• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Polskie zwycięstwo w nietypowych igrzyskach

Michał Lipka
25 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Zwodowany w Stoczni Gdańskiej drobnicowiec "Bolesław Bierut"... Zwodowany w Stoczni Gdańskiej drobnicowiec "Bolesław Bierut"...

W historii polskiej floty handlowej obok przykładów zupełnie zwyczajnej służby, znajdziemy też te tragiczne, pechowe albo po prostu ciekawe. Do tych ostatnich z pewnością możemy zaliczyć los dwóch polskich jednostek po wybuchu wojny sześciodniowej między państwami arabskimi i Izraelem.



Od połowy lat 50. ubiegłego wieku, w Stoczni Gdańskiej powstawała seria niezwykle udanych dziesięciotysięczników, jak potocznie nazwano jednostki typu B - 54. Pierwsza jednostka, "Marceli Nowotko", zwodowana została w listopadzie 1955 roku. Statki te charakteryzowały się dobrą dzielnością morską, miały nośność 10500 ton, długość prawie 154 metrów, szerokość 19 metrów i osiągały prędkość 17 węzłów. O sukcesie tego projektu może mówić fakt, iż niektóre z jednostek pływały jeszcze w połowie lat 80-tych.

Pechowe wodowanie

12 marca 1955 roku był ciężkim dniem dla polskich komunistów. Z Moskwy nadeszła bowiem wiadomość że podczas obrad XX Zjazdu KPZR zmarł niespodziewanie Bolesław Bierut. W tamtych czasach oczywistym było, że śmierć "pierwszego" trzeba jakoś upamiętnić. Jego imieniem nazywano więc szkoły, drogi czy zakłady pracy.

Zapadła także decyzja, by imieniem Bieruta nazwać jeden z budowanych wówczas statków. Wodowanie nowego dziesięciotysięcznika, które odbyło się miesiąc po śmierci pierwszego sekretarza PZPR, zakończyło się jednak małym skandalem. Po tradycyjnym rozbiciu o burtę butelki szampana statek nie spłynął z pochylni.

Oczywiście oficjalne czynniki uznały to za sabotaż i działanie wrogie wobec państwa, dlatego też szybko ruszyło śledztwo w tej sprawie. Gdy jednak okazało się, że winna jest pogoda (z powodu niskiej temperatury smary na pochylni zamarzły) przykładne ukaranie winnego okazało się niemożliwe.

Ostatecznie, po przeszło dobie wytężonej pracy stoczniowców, kadłub "Bieruta" spłynął wreszcie na wodę. Nie zmieniło to oczywiście faktu, że marynarze uznali statek za pechowy.

Drugi z bohaterów naszego artykułu, dziesięciotysięcznik "Djakarta", miał na szczęście pozbawione przygód wodowanie. Obie jednostki włączono w skład Polskich Linii Oceanicznych, gdzie wykonywały spokojnie swe rejsy aż do roku 1967.

Konflikt narasta...

Praktycznie od początku swego istnienia, państwo Izrael toczyło walki z krajami arabskimi: wojna sześciodniowa, wojnę na wyczerpanie, wojna Jom Kippur, kolejne Intifady.

W 1967 roku doszło do konfliktu, który przeszedł do historii pod nazwą "wojny sześciodniowej", a który toczył się pomiędzy Izraelem z jednej strony, a Egiptem, Jordanią i Syrią z drugiej.

Już pierwszego dnia wojny, czyli 5 czerwca 1967 roku, ogłoszona została blokada Kanału Sueskiego. Było to niewątpliwe zaskoczenie dla załóg siedemnastu statków różnych bander, które zacumowane na Wielkim Jeziorze Gorzkim czekały na pilotów i podjęcie dalszego rejsu.

Wśród uwięzionych były także dwie polskie jednostki: "Djakarta" i "Bierut". Załoga tego ostatniego niebawem była świadkiem ataku lotnictwa izraelskiego na egipskie lotniska. We wspomnieniach załogi możemy przeczytać, że jedna z wystrzelonych rakiet zaledwie o kilka metrów minęła dziób drobnicowca.

Niebawem wszystkie strony konfliktu zgodziły się, by kotwicowisko opuściły trzy pływające bomby, czyli wypełnione ropą zbiornikowce. Po ich odpłynięciu w kanale zatopiono kilka starych statków tym samym definitywnie go blokując. Dla uwięzionych statków i ich załóg rozpoczął się okres przymusowej bezczynności, który miał trwać kilka lat...

... i zbiera swe żniwo

Już niebawem wojna ukazała swe prawdziwe, tragiczne oblicze - na brzegach zaczęli pojawiać się żołnierze z rozbitych egipskich oddziałów. Pozbawieni żywności i wody, po przejściu przez pustynię bardziej podobni byli do trupów niż do ludzi.

Na pomoc im ruszyli Polacy z "Djakarty" - w ramach swych możliwości zaopatrywali Egipcjan w wodę, jedzenie i medykamenty. Według ostrożnych szacunków udało im się pomóc ok. 300 żołnierzom, a rząd Egiptu wystosował później oficjalne podziękowanie.

Dalsza pomoc została uniemożliwiona przez szybko posuwające się ruchy wojsk izraelskich, które pod groźbą użycia siły zażądały zaprzestania niesienia pomocy.

Sama wojna zakończyła się szybko, ale następujące po niej zabiegi i rokowania dyplomatyczne zdawały się przeciągać w nieskończoność. Polskie Linie Oceaniczne starały się często wymieniać załogi na swych uwięzionych jednostkach.

Niestety, stan obu polskich jednostek nieustannie się pogarszał - działały wyłącznie agregaty prądotwórcze, pokłady nieustannie zasypywał pustynny piasek, brakowało części do wykonywania bieżących napraw. W początkowym stadium statki podnosiły kotwice i odbywały krótkie rejsy po Jeziorze Gorzkim, aby utrzymać główne maszyny we względnie dobrym stanie. Z czasem jednak zaczęło brakować paliwa i nawet te krótkie rejsy zostały zaniechane.

Załogi statków wymyślały przeróżne sposoby na zabicie nudy. Wytwarzano, unikalne dzisiaj, znaczki "poczty wielkiego jeziora", organizowano międzynarodowe mecze piłkarskie i pingpongowe.

Tak upływały kolejne miesiące, aż nastał rok 1968 kiedy to miały odbyć się letnie igrzyska olimpijskie w Meksyku.

Olimpijski pomysł i smutny koniec

Dziś już dokładnie nie wiadomo, która załoga wpadła na pomysł zorganizowania równoległej olimpiady na zablokowanych statkach. Pomysł został przyjęty z dużym entuzjazmem i szybko wybrano dyscypliny, w których miano rywalizować. Były to m.in. podnoszenie ciężarów, skok wzwyż, bieganie czy też regaty.

Trzeba przyznać, że marynarze wykazali się dużą pomysłowością. Na pokładzie "Bieruta" powstały nawet pamiątkowe medale olimpijskie. Na rufie "Djakarty" stanęła natomiast duża tabela, na której załogi mogły obserwować wyniki swych zmagań. Nie zapomniano nawet o zniczu olimpijskim.

Igrzyska na Jeziorze Gorzkim były sukcesem Polaków, którzy wywalczyli w nich cztery złote medale, co zapewniło im również Puchar Narodów za najlepsze zestawienie w klasyfikacji generalnej.

Po zakończeniu igrzysk niestety wróciła monotonia, która trwała aż do 1975 roku. Wtedy to ostatecznie na mocy zawartych porozumień Kanał Sueski został odblokowany.

Jak wtedy przedstawiał się stan polskich statków? Określenie "nie najlepiej" byłoby eufemizmem - nieremontowane przez osiem lat kadłuby zaatakowała rdza. Maszyny, mimo starań załóg, były niesprawne, a sam remont okazał się całkowicie nieopłacalny.

Władze PLO podjęły zatem decyzje o sprzedaniu obu statków Grekom. Gdy jednak rozpoczęło się holowanie "Djakarty", "Bierut" nie mógł nawet pożegnać jej sygnałem swej syreny - rdza całkowicie ją przeżarła.

Podobny los spotkał inne jednostki, które utknęły w Kanale Sueskim: z 14 uwięzionych na kotwicowisku statków tylko dwa opuściły je o własnych siłach.

Pech "Bieruta" ponownie dał o sobie znać w roku 1981 kiedy to jako "Fey III" zatonął podczas sztormu na Morzu Śródziemnym. "Djakarta" natomiast została zezłomowana w 1982 roku.

Opinie (34)

  • Wspomnienia

    Znam tę historię z relacji mojego ojca, który wówczas był w załodze "Bieruta" gdy wybuchł ten konflikt zbrojny. Urządzano też regaty na jeziorze Gorzkim z użyciem szalup. Te jednak słabo sobie radziły w żeglowaniu, nie chciały płynąć pod wiatr. Ojciec przywiózł też pamiątkę, egipski magazynek (wyprodukowany w zakładach Cegielskiego).

    • 17 0

  • No i Błyskawica (2)

    chluba MW

    • 20 1

    • kto służył na Błyskawicy ten zna ten klimat .... pamietam takiego kucharza co gnębił "zetkę"- M.Jach

      Pamiętam Bosmana Tydolę - który wyciskał soki z elektryków, motorzystów i drenażystów ... (współczuję do dziś tym, co mieli z nim służbę).Fajnie wspominam tamte czasy !!

      • 5 0

    • Raczej powinniśmy przeprosić bohaterski i pokojowy Izrael

      za wykorzystanie ichniego jeziora Gorzkiego

      • 10 6

  • gdyby dziś wybuchła jakaś wojna... (3)

    w dowolnym miejscu świata, i odcięto by dowolny akwen, to jednego moglibyśmy być pewni: na pewno nie byłoby tam żadnego statku pod polską banderą.

    No chyba że Dar Młodzieży....

    Przykro trochę.

    • 64 3

    • (2)

      Ale jest bardzo duża szansa, że co najmniej jedna osoba z załogi byłaby z Polski.

      • 22 0

      • (1)

        taa - palacz

        • 11 4

        • Franek Dolas

          • 6 0

  • Panie Redaktorze, (tu ukłon z dużego "R")

    dobrze się czyta. Może by tak o Dalmorze ?
    Pozdrawiam

    • 22 2

  • No i jeszcze

    Sołdek!!!

    • 23 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Z czego można było korzystać do 1980 r. na Polance Redłowskiej?

 

Najczęściej czytane