• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Te okręty jako pierwsze wciągały biało-czerwoną banderę

Michał Lipka
1 lutego 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

Ciekawa historia dwóch okrętów, które jako pierwsze podnosiły biało-czerwoną banderę po wielkich konfliktach światowych, wydaje się nieco zapomniana. A szkoda.



Jednym z licznych problemów, z jakimi musiało borykać się odrodzone w 1918 roku państwo polskie, był brak dokładniejszych map wód terytorialnych. Konieczne stało się zdobycie jednostki, która mogłaby wykonać pierwsze prace hydrograficzne.

Rozpoczęte niebawem poszukiwania zakończyły się sukcesem - w Hamburgu znaleziono statek, który zdawał się idealny do realizacji powyższych zadań. Niestety pojawił się pewien problem - Niemcy nie chcieli sprzedać nam tej jednostki. Zastosowano więc pewien fortel: statek kupiła w 1919 r. osoba prywatna, niejaki Józef Unrug, zupełnie "przypadkowo" kapitan polskiej marynarki, późniejszy wiceadmirał i Dowódca Obrony Wybrzeża podczas II wojny światowej.

Ta żelazna, płaskodenna parowa jednostka początkowo miała służyć do transportu towarów i ok. 200 pasażerów. Znamienna była pierwsza nazwa jednostki - "Deutschland" (niektórzy potem z uśmiechem ma ustach komentowali fakt, iż pierwszą jednostką, która podniosła polską banderę był statek o nazwie "Niemcy"). Tuz po wybuchu I wojny światowej "Deutschlanda" wcielono do floty niemieckiej, jednocześnie zmieniając mu nazwę na "Woltan".

Wojenne losy okrętu nie są znane. Niedługo po zakończaniu działań wojennych i zakupie przez Polskę ruszyły prace przystosowujące statek do prac hydrograficznych, które nadzorował inż. Aleksander Rylke. Pobyt w stoczni nie trwał długo i już 1 maja 1920 roku na jednostce podniesiono biało czerwoną banderę i uroczyście nadano nazwę ORP "Pomorczyk", którą jednak szybko zmieniono na "Pomorzanin". Dowódcą okrętu mianowany został por. mar. Jerzy Rychłowski.

Z pierwszym rejsem polskiego okrętu wiąże się ciekawe wydarzenie - podczas opuszczania portu w Gdańsku, w kanale portowym "Pomorzanin" minął trzy brytyjskie krążowniki: "Danae", "Castor" i "Delhi". Żaden z polskich marynarzy nie mógł przypuszczać, że za kilkanaście lat "Danae" podniesie polską banderę stając się ORP "Conrad".

"Pomorzanin" rozpoczął służbę hydrograficzną, która już niebawem została przerwana nagłym rejsem do Łotwy, gdzie na ewakuację czekali polscy ułani. Pierwsze lata służby zaowocowały dokładnymi pomiarami terenów przyportowych, szlaków podejściowych oraz dokładną mapą Zatoki Puckiej.

W 1922 roku "Pomorzanin", ale już jako "Kaszub", został przekazany flocie cywilnej do wykonywania pomiarów hydrograficznych, a następnie jako statek wycieczkowy pływał po wodach przybrzeżnych. W 1924 roku statek po gruntownej modernizacji wrócił do floty wojennej, wracając również do swej poprzedniej nazwy. Przez kolejnych 7 lat pełnił rolę okrętu hydrograficznego marynarki wojennej.

Czas biegł jednak nieubłaganie: eksploatacja maszyn parowych stawała się coraz bardziej uciążliwa stąd też zapadła decyzja, aby skreślić okręt ze stanu floty. Na początku 1932 roku jednostkę sprzedano w prywatne ręce i aż do wybuchu wojny pływała po wodach Zatoki Gdańskiej w roli wycieczkowca. Po kampanii wrześniowej Niemcy przejęli statek, topiąc go ostatecznie w 1945 roku w rejonie Stoczni Remontowej w Gdańsku. Niestety po wyzwoleniu spotkał go smutny los - wydobyty wrak pocięto po prostu na złom nie pozostawiając nawet najmniejszej pamiątki po pierwszym okręcie polskiej floty.

Co warte podkreślenia, nazwa "Pomorzanin" miała swą kontynuację. Po przekazaniu pierwszego okrętu w prywatne ręce, polska flota zaczęła szukać kolejnej jednostki hydrograficznej. Wybór padł na jeden z poniemieckich trałowców typu FM. Po kupnie zyskał nazwę ORP "Mewa" i trafił do stoczni na modernizację. Niestety czekając na rozpoczęcie prac okręt został staranowany przez zerwany z cum duży dźwig pływający, w efekcie czego zatonął. Po wydobyciu i remoncie, na jednostce podniesiono banderę i nadano jej nazwę ORP "Pomorzanin" (II) w 1934 roku.

Okres do kampanii wrześniowej upływał pod znakiem licznych prac hydrograficznych i rejsów szkoleniowych. W 1939 roku, podczas nieprzyjacielskiego nalotu, blisko polskiej jednostki spadło kilka bomb, w efekcie czego jednostka została uszkodzona. Po prowizorycznych naprawach nadszedł rozkaz o przetransportowaniu personelu i części wyposażenia Morskiego Dywizjon Lotniczego na Hel. Kres okrętu nadszedł 14 września podczas kolejnego nalotu, w wyniku którego zbombardowany "Pomorzanin" (II) zatonął w Jastarni.

W połowie lat 30. ubiegłego wieku, stocznia w Gdyni realizowała zamówienia Urzędu Morskiego na budową kilku małych jednostek. Wśród nich znalazł się również i kuter pilotowy "Pilot V", który służył do obsługi pracy portu oraz pomocy przy cumowaniu większych jednostek. Okres wojny spędził pod niemiecką flagą wykonując identyczne zadania jak te, do których przeznaczali go Polacy.

Po wojnie pilnie poszukiwano jednostek, które mogłyby pomóc przy odradzającej się służbie przybrzeżnej. Żołnierze z Samodzielnego Batalionu Morskiego w porcie w Gdyni znaleźli kuter, który po drobnych naprawach wcielono do polskiej floty jako ORP "Korsarz". Tylko nieliczni rozpoznali w nim przedwojennego "Pilota V".

Nowy okręt był praktycznie jednostką do wszystkich zadań - służył jako kuter łącznikowy, jednostka strażnicza, trałowa a nawet reprezentacyjna. W lipcu 1945 roku na moment stał się również jednostką ratunkową - radziecki holownik wpadł na minę i zatonął a uratowanych marynarzy podjął właśnie "Korsarz".

W 1946 roku pod polską banderę zaczęły napływać jednostki nabyte od ZSRR w związku z czym "Korsarza" przekazano do służby cywilnej, w której pływał jeszcze przez przeszło 20 lat. Niestety po nim, podobnie jak i po "Pomorzaninie" nie zachował się żaden ślad...

Opinie (33) 3 zablokowane

  • WooW !

    Świetny tekst, fajna historia. Zwłaszcza dotycząca ORP Korsarza. Szkoda, wielka szkoda że nie można ich teraz oglądać nigdzie. Pozdrawiam

    • 18 1

  • Ktoś prywatnie kupił okręt dla Rzeczpospolitej Unrug prawdziwy Polak (3)

    Ko dziś coś takiego zrobi bezinteresownie? Nikt! Nikt nawet "bohatyr" lechu walenza przedłoży własny interes nad interes narodu.

    • 24 5

    • tylko koniec własnego nosa

      i nic wiecej nie interesuje zmanipulowanego medialnie polaka.

      • 3 2

    • ale nie jest napisane, ze za wlasne pieniadze. Z tego co ja rozumiem to on byl figurantem, bo niemcy nie chcieli sprzedac okretu panstwu polskiemu.

      • 6 1

    • Gdyby ten Lechu byl

      polokiem, to tak. A nie Lejbe, czy jakos tam

      • 4 2

  • Szkoda...

    szkoda tylko, że po tych okrętach dziś nic nie zostało - byłoby to na pewno wspaniale uzupełnienie lekcji historii...

    • 13 0

  • Jest obecnie kolejny ORP Pomorzanin

    Pan doktorant mógłby dać sobie trochę trudu i dopisać kilka zdań o tym, że obecnie mamy jednostkę ORP Pomorzanin...na stanie Akademii Marynarki Wojennej. Trzeba było tylko trochę poszukać lub zapytać kogoś...
    Generalnie teksty są Ok, tylko trochę więcej inwencji własnej polecam.

    • 10 3

  • Wciągnąć, Panie Doktorancie, (3)

    to można gacie, kalesony, albo kreskę. Banderę się podnosi.

    • 25 0

    • i wojnę spędził nie pod niemiecką flagą, a banderą... (2)

      • 6 0

      • Rozumiem, że Pan Doktorant (1)

        próbuje popularyzować wiedzę o historii MW, ale do stu tysięcy martwych wielorybów, takie podstawowe błędy nie mogą się pojawiać nawet na lokalnym portalu informacyjnym. A później zdziwienie, że z "ałtora łacha drą" na FOWie...

        • 7 0

        • I statki buduje się ze stali, nie z żelaza.

          • 2 0

  • Ciekawe

    który okręt jako ostatni opuści biało czerwoną banderę. Obserwując " rozwój " polskiej M.W. nie będziemy na to wydarzenie długo czekać ????????

    • 9 3

  • (6)

    Po kij my inwestowaliśmy w flotę - cała ta strategia wojskowa Sanacji była z góry skazana na porażkę, nasza armia w czasach IIRP (pod względem technicznym) to była totalna porażka.

    • 0 14

    • (4)

      armia była nowocześniejsza niż dziś mędrku
      a wojny na technologię nie dało się zwyczajnie wygrać z krajem ludniejszym który na dodatek przez 200 lat historii kradł i okupował ościenne kraje i na tym zbudował swoją potęgę

      • 5 3

      • (3)

        No ta - 140 czołgów TP7 przez 4 lata produkcji - czyli średnio 3 na miesiąc, tym tempem sensowna ilość czołgów zostałaby wyprodukowana po 15 latach, co do planów i projektów - to od planu do produkcji masowej to długi czas więc nie ma co się jarać, wspomnę brak sensownych ciężarówek, tajność rusznic - nie zostały w pełni wykorzystane, a przecież do walki zostały stworzone, wiarę w kawalerię, bezsensowny rozwój floty (mogła w IX39 - A. być posłana na pewną śmierć w walce z lotnictwem, B. odesłana na zachód - czyli faktycznie była do zachodnia flota na polskim utrzymaniu. Dodam, że Wieniawa pisał pracę magisterską, albo doktorską, o tym że kawaleria to przyszłość.

        • 0 3

        • zgoda/niezgoda (2)

          Niby racja ale... z drugiej strony trudno oczekiwać od kraju, który dopiero odrodził się po 123 latach niewoli, żeby wszystko w nim było ok. Najzwyczajniej zabrakło czasu - przypomnę śmiałe plany modernizacji armii opracowane na początek lat czterdziestych (rozbudowa wojsk pancernych i lotnictwa). Co do pokomunistycznych bzdur o kawalerii - proponuje analizę bitwy pod Mokrą, to powinno wystarczyć. Były to najbitniejsze i nowocześnie wyposażone oddziały PRZEMIESZCZAJACE się jedynie na koniach. Faktem jest jednak również beznzadziejna strategia obronna dowództwa (właściwie jej brak) i zły kierunek rozwoju floty (niepotrzebne duże jednostki zamiast praktycznych małych i lekceważenie LOW(.

          • 2 0

          • (1)

            Uprzedzę, że nie jestem kontynuatorem PRLowskiej propagandy "szarż na czołgi" - broń Boże - ale za to sporo czytałem o potencjale militarnym Czechosłowacji, która nie była "imperialna", a mimo to produkowała czołgi na eksport, a była państwem mniejszym i również dotkniętym przez historię. Dowódcy liniowi i prosty żołnierz bili się dzielnie, ale generalicja sprawiała wrażenie - patrząc przez pryzmat rozwoju armii, jak i działań wojennych - oderwanej od rzeczywistości, dobrze prezentowała się na balach i w bryczesach. Po co nam flota była? Może ktoś na zachodzie zarobił - o wielu wałkach się nie dowiemy, nie łudźmy się, że wtedy nie było korupcji w armii (niezależnie kto rządziłby krajem), dojście do morza mieliśmy wąskim korytarzem, a Gdańska broniła Składnica z 200 żołnierzami i pocztowcy - to była strategia sanacji - gdzie okręty miałyby uzupełnić zapasy hipotetycznie? Dodam, że gen. Sikorski, który był zwolennikiem rozwoju wojsk motorowych był w XXleciu mw. ignorowany i "robiony na idiotę" (potem zginął w dziwnych okolicznościach), prawda rządów sanacji, w pełni odkryta mogłaby być dla nas bardzo bolesna - okazałoby się, że to nie było wcale uzdrowienie, a po śmierci JP w pełni prywata i walka u góry o wpływy kosztem narodu i państwa. Dodam, że plany rozwoju armii mogły być niczym więcej jak propagandą "polskich autostrad" - historia zatacza koło - smutne, ale prawdziwe.

            • 0 2

            • po częśći znów zgoda

              Ale nie do końca... Przez tereny Czechosłowacji nie przewalały się fronty I wojny, Austriacy nie ogołocili jej ze wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość, społeczeństwo było jednolite i spokojnie płynął im czas podczas gdy my musieliśmy trochę powalczyć... Wielkopolska, Śląsk, 1920. Spory wysiłek jak na kraj i społeczeństwo pozbawione podstawowych środków nie tylko do prowadzenia wojny. 20 lat to bardzo mało czasu na organizację polityczno-gospodarczo-wojskową państwa tak społecznie złożonego i słabego gospodarczo jak II RP - i to bez względu na to, kto by nim rządził. Sanacja sanacją (absolutnie jej nie usprawiedliwiam, ale patologie zdarzają się wszędzie), ale ówczesne realia musiały zrobić swoje. No i ten krótki czas... Mimo tego, że było bardzo źle, nie było przecież tak najgorzej - spójrzmy na Francję 1940. Jak widać na jej przykładzie ignorancja niekoniecznie musi mieć jakąś orientację polityczną.

              • 2 0

    • zły tok rozumowania

      W wielu aspektach zgadzam się z tym co napisałeś. Względna słabość naszej ówczesnej armii, błędy w dowodzeniu, brak odpowiedniej strategii... czy też w końcu to, że w kampanii wrześniowej nasza flota była praktycznie bezużyteczna (zwłaszcza biorąc pod uwagę jej koszt) to fakty z którymi ciężko się nie zgodzić. Łatwo jednak wyciągnąć z nich powierzchowne czy błędne wnioski.

      W latach dwudziestych czy trzydziestych (a budowanie floty trwa przecież latami) inwestowanie w marynarkę nie wydawało się aż tak bezzasadne. Nie można przecież zapomnieć, że w tym czasie głównym zagrożeniem dla naszego kraju był ZSRR a w wojnie z nim marynarka mogła się przydać. W takiej sytuacji jej zadaniem miała być blokada floty rosyjskiej i umożliwienie dostarczania do kraju zaopatrzenia drogą morską. W trakcie wojny mogło się to okazać bardzo znaczące.

      Oczywiście w dwudziestoleciu wiele rzeczy można było zrobić lepiej, pewnych błędów można było uniknąć... również w kwestiach związanych z MW.

      Ciężko jednak oczekiwać by np. już na początku lat trzydziestych, ktoś mógł przewidzieć, że w 1939 roku czeka nas wojna z Niemcami (w której marynarka nam się kompletnie nie przyda) a z Sowietami na pewno walczyć nie będziemy. Nawet pod koniec lat trzydziestych, gdy Niemcy stały się już bardzo realnym zagrożeniem, groźba ataku ze wschodu wciąż była bardzo duża (czego dowodem może być 17 IX).

      Łatwo jest oceniać gdy zna się bieg historii. Należy jednak pamiętać, że ówcześni ludzie nie dysponowali taką wiedzą, jak my teraz, gdy podejmowali swoje decyzje.

      • 1 0

  • (4)

    Tak tylko armię dostosowuje się do przeciwnika, trudności trudnościami, ale tego nie było widać po planach rozwoju naszej armii, przecież wiedzieliśmy kto nas zaatakuje, więc cały rozwój floty, lotnictwa bombowego - ciężkiego - wobec panowania myśliwskiego Niemców był nonsensem, tak samo wyprodukowanie w ogromnej ilości TKS i zrobienie z niej podstawowego pojazdu broni pancernej, rozumiem, że broń rozwija się ewolucyjnie, ale po co my niejako "zmarnowaliśmy" środki produkcji na TKS w takiej ilości, przecież nawet, jak mielibyśmy ich 2 razy więcej to i tak nie podniosłoby w znaczącym stopniu wartości bojowej naszej armii, co innego TP7, który był konstrukcją udaną, niestety budowaną w tempie kraju pozbawionego jakiegokolwiek przemysłu, a nie róbmy z IIRP Sahary - w 35r., już coś siłą rzeczy musiało istnieć zdolnego produkować czołgi - dwa TP7 to nie był "Tygrys, czy Sherman" (że tak wybiegnę do przodu), które wymagały więcej surowców, cięższych maszyn przy produkcji itp. - więc średnio 3 czołgi na miesiąc określam manem klęski... Dowodem mizerności TKS jest fakt, że TP7 Niemcy z chęcią wykorzystali przeciw Francji, która miała podobny potencjał pancerny, co III Rzesza w 39r. (co ciekawe, spotkałem się z opinią Wołoszańsiego, że nawet potężniejszy, tylko z kilkoma wadami jak zasięg czołgów, spalanie paliwa i waga, ale siła bojowa była duża, no i u Francuzów również wystąpiła nieporadność głównodowodzących), a nasze tankietki dla bezpieczeństwa własnych żołnierzy oddała satelitom, lun wykorzystywała daleko za linią frontu do ganiania partyzantów.

    • 1 4

    • * do rado tam wyżej

      • 0 0

    • Zasadniczą kwestią jest to, że do połowy lat trzydziestych jako swego głównego przeciwnika definiowaliśmy ZSRR - jest to pewnie jakieś usprawiedliwienie dla takiego, a nie innego kierunku rozwoju armii i floty. Zgadzam się, ze nie wykorzystaliśmy w pełni swojego mizernego potencjału, ale na przedwojenną doktrynę trzeba patrzeć szerzej - mielismy się utrzymać do czasu wsparcia ze strony aliantów. Inna sprawa, że nadzieje te okazały się płonne i skończyło się jak zwykle w naszym przypadku...

      • 2 0

    • a swoja droga ile teraz polskie zaklady zbrojeniowe buduja czolgow dla naszej armii?

      • 0 0

    • Tankietki TKS właśnie rozwaliły najlepsze niemieckie czołgi!

      To właśnie tankietki załatwiły niemcom czołgi zabrane z Chechosłowacji - były to njlepsze czołgi jakie mieli niemcy w 39 roku.

      polacy mieli jeszcze tajną broń - karabin ppanc Ur - piechór mógł zniszczyć czołg z odległośći ok 300 metrów!

      Z niemcami poradzilibysmy sobie sami. Przecież mieli rozciągnięte linie zaopatrzenia, a w centrum i na wschodzie krju stały nietknięte polskie jednostki. Ribbentrop naciskał aby Stalin wreszczie wypełnił zobowiązania paktu Ribbentropp - Mołotow. Co wreszcie nastąpiło 17 września 1939 roku. Wtedy mieliśmy już pozamiatane.

      • 0 0

  • Marynarka Wojenna w wrześniu 1939 r dla nieuków. (5)

    Polska Marynarka Wojenna w dniu 1 września maiała na stanie.
    2 najnowocześniejsze na Bałtyku niszczyciele typu Błyskawica (Grom),
    2 starsze niszczyciele z pączatku lat 30-tych XX wieku (Burza i Wicher),
    1 duży stawiacz min - Gryf,
    5 trałowców typu Jaskólka (wybudowanych przez stocznie w Modlinie),
    5 dużych okrętów podwodnych
    2 kanonierki.
    i inne jednostki pomocnicze.
    Średni wiek jednostek był ok. 5-6 lat.
    Obecnie średni wiek okrętów MW przekracza 30 lat, to co pływa to jest złom.
    Za to odpowiada przemyślana polityka państwa przez ostatnie 23 lata.

    • 3 1

    • Dla pozostałych nieuków: wszystkie te piękne, drogie okręty (2)

      miały ZEROWY wpływ na przebieg kampanii lądowej w 1939, co poskutkowało defiladą hitlerowców miesiąc później w Warszawie. Gdyby nie szacunek dla poniesionych ofiar i poległych żołnierzy, to bym napisał: LOL.

      • 4 1

      • idac twoim tokiem rozumowania, to po co nam marynarka wojenna teraz? moze zezlomujmy wszystkie okrety wojenne a marynarzy na nich sluzacych zrobmy lotnikami i czolgistami.

        • 0 0

      • Aeż co też kolega opowiada!

        Wszystkie okręty przytrzymały duży potencjał militirany przeciwnika i odciągnęły go od miast! Przecież Okręty obronily gdynię przed napadem lotniczym!

        • 0 0

    • (1)

      Fantastycznie, czyli mieliśmy drogie okręty - drogie w produkcji i utrzymaniu, co wobec tego, że w powietrzu panowali Niemcy, a dojście do morza odcięto migiem, nasuwa mi jedną myśl, że były to zachodnie okręty na polskim utrzymaniu - ciekawe ile czołgów, min przeciwpiechotnych i przeciwpancernych dałoby się wyprodukować z kosztów tejże bezużytecznej w IX39 roku floty.

      • 0 1

      • Dzięki tym okrętom nie udalo się niemcom zbombardować gdyni

        Nie mówiąc o inncyh pozycjach obrony w okolicach na Wybrzeżu

        • 0 0

  • ARMIA POSKA (2)

    ARMIA POLSKA MIALA PIEKNA ARMIE KONNA:KIEDY W TEDY BYLY SAMOLOTY I CZOLGI:

    • 1 2

    • Zanim w PL rzowinął sie przemysl rozijano konnicę (1)

      Jak pojawił się przemysł, zaczęto roziwjać broń pancerną - stąd powstaje 7Tp, lotnictwo itd.

      Konnica świetnie się spisała - bo była wyposażona w broń ppanc - działa ppanc oraz karabin ppanc Ur.

      Niestety w pamięci polaków zapisał się film pewnego współpracownika, "Lotna" w kótrym pokazali jak głupi ułani - bodaj w stojach paradnych - atakują z szabelkami czołgi. Co oczywiście nie miało miejsca. Ale jakoś klęskę wrześnai trzeba było wytłumaczyć, ale tak aby ukryć jej faktyczną przyczynę - atak sowietów z 17 września. No to zaczęto propagować tezę że "polscy panowie" woleli ładne koniki i szabelki.

      • 0 0

      • Współpracownika służb, oczywiście

        jakiś andrzej.... chyba nwet oscara dostał

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku powstała pierwsza wyższa uczelnia techniczna w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane