestety, na realizację zabrakło czasu.

    PS. Forumowicz Amator komentując artykuł z dnia 6 sierpnia 2010 nawiązujący do historii zatopienia ORP "Grom" napisał m. innymi: Za 24 miliony ówczesnych złotych można było wystawić 2 bataliony czołgów lub 5 pułków artylerii haubicznej. Roczny budżet broni pancernej to w połowie lat 30-tych 7 milionów złotych.
    Pod tym samym artykułem forumowicz Pepeso: Sytuacja w Polskim Wojsku jest identyczna jaka panowała podczas II Rzeczpospolitej. Krótkowzroczność, brak systematycznego realnego i logicznego planowania oraz zarządzania.

    • 65 20

    • (7)

      Czytanie takich tekstów po prostu osłabia. Autor próbuje nam wmówić, że gdyby zamiast nowoczesnych i potrzebnych okrętów zainwestowano w broń pancerną i samoloty to Polacy zwyciężyliby w kampanii wrześniowej. Jasne, z najmocniejszą wtedy armią w Europie. Jakoś Niemcy bardzo mocno (tak samo jak Polska) inwestowali wtedy (w granicach możliwości) w marynarkę wojenną. Budowano całe serie "Narvików" czy pancerników kieszonkowych (pamiętajmy o limitach tonażu). Powstało również wiele nowoczesnych krążowników. żaden kraj nie obędzie się podczas wojny bez dostaw, które są dostarczane morzem - to je głównie należało bronić co zresztą zrobiono. Gdyby nie siła Royal Navy, wojan potoczyłaby się inaczej - a pamiętajmy, że nowoczesne czołgi i samoloty w Anglii i nawet Niemczech to dopiero od bitwy o Anglię (ilościowo i jakościowo). W tamtych czasach nie mieliśmy tak technologicznej przewagi aby zwyciężyć nawet supernowoczesnym sprzętem z po prostu olbrzymią armią niemiecką.

      • 5 5

      • stal (3)

        Ktoś powiedział , że ze stali którą zużyto na Bismarcka, a która bezużytecznie spoczęła na dnie Atlantyku, Niemcy mogli wyprodukować 5 tysięcy czołgów. I tej stali im w końcu zabrakło, a pod koniec wojny ich stal wogóle nie trzymała parametrów technicznych. Tak , że Niemcy nie inwestowali we flotę Miśku bo zaprzestali produkcji okrętów nawodnych , tylko w konieczne im do strategicznej wojny podwodnej uboty. A Polacy w 1939 potrzebowali każdego czołgu i każdej armaty czy haubicy , i tego nam zabrakło - w jakiejś części dlatego ,że pieniądze poszły na rozbudowę floty, która potem została internowana albo popłynęła sobie do Anglii.

        • 1 1

        • Oj dzieciaku dzieciaku.... (1)

          Jeszcze za mało poczytałeś...Taki strateg z ciebie że ho,ho. Flota swoje zadanie w 1939 spełniła w stopniu dostatecznym, fakt można było lepiej.Dzięki flocie bez przerwy Polska kontynuowała działania zbrojne i takie tam. A jej główne działania w tamtych planach jak wspominali koledzy wyżej było blokowanie zatoki fińskiej przeciwko ZSRR w konflikcie ,który prędzej czy później przewidywano by nastąpił. I jak się okazało nastąpił! Zresztą ta sowiecka flota wzieła również udział w kampanii wrześniowej, biorąc udział w patrolowaniu Bałtyku i poszukiwaniach polskich okrętów podwodnych(choćby słynnego Orła)

          • 0 0

          • 20 tysięcy czołgów

            Rosjanie mieli 20 tysięcy czołgów, a myśmy rozbudowywali flotę do blokady Zatoki Fińskiej? A dlaczego nie zablokowac Floty Północnej i Oceanu Spokojnego, a w sojuszu z Rumunią jeszcze Czarnomorskiej. To ile tam w tej Flocie Bałtyckiej Rosjanie mieli pancerników i krążowników - jakieś śmieszne ilości. Pewnie jakby ORP Ryś postawił tam zaporę ze wszystkich swoich 20 min to nikt by nie wypłynął z Kronsztadu.Wolne żarty panie Gedan. Wszyscy teraz wiedzą, a wtedy planiści również wiedzieli, że polska flota nie może byc użyta efektywnie na Bałtyku. I dlatego zrealizowano jedyną udana operację 1939 roku - "Pekin" czyli wyprowadzenie trzonu polskiej floty poza Bałtyk. I powiem panu, że z punktu widzenia piechura leżącego z karabinem przeciwko czołgom, mieszkańca Warszawy bombardowanej bezkarnie w 1939 i 1944 roku czy rozstrzeliwanego w Piaśnicy Kaszuba obecnośc kilku polskich okretów realizujących cele angielskie nie miała żadnego znaczenia ( słynna wypowiedź Churchila do Andersa : "może pan sobie zabrac te swoje dywizje ") . Przydało by im się jednak kilka p/panców lub pelotek , że o czołgach i myśliwcach nie wspomnę.

            • 0 0

        • Jeśli za jeden ORP "Grom" można było wystawić 2 bataliony czołgów lub 5 pułków artylerii haubicznej, a ten okręt nam nic nie dawał to szkoda ze nie było tych czołgów lub haubic.

          • 0 0

      • ...a historia rechocząc lubi sie powtarzać... (2)

        ...wojskowi przygotowują sie do poprzedniej wojny...
        tak było i chyba będzie...
        :/

        chyba nikt nie wmawia, ze sami byśmy tę wojnę wygrali...
        teraz dopiero widać co by było i co można było zrobić...
        perespektywa czasu to fajna sprawa...

        zobaczcie ile czasu zajeło najsilniejszej armi swiata doprowadzenie
        sie do porzadku po ataku na Polskę... poszukajcie JAKIE straty
        zostały zadane przez Polskich żołnierzy we wrześniu-październiku 1939
        mimo braku armat, braku aminicji do karabinów ppanc "Ur", braku
        dowództwa...
        a i tak sie zastanawiam czy dziś przy ataku ze wschodu polska doktryna
        obronna też przewiduje wycofanie sie "Naczelnego Dowódctwa"
        na zachód...

        ://///

        • 4 0

        • (1)

          Niemcy przygotowywali się do wojny cały czas, inni w stopniu dużo mniejszym. Rok to sporo zmian. Gdyby Polska dogadała się z Pragą i zapewniła, że w przypadku ataku Niemców Polska zaatakuje Niemcy i gdyby Czesi walczyli, to wojna rozpoczęłaby się rok wcześniej, Niemcy walczyliby przeciwko co najmniej dwóm armiom, silne fortyfikacje sudeckie zadałyby spore straty Niemcom, Niemcy nie przejęliby za darmo niezłe czeskie czołgi i samoloty, które we wrześniu były wykorzystywane przeciwko nam. Cała ta historia mogłaby się potoczyć inaczej.

          Co w tym złego, że my wiemy jak było i możemy mędrkować, co by było gdyby było inaczej? Skoro historia rechocząc lubi się powtarzać to warto zawczasu mieć dobre relacje z Czechami.

          • 7 0

          • Nie zapominaj, ze za najlepsza armie na swiecie uchodzila w tamtych czasach armia francuska. Wiekszosc francuskich dowodcow tkwila mentalnie w czasach I WS, wierzac do tego ze Niemcy przestrzegaja postanowien traktatu wersalskiego. Silna francuska armia ladowa w polaczeniu z brytyjska marynarka i lotnictwem mialy zapewnic Europie bezpieczenstwo i stabilnosc.
            Polakom (w ich mniemaniu) nie moglo sie przytrafic nic lepszego niz sojusz z Francja i Anglia oraz pakt o nieagresji z Niemcami. Sojusz z Czechami przeciwko Niemcom moglby zostac bardzo zle odebrany i stanowic pretekst do wypowiedzenia przez Niemcy paktu o nieagresji. Owczesny rzad II RP z jednej strony slepo ufal zachodnim aliantom, z drugiej mial caly czas w pamieci sprawe Zaolzia. Moim zdaniem bardzo trudno bylo przewidziec nadchodzaca tragedie, a szczegolnie jej rozmiary.
            Natomiast faktem jest, iz owczesna armia czeska byla dobrze uzbrojona, wyszkolona i wyposazona i gdyby byla w niej wola walki za wszelka cene, moglaby zadac spore straty Niemcom.

            • 3 0

    • (11)

      Debilu, już to wklejałeś kilka razy. Nie zaśmiecaj forum!

      • 6 19

      • Toja jest kobietą, trochę kultury. (2)

        A gdyby to twoja matka wklejałą? I nie mów, że twoja matka nie ma komputera, bo mogłaby mieć.

        • 15 3

        • matka siedzi z tyłu

          • 1 0

        • lepszy cwaniak z niej, widać

          od początku czułem, że z nią jest coś nie tak...

          • 3 4

      • Debilem jesteś Ty (7)

        obrażasz człowieka, którego znasz jedynie z internetowego forum. w odróżnieniu do Was wszystkich znam To Ja prywatnie i to bardzo dobrze. jest naprawdę fantastycznym człowiekiem. może i on się powtarza, ale w odróżnieniu do niektórych osób na tym forum nie obraża nikogo, ani tu ani prywatnie.

        • 7 6

        • Speedy - dziękuję (3)

          • 2 0

          • to miło To Ja, że dziękujesz jeśli ktoś Cie poparł

            Szkoda, że tylko w taki sposób uczestniczysz już w dyskusji którą swoim "przeklejanym" postem zapoczątkowałeś.

            Wiele osób rzeczowo i kulturalnie Ci odpowiedziało podważając przy tym to co w napisałeś. Nikomu jednak już nie odpowiedziałeś.

            Nie masz oczywiście takiego obowiązku ale dziwie się, że obserwujesz dyskusje i już w niej nie uczestniczysz. Ten temat chyba Cie interesuje skoro sam go rozpocząłeś pisząc bardzo długi post, czemu więc nie włączysz się do polemiki?

            • 0 0

          • jeszcze buzi sobie dajcie

            • 0 1

          • Za to że nieudacznik z ug broni drugiego nieudacznika z ug???

            • 2 2

        • (1)

          ciekawe u którego nałkofca z UG pisze ten doktorat??? Bo tam albo stare zapijaczone komuchu albo mendy z IPN, nie wspominając o klechach

          • 2 9

          • Ale minusów nałapałem. Chyba w jakimś pijackim zwidzie kadra włączyła komputery (z demobilu niemieckiego) i zrozumieli, że ktoś ich źle ocenia.

            • 0 2

        • co ty pleciesz?! ToJa obraził tu już niemal wszystkich

          od feministek, papieru toaletowego itp..., następny zakłamany się odezwał

          • 1 2

    • I znów zgadzam się z ToJa (2)

      Flota ważną rzeczą jest, ale w wypadku Polski była ona tworzona bez ładu i składu. Zamiast inwestować w duże i drogie niszczyciele, lepiej było zakupić większą ilość znacznie tańszych jednostek typu torpedowce. A także znów: większą ilość, ale mniejszych, okrętów podwodnych. Tymczasem nasze okręty nadawały się na Morze Północne co najmniej, a nie na wody Zatoki Gdańskiej, gdzie musiały działać.

      Bezsensowne były też plany użycia tych okrętów. Zamiast użyć OP do ataku, miały one patrolować maleńkie sektory w Zatoce Gdańskiej i okolicach Mierzei Helskiej. W dodatku miały one zakaz torpedowania jednostek mniejszych niż niszczyciel, a jednostki transportowe miały być ostrzegane przed atakiem. Żenada.

      • 4 7

      • Nie zgadzam się zupełnie z twierdzeniem, że flotę tworzono bez ładu i składu. Pomysł na flotę był bardzo konkretny i konsekwentnie go realizowano.

        Ale zacząć trzeba od tego, kto był "planowany" na naszego głównego przeciwnika w latach międzywojennych - Sowieci. Niemców nie brano pod uwagę jako realnego zagrożenia. Dopiero od około 1935 roku coś niepokojącego zaczęło się dziać za zachodnią granicą. A plany rozbudowy floty powstały znacznie wcześniej.

        Głównym przeciwnikiem polskich okrętów miały być ciężkie okręty sowieckie, które wychodząc na Bałtyk zablokowałyby dostawy morzem od sojuszników (gł. Francja). Jak zamierzano temu zaradzić? Blokująć pancerniki i ciężkie krążowniki w Zatoce Fińskiej.

        I tu kłania się wprawdzie drogi, ale za to biorący na pokład wiele min ORP Gryf. Tu kłaniają się duże, ale za to torpedowo-minowe o.p. Do tego szybkie i silnie uzbrojone w wyrzutnie torped (a co za tym idzie - duże, bo przecież gdzieś te uzbrojenie trzeba upchnąć) okręty podwodne (OORP Orzeł i Sęp) i niszczyciele. Okręty te miały za zadanie najpierw zablokować wyjście z Zatoki Fińskiej (co nie byłoby takie trudne, zważywszy na jej niewielką szerokość), a następnie w przypadku ewentualnego przedarcia się ciężkich okrętów zniszczyć je zmasowanym atakiem przede wszystkich torpedowym.

        • 2 0

      • a figę

        • 0 0

    • II Wojna Swiatowa byla dla Polski przegrana od samego poczatku...

      Nie ma najmniejszegi znaczenia na jakie typy uzbrijenia postawilby owczesny sztab generalny WP czy rzad.Uwazam otoz,ze trzeba bys ignorantem aby w ogole emocjonowac sie takimi niesistotnymi kwestiami jak wybor dzialek ppac,abstrahujac od sprawy najwazniejszej i zasadniczej: przeogromnej roznicy miedzy potencjalem Polski a Niemiec (czy ZSRR).Nieporozumienie to bierze sie z fenomenu "fuksa 1920" roku czy tez 2 lata wczesniejszych wypadkow zwiazanych z chaosem w upadajacych kajzerowskich Niemczech.To ze Polakom w ogole przyszlo do glowy ,ze moga w jakiejkolwiek sytuacji byc rownorzednym przeciwnikiem dla Niemiec czy Sowietow jest niepojetym horrendum!Nie mielismy szans od samego poczatku.Dodatkowo z sytuacji geopolitycznej ,bylo niemal przesadzone ,ze bedziemy jedynym narodem ,ktory naprawde przegra te wojne.Trzeba byc nie lada ignorantem historycznym,militarnym i ekonomicznym aby w ogole rozwazac szanse Polski w starcie zbrojnym z III Rzesza!Wiekszosc owczesnych naukowych laureatow nagrody Nobla pochodzilo z Niemiec-my nie dorobilismy sie ANI JEDNEGO DO DZIS! Jesli jakis cien szansy byl-to tylko na przetrwanie biologiczne warstwy wyksztalconych Polakow (zgladzonych de facto w latach 1939-1954)-a i to w bardzo ryzykownym sojuszu z Hitlerem przeciw bolszewikom.Slowem: tak pogardzany przez Polakow wariant czeski.Czesi obronili jednak swych najbardziej wartosciowych obywateli przed zaglada,co i widac po dzisiejszych Czechach.Tak jak i po dzisiejszej Polsce widac, czym konczy sie holokaust inteligencji.

      • 0 1

    • Wojna to gra błędów, jesteś mądry bo oceniasz to post factum

      O każdej ze stron można powiedzieć, że robiła błędy... Np. Niemcy
      wpompowali kupę kasy w wojnę na Atlantyku--która była nie do wygrania...

      Gospodarkę przestawili na 100% na produkcję wojenną
      dopiero po 1943 r., tzn. wtedy gdy już było pozamiatane

      itp...

      • 2 0

    • gratuluje wiedzy

      • 1 1

    • Nie zgadzam się z opinią "To Ja"

      W swojej dygresji zapomniałes drogi kolego o jednym bardzo istotnym fakcie - to właśnie dzięki okrętom Polskiej Marynarki Wojennej zachowana została ciągłość państwa polskiego. Gdyby nie okręty, polska by zniknęła. Zgodnie bowiem z prawem pokład okrętów wojennych jest suwerennym terytorium danego państwa. Tak wiec nie możesz mówić, że był to efekt błędu - było to rozsądne założenie. Polska nie miała szansy nawet gdyby zakupiła setki tysięcy dział, bez sojuszników nigdy byśmy nie wygrali taka jest prawda. Dzięki okrętom wojennym nie dość że zapisaliśmy piękną kartę historii to jeszcze zapewniliśmy sobie wspomnianą przeze mnie ciągłość naszego kraju. Co do samolotów to Łoś był najnowocześniejszym samolotem tamtych czasów a swoim udźwigiem przewyższał każdy inny bombowiec i zbliżał się do udźwigu pierwszych amerykańskich super fortec!!! Lubisz dane t:t polecam lekturę danych porównawczych samolotów.
      Problemem naszego państwa są niestety politycy i ich przeraźliwie niska wiedza dot. spraw wojskowych, ostatnim politykiem z krwi i kości mogącym zarządzać armią był Józef Piłsudski.

      • 1 1

    • dziękuję (prawie) wszystkim...

      ...zaangażowanym w ten wątek za komentarze na poziomie. Nie uwzględniam merytoryczności zawartych argumentów, ale że pierwszy raz od baaaardzo dawna mogłem z zainteresowaniem przeczytać co kto myśli na jakiś temat.
      Z szacunkiem

      • 4 0

    • Łatwo oceniać kiedy wiadomo jak potoczyła się dalej historia, jak wyglądała kampania wrześniowa, kiedy i kto nas zaatakował,

      jakimi dysponował środkami i jaką stosował taktykę W latach 20stych czy nawet w połowie 30 (a wtedy był czas na planowanie i dobór doktryny) nie było to już takie oczywiste.

      Dziś łatwo można stwierdzić, że inwestowanie we flotę było błędem bo bardziej przydało by nam się więcej broni pancernej czy lotnictwa ale w czasie kiedy głównym zagrożeniem dla naszego kraju był Związek Radziecki mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Przez lata armia przygotowywała się do odparcia agresji ze wschodu i swoją role w tym miała odegrać również marynarka.

      Największym błędem w naszej armii nie był wcale niewłaściwy sprzęt (kilka dodatkowych czołgów czy samolotów posiadanych przez nas w zamian za okręty nic by nie zmieniło) a ogólnie złe przygotowanie do prowadzenia wojny na zachodzie z przeciwnikiem stosującym nowoczesną taktykę. W wyniku błędów w dowodzeniu i szwankującej logistyce nawet środki jakie polska armia miała nie zostały w pełni wykorzystane.

      • 9 0

  • a statek to ORP Jastrząb.

    bez komentarza

    • 1 0

  • Doktoranci od siedmiu boleści (5)

    Badaczami są teraz pasjonaci-historycy, a nie doktoranci-przepisywacze książek nosa od ekranu własnego kompa nie wychylający.

    Poniżej fragment recenzji książki "Westerplatte - Oksywie - Hel" autorstwa Piotra Derdeja, też doktoranta (recenzja ze strony: http://www.dobroni.pl./rekonstrukcje,ksiazka-piotra-derdeja-pt-westerplatte-oksywie-hel-1939,2590)

    "(...) 1. Zacznę od „wiedzy” autora z zakresu geografii:
    - str. 16 – omawiając sprawy obrony polskiego wybrzeża, autor pisze o „sprawach bałkańskich” – no rzeczywiście, między Bałtykiem a Bałkanami jest taka sama różnica jak między Słowacją a Słowenią, „piciem w Szczawnicy a szczaniem w piwnicy” czy wreszcie „węglem kamiennym a kamieniem węgielnym”, czyli według autora nie ma żadnej różnicy!
    - str. 45 – „Na Kępie Oksywskiej, trudno dostępnej wyspie, położonej nieco na północ od Gdyni” – po przeczytaniu tych słów zapomniałem przez chwilę, gdzie ja właściwie jestem;
    - str. 49 – „Półwysep Helski liczy około 70 km długości” – autor z pewnością odmierzył tę długość przy pomocy niezalegalizowanej linijki, wykonanej z rozciągliwego materiału o nazwie „Haribo”;
    - str. 61 – „Latem 1939 r. wybrał się ze swoimi dziećmi nad polskie morze, a w drodze powrotnej z Gdyni musiał przejechać pociągiem przez terytorium Wolnego Miasta Gdańska, gdyż innej drogi do centrum Polski nie było” – rozumiem, że nie każdy słyszał o magistrali kolejowej przez Kościerzynę, i jak widać, autor książki również nic o tym nie wie;
    - str. 84 – „niemiecki pancernik w zasadzie tylko przeszkadzał w atakach, gdyż jego pociski czyniły więcej szkody w niemieckim Gdańsku niż na Westerplatte, nad którym po prostu w większości przelatywały, trafiając w miasto”, i drugi „kwiatek” w tym samym stylu:
    - str. 90 – „Wsparcie artyleryjskie pancernika „Schleswig-Holstein” też okazało się zdecydowanie niewystarczające, gdyż jego pociski przelatywały nad terytorium polskim i wybuchały głównie w niemieckim Gdańsku”, i jeszcze jedna „odsłona” tej kwestii:
    - str. 172 – „na Westerplatte „Schleswig-Holstein” nie był w stanie strzelać celnie, ponieważ był za blisko i jego pociski przenosiły się ponad pozycjami polskimi, rażąc pozycje niemieckie” – starałem się wyobrazić sobie, jakim cudem „Schleswig-Holstein” ostrzeliwał Gdańsk, strzelając ponad terenem Westerplatte, stojąc w kanale portowym? A może pociski z niemieckiego pancernika wystrzelone w kierunku Westerplatte, okrążały kulę ziemską i wybuchały w Gdańsku?! Czy ktoś potrafi to jakoś sensownie wyjaśnić? Autor nawet nie zadał sobie trudu, aby spojrzeć na „Plan sytuacji bojowej na Westerplatte”, który sam zresztą zamieścił na stronach 198-199! Gdyby to zrobił, nie pisałby takich głupot!
    2. „Co autor chciał przez to powiedzieć?” – cytaty utrzymane w tym właśnie „klimacie”:
    - str. 80 – „Niemcy ginęli jak muchy” – przypuszczam w związku z tym, że Niemcy albo ginęli pod razami tzw. „mucholejki” albo przyklejali się do lepu na muchy;
    - str. 98 – „Niemcy chcieli złamać ducha obrońców i wykończyć ich nerwowo” – rzeczywiście, większość obrońców była na Niemców strasznie „wkurnerwiona”;
    - str. 112 – „trzeźwy Prusak ze starej szkoły wilhelmińskiej, kontradm. Józef Unrug” – z tym trzeba się zgodzić, bo admirał Unrug faktycznie nie nadużywał alkoholu;
    - str. 113 – „nie najlepiej współgrał z pruskim dowódcą Polskiej Marynarki Wojennej” – a ja cały czas byłem przekonany, że to Polak dowodził Polską Marynarką Wojenną, widocznie według autora książki, żyłem sobie w nieświadomości;
    - str. 125 – „Józef Unrug na Helu to co innego, z nim będzie trudno, bo to stary, pruski kolega i fachman w wojennym rzemiośle” – ciekawe o jakich kolegach Unruga mowa?
    - str. 145 – „Wiedzieli, że jego obroną dowodzi stary lis z pruskiej szkoły wojennej – Józef Unrug. Niemieccy oficerowie znali go doskonale, częstokroć osobiście, sprzed dwudziestu laty, kiedy on też nosił pruski mundur i był wysokim oficerem w Kriegsmarine.” – rzeczywiście, natura nie poskąpiła Unrugowi wzrostu, był wysokim człowiekiem, ale że służył w Kriegsmarine!? Jak On mógł!?
    - str. 171 – „Na początku wojny Hitler był jeszcze dość trzeźwym politykiem i strategiem” – no tak, a później już ciągle tylko chlał na umór."

    • 14 3

    • P.S. (1)

      To jeszcze dopiszę, że "Dziennik Bałtycki" tę książkę umieścił na liście swoich bestsellerów w 2009 r. i polecał gorąco swoim czytelnikom! :)

      • 2 0

      • litości...................!!!!!!

        • 1 0

    • Czytalem (2)

      to , straszne ze takie buble pisane przez doktoranta sie drukuje , same bzdury to straszne jakich mamy polglowkow z tytulem doktorant , tragedie !!

      • 6 1

      • faktycznie Hardkor :) (1)

        Tego Derdeja gdzieś sprzedają? poczytałbym sobie czasem dla śmiechu

        • 1 0

        • tak, sprzedają

          Bellona to wydała w serii "słynne bitwy" czy coś takiego. Kupiłem, przeczytałem i osłabłem - dramat... Lepiej bym zrobił, gdybym wydał te 23zł na flaszkę...

          • 3 0

  • Moja żona doradza (1)

    Aby ten artykół wydrukować i powiesić na Uniwersytecie Gdańskim.
    Niech przyszli badacze historii unikają takich błędów.

    • 5 2

    • Wspaniałe są Twoje słowa o tym "Artykóle". Można by na ich podstawie napisać osobny "artykół".

      Ortografia, Panie dziejku.

      • 0 1

  • Nie fajnie!

    Autor wpisu podpisujący sie "To ja", jeżeli faktycznie przytoczył fragment książki, czyli wykorzystał cudzą własnośc intelektualną nie fatygując sie zacytować źródła pochodzenia tej informacji, postąpił "nie fajnie".

    • 1 0

  • najlepiej sie sprzeczac czy sie mowi okret podwodny czy lodz podwodna.dla mnie to nie wazne, niech maja jak im sprezentowali i dzieki im za to. bo jak bysmy mieli kupic placic to nie sa tanie zabawki,polska juz jest w dluugach po szyje a co dopiero wydac na sprzet ktory nam podarowali niemcy usa norwegia. duuza kasa . bysmy placili do dzisiaj i jeszcze kilka dekad

    • 0 0

  • (2)

    Słusznie ktos powyzej zauwazyl, ze polityka uzbrojenia naszej armii byla w tamtych czasach tragiczna. Polska chyba zachlysnela sie morzem. Wydano ogromne jak na mozliwosci kraju pieniadze na nasza flote nawodna i podwodna. Np. drogi okret Orzeł przeznaczony do operowania na duzych akwenach nijak sie mial do wojny obronnej w zatoce gdanskiej. Polska flota we wrzesniu praktycznie nie odegrala zadnej znaczacej roli, o dzialaniaach ofensywnych nie bylo mowy, zostala zatopiona, internowana lub uciekla.

    Kompletnie zaniedbano lotnictwo, czolgi, artylerie przeciwpancerna, baterie i umocnienia nadbrzezne, wojskowy transport samochodowy. Bron zwyklych zolnierzy czyli karabiny, pistolety maszynowe, ckmy - bylo ich za malo lub przestarzale. Niestety w planowaniu perspektywicznym nigdy nie bylismy dobrzy i chyba do dzisiaj nic sie nie zmienilo pod tym wzgledem. Ze wzgledu na specyfike obecnych konfliktow znaczenie uzyskuja smiglowce bojowe zalogowe i bezzalogowe - a u nas zainwestowano kupe szmalu w F16. Duzo by pisac...

    • 5 0

    • polska nie kupuje za biedna

      polska dostaje okrety ktore zostaly wycofane z innych armi. nie znaczy to ze one sa odpowiednie do strategi polskiej, prawde mowiac ze nie. ale jest to uzbrojene gratis bo polskie nie stac zakupic odpowiedni sprzet, prawde mowiac polska generalicja to nie ma pojecia co polsce potrzeba nie maja za duzej wiedzy tak jak ich popprzednicy.widac w jakich operecjach biora udzial to wielki pic na wode, wielka propaganda wielkosc. polsce wcale nie sa potrzebne lodzie podwodne ani fregaty amerykanskie , polska potrzebuje stawiacze min tralowce kanonierki scigacze szybkie przybrzezne jednoostki, do kontrolowania wod terytorialnych , polityka miedzy wojenna marynarki wojennej to wogole katastrofa . wszystkie okrety polskie w sumie to szybko uciekly i bylo to najwiekszym sukcesem ,

      • 0 0

    • Obecna

      nie jest lepsza a nawet gorsza , nasi przyjaciele nas roluja ile sie da a nasz rzad kupuje kazdy zlom co dadza jankesi , tragedia z polska armia !!

      • 3 0

  • to nie byla umowa leand-lease, tylko akt LEND-lease, pan redaktor jak nie jest pewny jak pisac w jezyku angielskim niech sobie otworzy slownik.

    • 1 0

  • "Marynarz się wyrabia nie przy ławce szkolnej tylko na pokładzie okrętu"adm. Unrung (1)

    Krytyka jest stymulatorem pod warunkiem jeśli jest konstruktywna. Proponuję Żonie KierKaza wysłać Go na wtórne nauki do szkoły podstawowej gdzie nauczą że "artykuł pisze się właśnie przez "u" a nie odwrotnie. Malkontentom pod tytułem " Boże broń przed takimi przepisywaczami" chcę po pierwsze powiedzieć- nie używaj Imienia Pana Boga na byle jak, a po drugie - M53 - zarzuty trzeba umieć udowodnić.A jeśli ktoś chce przypomnieć chlubne karty Polskiej Marynarki Wojennej,to tylko ok.

    • 2 1

    • Jak się nie znasz, to siedź cicho

      słowo pochodzi od articolo. Tylko ta chora reforma ortografii za komuny

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w 1967 r. pojawiła się ekipa "Czterech pancernych"?

 

Najczęściej czytane